niedziela, 26 kwietnia 2015

Ogłoszenie

Przepraszam, ale rozdziłu 
Dziś nie będzie, ponieważ 
Nie mam domu 
Internetu. 
Przepraszam najmocniej :)

piątek, 10 kwietnia 2015

Rozdział 21

*Chris*

To już tydzień, a ona jeszcze się nie wybudziła. To siedem cholernych dni bez niej. Jeżeli ona się nie wybudzi to ja się zabije. Skoczę z tego jebanego dachu i się zabije. Po co mam żyć bez niej? Dla kogo mam żyć? Dla nikogo. Nie ma kogoś wartego mojej miłości do Kate. Nie ma. Po prostu kurwa nie ma.

Tyle dobrych chwil razem spędzonych. Pierwszy pocałunek. Pierwsze tak ważne dla nas słowa, a tu nagle to. Dlaczego ona, a nie ja? Albo najlepiej nikt.

*

Po raz kolejny wziąłem głęboki wdech i podszedłem do niej, usiadłem na ziemi obok niej. Kate tylko posłała mi wrogie spojrzenie i się nie odezwała. Stwierdziłem, że to dobry moment by zagrać jej moją piosenkę. Wyjąłem z pokrowca gitarę i zacząłem grać pierwsze akordy. Po chwili dołączyłem swój głos. 
  
A teraz chciałbym powiedzieć Ci jedno
Ja Kocham Cię
Wiem, że to dziwne
Ale ja nie potrafię powstrzymać tego uczucia do Ciebie
Ja Kocham Cię!
~

Obudziłem się trzymając Kate w swoich ramionach. Wczorajszy wieczór i ta rozmowa o wszystkim i o niczym do późna bardzo nas do siebie zbliżyła. Pierwszego dnia jak się pokłóciliśmy się nie pomyślałbym, że teraz normalnie byśmy rozmawiali, przytulali się czy zasnęli razem w jednym łóżku.

~
 
- To co robimy? - zapytałem przyciągając Kate na swoje kolana. Znowu przeszedł ją dreszcz. Westchnąłem.
- Po pierwsze puść mnie, bo ciężka jestem...
- Nie puszcze Cię, ponieważ jesteś leciutka i tak mi wygodniej - oznajmiłem i posłałem jej łobuzerski uśmiech - A tak w ogóle ile ważysz? - zapytałem. 
- Nie chcesz wiedzieć. 
- Chce. Obiecuje nie będę się śmiał.
- Pięćdziesiąt pięć kilogramów - powiedziała i się zarumieniła. Jej twarz zakryła zasłona włosów. Założyłem jej włosy za uszy i zacząłem mówić:
- Shwaty, czy Ty uważasz, że to dużo? - pokiwała twierdząco głową - Ja podnoszę siedemdziesiąt kilogramów na klate. Ciebie mogę podnieść z łatwością. Pokazać Ci? - wstałem i chciałem podnieść ją, ale ona cofnęła się i wystawiła do przodu by nas jakoś odgrodzić.
- Ja jednak podziękuję, wiesz? - oznajmiła.
- Nie wiesz co tracisz - wybuchliśmy niepohamowanym śmiechem.
- Możemy już wracać? - zapytała nieśmiało.
- No to chodź.
 
~
 
W końcu postawiłem ja na ziemi. Spojrzała w moje karmelowe tęczówki, a ja zatopiłem się w jej oczach. Zacząłem przybliżać swoją twarz do jej. Nagle Kate przestraszona odwróciła się przez co musnąłem tylko jej policzek.
- Chris, ja nigdy się nie całowałam - oznajmiła speszona.
- Spokojnie. To proste. Zaufaj mi - powiedziałem i znowu przybliżałem swoją twarz do jej. W końcu moje usta rozbiły się o jej malinowe wargi. Zacząłem delikatnie muskać jej usta i z każdym kolejnym muśnięciem co raz bardziej pogłębiałem pocałunek. Chwyciłem ją za uda, a ta owinęła swoje nogi wokół moich bioder. Po jakimś czasie zabrakło nam tchu i się oderwaliśmy. To był mój najlepszy pocałunek i mam nadzieję, że jej też.
- Kate może chciałabyś spróbować coś więcej niż przyjaźń? - zapytałem ciut zdenerwowany. Dziewczyna długo nie odpowiadała, więc powiedziałem - Jeśli nie to zrozumiem.
- Możemy spróbować - oznajmiła, a mi spadł kamień z serca.

*

Tyle jebanych wspomnień, z którymi miał bym żyć bez niej? Ja podziękuję. Ona musi żyć, choćby nie wiem co. Będę ja kochał zawsze. Nawet jeśli miała by jeździć na wózku. 

Wstałem z tego zimnego dachu i spojrzałem na ten pusty, ciemny las. On wydaje się być na zewnątrz nie czuły na wiatr, śnieg, deszcz, cokolwiek. Jednak jak przyjdzie huragan to wiele drzew się łamie, ponieważ są słabe. Tak samo jest z człowiekiem. Wydaje się nie wzruszony niczym, a jak przyjdzie co do czego to się łamie. Traci nadzieje na lepsze jutro. Tak właśnie czuje się ja.

Kolejne łzy utorowały sobie dróżkę po moich policzkach. Dalek nie wiem co ze sobą zrobić...
- O, tu jesteś Stary - usłyszałem za plecami głos Andy'ego. 
- Czego tu chcesz? - zapytałem przez łzy.
- Porozmawiać. Ona się wybudzi. Uwierz w to...
- Ty kurwa nic nie wiesz. Nie czujesz jak ta cholerna niepewność rozrywa Cię od środka. Nie masz tego jebanego wrażenia, że jutra nie będzie, bo jej już nie będzie. Ty do chuja nic nie rozumiesz. Nie jesteś i nigdy nie byłeś w tak popierdolonej sytuacji - wykrzyczałem to wszystko dalej patrząc w ten pusty las. Nie chciałem pokazywać mu jak bardzo słaby jestem.
- Ja to wszystko rozumiem, ale musisz się wziąć w garść. Powinieneś teraz być przy niej, a nie na dachu i wypłakiwać swoje smutki. Ona Cię potrzebuje - oznajmił. Co go na takie wywody wzięło? 
- Ja nie potrafię siedzieć przy niej ze świadomością, że te wszystkie urządzenia w każdej chwili mogą zacząć pikać informując wszystkich, że jej serce przestało bić. Ja ją kocham i nie chce iść przez życie bez niej - wyrzuciłem to wszystko z siebie. Usiadłem z powrotem i schowałem w dłonie twarz.
- Chris weź się ogarnij. Nie bądź frajerem i pokaż jej, że może na Tobie polegać w każdej chwili. Nie załamuj się. Jej stan jest stabilny, a lekarz mówią, że z tego wyjdzie. Pomyśl nad tym - oznajmił i wszedł z powrotem do środka. 
 
Najbardziej boli mnie ta cholerna prawda. On ma racje i jestem jebanym frajerem. Powinienem być przy niej i ją wspierać, a tym czasem siedzę i ryczę jak mały chłopiec. Ona przeżyje i koniec. Nie ma innego wyjścia z tej sytuacji. Na pewno nie dla mnie. 
 
Wszedłem z powrotem do pokoju. Poszedłem do łazienki i wziąłem relaksującą kąpiel. W momencie, w którym Kate się wybudzi, ja ją będę trzymał za rękę, nie kto inny. Po kąpieli owinąłem się ręcznikiem w pasie. Wybrałem na szybko jakieś ubrania. Wziąłem kluczyki i pobiegłem do samochodu. 
- Kochanie, gdzie jedziesz? - zatrzymała mnie moja rodzicielka. 
- Do Kate - odparłem w biegu.
 
- Pewnie zastanawiacie się czy jej powiedziałem? Tak, powiedziałem. Jest moja matka i powinna wiedzieć. Bardzo przejęła się jej losem i nawet odwiedziła ją razem z ojcem. To miłe z ich strony. 
 
Gdy byłem już w samochodzie, odpaliłem szybko silnik. Wyjechałem na drogę kierując się do szpitala. Droga za każdym razem nie miłosiernie mi się dłuzy, nie rozumiem dlaczego...
 
Pod jej salą stała Emily. W środku zapewne była Diana. Podszedłem do niej, a ta zaczęła na mnie krzyczeć:
- Gdzie byłeś cały dzień Ty idioto?! Czemu ją na tak długo zostawiłeś?! 
- Musiałem odreagować, trochę pomyśleć. Co z nią? - zapytałem.
- Mam nadzieje, że nie poszedłeś na dziwki - powiedział patrząc na mnie wilkiem, a ja tylko pokiwałem przecząco głową.
- To co z nią? 
- Wszystko dobrze. Lekarze mówią, że jej stan jest stabilny - oznajmiła - Kiedy ona się w końcu wybudzi? - zapytała, a ja nie odpowiedziałem. Nie znam odpowiedzi, a tak bardzo bym chciał.
 
Po wyjściu jej mamy z sali, ja wszedłem. Usiadłem na stołku obok jej łóżka i chwyciłem ją za rękę. Pocałowałem jej knykcie i zacząłem mówić.
- Księżniczko obudź się, proszę. Zrób to dla mnie. Ja będę przy Tobie już na zawsze tylko się obudź - pociągnąłem nosem - Ja tu już nie wytrzymuję. Zrób to dla nas. Ja Cię Kocham - oznajmiłem i po sali rozniosło się ciągłe pikanie. Do sali wbiegło kilku lekarzy i zaczęli mnie wyrzucać z sali. Z wielkim oporem wyszedłem i oparłem głowę o szybę. Patrzałem jak reanimują moją ukochaną. ?
- Kurwa! 
 
~*~
 
No to mamy 21 rozdział
cieszmy i radujmy się
z tego wszyscy.
Rozdział pojawia się
między innymi z powodu 
moich 15 urodzin, które
będę miała
13 kwietnia, a w poniedziałek nie
mam jak dodać rozdziału, 
więc pojawia się dziś.
Dziękuje wam za 
4000 wyświetleń!
 
CZYTASZ=KOMENTUJESZ!

