niedziela, 26 października 2014

Rozdział 10

Sto lat, sto lat
Niech żyje, żyje nam [...]

Ze snu wybudziły mnie mam wraz z Emily śpiewające życzenia. Jeszcze przez krótszą chwile nie mogłam otworzyć oczu. Gdy w końcu mi się to udało, zauważyłam na rękach Diany mój ulubiony bezowy tort z osiemnastoma świeczkami. Wyczłapałam się z łóżka i zdmuchnęłam świeczki. Po złożeniu życzeń dziewczyny zostawiły mnie samą bym mogła się w spokoju ubrać. Wyjęłam z szafy czarną bluzę z napisem PSYHOPAT  i szorty z wysokim stanem, ponieważ zapowiadali dwadzieścia-pięć stopni.

Mamy sobotę, jak zdążyliście zauważyć moje urodziny. Każdy dzień w szkole wyglądał tak samo.

*

Weszłam do szkoły. Nie minęło ani pięć minut i dookoła słyszałam pełno obraźliwych słów na mój temat.
- Wariatka! 
- Dziwaczka! - powiedział jakiś blondyn.
- Wysłać ją do psychiatryka!
Nie wytrzymałam i ruszyłam biegiem w stronę łazienki. Po drodze spotkałam Emily, która poszła za mną. Tam jej wszystko opowiedziałam. Każdy kolejny dzień wyglądał bardzo podobnie. Do tego wszystkiego Jackob się do mnie nie odzywał. W piątek odważyłam się do niego podejść.
- Cześć Jackob! Co się dzieje? Czemu się do mnie nie odzywasz? - chłopak wzruszył ramionami i poszedł do przodu - Może mi łaskawie odpowiesz?! - krzyknęłam, a chłopak odwrócił się w moja stronę.
- Może ja się po prostu nie chce już z Tobą przyjaźnić - powiedział to z obojętnym wzrokiem i odszedł. Poczułam jak kolejna szpilka została wbita w moje serce. Łzy zaczęły mi się zbierać w oczach. Od razu pobiegłam do mojej przyjaciółki. Do ostatniej osoby, która mi została, Ona o nic nie pytając przytuliła mnie do siebie.

Gdy wróciłam do domu, od razu poszłam do łazienki. Wyjęłam z szafy żyletkę i o niczym nie myśląc zrobiłam trzy kolejne rany na nadgarstku. Krew kapała na kafelki, a ja oparta o ścianę płakałam. Po trzydziestu minutach odkaziłam rany i obandażowałam je. Posprzątałam dokładnie łazienkę i  zeszłam na dół, na obiad. 

*

Po relaksującej kąpieli ubrałam się, związałam włosy w luźnego warkocza na boku i zeszłam na dół.
- To jak masz zamiar spędzić swoją osiemnastkę? - zapytała Emily.
- Najlepszym moim pomysłem na razie było  przesiedzenie tego dnia na kanapie przed telewizorem z kubłem lodów - oznajmiłam i posłałam jej pełen szczerości uśmiech.
- O nie moja droga. Tak łatwo to nie ma! Idziemy do wesołego miasteczka! - krzyknęła radośnie.
- I tak nie mam innego wyboru... - przewróciłam teatralnie oczami.
- To zjedz coś i idziemy.

Poszłam do kuchni i ucięłam sobie kawałek tortu. Pochłonęłam go w całości i poszłam ubrać moje czarne, wysokie conversy. Będąc już gotowa chwyciłam dwa kaski, dokumenty, kluczyki oraz telefon. Dziewczyna nie ucieszyła się na wieść, że pojedziemy tam motocyklem, ale jakoś to przełknęła.

Po trzydziestu minutach byłyśmy już na miejscu. Od razu na samym początku Emily zauważyłam strzelnice. To coś w czym jest najlepsza i musiałam z nią tam pójść. Dziewczyna na trzy strzały trafiła w trzy dziesiątki, dzięki czemu wygrała dużego, białego, pluszowego misia, którego podarowałam mi jako prezent urodzinowy. Na początku nie chciałam  go przyjąć, ale po długim naleganiu w końcu się zgodziłam.

Całe popołudnie spędziłyśmy w wesołym miasteczku korzystając z różnych atrakcji. Poczynając od kolejek górskich, a kończąc na strasznym domu. O siedemnastej odwiozłam przyjaciółkę do domu. 
- Dziękuję Ci za ten wspaniały dzień! - powiedziałam, pomachałam jej na pożegnanie i odjechałam. 

Po pięciu minutach byłam już u siebie na posesji. Jednak zaskoczył mnie widok czarnego BMW na podjeździe. "Ciekawe kto to... " - pomyślałam. Wchodząc do domu poczułam zapach mojego ulubionego spagethii. 
- Wróciłam! - krzyknęłam, a w przed pokoju pojawił się Chris - Co Ty tu robisz? - zapytałam zaskoczona.
- Hej Księżniczko, miłe powitanie - oznajmił, a ja zrobiłam się cała czerwona. 

Spuściłam głowę i poszłam na górę zanieść kaski i misia, a następnie zeszłam na dół na kolację. Każdy jadł swój posiłek w ciszy. Po zjedzonym posiłku, podziękowaliśmy mamie za pyszną kolację i poszliśmy do salonu oglądać telewizje. Usiedliśmy w dosyć dużej odległości od siebie na kanapie i zaczęliśmy oglądać "Bez mojej zgody". Jest to jeden z moich ulubionych filmów, wiec w spokoju go sobie obejrzałam, ale Chris się ciągle wiercił. Zachowywał się bardzo dziwnie do póki nie dostał jakiegoś sms'a.

Po skończonym filmie, pierwszy odezwał się chłopak:
- Czy mogłabyś gdzieś ze mną pójść? - zapytał.
- No okej... - odpowiedziałam nie pewnie. 
- Tylko cieplej się ubierz - polecił mi i posłał mi ciepły uśmiech.

Posłuchałam go i poszłam na górę się przebrać. Z szafy wyjęłam czarne, skórzane spodnie z krokiem, a bluzę oraz buty zostawiłam te same. Po założeniu spodni zeszłam na z powrotem na dół.
- Gotowa? - upewnił się chłopak.

Pokiwałam twierdząco głową i skierowaliśmy się ku wyjściu. Wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy. Jechaliśmy przez prawie godzinę jakimś lasem. Nie ukrywam bałam się, że chce mnie gdzieś wywieść w głąb lasu i zgwałcić. W końcu zaparkowaliśmy. Wysiedliśmy z samochodu i poszliśmy w głąb lasu. Szliśmy tak jakiś czas, a serce strasznie szybko mi biło, miałam wrażenie, ze zaraz wyskoczy mi z piersi. Dookoła mnie są tylko drzewa i do tego wszystkiego jest ciemno. Moje obawy zniknęły , gdy dostrzegłam polanę. Na tej polanie był koc, a na nim truskawki z bitą śmietaną i szampan.
- Wszystkiego najlepszego Mała - powiedział Chris.
- Tu jest pięknie - oznajmiłam - Skąd wiedziałeś, że mam urodziny? - zapytałam zdziwiona.
- Twoja przyjaciółka się wygadała - spojrzałam na niego na chwilę, a ten się do mnie uśmiechnął i pokazał ręką żebym usiadła.

