niedziela, 29 marca 2015

Rozdział 20

*Chris* 

To co zobaczyłem przewyższyło wszystkie moje najgorsze myśli. Jakiś typek, podejrzewam, że jej ojciec, próbował zgwałcić Kate. Moim ciałem zawładnęła nienawiść, wściekłość i wiele, wiele innych negatywnych emocji. Moja ukochana ze strachem i bólem w oczach. To jest najgorsze co mogłem kiedykolwiek zobaczyć. Nie wytrzymałem i rzuciłem się na tego typa. Zrzuciłem go z mojej Małej i zacząłem okładać mu mordę pięściami.

Gdy koleś leżał już na ziemi nieprzytomny, zauważyłem, że nigdzie nie ma Kate. Po chwili zobaczyłem ją zbiegającą ze schodów.
- Kate, kochanie - krzyknąłem, ale nie zareagowała. Wsiadła na swoją czarno-białą Kawasaki Ninja i odjechała. Wybiegłem zaraz za nią. Wsiadłem do mojego BMW i pojechałem w jej ślady. Niestety nigdzie jej nie widziałem. Byłem zdany jedynie na swój instynkt.

Przez prawie godzinę jeździłem po wszystkich bocznych drogach, ale niestety, nigdzie jej nie było. Co raz bardziej się denerwowałem. Oby nic jej się nie stało. W końcu postanowiłem wjechac na dwupasmówkę. Jechałem jakieś piętnaście minut, aż w końcu zobaczyłem jakies zamieszanie na jednej z bocznych dróg. Pojechałem w tamtą stronę, aby zobaczyć co się tam dzieje. Zatrzymałem samochód przed taśmą i wysiadłem z niego. zobaczyłem jej motocykl leżący na poboczu cały poturbowany. Kate leżala zaraz obok. Zacząłem biec do niej. Przeszedłem pod taśmą, ale po chwili wyrosło przede mną trzech policjantów.
- Nie może pan tam pójść - odezwał się jeden z nich.
- Gówno pan wie - oznajmiłem i zacząłem się z nimi szarpać - Ja tam muszę iść! To jest kurwa moja dziewczyna! - krzyknąłem i  jakimś dziwnym cudem ustąpili. 


Podszedłem do jej bezwładnego ciała i chwyciłem ja za rękę. Na szczęście żyła. Po chwili koło mnie pojawiło się pogotowie ratunkowe.
- Kate, kochanie musisz żyć. Słyszysz? Kurwa musisz! - zacząłem płakać, a pogotowie zabrało ją na noszach do karetki. Dałem jej jeszcze szybkiego całusa - Bądź silna. Dla mnie, dla Emily, proszę. Pamiętaj, że Cię kocham - powiedziałem i odszedłem zrujnowany. Nagle zatrzymał mnie ten sam policjant, który nie chciał mi pozwolić przejść.
- Musi pan złożyć zeznania - przytaknąłem i poszedłem za nim do radiowozu. 


Powiedziałem mu wszystko co wiedziałem. Zaczynając od jej dzieciństwa, a kończąc na dniu dzisiejszym. Wspomniałem również o tym, że Gregor, dowiedziałem się, że tak ma na imię ten mężczyzna, wylądował już raz w pierdlu. Oni zaś poinformowali mnie, że ten idiota uciekł im dziś rano. Dowiedziałem się jeszcze, do którego szpitala zabrali Kate i pojechałem do siebie do domu. 

Jechałem bardzo ostrożnie. Cały czas myślałem o tym czy Kate przeżyje. Ja... ja sobie bez niej nie poradzę. Po moich policzkach bez przerwy spływały łzy. W końcu dojechałem do domu. Wszedłem do niego z zamiarem udania się do swojego pokoju, umycia się, przebrania i pojechania do mojej Księżniczki.
- Matko boska. Chris, co Ci się stało? - doskoczyła do mnie zaraz mama.
- Nieważne - odwarknąłem o odszedłem.


Wziąłem szybki prysznic, założyłem pierwsze lepsze ubrania i pojechałem  do szpitala. Po nie całych dziesięciu minutach byłem na miejscu. Podszedłem do recepcji i zapytałem:
- Gdzie leży Kate Hamilton?
- Aktualnie jest operowana - oznajmiła recepcjonistka, a ja pobiegłem w stronę sali operacyjnej. W końcu na jednym z korytarzy zauważyłem siedzącą na krześle panią Hamilton. Podszedłem do niej.
- Co z Kate? - nie odpowiedziała, wpadła mi wramiona i zaczęła szlochać.


