niedziela, 15 lutego 2015

Rozdział 18

Kolejny jebany poranek gdy budzę się z krzykiem. Tak dokładnie dobrze myślicie znowu śnił mi się ten cholerny koszmar. Ja już powoli mam dość... ja wygasam. Jeśli tak dalej pójdzie wyląduje u psychologa jak nie w wariatkowie. Dziś mama już nie przybiegła. Powiedziałam, że nie ma po co przybiegać, ponieważ i tak nie umiem ująć tego w słowa i obiecałam jej, że to naszkicuje. Nie mam pojęcia kiedy to zrobię, ale będę musiała, bo nie da mi inaczej spokoju. W sumie to cieszę się, że pogodziłam się z Chrisem. One jest taką moją podporą. Reasumując to tylko dzięki niemu jestem jeszcze na tym pierdolonym święcie. Jak dla mnie wszyscy by się ucieszyli jakby tak nagle zniknęła. Bez słowa wyjaśnienia. Jaka szkoda, że nie mam w szafie tajemnego przejścia, w którym jest lepszy świat.

Westchnęłam i zrzuciłam z siebie kołdrę z zamiarem wstania, ale niestety na moje nieszczęście uniemożliwił mi to ból w podbrzuszu i mokro w dolnej części mojego ciała. Nie to nie jest to o czym myślicie, to tylko potok. Dla tej części ludzkości, która pochodzi z Marsa, a nie z Wenus – TO TYLKO OKRES!
- Mamo! - krzyknęłam na cały dom, a ona już wiedziała o co chodzi. Po pięciu minutach w drzwiach pojawiła się moja rodzicielka ze śniadaniem i jedną tabletka Apap'u.
- Jak będziesz czegoś potrzebować, to dzwoń – oznajmiła, dała mi buziaka w czoło i wyszła do pracy.
- Mmm.. Nutella – powiedziałam sama do siebie. Jak ona dobrze wie czego ja potrzebuje. Wzięłam laptopa z szafki i przeglądając Twittera oraz Facebook'a zaczęłam jeść moje śniadanie.

Po około trzydziestu minutach zwlekłam się z łóżka. Zabrałam prześcieradło do prania, ponieważ miało ogromną czerwoną plamę. Będąc w łazience wrzuciłam pościel do pralki,a sama załatwiłam moją potrzebę. Ogarnęłam jeszcze swoje włosy i umyłam zęby żeby jakoś wyglądać i wróciłam do pokoju. Miałam już się kłaść z powrotem do łóżka...
- Buu! - ktoś krzyknął mi do ucha, a ja przewróciłam się ze strachu. O patrzcie jaka ironia losu to „mój chłopak” z Emily stojący nad mną i wijący się ze śmiechu. Jak myślicie z czego? Tak, dokładnie! Ze mnie!
-Ha ha ha bardzo śmieszna – odparłam lekko podirytowana tą całą sytuacją, a następnie wstałam kładąc się do łóżka – A wy nie powinniście być w szkole? - odwarknęłam.
- Ty też powinnaś być jak nam się nie wydaje – powiedziała Emily.
- Nie ja nie muszę! - krzyknęłam.
- Spokojnie Shwaty – oznajmił Chris i położył się obok mnie przyciągając moje cało do siebie.
- Po prostu dajcie mi spokój, okay? - zapytałam z nadzieją, że sobie pójdą.
- Hej gości się nie wyprasza. Okres masz czy co? - zapytała wyraźnie z kpiną w głosie moja kochana przyjaciółka.
- A żebyś wiedziała i boli mnie w chuj brzuch i skończyły mi się tampony nie macie ochoty skoczyć do sklepu? - zapytałam przesłodzonym głosikiem.
- Dla Ciebie wszystko kochanie – powiedział i zbliżył się do mnie i zaczął oplatać moje wargi. Tak, tak teraz zamiast ból w podbrzuszu miałam motylki i za żadne skarby nie chce żeby zniknęły. Dzięki niem wiem, że jestem we właściwym miejscu o właściwej porze. Co z tego, że Emily stoi naprzeciwko nas i się na na nas gapi. Ja jestem w niebie. O właśnie o wilku mowa.

Moja przyjaciółka odchrząknęła dzięki czemu oderwaliśmy się od siebie. Spojrzeliśmy na nią w tym samy momencie, a ona włożyła sobie palec do buzi. Pokazując nam tym, że chce jej się rzygać jak na nas patrzy. Wybuchliśmy nie pohamowanym śmiechem i wyszła z pokoju. Chłopak szybko się ze mną pożegnała i powiedział, że będą góra za pół godziny, a ja powiedziałam jeszcze, że mają kupić lody czekoladowe i chipsy.