Zrobiłam to o co mnie poprosił. Chłopak nalał do kieliszków alkohol i podał mi jeden wraz z truskawkami. Zaczęliśmy jeść. Po zjedzeniu i wypiciu  wszystkiego położyłam się i zaczęłam patrzeć na gwiazdy. Chris zrobiło to samo tylko raczej patrzał na mnie. Było to dosyć krępujące. 
- Czemu tak się mi przyglądasz? 
- Ponieważ w świetle księżyca jesteś jeszcze piękniejsza - powiedziała, a ja zalałam się rumieńcem, jeden plus tego, że jest ciemno. 
- Mam coś jeszcze dla Ciebie - oznajmił i podał mi białe podłużne pudełko. Otworzyłam je i moim oczom ukazał się złoty łańcuszek z sercem. Chris wziął go ode mnie i kazał się odwrócić. Wykonałam jego polecenie. Odgarnął moje włosy z szyi, a ja pod jego dotykiem wzdrygnęłam się. Po chwili uporał się z zapięciem, a ja mimowolnie się odwróciłam  w jego stronę. Chwyciłam naszyjnik w ręce, przyjrzałam mu się dokładnie i oznajmiłam:
- Jest piękny.
- Tak samo jak Ty - powiedział i zaczął niebezpiecznie zbliżać się w moja stronę. Serce zaczęło bić mi co raz szybciej, a ręce drżeć.
- Chris, nie - powiedziałam nie mal szeptem i wstałam.
- Kate, przepraszam. Proszę zostań - powiedział i chwycił za okaleczony nadgarstek. 
- Sss... - syknęłam z bólu. Chłopak najwidoczniej wyczuł pod bluzą bandaż, ponieważ podwinął rękaw bluzy. 
- Co Ci się stało? - zapytał zmartwiony.
- Nie Twój zasrany interes! - krzyknęłam wściekła i zsunęłam rękaw w dół.
- Pokaż tą rękę! 
- Nie! - chłopak podszedł do mnie i zaczął się ze mną szarpać - Zostaw mnie! - krzyknęłam ostatni raz i kucnęłam. Łzy kapały mi z oczu.
- Przepraszam, nie powinienem tego robić. Chodź odwiozę Cię - wstałam i przytuliłam się do niego. Chris zaskoczony moją reakcją odwzajemnił uścisk. Po raz kolejny czułam się bezpiecznie. Potrzebowałam tego, jak nigdy wcześniej czegokolwiek innego. 

Staliśmy tak dość długo. W końcu odsunęliśmy się od siebie  i poszliśmy do samochodu. Chris dowiózł mnie do domu i sam pojechał do siebie...

~*~

Dziękuje wam za 1170 wyświetleń
 i 6 komentarzy pod 
ostatnim postem. Piszcie w 
komentarzach wasze propozycje 
jakby wam podziękować
za wszystko. Wybiorę najlepszą
propozycję.
Co do rozdziału to wiem 
zrąbałam go.

7 KOMENTARZY = ROZDZIAŁ !  
                                                                                                            

niedziela, 19 października 2014

Rozdział 9


Wróciłam do domu i bez słowa wytłumaczenia poszłam do siebie do pokoju. Zamknęłam drzwi i się po nich osunęłam. W końcu dałam upust łzom. Pozwoliłam im swobodnie wydostać się na świat... na ten świat gdzie wszystko jest tak bardzo skomplikowane. 

Nie wiem co mam robić... co robić, żeby nie mieć tego cholernego wrażenia, że każda napotkana osoba chce mnie skrzywdzić.
Chciałabym cofnąć czas. Zacząć żyć na nowo.

Chciałabym wspominać jak kochający tata uczy mnie jeździć na rowerze.
Chciałabym umieć komuś zaufać.
Chciałabym się bezgranicznie zakochać i być szczęśliwą.
Chciałabym przestać się bać, że każdego dnia Gregor może wrócić, a do mnie tak nagle wszystko wróci. Jak grom z jasnego nieba. Piekło, które przeżywałam jak byłam małą, nie znającą świata, życia, ludzi dziewczynką, zacznie się na nowo. Od początku. Tak bardzo dużo bym chciała, ale nie mogę...