Po około trzydziestu minutach uspokoiła się. Siedzieliśmy już ponad dwie godziny i nadal nic nie wiedzieliśmy. Operacja cały czas trwała. wstałem z krzesła i szarpnąłem za swoje włosy. Osunąłem się po ścianie , schowałem twarz w rękach i zacząłem płakać jak mały bezbronny chłopiec. Ona musi żyć. Kurwa, musi. Świat bez niej będzie pusty, szary... do niczego. Wrzasnąłem na cały korytarz i płakałem jeszcze bardziej. Mama Kate podeszła do mnie i przytuliła do siebie. 

Mijały kolejne godziny i dalej nic. Już powoli traciłem cierpliwość. Jest już 23:29 i dalej nic nie wiemy. W końcu zza drzwi wyszedł lekarz.
- Co z nią panie doktorze? - zapytała Diana, mama Kate.
- Kim pani jest dla Kate? - zapytał, jakby kurwa nie mógł normalnie odpowiedzieć.
- Mamą - odpowiedziała natychmiast równie zdenerwowana co ja.
- Pańska córka miała pękniętą śledzionę, ale udało nam się zatamować krwotok. Ma jeszcze złamane dwa żebra z prawej strony i kilka ran oraz siniaków. Teraz czekamy, aż się wybudzi - powiedział i odszedł. Pani Hamilton powiedziała ciche "Dziękuje" i usiadła.


Po chwili zza drzwi wyszły pielęgniarki ciągnąc bezwładne ciało Kate na łóżku. Łuk brwiowy miała zszyty, pod prawym okiem miała limo, a lewy policzek cały zdarty. Na rękach miała multum siniaków. W oczach, po raz setny dziś, zebrały mi się łzy. Udaliśmy się za nimi. Kate położyli na sali 113. Oby ta trzynastka nie okazała się pechowa. Niestety nie pozwolono nam wejść do środka.

Jest już 03:07. pani Hamilton pojechała do domu i obiecała mi, że będzie rano. To jest starsza kobieta i potrzebuje snu. Ja sobie obiecałem, że zostanę tu choćby nie wiem co. Wyjąłem telefon z kieszeni i postanowiłem zadzwonić do Emily.

Pierwszy sygnał...
Drugi...
Trzeci...

Czwarty...
Miałem już się rozłączyć, ale odebrała. 

- Hallo? - usłyszałem jej zaspany głos. 
- Hej Emily. Z tej strony Chris - przywitałem się.
- Czemu dzwonisz do mnie o takiej godzinie? - zapytała lekko zirytowana. 

- Kate... - powiedziałem i zrobiłem pauze. 
- Co z nią? - ponagliła mnie przerażona. 
- Ona miała wypadek...
- Co?! Jak to?! Czy coś jej się stało?! - spanikowała.
- Tak - westchnąłem - Leży w szpitalu na Biskupińskiej w sali 113 - oznajmiłem.
- Zaraz tam będę i wszystko mi powiesz - powiedziała ostrym tonem i  rozłączyła się.

*Emily*
 
Szybko wstałam z łóżka i ubrałam na siebie pierwsze lepsze dresy oraz bluzkę. Wzięłam ze stołu w salonie kluczyki od samochodu i pojechałam prosto do szpitala. Jechałam 120km/h. Musze jak najszybciej dowiedzieć się co się wydarzyło. 
 