Do następnego
Kocham was Miśki :)
 
 

niedziela, 29 marca 2015

Rozdział 20

*Chris* 

To co zobaczyłem przewyższyło wszystkie moje najgorsze myśli. Jakiś typek, podejrzewam, że jej ojciec, próbował zgwałcić Kate. Moim ciałem zawładnęła nienawiść, wściekłość i wiele, wiele innych negatywnych emocji. Moja ukochana ze strachem i bólem w oczach. To jest najgorsze co mogłem kiedykolwiek zobaczyć. Nie wytrzymałem i rzuciłem się na tego typa. Zrzuciłem go z mojej Małej i zacząłem okładać mu mordę pięściami.

Gdy koleś leżał już na ziemi nieprzytomny, zauważyłem, że nigdzie nie ma Kate. Po chwili zobaczyłem ją zbiegającą ze schodów.
- Kate, kochanie - krzyknąłem, ale nie zareagowała. Wsiadła na swoją czarno-białą Kawasaki Ninja i odjechała. Wybiegłem zaraz za nią. Wsiadłem do mojego BMW i pojechałem w jej ślady. Niestety nigdzie jej nie widziałem. Byłem zdany jedynie na swój instynkt.

Przez prawie godzinę jeździłem po wszystkich bocznych drogach, ale niestety, nigdzie jej nie było. Co raz bardziej się denerwowałem. Oby nic jej się nie stało. W końcu postanowiłem wjechac na dwupasmówkę. Jechałem jakieś piętnaście minut, aż w końcu zobaczyłem jakies zamieszanie na jednej z bocznych dróg. Pojechałem w tamtą stronę, aby zobaczyć co się tam dzieje. Zatrzymałem samochód przed taśmą i wysiadłem z niego. zobaczyłem jej motocykl leżący na poboczu cały poturbowany. Kate leżala zaraz obok. Zacząłem biec do niej. Przeszedłem pod taśmą, ale po chwili wyrosło przede mną trzech policjantów.
- Nie może pan tam pójść - odezwał się jeden z nich.
- Gówno pan wie - oznajmiłem i zacząłem się z nimi szarpać - Ja tam muszę iść! To jest kurwa moja dziewczyna! - krzyknąłem i  jakimś dziwnym cudem ustąpili. 


Podszedłem do jej bezwładnego ciała i chwyciłem ja za rękę. Na szczęście żyła. Po chwili koło mnie pojawiło się pogotowie ratunkowe.
- Kate, kochanie musisz żyć. Słyszysz? Kurwa musisz! - zacząłem płakać, a pogotowie zabrało ją na noszach do karetki. Dałem jej jeszcze szybkiego całusa - Bądź silna. Dla mnie, dla Emily, proszę. Pamiętaj, że Cię kocham - powiedziałem i odszedłem zrujnowany. Nagle zatrzymał mnie ten sam policjant, który nie chciał mi pozwolić przejść.
- Musi pan złożyć zeznania - przytaknąłem i poszedłem za nim do radiowozu. 


Powiedziałem mu wszystko co wiedziałem. Zaczynając od jej dzieciństwa, a kończąc na dniu dzisiejszym. Wspomniałem również o tym, że Gregor, dowiedziałem się, że tak ma na imię ten mężczyzna, wylądował już raz w pierdlu. Oni zaś poinformowali mnie, że ten idiota uciekł im dziś rano. Dowiedziałem się jeszcze, do którego szpitala zabrali Kate i pojechałem do siebie do domu. 

Jechałem bardzo ostrożnie. Cały czas myślałem o tym czy Kate przeżyje. Ja... ja sobie bez niej nie poradzę. Po moich policzkach bez przerwy spływały łzy. W końcu dojechałem do domu. Wszedłem do niego z zamiarem udania się do swojego pokoju, umycia się, przebrania i pojechania do mojej Księżniczki.
- Matko boska. Chris, co Ci się stało? - doskoczyła do mnie zaraz mama.
- Nieważne - odwarknąłem o odszedłem.


Wziąłem szybki prysznic, założyłem pierwsze lepsze ubrania i pojechałem  do szpitala. Po nie całych dziesięciu minutach byłem na miejscu. Podszedłem do recepcji i zapytałem:
- Gdzie leży Kate Hamilton?
- Aktualnie jest operowana - oznajmiła recepcjonistka, a ja pobiegłem w stronę sali operacyjnej. W końcu na jednym z korytarzy zauważyłem siedzącą na krześle panią Hamilton. Podszedłem do niej.
- Co z Kate? - nie odpowiedziała, wpadła mi wramiona i zaczęła szlochać.


Po około trzydziestu minutach uspokoiła się. Siedzieliśmy już ponad dwie godziny i nadal nic nie wiedzieliśmy. Operacja cały czas trwała. wstałem z krzesła i szarpnąłem za swoje włosy. Osunąłem się po ścianie , schowałem twarz w rękach i zacząłem płakać jak mały bezbronny chłopiec. Ona musi żyć. Kurwa, musi. Świat bez niej będzie pusty, szary... do niczego. Wrzasnąłem na cały korytarz i płakałem jeszcze bardziej. Mama Kate podeszła do mnie i przytuliła do siebie. 

Mijały kolejne godziny i dalej nic. Już powoli traciłem cierpliwość. Jest już 23:29 i dalej nic nie wiemy. W końcu zza drzwi wyszedł lekarz.
- Co z nią panie doktorze? - zapytała Diana, mama Kate.
- Kim pani jest dla Kate? - zapytał, jakby kurwa nie mógł normalnie odpowiedzieć.
- Mamą - odpowiedziała natychmiast równie zdenerwowana co ja.
- Pańska córka miała pękniętą śledzionę, ale udało nam się zatamować krwotok. Ma jeszcze złamane dwa żebra z prawej strony i kilka ran oraz siniaków. Teraz czekamy, aż się wybudzi - powiedział i odszedł. Pani Hamilton powiedziała ciche "Dziękuje" i usiadła.


Po chwili zza drzwi wyszły pielęgniarki ciągnąc bezwładne ciało Kate na łóżku. Łuk brwiowy miała zszyty, pod prawym okiem miała limo, a lewy policzek cały zdarty. Na rękach miała multum siniaków. W oczach, po raz setny dziś, zebrały mi się łzy. Udaliśmy się za nimi. Kate położyli na sali 113. Oby ta trzynastka nie okazała się pechowa. Niestety nie pozwolono nam wejść do środka.

Jest już 03:07. pani Hamilton pojechała do domu i obiecała mi, że będzie rano. To jest starsza kobieta i potrzebuje snu. Ja sobie obiecałem, że zostanę tu choćby nie wiem co. Wyjąłem telefon z kieszeni i postanowiłem zadzwonić do Emily.

Pierwszy sygnał...
Drugi...
Trzeci...

Czwarty...
Miałem już się rozłączyć, ale odebrała. 

- Hallo? - usłyszałem jej zaspany głos. 
- Hej Emily. Z tej strony Chris - przywitałem się.
- Czemu dzwonisz do mnie o takiej godzinie? - zapytała lekko zirytowana. 

- Kate... - powiedziałem i zrobiłem pauze. 
- Co z nią? - ponagliła mnie przerażona. 
- Ona miała wypadek...
- Co?! Jak to?! Czy coś jej się stało?! - spanikowała.
- Tak - westchnąłem - Leży w szpitalu na Biskupińskiej w sali 113 - oznajmiłem.
- Zaraz tam będę i wszystko mi powiesz - powiedziała ostrym tonem i  rozłączyła się.

*Emily*
 
Szybko wstałam z łóżka i ubrałam na siebie pierwsze lepsze dresy oraz bluzkę. Wzięłam ze stołu w salonie kluczyki od samochodu i pojechałam prosto do szpitala. Jechałam 120km/h. Musze jak najszybciej dowiedzieć się co się wydarzyło. 
 
Gdy dojechałam do szpitala, wbiegłam do niego i pobiegłam w stronę sali 113. W końcu dostrzegłam Chrisa siedzącego na krześle przed salą. Spojrzałam przez szybę do sali i zauważyłam te wszystkie pikające urządzenia i Kate leżącą na łóżku. Wyglądała strasznie. Podeszłam od chłopaka i go przytuliłam. 
Czekałam cierpliwie, aż zacznie mówić.
- Byliśmy umówieni na 17;00, że do niej przyjdę. Przyszedłem. Wszedłem do środka bez pukania. Z salonu dochodził jakiś szloch - przerwał, aby pozwolić łzom spokojnie spłynąć po policzkach - To był szloch Kate. Gregor próbował ją po raz drugi zgwałcić - przełknął gule, która mu powstała i kontynuował - Zrzuciłem go z niej i zacząłem mu okładać mordę. W końcu stracił przytomność. Jej natomiast nigdzie nie było. Biegła właśnie do garażu. Odpaliła swojego ścigacza i pojechała. Pobiegłem od razu do swojego auta, ale nigdzie jej już nie było - po moich policzkach spłynęły łzy - Szukałem jej przez godzinę, aż w końcu znalazłem. Leżała nieprzytomna na środku ulicy - oznajmił i zaczął płakać w moje ramię. Sama również szlochałam - Gdybym zachował się inaczej, moze to wszystko potoczyłoby się inaczej - na tym skończył i o nic więcej nie pytałam.
-  To nie jest Twoja wina. Zrobiłeś wszystko co mogłeś. Teraz musimy wierzyć w to, że z tego wyjdzie. Kate jest silna da radę - oznajmiłam i zaczęłam go uspakajać. 
 
Nigdy nie zrozumiem dlaczego tyle świństwa spotkało akurat moją najlepszą przyjaciółkę. Ile ona jeszcze będzie musiała ścierpieć żeby żyć normalnie? Niby nigdy nie będzie mogła, żyć jak normalna nastolatka, ale niech to wszystko się choć trochę unormuje. Żeby mogła choć na chwilę  zapomnieć o tym wszystkim. Ona tego potrzebuje. 
 
Ona musi żyć. Świat bez niej będzie niczym. Znamy się od podstawówki i jakby tak nagle miało jej zabraknąć to bym chyba tego nie przeżyła. To by było najgorsze co mogłoby mnie spotkać. 
 
ONA KURWA MUSI ŻYĆ! 
 
~*~  
 
Nie będę się tłumaczyć,
bo nie mam nic na swoje 
usprawiedliwienie.
Teraz postaram się, żeby rozdział 
ukazywał się co tydzień.
 