Do tego wszystkiego doszedł Chris, który zakochał się w niewłaściwej osobie. W osobie, która z dnia na dzień może go zranić. Może mu zniszczyć życie na zawsze, ponieważ jej ojciec jest nie obliczalny. Po za tym kto by chciał być z córką tyrana. Z kimś kto w dzieciństwie było molestowany, prawie zgwałcony, a teraz bity. Brzydzę się sama sobą. Nie mogę na siebie patrzeć. To wszystko... to nędzne życie jest dla mnie Ja Kocham Cię [...]

Te kilka słów cały czas chodzi mi po głowie. Najgorsze jest jednak to, że ja nie potrafię odwzajemnić jego uczucia. Nigdy nie byłam kochana i sama nikogo nie kochałam. Nie wiem jak to jest, ponieważ przez całe prawie osiemnaście lat byłam przekonana, że każdy chce mnie skrzywdzić. Bałam i dalej boję się ludzkiego dotyku. Nigdy nie zaznałam czułego dotyku, tylko ten jemu przeciwny.
Sama nie wiem dlaczego dałam się dziś przytulić Chrisowi, ale miałam jakieś dziwne przeczucie, że mnie nie skrzywdzi, że on chce mojego szczęścia. W jego ramionach czułam się bezpiecznie. Pierwszy raz od bardzo dawna czułam się bezpiecznie. Miałam wrażenie, że on chce mnie obronić przed złem tego świata. Czułam, że mogę mu zaufać, ale ten problem,że nie potrafię...

Wstałam z ziemi i poszłam do łazienki. Otworzyłam szafkę i wyjęłam z niej żyletkę. Przyłożyłam ją sobie do ręki, ale nie zrobiłam nacięcia...


Serce zaczęło mi szybciej bić, a ręce drżeć. W głowie miałam teraz wszystkie wspomnienia. Nie mogę tego zrobić... nie chcę przechodzić po raz kolejnyn tego samego. Z krzykiem rzuciłam się na kafelki wypuszczając z ręki ostrze. Zaczęłam niepochamowanie szlochać. Po chwili do pomieszczenia wbiegła mama. Usiadła na ziemi opierając sie plecami o ścianę, a mnie przysunęła do siebie. Położyłam głowę na jej nogi, a ona chwyciła z szfki szczotkę i zaczęła mi czesać włosy. Jak byłam mała to zawsze mnie uspokajało.

Cały czas powtarzała " Spokojnie wszystko się jeszcze ułoży ". Chciałabym w to wierzyć, ale z moim szczęściem to nierealne. Jstem tylko zwykłym wyrzutkiem, którego już nikt nie chce. No może prócz... nie on na pewnp tylko udaje. Chce mnie wykorzystać i zostawić. Ja nie zasługuje na szczęście. Szczęście jest dla ludzi, którzy nie boją się żyć dalej.

Nie boją się wstać rano i iść normalnie do szkoły.
Nie boją się iść ulicą. 
Nie boją się ludzi, obcego dotyku.

Mi się nie da już pomóc, to będzie ze mną zawsze. Jrstem skazana na nieszczęście, na zło, którr otacza nas wszystkich. Innego logicznego wytłumaczenia nie ma. Nie wierzę w to, że gdzieś tam na końcu świata czeka na mnie książę na białym rumaku. To są zwykłe bajki, których w dzieciństqie niestety nie nasłuchałam się, ponieważ nie miał mi kto ich czytać. Kolejna rzecz, którą wolałabym wspominać, zamiast tego bagna. Miałam inne dzieciństwo niż każdy i wstydzę się tego. Nie miałam kochających rodziców. Mieli mnie wtedy głęboko w dupie. Matka ciężko pracowała, a ojciec mnie wykorzystywał. 


CHCE UMRZEĆ KURWA! 

Gdy matka upewniła się, że już się uspokiłam, wstałyśmy i poszłyśmy spać. Jest druga w nocy, jesteśmy bardzo zmęczone, więc położyłyśmy się na moim łóżku i po chwili latałyśmy już w krainie snu...