Po ich wyjściu postanowiłam poszukać jakiegoś filmu, który moglibyśmy obejrzeć. Jakoś po dziesięciu minutach znalazłam „The Call”*. Włączyłam film żeby zaczął się ładować, a sama zeszłam na dół po łyżki do lodów i jakiś zimny napój. Gdy wszystko już miałam wróciłam do pokoju. Położyłam się na łóżku i w oczekiwaniu na przybycie moich przyjaciół postanowiłam zajrzeć na ask'a. I odpowiedziałam na jedno pytanie:

"Ile może być bólu w uśmiechu?‎**"

Ludzie bardzo często chowają swój smutek za maską... maską szczęści, radości.
" Ile może być bólu w uśmiechu? ". Zależy od osoby, która na ten uśmiech patrzy. Ktoś zauważy pełen szczerości uśmiech, czyli maskę, którą przybrałeś, a ktoś uśmiech przepełniony smutkiem, bólem.
Prawdziwe uczucia może dostrzec tylko osoba, która jest blisko Ciebie " Od zawsze, na zawsze ", która Cię zna na wylot, będzie wiedziała co tak na prawdę czujesz, że to tylko cholerna maska, a Ty w środku toczysz walkę ze swoimi uczuciami... A sytuacja, która doprowadziła Cię do takiego stanu jest dla Ciebie bardzo, ale to bardzo trudna, choć może wydawać się błaha.
"Na twarzy uśmiech, a w sercu ból to... To najtrudniejsza z życiowych ról"”

Po napisaniu tych kilku słów to pokoju wparowali Chris wraz z Emily. Podali mi siatkę z zakupami i usiedli po moich dwóch stronach,a ja włączyłam film. Wszyscy oglądali z zaciekawieniem i jedli lody czekoladowe na zmianę z chipsami paprykowymi. Mmm... pycha! Tylko dzięki nim potrafię zapomnieć o otaczającym mnie tym całym gównie.
O tym, że jestem brudna.
O tym, że w szkole jestem uważana za wariatkę.
O tym, że się cięłam.
O tym co się ostatnio wydarzyło w moim życiu.
Dałam im po buziaku w policzek i powiedziałam „Dziękuję”, a oni zdziwieni spojrzeli na mnie w tej samej chwili, a ja wybuchłam niepohamowanym śmiechem.
Po tym jak się ogarnęłam powiedziałam:
- Dziękuję wam za wszystko. Za to, że jesteście – powiedziała a Chris przyciągnął mnie jeszcze bardziej, że teraz na nim leżałam. Na pewno jest mu nie wygodnie, ja jestem ciężka. Chciałam się zsunąć na poduszką, ale on za każdym razem przyciągał mnie z powrotem na to samo miejsce. Trzymał mnie w stalowym uścisku jakby się bał, że mu ucieknę.

Te dwa kochane debile przesiedziały u mnie do dwudziestej pierwszej. Tak spędziliśmy cały dzień na nic nie robieniu, ale mi to jakoś nie przeszkadza. Za to ich kocham, bo przecież nie ważne z jak tylko z kim.


~*~

* Zarąbisty film, który od początku
 trzyma w napięciu i jak
 najbardziej polecam, ale jest 
to film dla ludzi o mocnych nerwach 
i nie nie jest to horror
* Odpowiedź z mojego ask'a
nim możecie zadawać pytania dotyczące bloga :)
I jeśli ktoś chce być inforowany
to podajcie swoją nazwę ask'a w komentarzu.
Padło pytanie czy planuje drugą część
bloga? Nie nie planuje, ale już myśle
nad stworzeniem kolejnego
po zakończeniu tego :)