CZYTASZ=KOMENTUJESZ!


 

sobota, 7 marca 2015

Rozdział 19

Las.
Ucieczka.
Grób.
Dzisiejsza data.

Śmierć.

Kolejny ranek. Kolejna pobudka przez ten cholerny koszmar. Czyli norma. Jak ja to kocham - wyczujcie ten sarkazm.

Zwlekłam się z łóżka, wyciągnęłam ubrania z szafy i poszłam do łazienki przygotować się do szkoły. Już sama nie wiem kiedy ostatnio byłam na lekcjach. Zawsze coś mi wypadało. Na szczęście za nie cały miesiąc będą już wakacje. Założyłam na siebie czarne koronkowe majtki i do kompletu staniczek. Ubrałam jasne rurki i podwinęłam lekko nogawki. Na górę zarzuciłam koszule w czerwoną kratę. Na nogi założyłam wysokie platformy. Włosy zostawiłam rozpuszczone. Na rzęsy nałożyłam lekko tusz. Wyszłam z toalety, chwyciłam z szafki nocnej kluczyki oraz telefon i schowałam je do torby. Do ręki wzięłam skórzaną kurtkę. Zeszłam na dół, przywitałam się z mamą, chwyciłam jabłko i ruszyłam do garażu. Założyłam kurtkę oraz kask i odpaliłam mojego skarba.

Wiatr we włosach, łzy w oczach, zabójcza prędkość. Kocham to uczucie. Po kilku minutach byłam już na parkingu przed szkołą. Szczęśliwa jak nigdy wcześniej weszłam do szkoły. Podeszłam do szafki i włożyłam niepotrzebne książki do szafki. Nagle poczułam jak ktoś przypiera mnie do szafek. odwróciłam się i na szczęście  był to tylko Chris. Patrzeliśmy przez chwile sobie w oczy, a następnie złączyliśmy nasze usta w namiętnym pocałunku. Oczywiście nie mogło się obejść bez motylków w podbrzuszu. Całowaliśmy się tak dopóki pani Parker nie przeszkodziła nam.
- Kochani to jest szkoła, takie rzeczy to po lekcjach proszę robić - oderwaliśmy się od siebie, ale dalej patrzeliśmy sobie w oczy.

- Hej piękna - powiedział Chris.
- No cześć - odpowiedziałam. Chłopak chwycił mnie za rękę i poszliśmy na lekcje. Jak na razie jest cudownie, ale nie chwal dnia przed zachodem słońca.

Biologia.
Matematyka.
WF.
Geografia.
Fizyka.
I w końcu lunch. 


Po dzwonku wyszliśmy z klasy. Chłopak objął mnie ramieniem i poszliśmy na stołówkę spokojnie zjeść. Stanęliśmy w kolejce okazując sobie nawzajem dużo czułości. Ciągle jakieś buziaki i tym podobnym. Gdy mieliśmy zamiar iść już do stolika, na drodze stanęła nam na ta dziwka Ashly.
- O, Wariatka znalazła sobie chłopaka. Jakie to słodkie, aż łezka mi się zakręciła - oznajmiła i zachichotała wraz ze swoimi przyjaciółeczkami - Kotku, marnujesz się przy niej. Ona Ci nic nie da, a ja dam Ci wszystko - tym razem zwróciła się do Chrisa.
- Kate, da mi o wile więcej niz sobie myślisz - powiedział i  przycisnął mnie jeszcze bardziej do swojego boku. 

- Jesteś pewien? - zapytała i przejechała ręką po swoich piersiach odsłaniając je bardziej. We mnie już się gotowało.
- Wybacz nie gustuje w dziwkach - oznajmił, a ja dałam mu buziaka w policzek. Nasza kochana Ashly była cała czerwona ze złości.
- Złość piękności szkodzi, kochana - powiedziałam i wyminęliśmy ja razem z Chris'em.
- Pożałujecie tego - krzyknęła, a my się odwróciliśmy - A tobie - wskazała na mnie palcem - mam załatwione już miejsce w psychiatryku - nie wytrzymałam. Podeszłam i uderzyłam ją z otwartej dłoni w twarz. 

- Teraz Ci coś powiem, więc posłuchaj. Nic kurwa o mnie nie wiesz. Nie masz prawa nazywać mnie "wariatką" nic o mnie nie wiedząc, o moim życiu. Ja przynajmniej nie puszczam się na prawo i lewo jak Ty. Grzecznie proszę się ode mnie odpierdolić, bo nic Ci nie zrobiłam. Zapamiętaj to sobie - wysyczałam i wylałam jej na głowę sok porzeczkowy - Ups, chyba Ci się tapeta zmyła - powiedziałam i odeszłam.

Reszta lekcji minęła już spokojnie. Umówiłam się z Chris'em, że o 17:00 bedzie u mnie i spędzimy razem wieczór. Odpaliłam mojego ścigacza i po nie całych trzydziestu minutach byłam juz na podjeździe pod domem. Samochodu mamy jeszcze nie było, a drzwi były otwarte, dziwne. Może zapomniała zamknąć. Weszłam do domu i od razu udałam się do kuchni, ponieważ chciało mi się pić. Nalałam sobie soku pomarańczowego i szybko wypiłam. Następnie poszłam na górę odłożyć torbę. Zeszłam na dół do salonu żeby obejrzeć telewizje, ale to  co zobaczyłam... raczej kogo, zamurowało mnie.
 

Rzuciłam się biegiem do drzwi wyjściowych, ale niestety Gregor był szybszy i mnie złapał. 
- Co Ty tu robisz? - zapytałam z jadem w głosie - Miałeś być w pierdlu!
- A co nie cieszysz się? - zapytał z szerokim usmiechem na twarzy - Obiecałam Ci coś i dotrzymam słowa. Jak będziesz grzeczna to nie będzie bolało - powiedział i pociągnął mnie do salonu.
- Zostaw mnie, idioto! Co ja Ci takiego zrobiła? - krzyknęłam. Łzy powoli zbierały mi się pod powiekami.

- Nic. Wystarcza to, ze jesteś taka pociągająca - oznajmił i zaczął całować moja szyje. Po policzkach spłynęły mi pierwsze łzy.
- Zostaw mnie, proszę - powiedziałam, ale on zamknął moje usta pocałunkiem. Jego obleśne usta na moich. FUJ! Po policzkach zaczęło mi płynąc jeszcze więcej i więcej łez. On mnie całował, a ja stałam jak wmurowana nie ruszając żadną częścią mojego ciała. Nagle Gregor ścisnął moje pośladki przez co otworzyłam lekko usta, a ten to wykorzystał i wsunął swój język.

Przez jakiś czas mężczyzna wszędzie mnie całował, a ja tylko płakałam. Postanowiłam wykorzystać jego chwile nie uwagi i kopnęłam go w krocze.
- Pożałujesz tego suko! - wysyczał przez ból. Chciałam juz uciekać, ale mnie zatrzymał i rzucił na kanape. Teraz już na pewno nie ucieknę. Grogor zwisa nade mną i trzyma ręce po obu moich bokach. Nagle ścisnął moja pierś i zaczął rozpinać moją koszule. Z moich oczu wypłynęło jeszcze więcej łez. 

- Przestań, proszę... - wychlipiałam, gdy byłam już bez górnej części garderoby, a on zdjemował swoją koszulkę. Po chwili byłam już bez stanika. Już nic nie czułam. Po prostu płakałam. Nie mam nawet siły by go błagać żeby przestał. Chciałabym żeby to był już koniec... żeby mnie zgwałcił i sobie poszedł, ale on to tylko przedłuża macając każdą część mojego ciała po kolei.
- Jesteś taka piękna i tak bardzo mnie podniecasz - powiedział i zdjął swoje spodnie wraz z bokserkami. Na szczęście ja miałam jeszcze spodnie, ale na pewno nie na długo.
- Ja nie chce, proszę zostaw mnie - oznajmiłam co głośniej płacząc. On za to mnie olał i zaczął zdejmować moje spodnie. Zaczęłam piszczeć, a ten uderzył mnie z otwartej dłoni w twarz. Odpuściłam.

Po jakiś pięciu minutach byłam już pod nim cała goła. Gregor przymierzał się do zrobienia pierwszego ruchu, a mi przed oczami stanęły wspomnienia z dzieciństwa. Z dokładnie takiej samej sytuacji tylko, że wtedy pojawiła się mama, a teraz? Nikt.
Błagałam go żeby tego nie robił. On niestety nic sobie z tego nie robił. Gdy myślałam , że to już koniec, że za chwile mnie zgwałci, go już nade mną nie było. Leżał na ziemi, a na nim siedział chris i obijał Gregorowi twarz. Kompletnie zapomniałam o naszym spotkaniu.

Cała zapłakana pobiegłam na górę. Ubrałam się w pierwsze lepsze ubrania. Chwyciłam kluczyki od ścigacza i zbiegłam na dół.
- Kate, kochanie - usłyszałam głos Chrisa, ale już odpalałam mojego skarba.

Wyjechałam na ulice. Na liczniku miałam już 100km/h i  co raz bardziej przyspieszałam. Nie wiem gdzie jechałam, po porostu przed siebie. Do tego przez łzy miałam utrudnioną widoczność, a na liczniku było już 120km/h i wyjechałam akurat na dwupasmówkę.

Teraz moje życie straciło sens już na zawsze. Drugi raz próba gwałtu. Do tego osoba, którą kocham to widziała. dlaczego Bóg mnie tak pokarał. Czy ja już nie mogę żyć normalnie?! Czy moje życie musi składać się z pasem nieszczęść?! Na liczniku było już prawie 150km/, a mi ciągle było mało. Życie to gówno. Najlepiej rzucić się z dwudziestego piątego piętra i skończyć to, bo to kurwa nie ma sensu.
- Kurwa! - wrzasnęłam, a po moich policzkach płynęło jeszcze więcej i więcej łez, przez co co raz mnie widziałam. Na liczniku zauważyłam 180km/h i zjechałam w jakąś boczną drogę.

Nagle straciłam panowanie nad motocyklem. Usłyszałam tylko pisk opon. Zobaczyłam jasne, rażące światło. Następnie już tylko ciemność...

