piątek, 10 kwietnia 2015

Rozdział 21

*Chris*

To już tydzień, a ona jeszcze się nie wybudziła. To siedem cholernych dni bez niej. Jeżeli ona się nie wybudzi to ja się zabije. Skoczę z tego jebanego dachu i się zabije. Po co mam żyć bez niej? Dla kogo mam żyć? Dla nikogo. Nie ma kogoś wartego mojej miłości do Kate. Nie ma. Po prostu kurwa nie ma.

Tyle dobrych chwil razem spędzonych. Pierwszy pocałunek. Pierwsze tak ważne dla nas słowa, a tu nagle to. Dlaczego ona, a nie ja? Albo najlepiej nikt.

*

Po raz kolejny wziąłem głęboki wdech i podszedłem do niej, usiadłem na ziemi obok niej. Kate tylko posłała mi wrogie spojrzenie i się nie odezwała. Stwierdziłem, że to dobry moment by zagrać jej moją piosenkę. Wyjąłem z pokrowca gitarę i zacząłem grać pierwsze akordy. Po chwili dołączyłem swój głos. 
  
A teraz chciałbym powiedzieć Ci jedno
Ja Kocham Cię
Wiem, że to dziwne
Ale ja nie potrafię powstrzymać tego uczucia do Ciebie
Ja Kocham Cię!
~

Obudziłem się trzymając Kate w swoich ramionach. Wczorajszy wieczór i ta rozmowa o wszystkim i o niczym do późna bardzo nas do siebie zbliżyła. Pierwszego dnia jak się pokłóciliśmy się nie pomyślałbym, że teraz normalnie byśmy rozmawiali, przytulali się czy zasnęli razem w jednym łóżku.

~
 
- To co robimy? - zapytałem przyciągając Kate na swoje kolana. Znowu przeszedł ją dreszcz. Westchnąłem.
- Po pierwsze puść mnie, bo ciężka jestem...
- Nie puszcze Cię, ponieważ jesteś leciutka i tak mi wygodniej - oznajmiłem i posłałem jej łobuzerski uśmiech - A tak w ogóle ile ważysz? - zapytałem. 
- Nie chcesz wiedzieć. 
- Chce. Obiecuje nie będę się śmiał.
- Pięćdziesiąt pięć kilogramów - powiedziała i się zarumieniła. Jej twarz zakryła zasłona włosów. Założyłem jej włosy za uszy i zacząłem mówić:
- Shwaty, czy Ty uważasz, że to dużo? - pokiwała twierdząco głową - Ja podnoszę siedemdziesiąt kilogramów na klate. Ciebie mogę podnieść z łatwością. Pokazać Ci? - wstałem i chciałem podnieść ją, ale ona cofnęła się i wystawiła do przodu by nas jakoś odgrodzić.
- Ja jednak podziękuję, wiesz? - oznajmiła.
- Nie wiesz co tracisz - wybuchliśmy niepohamowanym śmiechem.
- Możemy już wracać? - zapytała nieśmiało.
- No to chodź.
 
~
 
W końcu postawiłem ja na ziemi. Spojrzała w moje karmelowe tęczówki, a ja zatopiłem się w jej oczach. Zacząłem przybliżać swoją twarz do jej. Nagle Kate przestraszona odwróciła się przez co musnąłem tylko jej policzek.
- Chris, ja nigdy się nie całowałam - oznajmiła speszona.
- Spokojnie. To proste. Zaufaj mi - powiedziałem i znowu przybliżałem swoją twarz do jej. W końcu moje usta rozbiły się o jej malinowe wargi. Zacząłem delikatnie muskać jej usta i z każdym kolejnym muśnięciem co raz bardziej pogłębiałem pocałunek. Chwyciłem ją za uda, a ta owinęła swoje nogi wokół moich bioder. Po jakimś czasie zabrakło nam tchu i się oderwaliśmy. To był mój najlepszy pocałunek i mam nadzieję, że jej też.
- Kate może chciałabyś spróbować coś więcej niż przyjaźń? - zapytałem ciut zdenerwowany. Dziewczyna długo nie odpowiadała, więc powiedziałem - Jeśli nie to zrozumiem.
- Możemy spróbować - oznajmiła, a mi spadł kamień z serca.

*

Tyle jebanych wspomnień, z którymi miał bym żyć bez niej? Ja podziękuję. Ona musi żyć, choćby nie wiem co. Będę ja kochał zawsze. Nawet jeśli miała by jeździć na wózku. 

Wstałem z tego zimnego dachu i spojrzałem na ten pusty, ciemny las. On wydaje się być na zewnątrz nie czuły na wiatr, śnieg, deszcz, cokolwiek. Jednak jak przyjdzie huragan to wiele drzew się łamie, ponieważ są słabe. Tak samo jest z człowiekiem. Wydaje się nie wzruszony niczym, a jak przyjdzie co do czego to się łamie. Traci nadzieje na lepsze jutro. Tak właśnie czuje się ja.