CZYTASZ=KOMENTUJESZ!
Do następnego
Kocham was, wasza Marfa <3



sobota, 7 lutego 2015

Rozdział 17

*Chris*

Popełniłem błąd. Taki cholerny błąd i to z powodu ilość wypitego alkoholu. Mogłem pomyśleć dwa razy za nim powiedziałem te dwa słowa „Przecież możesz”. A to jest gówno prawda, ona nie może. Nie może, ponieważ ma odrazę, do ludzi. Była molestowana, do tego przez własnego ojca. Nigdy nie zrozumiem jak jej własny ojciec mógł dopuścić się próby gwałtu. Do tego obmacywać ją, bez żadnych wyrzutów. Nie rozumiem i nigdy nie zrozumiem jak można znęcać się nad własną rodzinę. Ją powinno się kochać nie znęcać się nad nią.
Muszę pokazać Kate, że jestem inny.
Muszę pokazać jej jak bardzo ją kocham,
Muszę pokazać jej, że bardzo mi na niej zależy i, że nigdy jej nie skrzywdzę. Ona jest moją drugą połówką.
Ona jest moim szczęściem bez, którego nie mogę żyć. Bez niej czuje, że umieram od środka. Moje serce rozpada się na tysiące kawałeczków, jak nie na miliony. Nie wyobrażam sobie dalszego życia bez niej. Chodzenie po świecie bez mojej małej byłoby udręką, męczarnią. Muszę ją odzyskać. Nie wiem jeszcze jak, ale nie odpuszczę, bo kocham ją jak niego innego, a ona czuje coś do mnie. Przecież nadzieja umiera ostatnia, tak?

Zszedłem na dół coś zjeść. Rodziców nie ma w domu, a siostra poszła na zakupy. Czyli aktualnie jestem sam i muszę coś wymyślić by ją odzyskać. Tylko co? Wiem zadzwonie po Andrewa on mi pomoże coś wymyślić. Przecież ci dwie głowy to nie jedna nie? Wyciągnąłem z kieszeni telefon i od razu wybrałem jego numer. Pierwszy sygnał, drugi, trzeci...
- Hallo? 
- Cześć stary. Masz może czas? Jesteś mi potrzebny - oznajmiłem wyciągając z lodówki ser, szynkę oraz ketchup.
- No mam. Gdzie chcesz się spotkać? - zapytał.
- Mam wolną chatę, więc wbijaj - powiedziałem robiąc sobie dwa tosty. 
- Okey, będę góra za dwadzieścia minut - odparł i rozłączył się.

Wziąłem już gotowe tosty i udałem się do salonu. Włączyłem telewizor i od razu przełączyłem na mój ulubiony kanał muzyczny. Leciała akurat „Indila - S.O.S”. Zjadłem swój posiłek i po chwili przyszedł mój przyjaciel. Przywitaliśmy się i powiedziałem mu żeby się rozgościł, a sam poszedłem do kuchni po dwie puszki pepsi.
- Chris jeśli mam być szczery to ta Twoja dupa jest bardzo sexsowna, ale dziwna. Kto normalny ucieka z takiego błahego powodu? - zapytał wyraźnie zdziwiony jej zachowaniem, ale on nic nie wie i się nie dowie. 
- Andy po pierwsze nie „dupa” tylko Księżniczka, a po drugie ona ma problemy i wczoraj tak jakby ją straciłem i musisz mi pomóc. Muszę ją odzyskać ja nie wyobrażam sobie dalszego życia bez niej. Proszę o jedną małą przysługę. Mam już plan tylko musisz pomóc mi go zrealizować - oznajmiłem z nutką nadziei.
- Nigdy wcześniej nie widziałem Cię takiego. Nigdy nie zależało Ci tak bardzo na jakiejś lasce. Pomogę tylko powiedz mi o co chodzi - oznajmił i zaczął uważnie słuchać co do niego mówiłem.

Od razu po wytłumaczeniu całego planu on pojechał w swoją stronę, a ja w swoją.

*Kate*

Obudziłam się o 15:07. Znowu obudziłam się z krzykiem. Po raz kolejny przyśnił mi się ten koszmar. Tym razem z datą dzisiejszą. Tak cholernie boję się żyć spokojnie dalej, chociaż ja i tak czy siak nigdy nie będę żyć spokojnie, ale to mały szczegół. Po chwili do pokoju wbiegła mama i zapytała się co się stało. Odpowiedziałam to samo co wczoraj. Mama tylko oświadczyła, że jakiś Andy do mnie przyszedł czeka na dole. Nie chętnie zwlekłam się z łóżka. Założyłam na siebie pierwsze lepsze dresy i jakąś bluzkę. Przejrzałam się lustrze. Po wczorajszym płakaniu mam podkrążone oczy i rozmazany tusz. Zmyłam szybko resztki makijażu i zeszłam na dół sprawdzić o co chodzi. W sumie co on może ode mnie chcieć. Pewnie Chris go przysłał z przeprosinami.

Zeszłam na dół i zobaczyłam jak chłopak rozmawiał z moją rodzicielką. Gdy mnie zobaczył, wstał od stołu i lekko przytulił. Bez żadnych ceregieli dał mi jakąś kopertę i powiedział, że czeka na mnie w samochodzie. Zdziwiona poszłam do swojego pokoju. Od razu otworzyłam kopertę i zaczęłam czytać.