~*~
 
No i mamy w końcu kolejny
rozdział *o*
Przepraszam was, że tak 
długo nie pisałam, ale 
miałam strasznie dużo nauki.
Cały czas sprawdziany albo 
kartkówki. Nie wiem kiedy 
będzie następny, ale postaram 
się go jak najszybciej napisać :)


CZYTASZ=KOMENTUJESZ!
Buziaki, do następnego
Misie <3

     



niedziela, 15 lutego 2015

Rozdział 18

Kolejny jebany poranek gdy budzę się z krzykiem. Tak dokładnie dobrze myślicie znowu śnił mi się ten cholerny koszmar. Ja już powoli mam dość... ja wygasam. Jeśli tak dalej pójdzie wyląduje u psychologa jak nie w wariatkowie. Dziś mama już nie przybiegła. Powiedziałam, że nie ma po co przybiegać, ponieważ i tak nie umiem ująć tego w słowa i obiecałam jej, że to naszkicuje. Nie mam pojęcia kiedy to zrobię, ale będę musiała, bo nie da mi inaczej spokoju. W sumie to cieszę się, że pogodziłam się z Chrisem. One jest taką moją podporą. Reasumując to tylko dzięki niemu jestem jeszcze na tym pierdolonym święcie. Jak dla mnie wszyscy by się ucieszyli jakby tak nagle zniknęła. Bez słowa wyjaśnienia. Jaka szkoda, że nie mam w szafie tajemnego przejścia, w którym jest lepszy świat.

Westchnęłam i zrzuciłam z siebie kołdrę z zamiarem wstania, ale niestety na moje nieszczęście uniemożliwił mi to ból w podbrzuszu i mokro w dolnej części mojego ciała. Nie to nie jest to o czym myślicie, to tylko potok. Dla tej części ludzkości, która pochodzi z Marsa, a nie z Wenus – TO TYLKO OKRES!
- Mamo! - krzyknęłam na cały dom, a ona już wiedziała o co chodzi. Po pięciu minutach w drzwiach pojawiła się moja rodzicielka ze śniadaniem i jedną tabletka Apap'u.
- Jak będziesz czegoś potrzebować, to dzwoń – oznajmiła, dała mi buziaka w czoło i wyszła do pracy.
- Mmm.. Nutella – powiedziałam sama do siebie. Jak ona dobrze wie czego ja potrzebuje. Wzięłam laptopa z szafki i przeglądając Twittera oraz Facebook'a zaczęłam jeść moje śniadanie.

Po około trzydziestu minutach zwlekłam się z łóżka. Zabrałam prześcieradło do prania, ponieważ miało ogromną czerwoną plamę. Będąc w łazience wrzuciłam pościel do pralki,a sama załatwiłam moją potrzebę. Ogarnęłam jeszcze swoje włosy i umyłam zęby żeby jakoś wyglądać i wróciłam do pokoju. Miałam już się kłaść z powrotem do łóżka...
- Buu! - ktoś krzyknął mi do ucha, a ja przewróciłam się ze strachu. O patrzcie jaka ironia losu to „mój chłopak” z Emily stojący nad mną i wijący się ze śmiechu. Jak myślicie z czego? Tak, dokładnie! Ze mnie!
-Ha ha ha bardzo śmieszna – odparłam lekko podirytowana tą całą sytuacją, a następnie wstałam kładąc się do łóżka – A wy nie powinniście być w szkole? - odwarknęłam.
- Ty też powinnaś być jak nam się nie wydaje – powiedziała Emily.
- Nie ja nie muszę! - krzyknęłam.
- Spokojnie Shwaty – oznajmił Chris i położył się obok mnie przyciągając moje cało do siebie.
- Po prostu dajcie mi spokój, okay? - zapytałam z nadzieją, że sobie pójdą.
- Hej gości się nie wyprasza. Okres masz czy co? - zapytała wyraźnie z kpiną w głosie moja kochana przyjaciółka.
- A żebyś wiedziała i boli mnie w chuj brzuch i skończyły mi się tampony nie macie ochoty skoczyć do sklepu? - zapytałam przesłodzonym głosikiem.
- Dla Ciebie wszystko kochanie – powiedział i zbliżył się do mnie i zaczął oplatać moje wargi. Tak, tak teraz zamiast ból w podbrzuszu miałam motylki i za żadne skarby nie chce żeby zniknęły. Dzięki niem wiem, że jestem we właściwym miejscu o właściwej porze. Co z tego, że Emily stoi naprzeciwko nas i się na na nas gapi. Ja jestem w niebie. O właśnie o wilku mowa.

Moja przyjaciółka odchrząknęła dzięki czemu oderwaliśmy się od siebie. Spojrzeliśmy na nią w tym samy momencie, a ona włożyła sobie palec do buzi. Pokazując nam tym, że chce jej się rzygać jak na nas patrzy. Wybuchliśmy nie pohamowanym śmiechem i wyszła z pokoju. Chłopak szybko się ze mną pożegnała i powiedział, że będą góra za pół godziny, a ja powiedziałam jeszcze, że mają kupić lody czekoladowe i chipsy.

Po ich wyjściu postanowiłam poszukać jakiegoś filmu, który moglibyśmy obejrzeć. Jakoś po dziesięciu minutach znalazłam „The Call”*. Włączyłam film żeby zaczął się ładować, a sama zeszłam na dół po łyżki do lodów i jakiś zimny napój. Gdy wszystko już miałam wróciłam do pokoju. Położyłam się na łóżku i w oczekiwaniu na przybycie moich przyjaciół postanowiłam zajrzeć na ask'a. I odpowiedziałam na jedno pytanie:

"Ile może być bólu w uśmiechu?‎**"

Ludzie bardzo często chowają swój smutek za maską... maską szczęści, radości.
" Ile może być bólu w uśmiechu? ". Zależy od osoby, która na ten uśmiech patrzy. Ktoś zauważy pełen szczerości uśmiech, czyli maskę, którą przybrałeś, a ktoś uśmiech przepełniony smutkiem, bólem.
Prawdziwe uczucia może dostrzec tylko osoba, która jest blisko Ciebie " Od zawsze, na zawsze ", która Cię zna na wylot, będzie wiedziała co tak na prawdę czujesz, że to tylko cholerna maska, a Ty w środku toczysz walkę ze swoimi uczuciami... A sytuacja, która doprowadziła Cię do takiego stanu jest dla Ciebie bardzo, ale to bardzo trudna, choć może wydawać się błaha.
"Na twarzy uśmiech, a w sercu ból to... To najtrudniejsza z życiowych ról"”

Po napisaniu tych kilku słów to pokoju wparowali Chris wraz z Emily. Podali mi siatkę z zakupami i usiedli po moich dwóch stronach,a ja włączyłam film. Wszyscy oglądali z zaciekawieniem i jedli lody czekoladowe na zmianę z chipsami paprykowymi. Mmm... pycha! Tylko dzięki nim potrafię zapomnieć o otaczającym mnie tym całym gównie.
O tym, że jestem brudna.
O tym, że w szkole jestem uważana za wariatkę.
O tym, że się cięłam.
O tym co się ostatnio wydarzyło w moim życiu.
Dałam im po buziaku w policzek i powiedziałam „Dziękuję”, a oni zdziwieni spojrzeli na mnie w tej samej chwili, a ja wybuchłam niepohamowanym śmiechem.
Po tym jak się ogarnęłam powiedziałam:
- Dziękuję wam za wszystko. Za to, że jesteście – powiedziała a Chris przyciągnął mnie jeszcze bardziej, że teraz na nim leżałam. Na pewno jest mu nie wygodnie, ja jestem ciężka. Chciałam się zsunąć na poduszką, ale on za każdym razem przyciągał mnie z powrotem na to samo miejsce. Trzymał mnie w stalowym uścisku jakby się bał, że mu ucieknę.

Te dwa kochane debile przesiedziały u mnie do dwudziestej pierwszej. Tak spędziliśmy cały dzień na nic nie robieniu, ale mi to jakoś nie przeszkadza. Za to ich kocham, bo przecież nie ważne z jak tylko z kim.


~*~

* Zarąbisty film, który od początku
 trzyma w napięciu i jak
 najbardziej polecam, ale jest 
to film dla ludzi o mocnych nerwach 
i nie nie jest to horror
* Odpowiedź z mojego ask'a
nim możecie zadawać pytania dotyczące bloga :)
I jeśli ktoś chce być inforowany
to podajcie swoją nazwę ask'a w komentarzu.
Padło pytanie czy planuje drugą część
bloga? Nie nie planuje, ale już myśle
nad stworzeniem kolejnego
po zakończeniu tego :)

CZYTASZ=KOMENTUJESZ!
Do następnego
Kocham was, wasza Marfa <3



sobota, 7 lutego 2015

Rozdział 17

*Chris*

Popełniłem błąd. Taki cholerny błąd i to z powodu ilość wypitego alkoholu. Mogłem pomyśleć dwa razy za nim powiedziałem te dwa słowa „Przecież możesz”. A to jest gówno prawda, ona nie może. Nie może, ponieważ ma odrazę, do ludzi. Była molestowana, do tego przez własnego ojca. Nigdy nie zrozumiem jak jej własny ojciec mógł dopuścić się próby gwałtu. Do tego obmacywać ją, bez żadnych wyrzutów. Nie rozumiem i nigdy nie zrozumiem jak można znęcać się nad własną rodzinę. Ją powinno się kochać nie znęcać się nad nią.
Muszę pokazać Kate, że jestem inny.
Muszę pokazać jej jak bardzo ją kocham,
Muszę pokazać jej, że bardzo mi na niej zależy i, że nigdy jej nie skrzywdzę. Ona jest moją drugą połówką.
Ona jest moim szczęściem bez, którego nie mogę żyć. Bez niej czuje, że umieram od środka. Moje serce rozpada się na tysiące kawałeczków, jak nie na miliony. Nie wyobrażam sobie dalszego życia bez niej. Chodzenie po świecie bez mojej małej byłoby udręką, męczarnią. Muszę ją odzyskać. Nie wiem jeszcze jak, ale nie odpuszczę, bo kocham ją jak niego innego, a ona czuje coś do mnie. Przecież nadzieja umiera ostatnia, tak?

Zszedłem na dół coś zjeść. Rodziców nie ma w domu, a siostra poszła na zakupy. Czyli aktualnie jestem sam i muszę coś wymyślić by ją odzyskać. Tylko co? Wiem zadzwonie po Andrewa on mi pomoże coś wymyślić. Przecież ci dwie głowy to nie jedna nie? Wyciągnąłem z kieszeni telefon i od razu wybrałem jego numer. Pierwszy sygnał, drugi, trzeci...
- Hallo? 
- Cześć stary. Masz może czas? Jesteś mi potrzebny - oznajmiłem wyciągając z lodówki ser, szynkę oraz ketchup.
- No mam. Gdzie chcesz się spotkać? - zapytał.
- Mam wolną chatę, więc wbijaj - powiedziałem robiąc sobie dwa tosty. 
- Okey, będę góra za dwadzieścia minut - odparł i rozłączył się.

Wziąłem już gotowe tosty i udałem się do salonu. Włączyłem telewizor i od razu przełączyłem na mój ulubiony kanał muzyczny. Leciała akurat „Indila - S.O.S”. Zjadłem swój posiłek i po chwili przyszedł mój przyjaciel. Przywitaliśmy się i powiedziałem mu żeby się rozgościł, a sam poszedłem do kuchni po dwie puszki pepsi.
- Chris jeśli mam być szczery to ta Twoja dupa jest bardzo sexsowna, ale dziwna. Kto normalny ucieka z takiego błahego powodu? - zapytał wyraźnie zdziwiony jej zachowaniem, ale on nic nie wie i się nie dowie. 
- Andy po pierwsze nie „dupa” tylko Księżniczka, a po drugie ona ma problemy i wczoraj tak jakby ją straciłem i musisz mi pomóc. Muszę ją odzyskać ja nie wyobrażam sobie dalszego życia bez niej. Proszę o jedną małą przysługę. Mam już plan tylko musisz pomóc mi go zrealizować - oznajmiłem z nutką nadziei.
- Nigdy wcześniej nie widziałem Cię takiego. Nigdy nie zależało Ci tak bardzo na jakiejś lasce. Pomogę tylko powiedz mi o co chodzi - oznajmił i zaczął uważnie słuchać co do niego mówiłem.

Od razu po wytłumaczeniu całego planu on pojechał w swoją stronę, a ja w swoją.

*Kate*

Obudziłam się o 15:07. Znowu obudziłam się z krzykiem. Po raz kolejny przyśnił mi się ten koszmar. Tym razem z datą dzisiejszą. Tak cholernie boję się żyć spokojnie dalej, chociaż ja i tak czy siak nigdy nie będę żyć spokojnie, ale to mały szczegół. Po chwili do pokoju wbiegła mama i zapytała się co się stało. Odpowiedziałam to samo co wczoraj. Mama tylko oświadczyła, że jakiś Andy do mnie przyszedł czeka na dole. Nie chętnie zwlekłam się z łóżka. Założyłam na siebie pierwsze lepsze dresy i jakąś bluzkę. Przejrzałam się lustrze. Po wczorajszym płakaniu mam podkrążone oczy i rozmazany tusz. Zmyłam szybko resztki makijażu i zeszłam na dół sprawdzić o co chodzi. W sumie co on może ode mnie chcieć. Pewnie Chris go przysłał z przeprosinami.

Zeszłam na dół i zobaczyłam jak chłopak rozmawiał z moją rodzicielką. Gdy mnie zobaczył, wstał od stołu i lekko przytulił. Bez żadnych ceregieli dał mi jakąś kopertę i powiedział, że czeka na mnie w samochodzie. Zdziwiona poszłam do swojego pokoju. Od razu otworzyłam kopertę i zaczęłam czytać.

Księżniczko wiem, że jesteś na mnie
zła, ale proszę Cię wsiądź z Andrew'em do samochodu,
a on już zawiezie Cię w odpowiednie
miejsce. Na miejscu dostaniesz kolejną
wskazówkę.
Chris”

Nie wiem o co tu chodzi, ale ciekawość wygrywa. Wyjęłam z szafy jakieś ubrania i szybko je na siebie założyłam. Rozczesałam włosy i zrobiłam lekki makijaż by zakryć dowody na to, że płakałam. Nie mogę pokazać mu, że jestem słaba, że aż tak bardzo mi na nim zależy. Chwyciłam jeszcze z półki torebkę i wrzuciłam do niej najpotrzebniejsze rzeczy. Założyłam swoje martensy i wyszłam na podjazd. Tam już czekał na mnie Andy. Wsiadłam do samochodu, a ten tylko go odpalił i wyjechał na drogę. Po jakiejś chwili byliśmy koło jakiegoś lasku. Chłopak podał mi kolejną kopertę. Chwyciłam ją i odczytałam kolejną wiadomość:

Jeszcze tylko kawałek i będziesz na
miejscu. Idź drogą usypaną
różami. Wszystkie oczywiście są dla Ciebie
i masz je pozbierać.
Pamiętaj, że to wszystko jest
z miłości do Ciebie Mała.
Twój Książę”

Pożegnałam się z chłopakiem i wyszłam z auta od razu kierując się dróżką z róż. Oczywiście każdą zabierałam ze sobą. Ten lasek był przerażający i najchętniej bym z niego uciekła, ale ciekawość co jest na końcu jest silniejsza. To jest takie słodkie, że on się tak dla mnie poświęca. To jest naprawdę mój Książę, bez żadnych wątpliwości. Po jakiś piętnastu minutach ujrzałam przed sobą polanę, a na niej jakiś drewniany domek. W ręku miałam już pełno czerwonych róż i powoli nie mogłam już ich utrzymać. Kwiaty prowadziły do domku, więc do niego się pokierowałam. Weszłam po schodach, a następnie weszłam do jakiegoś pokoju. Na środku było ułożone serce z róż, a w środku niego kolejna koperta. Kwiaty odłożyłam na miejsce koperty, a kopertę chwyciłam i otworzyłam.

Jesteś już prawie na miejscu.
Wyjdź na balkon, a będziesz już bardzo
blisko. Pamiętaj, że bardzo Cię kocham.
Jesteś już na balkonie? Jeśli tak to
spójrz w górę, na dach.
Nie pytaj, już odpowiadam.
Tak to wszystko dla Ciebie
Twój Misiek”

Spojrzałam w górę i zobaczyłam Chrisa, który wyciągał w moją stronę rękę. Chwyciłam ją, a on pomógł mi wejść na dach. Chłopak usiadł, a mnie posadził między swoimi nogami. Wtuliłam się w jego klatkę piersiową, a on zaczął mówić.
- Wiem, że powiedziałem o dwa słowa za dużo, ale to z powodu alkoholu buzującego w moich żyłach. Tak wiem, że to głupie tłumaczenie, ale taka jest prawda. Jednak nie mam zamiaru się tłumaczyć, bo to bez sensu. Chciałem Ci tylko powiedzieć, że bardzo Cię kocham i nie wyobrażam sobie kolejnego dnia bez Ciebie. Jesteś moją drugą połówką. Jesteś moim szczęściem. Gdy Cie widzę na mojej twarzy od razu pojawia się uśmiech. Kocham całować Twoje usta. Kocham trzymać Cię za rękę i kocham więzić Cię w swoich ramionach. Chciałem byś wiedziała to wszystko, ponieważ jesteś dla mnie bardzo ważna. Jeszcze raz Kocham Cię, mogę to nawet wykrzyczeć całemu światu - chłopak skończył swoją wypowiedź, a mi zakręciła się łza w oku. Chłopak nagle zerwał się z miejsca i zaczął krzyczeć „Kocham Kate Hamilton! Słyszycie? Kocham ją całym swoim sercem!” 
- Dobra wystarczy głupku - oznajmiłam śmiejąc się przez łzy - Wydaje mi się, że ja Ciebie też kocham, ale nie wiem jak to jest - oznajmiłam i wtuliłam się w jego klatkę piersiową.
- Zaryzykuje jeszcze raz. Kate czy chciałabyś zostać moją Księżniczką? - zapytał wyraźnie zdenerwowany.
- Myślę, że tak. Na pewno tak - oznajmiłam i złączyłam nasze usta w słodkim, a jakże namiętnym pocałunku. Oplatałam swoimi ustami, usta mojego Księcia. Było cudownie. W moim brzuchu znowu wybuchło stado motylków. Z tęskniłam się za tym uczuciem... za nim. Po dłuższej chwili oderwaliśmy się od siebie.

Zaczęliśmy rozmawiać o wszystkim o niczym, a głównie o życiu. Siedzieliśmy tak na tym dachu chyba do północy. Przy Chrisie czuję się naprawdę szczęśliwa i bezpieczna. Chłopak odwiózł mnie do domu, a sam pojechał do swojego. Wzięłam szybki prysznic, a następnie położyłam się spać. Morfeusz porwał mnie w swoje objęcia, a ja zasnęłam myśląc o MNIE i o NIEM, a dokładnie o NAS.

~*~

Fuuuuuuj!
Ten rozdział jest stanowczo przesłodzony
aż chce się rzygać tęczą.
Jeśli też będziecie
mieli ochotę porzygać się słodkością
powiadomcie mnie o tym w komentarzu.
Udało mi się napisać rozdział
jeszcze dziś jest 23:17, a ja dodaje
rozdział. Uhuhu...
Życzę wam Słodkich Snów
lub Miłego dnia w zależności kiedy
przeczytacie rozdział

To do następnego
wasza Marfa <3

niedziela, 1 lutego 2015

Rozdział 16

Życie chwilami jest piękne, a chwilami ja jeden wielki koszmar. Chwilami ma dość życia, ale od kąt z mojego świata zniknął Gregor, mogę zacząć w pełni z niego korzystać. Do tego wszystkiego "mam chłopaka". Jeny jak to dziwnie brzmi.

Na razie mogę mieć tylko nadzieje, że moje problemy zniknęły. Z pewnością nigdy nie będę mogła już żyć normalnie. Moje życie nigdy nie będzie już normalne, ale może odrobine lepsze. Od teraz. 



CARPE DIEM!

Zastanawia mnie tylko czy na tej imprezie będą ludzie ze szkoły. Od ostatniej domówki nigdzie się nie pokazałam. W szkole wszyscy się ze mnie śmieją. Oni niszczą mnie psychicznie.
Nie wiedzą co dzieje się w środku mnie.
Nie wiedzą, że na twarzy mam tylko maskę. Sprawiam wrażenie silnej i szczęśliwej dziewczyny. Niestety prawda jest bolesna, jestem słaba... nawet bardzo słaba. 
Co wieczór toczę walkę z myślami. 
Co wieczór robię wszystko by się nie rozpłakać. 
Co wieczór, a dokładnie o 23:59 obiecuję sobie , że zapomnę... że już nigdy nie uronie ani łzy z tego powodu. Problem z tym, że jestem za słaba aby dotrzymać danego sobie słowa. Teraz znalazłam szczęście i ono pomoże mi się wziąć w garść. Dam radę, wiem to. Zaczynam od dziś. Pójdę na tą cholerną imprezę i pokaże im wszystkim, że nie obchodzą mnie ich głupie komentarze na mój temat.

Wyszłam z wanny i owinęłam się puchowym ręcznikiem. Spuściłam wodę i usiadłam na skraju wanny. Chwyciłam z umywalki golarkę i zaczęłam się golić. Poczynając od pach, a kończąc na nogach. Następnie chwyciłam czerwony lakier do paznokci i pomalowałam pierw paznokcie u rąk, a następnie u nóg. Po skończeniu tej czynności zauważyłam, że zostało mi tylko pół godziny. Poszłam do pokoju po moje ubrania. Poszłam do pokoju po moje ubrania. Wróciłam do łazienki i założyłam na siebie krwistoczerwoną sukienkę bez ramiączek do połowy ud. Do tego szpilki w czarno-białe paski z paskiem. Na rękę założyłam złotą bransoletkę. W rękę chwyciłam czarną torebkę. Włosy zostawiłam naturalnie rozpuszczone. Na twarz nałożyłam puder. Zrobiłam jeszcze kreski na powiekach i rzęsy maznęłam czarnym tuszem. Gotowa sprawdziłam jeszcze czy widać mój tatuaż i zeszłam na dół pokazać się mamie. Po drodze chwyciłam przeciwsłoneczne okulary, ponieważ słońce daje o sobie znać.

Stanęłam w przejściu pomiędzy kuchnią a salonem. Zrobiłam jeden pełen obrót, a mama nie mogła wyjść z podziwu. Szybkim krokiem podeszła do mnie i mocno przytuliła. Przez wysokie obcasy byłam od nie wyższa o pół głowy. Trwaliśmy w tym uścisku do czasu kiedy po domu rozniósł się dźwięk dzwonka do drzwi. Stałam dalej w miejscu obrócona w stronę wejściowych drzwi. Natomiast mama poszła je otworzyć. Po chwili w pomieszczeniu pojawił się Chris, a ja po raz kolejny tego dnia zrobiłam obrót o trzysta dwadzieścia stopni. Chłopak długo nic nie mówił tylko patrzał z otwartą buzią. Zaczęłam się martwić, że źle się ubrałam. 
- Co, źle jest? Wiedziałam. No to ja się pójdę przebrać. Poczekasz ...
- Jest idealnie - oznajmił i dał mi szybkiego, ale przepełnionego uczuciem buziaka w policzek.

Chris złapał mnie za rękę i poprowadził do wyjścia. Pomachałam jeszcze mamie i wyszliśmy na dwór. Po chwili jechaliśmy już do celu, a mnie zaczęło skręcać w brzuchu. Tak cholernie nienawidzę ludzi. Oni tylko potrafią ranić. Najchętniej zamknęłabym się w swoim pokoju i nie wychodziła z niego jak w tym filmie "Sala samobójców".

- Księżniczko co się dzieje? Jesteś jakaś nie obecna - z zamyślenie wyrwał mnie "mój chłopak". Ugh... chyba nigdy się nie przyzwyczaję. 
- Po prostu z ostatniej imprezy nie mam dobrych wspomnień. Obiecaj mi, że nie zostawisz mnie samej. Ja się boje ludzi... - w oku zakręciłam mi się łza, ale obiecałam sobie, że nie uroni ani jednej łzy i dotrzymam danego sobie słowa.
- Obiecuje - powiedział i położył rękę na moim odsłoniętym kolanie, a ja wzdrygnęłam się. Chłopak chciał już ją zabrać, ale przytrzymałam jego rękę. Spojrzał na mnie zdziwiony, a ja posłałam mu uśmiech mówiący "It's okey". 

Ja już chyba nigdy nie pozbędę się tych cholernych wspomnień. To wszystko jest takie męczące. Chciałabym... tak bardzo chciałabym żyć jak przeciętna nastolatka, ale nie mogę. Nie mogę i już nigdy nie będę mogła.


Gdy dojechaliśmy na miejsce serce zaczęło mi bić dwa razy szybciej, a żołądek zrobił jeden pełny obrót. Nagle ktoś otworzył mi drzwi. 

- Nie wychodzisz? - zapytał Chris, a ja pokręciłam głową - Spokojnie, będę przy Tobie i nikt Cię nie zrani. Obiecuje - powiedział, a ja nie pewnie wysiadłam z samochodu. Oczywiście musiałam się potknąć, bo jakby inaczej?! Jedno szczęście chłopak w porę mnie złapał. 
- Prze- przepraszam - zaczęłam się jąkać.

Chłopak zamknął auto i chwycił mnie za rękę i chciał tak wejść do środka. STOP! My tak nie możemy wejść! Przecież wszyscy się domyślą, że coś jest na rzeczy. Szubko wyrwałam swoją rękę i zatrzymałam się. 

- Jesteś pewien, że chcesz tam wejść trzymając mnie za rękę? Co sobie...
- Niech sobie myślą co chcą. Jesteś moją dziewczyną i wejdę tam chociażby niosąc Cię na rękach. Tak samo jak będę Cię całował jak będę miał na to ochotę - oznajmił, a ja zrobiłam się cała czerwona. On tylko zachichotał, chwycił mnie za rękę i weszliśmy do środka.

Gdy zobaczyłam tych wszystkich ludzi ocierających się o siebie, zebrało mi się na wymioty. Przeszliśmy do barku w kuchni. Chłopak zrobił mi jakiegoś drinka, a sam wziął piwo. Po chwili podszedł do nas jakiś chłopak, a Chris przywitał się z nim w ten typowy męski sposób. 

- Kate, to jest Andrew mój przyjaciel. 
- Mów mi Andy - oznajmił i puścił mi oczko. Pokiwałam tylko głową i wtuliłam się bardziej w bok "mojego chłopaka". Andy jest przystojny, ale Chris i tak jest lepszy. Nie kręcą mnie zbytnio chłopaki z grzywką na bok. 
- Chodź, pokażę Ci coś - szepnął mi do ucha Chris.

Chwycił mnie za rękę i poprowadził w stronę tarasu. Po chwili znaleźliśmy się na dworze. Po środku trawnika stała oświetlona altanka, do której wolnym krokiem się zbliżaliśmy. Po nie całej minucie dotarliśmy do celu. Nagle poczułam, że unoszę się do góry. To ten Wariat chwycił mnie w stylu "ślubnym" i zaczął kręcić się w okół własnej osi. 

- Puść mnie Wariacie! - krzyknęłam śmiejąc się. 
- Pod warunkiem, że mnie pocałujesz - powiedział z tym jego łobuzerskim uśmiechem na twarzy. 

Lekko speszona złączyłam nasze usta. W brzuchu poczułam to przyjemne uczucie. Chris oplatał moje wargi swoimi. Byłam w niebie, a nawet trzy metry nad niebem. Chciałabym żeby ta chwila trwała wieczne, ale powoli brakło mi tchu, więc z niechęcią oddaliłam się od niego. Chłopak w końcu postawił mnie na ziemi. W tle leciała akurat piosenka "Avril Lavigne - Wish You Were Here". Chris objął mnie w pasie, a ja oparłam głowę o jego klatkę piersiową i zarzuciłam ręce na szyje. Zaczęliśmy kołysać się w rytm piosenki. Po mimo szpilek musiałam bardzo się wysilać, żeby dosięgnąć jego szyi. 

- Nie lubię tego, że jesteś ode mnie wyższy - oznajmiłam robiąc przy tym smutną minkę.
- Uwierz mi jest w tym pewna zaleta. 
- Jaka? - zapytałam zdziwiona.
- Słyszysz bicie mojego serca, które jest tylko dla Ciebie Kochanie - powiedział i ucałował moje czoło.

Zrobiło mi się dziwnie ciepło na sercu. Ja... ja chyba go kocham. 

On jako jedyny nie oddalił się ode mnie. 
Jako jedyny nie uważa mnie za wariatkę.
Jako jedyny z nielicznych zna mój sekret. 
To chyba znaczy, że mu ufam, nie? Gdy mówi do mnie zdrobniale, czy całuje czuję w brzuchu te cholerne motylki. Ale równie dobrze to może być tylko zauroczenie. 

Dochodziła już północ. Ludzie powoli opuszczali dom Andrew'a. Natomiast ja z Chrisem siedzieliśmy na sofie przytuleni do siebie i nie mieliśmy zamiaru nigdzie iść. Było nam cholernie dobrze. Po około trzydziestu minutach zostaliśmy tylko my i Andy - gospodarz domu, Aschly - szkolna dziwka, Miley - jej przyjaciółka. Do tego jakiś chłopak, którego nie znam i dwie dziewczyny brunetka i czarnowłosa.
- O patrzcie wariatka dziś nie uciekła z krzykiem - oznajmiła Aschly tym swoim piskliwym głosikiem i zaczęła się głośno śmiać ze swoją psiapsiółką. 
- Skoro ja jestem wariatką, to Ty jesteś dziwką, która rozkłada nogi przed każdym kolesie - oznajmiłam dumna z siebie. 
- Miley, wychodzimy - powiedziała oburzona i wyszła. 

Wszyscy nagle zaczęli mi bić brawa i mówić, że jestem pierwszą osobą, która się jej postawiła. Cóż może w końcu zrozumie swój błąd. Po chwili do pokoju wszedł Andy i zaproponował grę w butelkę. Wszyscy się zgodzili. Co prawda nie uśmiechało mi się to, ale co zrobisz. Dowiedziałam się przy okazji, że jedna z dziewczyn, a dokładnie brunetka nazywa się Liv. Natomiast czarnowłosa - Alex. Chłopak nazywa się Jasper.