Gdy dojechałam do szpitala, wbiegłam do niego i pobiegłam w stronę sali 113. W końcu dostrzegłam Chrisa siedzącego na krześle przed salą. Spojrzałam przez szybę do sali i zauważyłam te wszystkie pikające urządzenia i Kate leżącą na łóżku. Wyglądała strasznie. Podeszłam od chłopaka i go przytuliłam. 
Czekałam cierpliwie, aż zacznie mówić.
- Byliśmy umówieni na 17;00, że do niej przyjdę. Przyszedłem. Wszedłem do środka bez pukania. Z salonu dochodził jakiś szloch - przerwał, aby pozwolić łzom spokojnie spłynąć po policzkach - To był szloch Kate. Gregor próbował ją po raz drugi zgwałcić - przełknął gule, która mu powstała i kontynuował - Zrzuciłem go z niej i zacząłem mu okładać mordę. W końcu stracił przytomność. Jej natomiast nigdzie nie było. Biegła właśnie do garażu. Odpaliła swojego ścigacza i pojechała. Pobiegłem od razu do swojego auta, ale nigdzie jej już nie było - po moich policzkach spłynęły łzy - Szukałem jej przez godzinę, aż w końcu znalazłem. Leżała nieprzytomna na środku ulicy - oznajmił i zaczął płakać w moje ramię. Sama również szlochałam - Gdybym zachował się inaczej, moze to wszystko potoczyłoby się inaczej - na tym skończył i o nic więcej nie pytałam.
-  To nie jest Twoja wina. Zrobiłeś wszystko co mogłeś. Teraz musimy wierzyć w to, że z tego wyjdzie. Kate jest silna da radę - oznajmiłam i zaczęłam go uspakajać. 
 
Nigdy nie zrozumiem dlaczego tyle świństwa spotkało akurat moją najlepszą przyjaciółkę. Ile ona jeszcze będzie musiała ścierpieć żeby żyć normalnie? Niby nigdy nie będzie mogła, żyć jak normalna nastolatka, ale niech to wszystko się choć trochę unormuje. Żeby mogła choć na chwilę  zapomnieć o tym wszystkim. Ona tego potrzebuje. 
 
Ona musi żyć. Świat bez niej będzie niczym. Znamy się od podstawówki i jakby tak nagle miało jej zabraknąć to bym chyba tego nie przeżyła. To by było najgorsze co mogłoby mnie spotkać. 
 
ONA KURWA MUSI ŻYĆ! 
 
~*~  
 
Nie będę się tłumaczyć,
bo nie mam nic na swoje 
usprawiedliwienie.
Teraz postaram się, żeby rozdział 
ukazywał się co tydzień.
 
CZYTASZ=KOMENTUJESZ!


 

sobota, 7 marca 2015

Rozdział 19

Las.
Ucieczka.
Grób.
Dzisiejsza data.

Śmierć.

Kolejny ranek. Kolejna pobudka przez ten cholerny koszmar. Czyli norma. Jak ja to kocham - wyczujcie ten sarkazm.

Zwlekłam się z łóżka, wyciągnęłam ubrania z szafy i poszłam do łazienki przygotować się do szkoły. Już sama nie wiem kiedy ostatnio byłam na lekcjach. Zawsze coś mi wypadało. Na szczęście za nie cały miesiąc będą już wakacje. Założyłam na siebie czarne koronkowe majtki i do kompletu staniczek. Ubrałam jasne rurki i podwinęłam lekko nogawki. Na górę zarzuciłam koszule w czerwoną kratę. Na nogi założyłam wysokie platformy. Włosy zostawiłam rozpuszczone. Na rzęsy nałożyłam lekko tusz. Wyszłam z toalety, chwyciłam z szafki nocnej kluczyki oraz telefon i schowałam je do torby. Do ręki wzięłam skórzaną kurtkę. Zeszłam na dół, przywitałam się z mamą, chwyciłam jabłko i ruszyłam do garażu. Założyłam kurtkę oraz kask i odpaliłam mojego skarba.

Wiatr we włosach, łzy w oczach, zabójcza prędkość. Kocham to uczucie. Po kilku minutach byłam już na parkingu przed szkołą. Szczęśliwa jak nigdy wcześniej weszłam do szkoły. Podeszłam do szafki i włożyłam niepotrzebne książki do szafki. Nagle poczułam jak ktoś przypiera mnie do szafek. odwróciłam się i na szczęście  był to tylko Chris. Patrzeliśmy przez chwile sobie w oczy, a następnie złączyliśmy nasze usta w namiętnym pocałunku. Oczywiście nie mogło się obejść bez motylków w podbrzuszu. Całowaliśmy się tak dopóki pani Parker nie przeszkodziła nam.
- Kochani to jest szkoła, takie rzeczy to po lekcjach proszę robić - oderwaliśmy się od siebie, ale dalej patrzeliśmy sobie w oczy.