Księżniczko wiem, że jesteś na mnie
zła, ale proszę Cię wsiądź z Andrew'em do samochodu,
a on już zawiezie Cię w odpowiednie
miejsce. Na miejscu dostaniesz kolejną
wskazówkę.
Chris”

Nie wiem o co tu chodzi, ale ciekawość wygrywa. Wyjęłam z szafy jakieś ubrania i szybko je na siebie założyłam. Rozczesałam włosy i zrobiłam lekki makijaż by zakryć dowody na to, że płakałam. Nie mogę pokazać mu, że jestem słaba, że aż tak bardzo mi na nim zależy. Chwyciłam jeszcze z półki torebkę i wrzuciłam do niej najpotrzebniejsze rzeczy. Założyłam swoje martensy i wyszłam na podjazd. Tam już czekał na mnie Andy. Wsiadłam do samochodu, a ten tylko go odpalił i wyjechał na drogę. Po jakiejś chwili byliśmy koło jakiegoś lasku. Chłopak podał mi kolejną kopertę. Chwyciłam ją i odczytałam kolejną wiadomość:

Jeszcze tylko kawałek i będziesz na
miejscu. Idź drogą usypaną
różami. Wszystkie oczywiście są dla Ciebie
i masz je pozbierać.
Pamiętaj, że to wszystko jest
z miłości do Ciebie Mała.
Twój Książę”

Pożegnałam się z chłopakiem i wyszłam z auta od razu kierując się dróżką z róż. Oczywiście każdą zabierałam ze sobą. Ten lasek był przerażający i najchętniej bym z niego uciekła, ale ciekawość co jest na końcu jest silniejsza. To jest takie słodkie, że on się tak dla mnie poświęca. To jest naprawdę mój Książę, bez żadnych wątpliwości. Po jakiś piętnastu minutach ujrzałam przed sobą polanę, a na niej jakiś drewniany domek. W ręku miałam już pełno czerwonych róż i powoli nie mogłam już ich utrzymać. Kwiaty prowadziły do domku, więc do niego się pokierowałam. Weszłam po schodach, a następnie weszłam do jakiegoś pokoju. Na środku było ułożone serce z róż, a w środku niego kolejna koperta. Kwiaty odłożyłam na miejsce koperty, a kopertę chwyciłam i otworzyłam.

Jesteś już prawie na miejscu.
Wyjdź na balkon, a będziesz już bardzo
blisko. Pamiętaj, że bardzo Cię kocham.
Jesteś już na balkonie? Jeśli tak to
spójrz w górę, na dach.
Nie pytaj, już odpowiadam.
Tak to wszystko dla Ciebie
Twój Misiek”

Spojrzałam w górę i zobaczyłam Chrisa, który wyciągał w moją stronę rękę. Chwyciłam ją, a on pomógł mi wejść na dach. Chłopak usiadł, a mnie posadził między swoimi nogami. Wtuliłam się w jego klatkę piersiową, a on zaczął mówić.
- Wiem, że powiedziałem o dwa słowa za dużo, ale to z powodu alkoholu buzującego w moich żyłach. Tak wiem, że to głupie tłumaczenie, ale taka jest prawda. Jednak nie mam zamiaru się tłumaczyć, bo to bez sensu. Chciałem Ci tylko powiedzieć, że bardzo Cię kocham i nie wyobrażam sobie kolejnego dnia bez Ciebie. Jesteś moją drugą połówką. Jesteś moim szczęściem. Gdy Cie widzę na mojej twarzy od razu pojawia się uśmiech. Kocham całować Twoje usta. Kocham trzymać Cię za rękę i kocham więzić Cię w swoich ramionach. Chciałem byś wiedziała to wszystko, ponieważ jesteś dla mnie bardzo ważna. Jeszcze raz Kocham Cię, mogę to nawet wykrzyczeć całemu światu - chłopak skończył swoją wypowiedź, a mi zakręciła się łza w oku. Chłopak nagle zerwał się z miejsca i zaczął krzyczeć „Kocham Kate Hamilton! Słyszycie? Kocham ją całym swoim sercem!” 
- Dobra wystarczy głupku - oznajmiłam śmiejąc się przez łzy - Wydaje mi się, że ja Ciebie też kocham, ale nie wiem jak to jest - oznajmiłam i wtuliłam się w jego klatkę piersiową.
- Zaryzykuje jeszcze raz. Kate czy chciałabyś zostać moją Księżniczką? - zapytał wyraźnie zdenerwowany.
- Myślę, że tak. Na pewno tak - oznajmiłam i złączyłam nasze usta w słodkim, a jakże namiętnym pocałunku. Oplatałam swoimi ustami, usta mojego Księcia. Było cudownie. W moim brzuchu znowu wybuchło stado motylków. Z tęskniłam się za tym uczuciem... za nim. Po dłuższej chwili oderwaliśmy się od siebie.