Z początku były nudne zadania. Coś w stylu wypij kieliszek wódki, pokaż stanik itp. Po jakimś czasie Andy kręcił butelką i wypadło na Alex.

- Pytanie czy wyzwanie? - zapytał.
- Wyzwanie - odpowiedziała.
- Pocałuj jedną z obecnych tu dziewczyn - oznajmił dumny z siebie. Alex bez problemu podeszła do Liv i ją pocałowała. Teraz ona kręciła i na moje nieszczęście wypadło na mnie. 
- Cokolwiek - powiedziałam. 
- Musisz dać nam zrobić z siebie body shot - oznajmiła a wszyscy zaczęli krzyczeć i gwizdać, a ja kompletnie nie wiedziałam o co w tym chodzi.
- A wytłumaczysz mi o co w tym chodzi? - zapytałam.
- Każdy po kolei pierw sypie dróżkę soli od krawędzi majtek do pępka. Następnie pomiędzy piersiami umieszcza kieliszek tequli. Na sam koniec w buzi umieszcza cytrynę. Następnie to wszystko zlizuje, wypija i zjada klęcząc nad Tobą.

Przez moją głowę przemknęły obrazy z podobnych sytuacji z dzieciństwa. W oczach momentalnie zebrały mi się łzy. Spojrzałam tylko znacząco na Chrisa, wstałam i wybiegłam. Nie potrafię normalnie żyć. Zawsze w takich sytuacjach wszystko do mnie wraca i uciekam. Nie potrafię. Najzwyczajniej w świecie nie potrafię wyrzucić z siebie tych wszystkich wspomnień. 

- Kate zaczekaj - usłyszałam wołanie Chrisa, ale nie zatrzymałam się. Chcę być już w domu - Kate - usłyszałam i poczułam uścisk na na nadgarstku. 
- Czego? - warknęłam zapłakana obracając się do niego przodem. Nic nie mówił tylko patrzał na mnie ze współczuciem. Po chwili podszedł do mnie i przytulił szepcząc krótkie: 
- Współczuje - natychmiast go odepchnęłam od siebie. 
- Nie chce żadnego współczucia. Nie miałam takiego dzieciństwa jak Ty czy Liv lub Andy. Tak samo jak nie mogę żyć jak normalna nastolatka.
- Możesz - odparł. 
- Ty nic nie rozumiesz - oznajmiłam i zaśmiałam się bez humoru - Co nic, a raczej każdego dnia męczą mnie te cholerne wspomnienia, a w takich sytuacjach jak te jest jeszcze gorzej. Uwierz mi chciałabym mieć takie problemy jak przeciętna nastolatka, ale nie mogę przez mojego popierdolonego tatulka. Co do naszego związku to chyba się za bardzo pośpieszyłam. Ty nic nie rozumiesz. Przyjdź jak zrozumiesz choć trochę moją sytuacje. I pomyśleć, że dziś zrozumiałam, że coś do Ciebie czuje, ale nie wiem co - powiedziałam ostatnie słowa prawie szeptem. Następnie ruszyłam przed siebie zostawiając tam oszołomionego chłopaka. 

Gdy oddaliłam się kawałek od Chrisa, stanęłam i zdjęłam swoje szpilki. Szłam tak z jakąś godzinę, aż w końcu doszłam do domu. Otworzyłam drzwi, weszłam do domu, a szpilki rzuciłam w róg obok szafy. Następnie poczłapałam schodami na górę do swojego pokoju. Rzuciłam torebkę na łóżko i poszłam do łazienki. Otworzyłam szafkę w poszukiwaniu pudełka z ostrzami. Dopiero po chwili przypomniałam sobie, że ten debil mi je zabrał. Nie mając już na nic siły, wróciłam do pokoju i położyłam się na łóżko. Zaczęłam płakać w poduszkę. Dopiero nad ranem zasnęłam kompletnie wyczerpana.


Znasz to uczucie, gdy leżysz w nocy po cichutku pod kołdrą, zakrywasz buzię dłonią, bo nie chcesz żeby ktoś usłyszał Twój płacz. I gdy sobie pomyślisz o tym wszystkim, o tym w jak beznadziejnej sytuacji jesteś to płaczesz jeszcze bardziej? A łezki lecą jedna za drugą kap, kap, kap. I potem tak mocno płaczesz, że masz aż całą poduszkę mokrą, a gdy wreszcie się uspokoisz, to leżysz i myślisz, ponieważ przez to wszystko nie możesz już nawet spać i wtedy zachce Ci się płakać i płaczesz tak długo aż jesteś tak zmęczony, że zasypiasz. A rano wstajesz jak niby nigdy nic, uśmiechasz się, udajesz, że nic się nie dzieje, że wszystko okey. Znasz to? 


~*~

I o to w końcu pojawia się
16 rozdział. 
W sumie to nie wiem jak go skomentować. 
Po prostu komentujcie, bo
te komentarze naprawdę motywują
do dalszego pisania.

CZYTASZ=KOMENTYJESZ! 


Do następnego Miśki





niedziela, 25 stycznia 2015

Ogłoszenie

Rozdział pojawi się w przyszłym 
tygodniu. Przepraszam was bardzo,
że tak długo czekacie, 
ale kończy się pierwszy semestr
i trzeba walczyć o jak najlepsze oceny.
Ja zaczynam od przyszłego tygodnia 
ferie więc rozdziały będą
systematycznie co weekend :) 


Przepraszam i kocham 
was Miśki <3 

niedziela, 4 stycznia 2015

Rozdział 15

 *Ważna notka pod rozdziałem*





*

Dookoła mnie jest las. Gdzie nie spojrzę jest las. Żadnej żywej duszy. Przerażona ruszyłam biegiem przed siebie. Moje ciało owiał chłodny wiatr, który ciągle zwiększa na sile. Zatrzymałam się. Wiatr natychmiast zmienił swój kierunek. Na około mnie latały liście oraz wrony. 
- Nie uciekniesz! Nie masz szans! Twoje dni są policzone!

Z moich oczu wydostały się pierwsze łzy. Zaczęłam kręcić się wokół własnej osi, szukając dobiegającego dźwięku. Niestety nadal nic. Ani jednej żywej duszy. Zaczęłam biec przed siebie ile sił w nogach. Biegłam tak jakiś czas. Las powoli się kończył. W mojej głowie pojawił się promyk nadziei. Leczy gdy zobaczyłam co się znajduje za lasem. Tak samo szybko znikł, jak się pojawił. Zrezygnowana padłam na kolana przed jakimś grobem. Spojrzałam na tablicę, na której było napisane: 

" Kate Hamilton

13.05.1996 - 20.05.2014 

Cicho płaczę
Gdy nie widzi nikt...
Oczy gasną...
Uśmiech dawno znikł... "

Ta druga data, to była dzisiejsza data. Jakim cudem? Pytam się jakim?

Spojrzałam w górę. Zauważyłam chłopaka, który był ubrany na czarno. Do tego miał jeszcze skrzydła? Tak z pewnością są to skrzydła. Wyglądał strasznie. Stał na wierzchołku krzyża przy grobie... moim grobie. W prawej ręce trzymał kosę, a lewą miał skierowaną w dół. Palec wskazujący był skierowany na miejsce spoczynku. 
To jest Śmierć...
- ZGINIESZ! 


Obudziłam się z krzykiem. Cały czas płakałam. Usiadłam na łóżku i objęłam swoje kolana rękami. W tym samym momencie, co czyjeś ręce objęły mnie w tali, do pokoju wbiegła mama. Na jej twarzy widać było przerażenie.
- Shh Księżniczko. Jestem przy Tobie - usłyszałam zachrypnięty, a za razem sexsowny głos Chrisa. Odetchnęłam z ulgą. Odwróciłam się do niego przodem i wtuliłam w jego klatkę piersiową. Poczułam jak głaszcze mnie po włosach. Po chwili poczułam jak łóżko lekko się zapadło. To była Diana. Patrzała na mnie współczująco. 
- Kochanie. Co się stało? - zapytała. 
- To był tylko sen... zwykły sen - szepnęłam bardziej do siebie niż do nich, ale i tak usłyszeli. Chłopak mocniej mnie objął, a mama dołączyła się do uścisku. 

Trwaliśmy w tym uścisku chyba przez trzydzieści minut. Nie mogli mnie uspokoić. "Twoje dni są policzone!", "ZGINIESZ!" - te słowa bez ustanku krążą po mojej głowie. Nigdy nie wierzyłam w prorocze sny. Dalej nie wierze, ale ten wydawał się taki realny...

Gregor... mam nadzieje, że zgnije w pierdlu - tak jak mówiłam - i, że nigdy więcej nie będę bała się wrócić do domu. Mam teraz przy sobie trzy njważniejsze  osoby dla, których muszę być silna. Jeżeli ktoś się nie domyśla są nimi mama, Chris oraz Emily. Nie poddam się tak łatwo. Nawet postaram się już nie ciąć. Od teraz biorę się za siebie.

Westchnęłam i uwolniłam się z uścisku moich bliskich. Otarłam ostatnie łzy i wstałam z łóżka.
- Dziękuje - szepnęłam. 

Podeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej ubrania na dziś. Szaro - biło - różowe spodnie, czarna bluzka na ramiączkach rozkloszowana na samym dole. Złoty naszyjnik oraz bransoletka. Czarne wysokie buty na platformie i przeciwsłoneczne okulary. Z tym zestawem zniknęłam za drzwiami łazienki. Zaczęłam się rozbierać. Przez przypadek usłyszałam kawałek rozmowy Chrisa i mojej rodzicielki. Nie żebym była ciekawa czy coś, ale wiecie...
- ... dziękuję Ci, że jesteś przy niej. To dla mnie wiele znaczy - powiedziała mama. 
- Nie ma za co. Nie mógłbym jej z tym samej zostawić - odpowiedział Chris. Oh, jaki on jest słodki.
- Mam nadzieje, że jej nie skrzywdzisz. Ona naprawdę już wiele przeszła...
- Tak, wiem powiedziała mi... - w tym momencie przestałam słuchać.