- Hej piękna - powiedział Chris.
- No cześć - odpowiedziałam. Chłopak chwycił mnie za rękę i poszliśmy na lekcje. Jak na razie jest cudownie, ale nie chwal dnia przed zachodem słońca.

Biologia.
Matematyka.
WF.
Geografia.
Fizyka.
I w końcu lunch. 


Po dzwonku wyszliśmy z klasy. Chłopak objął mnie ramieniem i poszliśmy na stołówkę spokojnie zjeść. Stanęliśmy w kolejce okazując sobie nawzajem dużo czułości. Ciągle jakieś buziaki i tym podobnym. Gdy mieliśmy zamiar iść już do stolika, na drodze stanęła nam na ta dziwka Ashly.
- O, Wariatka znalazła sobie chłopaka. Jakie to słodkie, aż łezka mi się zakręciła - oznajmiła i zachichotała wraz ze swoimi przyjaciółeczkami - Kotku, marnujesz się przy niej. Ona Ci nic nie da, a ja dam Ci wszystko - tym razem zwróciła się do Chrisa.
- Kate, da mi o wile więcej niz sobie myślisz - powiedział i  przycisnął mnie jeszcze bardziej do swojego boku. 

- Jesteś pewien? - zapytała i przejechała ręką po swoich piersiach odsłaniając je bardziej. We mnie już się gotowało.
- Wybacz nie gustuje w dziwkach - oznajmił, a ja dałam mu buziaka w policzek. Nasza kochana Ashly była cała czerwona ze złości.
- Złość piękności szkodzi, kochana - powiedziałam i wyminęliśmy ja razem z Chris'em.
- Pożałujecie tego - krzyknęła, a my się odwróciliśmy - A tobie - wskazała na mnie palcem - mam załatwione już miejsce w psychiatryku - nie wytrzymałam. Podeszłam i uderzyłam ją z otwartej dłoni w twarz. 

- Teraz Ci coś powiem, więc posłuchaj. Nic kurwa o mnie nie wiesz. Nie masz prawa nazywać mnie "wariatką" nic o mnie nie wiedząc, o moim życiu. Ja przynajmniej nie puszczam się na prawo i lewo jak Ty. Grzecznie proszę się ode mnie odpierdolić, bo nic Ci nie zrobiłam. Zapamiętaj to sobie - wysyczałam i wylałam jej na głowę sok porzeczkowy - Ups, chyba Ci się tapeta zmyła - powiedziałam i odeszłam.

Reszta lekcji minęła już spokojnie. Umówiłam się z Chris'em, że o 17:00 bedzie u mnie i spędzimy razem wieczór. Odpaliłam mojego ścigacza i po nie całych trzydziestu minutach byłam juz na podjeździe pod domem. Samochodu mamy jeszcze nie było, a drzwi były otwarte, dziwne. Może zapomniała zamknąć. Weszłam do domu i od razu udałam się do kuchni, ponieważ chciało mi się pić. Nalałam sobie soku pomarańczowego i szybko wypiłam. Następnie poszłam na górę odłożyć torbę. Zeszłam na dół do salonu żeby obejrzeć telewizje, ale to  co zobaczyłam... raczej kogo, zamurowało mnie.
 

Rzuciłam się biegiem do drzwi wyjściowych, ale niestety Gregor był szybszy i mnie złapał. 
- Co Ty tu robisz? - zapytałam z jadem w głosie - Miałeś być w pierdlu!
- A co nie cieszysz się? - zapytał z szerokim usmiechem na twarzy - Obiecałam Ci coś i dotrzymam słowa. Jak będziesz grzeczna to nie będzie bolało - powiedział i pociągnął mnie do salonu.
- Zostaw mnie, idioto! Co ja Ci takiego zrobiła? - krzyknęłam. Łzy powoli zbierały mi się pod powiekami.

- Nic. Wystarcza to, ze jesteś taka pociągająca - oznajmił i zaczął całować moja szyje. Po policzkach spłynęły mi pierwsze łzy.
- Zostaw mnie, proszę - powiedziałam, ale on zamknął moje usta pocałunkiem. Jego obleśne usta na moich. FUJ! Po policzkach zaczęło mi płynąc jeszcze więcej i więcej łez. On mnie całował, a ja stałam jak wmurowana nie ruszając żadną częścią mojego ciała. Nagle Gregor ścisnął moje pośladki przez co otworzyłam lekko usta, a ten to wykorzystał i wsunął swój język.