Zaczęliśmy rozmawiać o wszystkim o niczym, a głównie o życiu. Siedzieliśmy tak na tym dachu chyba do północy. Przy Chrisie czuję się naprawdę szczęśliwa i bezpieczna. Chłopak odwiózł mnie do domu, a sam pojechał do swojego. Wzięłam szybki prysznic, a następnie położyłam się spać. Morfeusz porwał mnie w swoje objęcia, a ja zasnęłam myśląc o MNIE i o NIEM, a dokładnie o NAS.

~*~

Fuuuuuuj!
Ten rozdział jest stanowczo przesłodzony
aż chce się rzygać tęczą.
Jeśli też będziecie
mieli ochotę porzygać się słodkością
powiadomcie mnie o tym w komentarzu.
Udało mi się napisać rozdział
jeszcze dziś jest 23:17, a ja dodaje
rozdział. Uhuhu...
Życzę wam Słodkich Snów
lub Miłego dnia w zależności kiedy
przeczytacie rozdział

To do następnego
wasza Marfa <3

niedziela, 1 lutego 2015

Rozdział 16

Życie chwilami jest piękne, a chwilami ja jeden wielki koszmar. Chwilami ma dość życia, ale od kąt z mojego świata zniknął Gregor, mogę zacząć w pełni z niego korzystać. Do tego wszystkiego "mam chłopaka". Jeny jak to dziwnie brzmi.

Na razie mogę mieć tylko nadzieje, że moje problemy zniknęły. Z pewnością nigdy nie będę mogła już żyć normalnie. Moje życie nigdy nie będzie już normalne, ale może odrobine lepsze. Od teraz. 



CARPE DIEM!

Zastanawia mnie tylko czy na tej imprezie będą ludzie ze szkoły. Od ostatniej domówki nigdzie się nie pokazałam. W szkole wszyscy się ze mnie śmieją. Oni niszczą mnie psychicznie.
Nie wiedzą co dzieje się w środku mnie.
Nie wiedzą, że na twarzy mam tylko maskę. Sprawiam wrażenie silnej i szczęśliwej dziewczyny. Niestety prawda jest bolesna, jestem słaba... nawet bardzo słaba. 
Co wieczór toczę walkę z myślami. 
Co wieczór robię wszystko by się nie rozpłakać. 
Co wieczór, a dokładnie o 23:59 obiecuję sobie , że zapomnę... że już nigdy nie uronie ani łzy z tego powodu. Problem z tym, że jestem za słaba aby dotrzymać danego sobie słowa. Teraz znalazłam szczęście i ono pomoże mi się wziąć w garść. Dam radę, wiem to. Zaczynam od dziś. Pójdę na tą cholerną imprezę i pokaże im wszystkim, że nie obchodzą mnie ich głupie komentarze na mój temat.

Wyszłam z wanny i owinęłam się puchowym ręcznikiem. Spuściłam wodę i usiadłam na skraju wanny. Chwyciłam z umywalki golarkę i zaczęłam się golić. Poczynając od pach, a kończąc na nogach. Następnie chwyciłam czerwony lakier do paznokci i pomalowałam pierw paznokcie u rąk, a następnie u nóg. Po skończeniu tej czynności zauważyłam, że zostało mi tylko pół godziny. Poszłam do pokoju po moje ubrania. Poszłam do pokoju po moje ubrania. Wróciłam do łazienki i założyłam na siebie krwistoczerwoną sukienkę bez ramiączek do połowy ud. Do tego szpilki w czarno-białe paski z paskiem. Na rękę założyłam złotą bransoletkę. W rękę chwyciłam czarną torebkę. Włosy zostawiłam naturalnie rozpuszczone. Na twarz nałożyłam puder. Zrobiłam jeszcze kreski na powiekach i rzęsy maznęłam czarnym tuszem. Gotowa sprawdziłam jeszcze czy widać mój tatuaż i zeszłam na dół pokazać się mamie. Po drodze chwyciłam przeciwsłoneczne okulary, ponieważ słońce daje o sobie znać.