Po szybkim prysznicu ubrałam się w wcześniej przygotowane ubrania. Na twarz nałożyłam sporą warstwę pudru, na ręce również. Na lewej ręce zawiązałam bandamkę. Na rzęsy nałożyłam jeszcze tusz, a włosy zostawiłam rozpuszczone i wyszłam. Chris siedział na łóżku już ubrany. Pewnie skorzystał z łazienki na korytarzu. Odchrząknęłam by zwrócić jego uwagę na siebie. Zadziałało. Niestety od razu tego pożałowałam. Jego oczy były przepełnione współczuciem. Myślałam, że spale się ze wstydu. On nigdy nie miał się dowiedzieć prawdy o mnie. Może później, na pewno nie teraz, w takich okolicznościach. Przygryzłam dolną wargę, a on natychmiast znalazł się koło mnie. 
- Nie rób tak, bo wyglądasz wtedy bardzo pociągająco - moje policzki były już chyba bordowe.

Ze spuszczoną głową usiadłam na łóżku.
- Zabieram Cię zaraz gdzieś...
- A gdzie? - zapytałam nie ukrywając mojej ciekawości. Miałam już gdzieś moje czerwone policzki. 
- Niespodzianka - poruszył teatralnie brwiami, a ja wywróciłam oczami - Radzę Ci zjeść śniadanie, bo będziesz potrzebowała dużo siły.
- Nie jestem głodna i nie lubię niespodzianek - oznajmiłam i tupnęłam nogą jak małe wkurzone dziecko. On tylko się zaśmiał.

Chłopak wyszedł z mojego pokoju, a ja wyszłam zaraz za nim. Gdy znaleźliśmy się koło jego samochodu, chciałam otworzyć sobie drzwi i wsiąść. Jednak Chris mnie wyprzedził i otworzył mi drzwi od strony pasażera jak na dżentelmena przystało. Sam obszedł samochód i usiadł ze strony kierowcy.

Jechaliśmy w totalnej ciszy przez jakieś dziesięć minut. W końcu chłopak zatrzymał się na posesji ogromnej willi. Wysiadłam z pojazdu i patrzałam szeroko otwartymi oczami na ten cudowny dom.
- Ty... ty tu mieszkasz? - spytałam jąkając się.
- Tak, z rodzicami i siostrą, która ma piętnaście lat. Mam jeszcze brata, ale on jest już dorosły i mieszka na swoim - oznajmił i objął mnie w tali prowadząc do środka. 
- Chodź, przedstawię Cię mojej rodzinie - szepnął mi do ucha i pociągnął za rękę bodajże w stronę kuchni. Moim oczom ukazała się starsza śliczna kobieta robiąca kawę. Natomiast przy wysepce siedział mężczyzna w podeszłym wieku czytając gazetę przy okazji popijając kawę. 
- Mamo, tato to jest Kate, moja przyjaciółka - oznajmił chłopak. Jego rodzice od razu spojrzeli w naszą stronę. Pierwsza odezwała się jego mama, z tego co zrozumiałam.
- Miło mi Cię poznać, Kate. Jestem Pattie - oznajmiła posyłając mi ciepły uśmiech. Uścisnęłam jej wyciągniętą dłoń.
- Mi panią...
- Nie mów do mnie "pani" czuje się wtedy taka stara. Po prostu Pattie - przytaknęłam tylko.
- John. Mój syn to ma jednak dobry gust - oznajmił, a Pattie trzepnęła go szmatą. Nie ukrywam trochę się speszyłam. Uścisnęłam jego dłoń i wtuliłam się w bok Chrisa.
- Dobra to my uciekamy trochę poćwiczyć - oznajmił radośnie. 

Jak poćwiczyć? Ja nie mam nawet w co się przebrać. Weszliśmy na górę po schodach. Następnie Chris otworzył jedne z wielu drzwi. Przepuścił mnie w drzwiach. Gdy weszłam do środka, moim oczom ukazała się siłownia. Było dużo sprzętu między innymi różnego rodzaju bieżnie, hantle, gryfy i wiele, wiele obciążenia. Nawet worek treningowy tu był. 
- Postanowiłem nauczyć Cię trochę samoobrony - odparł radośnie. 
- Ja nie mam nawet w co się przebrać! - krzyknęłam. 
- O wszystko zadbałam - podniósł w górę torbę treningową z mojego domu. Jak mogłam jej wcześniej nie zauważyć? Podał mi torbę, a ja zajrzałam do środka. Znalazłam krótkie spodenki ledwo zakrywające mi dupę i top, który jedynie zakrywa mi cycki. Do tego czarne Roshe run.
- Krótszego zestawu nie było? - zapytałam naburmuszona.
- Oj tam. Mi tam pasuje - oznajmił z łobuzerskim uśmieszkiem.

Oh Skarbie tak chcesz się bawić? No dobra. Zdjęłam moje platformy. Następnie ozdoby. Przeszłam do zdejmowania bluzki i spodni.
- Kate, co Ty robisz? - zapytał lekko speszony.
- Hmm... chyba się przebieram?

Zrzuciłam z siebie resztę garderoby i założyłam spodenki wraz z topem. On natomiast dalej stał w tym samym miejscu "obczajając" moje - nie ukrywam - dobrze zbudowane ciało. Założyłam jeszcze tylko buty i oznajmiłam. 
- To ja już jestem gotowa.
- J-ja też - zaczął się jąkać. Zdjął z siebie bluzkę pokazując mi tym samym swój idealny tors. Następnie ssunął z siebie spodnie i założył spodenki.
- Yyy... a bluzka? - zapytałam. Przecież ja się nie będę mogła się skupić.
- Po co? Mi jest tak wygodniej - powiedział i objął mnie w tali.

Chris podszedł do radia i puścił muzykę. Do moich uszu dobiegły pierwsze takty ZBUKU - Do końca. Uwielbiam rap. Chłopak wie co dobre. Zaczęłam się rozciągać. Kilka skłonów, podskoków. Następnie szpagat, mostek z pozycji stojącej. Po piętnastu minutach byliśmy już rozciągnięci. Chłopak kazał mi podejść do worka treningowego. Na początku pokazał mi jak ułożyć pięści by nie wybić sobie kciuka. Następnie pokazał mi co to prosty, prawy i lewy sierpowy. Następnym ciosem był cios podbródkowy. Pokazał mi też, że jak ktoś Cię atakuje od tyłu trzeba go kopnąć w czuły punkt. Czyli krocze.
- Na koniec musisz pamiętać, że jeśli kopiesz to nie ze strony zewnętrznej tylko wewnętrznej. Pamiętaj żeby uderzać w uda. Nie kolana czy łydki - oznajmił, a ja zrobiłam to co przed chwilą mi opisał. 
- Czy tak? - zapytałam, gdy chłopak leżał już na ziemi z bolącym prawym udem.
- Tak, dokładnie - wymamrotał.

Wybuchłam nie pohamowanym śmiechem. Nagle poczułam, że unoszę się nad ziemią. Chris przerzucił mnie sobie przez ramię i zaczął kręcić się wokół własnej osi.
- Postaw mnie na ziemię, głupku! - krzyknęłam uderzając go moimi małymi piąstkami w plecy.
- Przeproś i powiedz, że jestem najsexswoniejszym chłopakiem na świecie.
- Marzenie ściętej głowy!
- To Cię nie puszczę.
- No dobra. Przepraszam.
- I? - zapytał dalej trzymając mnie w powietrzu, ale nie kręcił się już.
- Jesteś najsexsowniejszym chłopakiem na świecie! - wykrzyknęłam. W gruncie rzeczy to jest to prawda. 

W końcu postawił mnie na ziemi. Spojrzałam w jego idealne karmelowe tęczówki. On natomiast patrzał w moje. Chris zaczął przybliżać swoją twarz do mojej. Przestraszyłam się i odwróciłam się tak, że musnął jedynie mój policzek.
- Chris ja nigdy się nie całowałam - oznajmiłam speszona.
- Spokojnie. To proste. Zaufaj mi - oznajmił i znowu zaczął przybliżać swoją twarz. Po chwili nasze usta się połączyły. Chris zaczął oplatać moje wargi swoimi. Ja tylko go naśladowałam. W moim brzuchu poczułam stado motyli. To było cudowne. Jego usta są takie słodkie. Takie idealne. W końcu po tak długim czasie nasz usta połączyły się w erotycznym tańcu. Chris chwycił mnie za uda i podniósł. Ja natomiast owinęłam jego szyję rękoma. Dzięki czemu było nam łatwiej, ponieważ on jest ode mnie wyższy o jakieś dwadzieścia centymetrów. Po jakimś czasie zabrakło nam tchu i oderwaliśmy się od siebie. Oparłam swoje czoło o jego, a on zapytał:
- Kate, może chciałabyś spróbować coś więcej niż przyjaźń? - zamurowało mnie. Nie mogłam wydusić z siebie ani słowa przez gule, która powstałą w moim gardle - Jeśli nie, to zrozumiem - oznajmił wyraźnie speszony swoim pytaniem.
- Możemy spróbować - oznajmiłam, a chłopak musnął moje czoło, co było bardzo urocze z jego strony. Po raz kolejny tego dnia poczułam motylki w brzuchu. Niby było to tylko muśnięcie, ale było przepełnione miłością i czułością. 
- Księżniczko zabieram Cię dziś na imprezę. Bądź gotowa o 19:00 - oznajmił.


~*~


* Dobra tak sobie wyobrażałam koszmar Kate + -.
 
Rozdział miał być dłuższy, miała być
też impreza, ale nie mogłam ująć
tego w słowa i
będzie w następnym rozdziale.
Chciałam wam podziękować, ponieważ
przy ostatnim rozdziale jest 
7 komentarzy i 100 wyświetleń
przybywa was *o*
Oby tak dalej :)
Zachęcam też do obserwowania
jak na razie jest tylko 4 obserwatorów ;-;
Chciałabym was prosić, żeby 
każdy kto przeczyta rozdział 
skomentował, bo chce wiedzieć ile was 
jest. Ile osób czyta rozdział.

Jesteście kochani
to do następnego <3

CZYTASZ = KOMENTUJESZ!