~*~

Na początku chciałabym 
was przeprosić za wszelakie błędy,
ponieważ rozdział dodawany
był z tableta.
Po drugie bardzo wam dziękuję za 3 komentarze
pod ostatnim postem, 
one bardzo motywują do 
dalszego pisania i mam nadzieję, ze 
będzię ich już co raz więcej. 
Stawki nie zwiększam, więc:

5 KOMENTARZY = ROZDZIAŁ !

Dziękuję, że jesteście ;*





niedziela, 5 października 2014

Rozdział 8

*Chris*


- Co Ty tu robisz do cholery? - zapytała z niezadowoleniem.
- Przyszedłem Cię odwiedzić - uśmiechnąłem się do niej szeroko - Jak chcesz mogę sobie pójść...
- Jak już jesteś to zostań, a teraz przepraszam idę do łazienki.

Kate zeszła z parapetu i ruszyła w stronę drzwi, które znajdują się na przeciwko dużego, dwuosobowego łóżka. Ściany są ciemno fioletowe, na jednej z nich jest obraz czerwonej róży na czarno-białym tle. Szafy są czarno-białe, a jedna z nich ma wbudowane duże lustro. To wszystko razem buduje mroczny, tajemniczy nastrój. Ogólnie cały pokój jest piękny tak jak rudowłosa. Gdy tak rozglądałem się po całym pokoju usłyszałem jej piękny melodyjny głos. 
- Idę na dół zrobić gorącą czekoladę - posłała mi przy tym nieśmiały uśmiech. 
- Okej. Mogę iść z Tobą? 

Kate pokiwała twierdząco głową i wyszła z pokoju. Szybkim krokiem ruszyłem za nią. Mój wzrok przykuły jej jędrne pośladki, które są niczego sobie. Nie ukrywam, że kusi mnie żeby za nie złapać, ale to za wcześnie. Ona mi nadal nie ufa. Widać to nawet teraz jak schodzi po schodach... jak nie pewnie wykonuje każde kolejne ruchy. Czuje się nie swojo w mojej obecności, ale przyjechałem tu w danym celu i postaram się go wykonać.

Dziewczyna krzątała się po kuchni przygotowując dwie porcje gorącej czekolady. Wyglądała przy tym cudownie. Każdy kolejny ruch był wykonywany z jeszcze większą gracją i delikatnością. Czemu ta dziewczyna tak na mnie działa? Nigdy wcześniej nie czułem czegoś tak mocnego...

Po jakiś dwudziestu minutach Kate odwróciła się w moją stronę i postawiła na stole dwa kubki z czekoladą. Chwyciła jeszcze bitą śmietanę w spreju i polała nią czekoladę. Usiadła na przeciwko mnie i podała mi jeden kubek. Zaczęliśmy w ciszy pić swoje napoje. Była to bardzo niezręczna cisza. W tym wypadku z zaskoczenia posmarowałem jej nos śmietaną. Zacząłem się głośno śmiać i nie przestawałem dopóki w oczach dziewczyny nie dostrzegłem łez. Rudowłosa nagle rzuciła się biegiem ku wyjściu. Nie wiedziałem co mam zrobić, ale na pewno tym razem nie będę stał bezczynnie. Chwyciłem gitarę i pobiegłem za nią. 

W ciemnościach dostrzegłem smukłą postać, która szła w stronę lasu. Poszedłem za nią. Szliśmy tak jakieś piętnaście minut, aż w końcu moim oczom ukazało się jezioro. Dziewczyna usiadła na jednym kamieniu i zaczęła płakać.

Jakim ja jestem idiotą. Chcę żeby mi zaufała, a zamiast tego doprowadzam ją do skarju załamania. Powinienem się opanować, ale ja chciałem po prostu rozluźnić napiętą atmosferę. Może kiedyś będzie moja... no właśnie "może".