Stanęłam w przejściu pomiędzy kuchnią a salonem. Zrobiłam jeden pełen obrót, a mama nie mogła wyjść z podziwu. Szybkim krokiem podeszła do mnie i mocno przytuliła. Przez wysokie obcasy byłam od nie wyższa o pół głowy. Trwaliśmy w tym uścisku do czasu kiedy po domu rozniósł się dźwięk dzwonka do drzwi. Stałam dalej w miejscu obrócona w stronę wejściowych drzwi. Natomiast mama poszła je otworzyć. Po chwili w pomieszczeniu pojawił się Chris, a ja po raz kolejny tego dnia zrobiłam obrót o trzysta dwadzieścia stopni. Chłopak długo nic nie mówił tylko patrzał z otwartą buzią. Zaczęłam się martwić, że źle się ubrałam. 
- Co, źle jest? Wiedziałam. No to ja się pójdę przebrać. Poczekasz ...
- Jest idealnie - oznajmił i dał mi szybkiego, ale przepełnionego uczuciem buziaka w policzek.

Chris złapał mnie za rękę i poprowadził do wyjścia. Pomachałam jeszcze mamie i wyszliśmy na dwór. Po chwili jechaliśmy już do celu, a mnie zaczęło skręcać w brzuchu. Tak cholernie nienawidzę ludzi. Oni tylko potrafią ranić. Najchętniej zamknęłabym się w swoim pokoju i nie wychodziła z niego jak w tym filmie "Sala samobójców".

- Księżniczko co się dzieje? Jesteś jakaś nie obecna - z zamyślenie wyrwał mnie "mój chłopak". Ugh... chyba nigdy się nie przyzwyczaję. 
- Po prostu z ostatniej imprezy nie mam dobrych wspomnień. Obiecaj mi, że nie zostawisz mnie samej. Ja się boje ludzi... - w oku zakręciłam mi się łza, ale obiecałam sobie, że nie uroni ani jednej łzy i dotrzymam danego sobie słowa.
- Obiecuje - powiedział i położył rękę na moim odsłoniętym kolanie, a ja wzdrygnęłam się. Chłopak chciał już ją zabrać, ale przytrzymałam jego rękę. Spojrzał na mnie zdziwiony, a ja posłałam mu uśmiech mówiący "It's okey". 

Ja już chyba nigdy nie pozbędę się tych cholernych wspomnień. To wszystko jest takie męczące. Chciałabym... tak bardzo chciałabym żyć jak przeciętna nastolatka, ale nie mogę. Nie mogę i już nigdy nie będę mogła.


Gdy dojechaliśmy na miejsce serce zaczęło mi bić dwa razy szybciej, a żołądek zrobił jeden pełny obrót. Nagle ktoś otworzył mi drzwi. 

- Nie wychodzisz? - zapytał Chris, a ja pokręciłam głową - Spokojnie, będę przy Tobie i nikt Cię nie zrani. Obiecuje - powiedział, a ja nie pewnie wysiadłam z samochodu. Oczywiście musiałam się potknąć, bo jakby inaczej?! Jedno szczęście chłopak w porę mnie złapał. 
- Prze- przepraszam - zaczęłam się jąkać.

Chłopak zamknął auto i chwycił mnie za rękę i chciał tak wejść do środka. STOP! My tak nie możemy wejść! Przecież wszyscy się domyślą, że coś jest na rzeczy. Szubko wyrwałam swoją rękę i zatrzymałam się. 

- Jesteś pewien, że chcesz tam wejść trzymając mnie za rękę? Co sobie...
- Niech sobie myślą co chcą. Jesteś moją dziewczyną i wejdę tam chociażby niosąc Cię na rękach. Tak samo jak będę Cię całował jak będę miał na to ochotę - oznajmił, a ja zrobiłam się cała czerwona. On tylko zachichotał, chwycił mnie za rękę i weszliśmy do środka.

Gdy zobaczyłam tych wszystkich ludzi ocierających się o siebie, zebrało mi się na wymioty. Przeszliśmy do barku w kuchni. Chłopak zrobił mi jakiegoś drinka, a sam wziął piwo. Po chwili podszedł do nas jakiś chłopak, a Chris przywitał się z nim w ten typowy męski sposób. 