Przez jakiś czas mężczyzna wszędzie mnie całował, a ja tylko płakałam. Postanowiłam wykorzystać jego chwile nie uwagi i kopnęłam go w krocze.
- Pożałujesz tego suko! - wysyczał przez ból. Chciałam juz uciekać, ale mnie zatrzymał i rzucił na kanape. Teraz już na pewno nie ucieknę. Grogor zwisa nade mną i trzyma ręce po obu moich bokach. Nagle ścisnął moja pierś i zaczął rozpinać moją koszule. Z moich oczu wypłynęło jeszcze więcej łez. 

- Przestań, proszę... - wychlipiałam, gdy byłam już bez górnej części garderoby, a on zdjemował swoją koszulkę. Po chwili byłam już bez stanika. Już nic nie czułam. Po prostu płakałam. Nie mam nawet siły by go błagać żeby przestał. Chciałabym żeby to był już koniec... żeby mnie zgwałcił i sobie poszedł, ale on to tylko przedłuża macając każdą część mojego ciała po kolei.
- Jesteś taka piękna i tak bardzo mnie podniecasz - powiedział i zdjął swoje spodnie wraz z bokserkami. Na szczęście ja miałam jeszcze spodnie, ale na pewno nie na długo.
- Ja nie chce, proszę zostaw mnie - oznajmiłam co głośniej płacząc. On za to mnie olał i zaczął zdejmować moje spodnie. Zaczęłam piszczeć, a ten uderzył mnie z otwartej dłoni w twarz. Odpuściłam.

Po jakiś pięciu minutach byłam już pod nim cała goła. Gregor przymierzał się do zrobienia pierwszego ruchu, a mi przed oczami stanęły wspomnienia z dzieciństwa. Z dokładnie takiej samej sytuacji tylko, że wtedy pojawiła się mama, a teraz? Nikt.
Błagałam go żeby tego nie robił. On niestety nic sobie z tego nie robił. Gdy myślałam , że to już koniec, że za chwile mnie zgwałci, go już nade mną nie było. Leżał na ziemi, a na nim siedział chris i obijał Gregorowi twarz. Kompletnie zapomniałam o naszym spotkaniu.

Cała zapłakana pobiegłam na górę. Ubrałam się w pierwsze lepsze ubrania. Chwyciłam kluczyki od ścigacza i zbiegłam na dół.
- Kate, kochanie - usłyszałam głos Chrisa, ale już odpalałam mojego skarba.

Wyjechałam na ulice. Na liczniku miałam już 100km/h i  co raz bardziej przyspieszałam. Nie wiem gdzie jechałam, po porostu przed siebie. Do tego przez łzy miałam utrudnioną widoczność, a na liczniku było już 120km/h i wyjechałam akurat na dwupasmówkę.

Teraz moje życie straciło sens już na zawsze. Drugi raz próba gwałtu. Do tego osoba, którą kocham to widziała. dlaczego Bóg mnie tak pokarał. Czy ja już nie mogę żyć normalnie?! Czy moje życie musi składać się z pasem nieszczęść?! Na liczniku było już prawie 150km/, a mi ciągle było mało. Życie to gówno. Najlepiej rzucić się z dwudziestego piątego piętra i skończyć to, bo to kurwa nie ma sensu.
- Kurwa! - wrzasnęłam, a po moich policzkach płynęło jeszcze więcej i więcej łez, przez co co raz mnie widziałam. Na liczniku zauważyłam 180km/h i zjechałam w jakąś boczną drogę.

Nagle straciłam panowanie nad motocyklem. Usłyszałam tylko pisk opon. Zobaczyłam jasne, rażące światło. Następnie już tylko ciemność...

~*~
 
No i mamy w końcu kolejny
rozdział *o*
Przepraszam was, że tak 
długo nie pisałam, ale 
miałam strasznie dużo nauki.
Cały czas sprawdziany albo 
kartkówki. Nie wiem kiedy 
będzie następny, ale postaram 
się go jak najszybciej napisać :)


CZYTASZ=KOMENTUJESZ!
Buziaki, do następnego
Misie <3