W nocy jest jeszcze piękniejsza. Jej rude włosy mienią się w świetle księżyca. Kasztanowe oczy świecą się od łez i jest w nich jeszcze więcej tajemniczości. Muszę do niej podejść i ją przeprosić, ale jak ona zareaguje? Nie wiem... nikt tego nie wie. Wziąłem głęboki wdech i postawiłem pierwszy krok, ale go cofnąłem. "Chris weź się w garść, nawaliłeś to teraz napraw" - podpowiedział a mi moja podświadomość. Po raz kolejny wziąłem głęboki wdech i podszedłem do niej, usiadłem na ziemi obok niej. Kate tylko posłała mi wrogie spojrzenie i się nie odezwała. Stwierdziłem, że to dobry moment by zagrać jej moją piosenkę. Wyjąłem z pokrowca gitarę i zacząłem grać pierwsze akordy. Po chwili dołączyłem swój głos. 


Gdy Cię pierwszy raz ujrzałem
Wiedziałem, że jesteś wyjątkowa
Wiedziałem, że drugiej takiej nie zobaczę
Najzwyczajniej w świecie 
Oszalałem na Twoim punkcie
Proszę Cię tylko o jedno
Zaufaj mi
Obiecuję, że nigdy Cię nie skrzywdzę
Tylko zaufaj mi 
To nie trudne
Pierwsze co ujrzałem
To twe piękne, duże 
Pełne tajemniczości
Kasztanowe oczy
To one wyrażają więcej uczuć niż jakiekolwiek inne
Proszę Cię tylko o jedno
Zaufaj mi
Obiecuję, że nigdy Cię nie skrzywdzę
Tylko... zaufaj mi
To nie trudne
A teraz chciałbym powiedzieć Ci jedno
Ja Kocham Cię
Wiem, że to dziwne
Ale ja nie potrafię powstrzymać tego uczucia do Ciebie
Ja Kocham Cię!

Jej wzrok przez całą piosenkę był skierowany na mnie. Dziewczyna otworzyła usta, ponieważ chciała coś powiedzieć, ale uniemożliwiłem jej to przykładając palec wskazujący do jej pięknych malinowych ust. 
- Nic nie mów. Wiem, że nie odwzajemniasz mojego uczucia, ale ja poczekam. Nawet jeśli miało by to trwać wieczność - oznajmiłem wypowiadając każde kolejne słowo bardzo dokładnie - Czy... czy mógłbym cię przytulić? - Zapytałem nie pewnie.Dziewczyna prze dłuższą chwilę nic nie mówiła, ale w końcu pokiwała twierdząco głową. Obydwoje wstaliśmy i nie pewnie do niej podszedłem.
- Na pewno mogę? - zapytałem jeszcze raz dla upewnienia.
- Tak - odpowiedziała z nutką nie pewności w słosie.

Nie pewnie objąłem Kate w pasie. Dziewczyna wzdrygnęła się pod moim dotykiem, ale odwzajemniła mój gest. Czuję się jakbym miał w ramionach cały mój świat. Ta chwila jest najcudowniejszą chwilą w moim życiu. Nigdy wcześniej nie czułem się tak niesamowicie wspaniale. Moje rozmyślania przerwał jej melodyjny głos:
- Chris ja Cię przepraszam, ale chce wracać do domu - powiedziała cicho, prawie szeptem wtulona w moją klatkę piersiową.
- Dobrze, chodźmy.

Szliśmy w ciszy, w stronę jej domu. Po piętnastu minutach doszliśmy na miejsce. Pożegnaliśmy się głuchym "cześć" i pojechałem do domu.

~*~
Czytacie rozdziały, ale nie komentujecie
dlatego kolejny rozdział 
pojawi się dopiero jak będzie
pięć komentarzy :) 

CZYTASZ=KOMENTUJESZ!