- Kate, to jest Andrew mój przyjaciel. 
- Mów mi Andy - oznajmił i puścił mi oczko. Pokiwałam tylko głową i wtuliłam się bardziej w bok "mojego chłopaka". Andy jest przystojny, ale Chris i tak jest lepszy. Nie kręcą mnie zbytnio chłopaki z grzywką na bok. 
- Chodź, pokażę Ci coś - szepnął mi do ucha Chris.

Chwycił mnie za rękę i poprowadził w stronę tarasu. Po chwili znaleźliśmy się na dworze. Po środku trawnika stała oświetlona altanka, do której wolnym krokiem się zbliżaliśmy. Po nie całej minucie dotarliśmy do celu. Nagle poczułam, że unoszę się do góry. To ten Wariat chwycił mnie w stylu "ślubnym" i zaczął kręcić się w okół własnej osi. 

- Puść mnie Wariacie! - krzyknęłam śmiejąc się. 
- Pod warunkiem, że mnie pocałujesz - powiedział z tym jego łobuzerskim uśmiechem na twarzy. 

Lekko speszona złączyłam nasze usta. W brzuchu poczułam to przyjemne uczucie. Chris oplatał moje wargi swoimi. Byłam w niebie, a nawet trzy metry nad niebem. Chciałabym żeby ta chwila trwała wieczne, ale powoli brakło mi tchu, więc z niechęcią oddaliłam się od niego. Chłopak w końcu postawił mnie na ziemi. W tle leciała akurat piosenka "Avril Lavigne - Wish You Were Here". Chris objął mnie w pasie, a ja oparłam głowę o jego klatkę piersiową i zarzuciłam ręce na szyje. Zaczęliśmy kołysać się w rytm piosenki. Po mimo szpilek musiałam bardzo się wysilać, żeby dosięgnąć jego szyi. 

- Nie lubię tego, że jesteś ode mnie wyższy - oznajmiłam robiąc przy tym smutną minkę.
- Uwierz mi jest w tym pewna zaleta. 
- Jaka? - zapytałam zdziwiona.
- Słyszysz bicie mojego serca, które jest tylko dla Ciebie Kochanie - powiedział i ucałował moje czoło.

Zrobiło mi się dziwnie ciepło na sercu. Ja... ja chyba go kocham. 

On jako jedyny nie oddalił się ode mnie. 
Jako jedyny nie uważa mnie za wariatkę.
Jako jedyny z nielicznych zna mój sekret. 
To chyba znaczy, że mu ufam, nie? Gdy mówi do mnie zdrobniale, czy całuje czuję w brzuchu te cholerne motylki. Ale równie dobrze to może być tylko zauroczenie. 

Dochodziła już północ. Ludzie powoli opuszczali dom Andrew'a. Natomiast ja z Chrisem siedzieliśmy na sofie przytuleni do siebie i nie mieliśmy zamiaru nigdzie iść. Było nam cholernie dobrze. Po około trzydziestu minutach zostaliśmy tylko my i Andy - gospodarz domu, Aschly - szkolna dziwka, Miley - jej przyjaciółka. Do tego jakiś chłopak, którego nie znam i dwie dziewczyny brunetka i czarnowłosa.
- O patrzcie wariatka dziś nie uciekła z krzykiem - oznajmiła Aschly tym swoim piskliwym głosikiem i zaczęła się głośno śmiać ze swoją psiapsiółką. 
- Skoro ja jestem wariatką, to Ty jesteś dziwką, która rozkłada nogi przed każdym kolesie - oznajmiłam dumna z siebie. 
- Miley, wychodzimy - powiedziała oburzona i wyszła. 

Wszyscy nagle zaczęli mi bić brawa i mówić, że jestem pierwszą osobą, która się jej postawiła. Cóż może w końcu zrozumie swój błąd. Po chwili do pokoju wszedł Andy i zaproponował grę w butelkę. Wszyscy się zgodzili. Co prawda nie uśmiechało mi się to, ale co zrobisz. Dowiedziałam się przy okazji, że jedna z dziewczyn, a dokładnie brunetka nazywa się Liv. Natomiast czarnowłosa - Alex. Chłopak nazywa się Jasper.


Z początku były nudne zadania. Coś w stylu wypij kieliszek wódki, pokaż stanik itp. Po jakimś czasie Andy kręcił butelką i wypadło na Alex.

- Pytanie czy wyzwanie? - zapytał.
- Wyzwanie - odpowiedziała.
- Pocałuj jedną z obecnych tu dziewczyn - oznajmił dumny z siebie. Alex bez problemu podeszła do Liv i ją pocałowała. Teraz ona kręciła i na moje nieszczęście wypadło na mnie. 
- Cokolwiek - powiedziałam. 
- Musisz dać nam zrobić z siebie body shot - oznajmiła a wszyscy zaczęli krzyczeć i gwizdać, a ja kompletnie nie wiedziałam o co w tym chodzi.
- A wytłumaczysz mi o co w tym chodzi? - zapytałam.
- Każdy po kolei pierw sypie dróżkę soli od krawędzi majtek do pępka. Następnie pomiędzy piersiami umieszcza kieliszek tequli. Na sam koniec w buzi umieszcza cytrynę. Następnie to wszystko zlizuje, wypija i zjada klęcząc nad Tobą.

Przez moją głowę przemknęły obrazy z podobnych sytuacji z dzieciństwa. W oczach momentalnie zebrały mi się łzy. Spojrzałam tylko znacząco na Chrisa, wstałam i wybiegłam. Nie potrafię normalnie żyć. Zawsze w takich sytuacjach wszystko do mnie wraca i uciekam. Nie potrafię. Najzwyczajniej w świecie nie potrafię wyrzucić z siebie tych wszystkich wspomnień. 

- Kate zaczekaj - usłyszałam wołanie Chrisa, ale nie zatrzymałam się. Chcę być już w domu - Kate - usłyszałam i poczułam uścisk na na nadgarstku. 
- Czego? - warknęłam zapłakana obracając się do niego przodem. Nic nie mówił tylko patrzał na mnie ze współczuciem. Po chwili podszedł do mnie i przytulił szepcząc krótkie: 
- Współczuje - natychmiast go odepchnęłam od siebie. 
- Nie chce żadnego współczucia. Nie miałam takiego dzieciństwa jak Ty czy Liv lub Andy. Tak samo jak nie mogę żyć jak normalna nastolatka.
- Możesz - odparł. 
- Ty nic nie rozumiesz - oznajmiłam i zaśmiałam się bez humoru - Co nic, a raczej każdego dnia męczą mnie te cholerne wspomnienia, a w takich sytuacjach jak te jest jeszcze gorzej. Uwierz mi chciałabym mieć takie problemy jak przeciętna nastolatka, ale nie mogę przez mojego popierdolonego tatulka. Co do naszego związku to chyba się za bardzo pośpieszyłam. Ty nic nie rozumiesz. Przyjdź jak zrozumiesz choć trochę moją sytuacje. I pomyśleć, że dziś zrozumiałam, że coś do Ciebie czuje, ale nie wiem co - powiedziałam ostatnie słowa prawie szeptem. Następnie ruszyłam przed siebie zostawiając tam oszołomionego chłopaka. 

Gdy oddaliłam się kawałek od Chrisa, stanęłam i zdjęłam swoje szpilki. Szłam tak z jakąś godzinę, aż w końcu doszłam do domu. Otworzyłam drzwi, weszłam do domu, a szpilki rzuciłam w róg obok szafy. Następnie poczłapałam schodami na górę do swojego pokoju. Rzuciłam torebkę na łóżko i poszłam do łazienki. Otworzyłam szafkę w poszukiwaniu pudełka z ostrzami. Dopiero po chwili przypomniałam sobie, że ten debil mi je zabrał. Nie mając już na nic siły, wróciłam do pokoju i położyłam się na łóżko. Zaczęłam płakać w poduszkę. Dopiero nad ranem zasnęłam kompletnie wyczerpana.


Znasz to uczucie, gdy leżysz w nocy po cichutku pod kołdrą, zakrywasz buzię dłonią, bo nie chcesz żeby ktoś usłyszał Twój płacz. I gdy sobie pomyślisz o tym wszystkim, o tym w jak beznadziejnej sytuacji jesteś to płaczesz jeszcze bardziej? A łezki lecą jedna za drugą kap, kap, kap. I potem tak mocno płaczesz, że masz aż całą poduszkę mokrą, a gdy wreszcie się uspokoisz, to leżysz i myślisz, ponieważ przez to wszystko nie możesz już nawet spać i wtedy zachce Ci się płakać i płaczesz tak długo aż jesteś tak zmęczony, że zasypiasz. A rano wstajesz jak niby nigdy nic, uśmiechasz się, udajesz, że nic się nie dzieje, że wszystko okey. Znasz to? 


~*~

I o to w końcu pojawia się
16 rozdział. 
W sumie to nie wiem jak go skomentować. 
Po prostu komentujcie, bo
te komentarze naprawdę motywują
do dalszego pisania.

CZYTASZ=KOMENTYJESZ! 


Do następnego Miśki