Kolejne łzy utorowały sobie dróżkę po moich policzkach. Dalek nie wiem co ze sobą zrobić...
- O, tu jesteś Stary - usłyszałem za plecami głos Andy'ego. 
- Czego tu chcesz? - zapytałem przez łzy.
- Porozmawiać. Ona się wybudzi. Uwierz w to...
- Ty kurwa nic nie wiesz. Nie czujesz jak ta cholerna niepewność rozrywa Cię od środka. Nie masz tego jebanego wrażenia, że jutra nie będzie, bo jej już nie będzie. Ty do chuja nic nie rozumiesz. Nie jesteś i nigdy nie byłeś w tak popierdolonej sytuacji - wykrzyczałem to wszystko dalej patrząc w ten pusty las. Nie chciałem pokazywać mu jak bardzo słaby jestem.
- Ja to wszystko rozumiem, ale musisz się wziąć w garść. Powinieneś teraz być przy niej, a nie na dachu i wypłakiwać swoje smutki. Ona Cię potrzebuje - oznajmił. Co go na takie wywody wzięło? 
- Ja nie potrafię siedzieć przy niej ze świadomością, że te wszystkie urządzenia w każdej chwili mogą zacząć pikać informując wszystkich, że jej serce przestało bić. Ja ją kocham i nie chce iść przez życie bez niej - wyrzuciłem to wszystko z siebie. Usiadłem z powrotem i schowałem w dłonie twarz.
- Chris weź się ogarnij. Nie bądź frajerem i pokaż jej, że może na Tobie polegać w każdej chwili. Nie załamuj się. Jej stan jest stabilny, a lekarz mówią, że z tego wyjdzie. Pomyśl nad tym - oznajmił i wszedł z powrotem do środka. 
 
Najbardziej boli mnie ta cholerna prawda. On ma racje i jestem jebanym frajerem. Powinienem być przy niej i ją wspierać, a tym czasem siedzę i ryczę jak mały chłopiec. Ona przeżyje i koniec. Nie ma innego wyjścia z tej sytuacji. Na pewno nie dla mnie. 
 
Wszedłem z powrotem do pokoju. Poszedłem do łazienki i wziąłem relaksującą kąpiel. W momencie, w którym Kate się wybudzi, ja ją będę trzymał za rękę, nie kto inny. Po kąpieli owinąłem się ręcznikiem w pasie. Wybrałem na szybko jakieś ubrania. Wziąłem kluczyki i pobiegłem do samochodu. 
- Kochanie, gdzie jedziesz? - zatrzymała mnie moja rodzicielka. 
- Do Kate - odparłem w biegu.
 
- Pewnie zastanawiacie się czy jej powiedziałem? Tak, powiedziałem. Jest moja matka i powinna wiedzieć. Bardzo przejęła się jej losem i nawet odwiedziła ją razem z ojcem. To miłe z ich strony. 
 
Gdy byłem już w samochodzie, odpaliłem szybko silnik. Wyjechałem na drogę kierując się do szpitala. Droga za każdym razem nie miłosiernie mi się dłuzy, nie rozumiem dlaczego...
 
Pod jej salą stała Emily. W środku zapewne była Diana. Podszedłem do niej, a ta zaczęła na mnie krzyczeć:
- Gdzie byłeś cały dzień Ty idioto?! Czemu ją na tak długo zostawiłeś?! 
- Musiałem odreagować, trochę pomyśleć. Co z nią? - zapytałem.
- Mam nadzieje, że nie poszedłeś na dziwki - powiedział patrząc na mnie wilkiem, a ja tylko pokiwałem przecząco głową.
- To co z nią? 
- Wszystko dobrze. Lekarze mówią, że jej stan jest stabilny - oznajmiła - Kiedy ona się w końcu wybudzi? - zapytała, a ja nie odpowiedziałem. Nie znam odpowiedzi, a tak bardzo bym chciał.
 
Po wyjściu jej mamy z sali, ja wszedłem. Usiadłem na stołku obok jej łóżka i chwyciłem ją za rękę. Pocałowałem jej knykcie i zacząłem mówić.
- Księżniczko obudź się, proszę. Zrób to dla mnie. Ja będę przy Tobie już na zawsze tylko się obudź - pociągnąłem nosem - Ja tu już nie wytrzymuję. Zrób to dla nas. Ja Cię Kocham - oznajmiłem i po sali rozniosło się ciągłe pikanie. Do sali wbiegło kilku lekarzy i zaczęli mnie wyrzucać z sali. Z wielkim oporem wyszedłem i oparłem głowę o szybę. Patrzałem jak reanimują moją ukochaną. ?
- Kurwa! 
 
~*~
 
No to mamy 21 rozdział
cieszmy i radujmy się
z tego wszyscy.
Rozdział pojawia się
między innymi z powodu 
moich 15 urodzin, które
będę miała
13 kwietnia, a w poniedziałek nie
mam jak dodać rozdziału, 
więc pojawia się dziś.
Dziękuje wam za 
4000 wyświetleń!
 
CZYTASZ=KOMENTUJESZ!

Do następnego
Kocham was Miśki :)
 
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz