sobota, 30 sierpnia 2014

Rozdział 4

To już tydzień... tydzień od kąt pokłóciłam się z Chrisem. Nie odzywamy się do siebie. Znaczy... ja nie odzywam się do niego. Mam mu za złe, że przywołał te wszystkie wspomnienia. Teraz jak jakikolwiek przedstawiciel płci przeciwnej otrze się o moje ramię. Przechodzi mnie nieprzyjemny dreszcz. Boje się... boje się, że zaraz wszyscy rzucą się na mnie i zaczną molestować. 

Wszystko do mnie wraca... wszystko przechodzę od początku. Zapomniałam, było już dobrze, ale jeden kretyn, który chciał być miły wszystko spieprzył. Teraz przechodzę TO od początku. Wspomnienia, które mnie przytłaczają, to całe bagno... Czasami zastanawiam się nad wróceniem do mojej starej przyjaciółki. Przez, którą miałam nie małe problemy... Ale zaraz potem przypominam sobie przez co musiałam przechodzić. To tylko dodatkowe problemy. Od razu odrzucam od siebie tą myśl, skutecznie. Jednak jeśli to wszystko się pogorszy lub będzie ciągnąć w nieskończoność... ulegnę. Nie dam rady...

Chris... heh. Go unikam jak najbardziej się da. Nawet w klasie zmieniłam miejsce. Rosile, jedna z nielicznych osób, które lubię. Dała się namówić i zamieniła się miejscem. Jestem jej wdzięczna i winna przysługę. Aktualnie siedzę z Amandą. Nie darze jej wielką sympatią, ale jest do zniesienia. 

Z zamyślenia wyrwał mnie dzwonek na lunch, co mnie ani trochę nie ucieszyło. Jak zwykle od tygodnia poszłam posiedzieć te dwadzieścia pięć minut w bibliotece. Praktycznie nic nie jem, ponieważ nie mogę czegokolwiek przełknąć. Mój posiłek dnia składa się z jabłka przed szkołą i jednej bułki na kolacje. Co prawda Diane to zaniepokoiło. Nie chcąc jej bardziej martwić powiedziałam, że chce schudnąć. Po jej minie było widać, że mi nie wierzy, ale nie naciskała. 

Dziś przerwa mi się dłużyłam, a to dlatego, że następny mam wf . Co się z tym wiąże? A to, że nie mam czego sobie powtórzyć na zajęcia. Nie miałam co robić, więc z mojej "kryjówki" wyszłam pięć minut szybciej. Moim celem jest sala gimnastyczna... pamiętna sala gimnastyczna. Najchętniej pojechałabym do domu. Urwała się z lekcji, ale nie chce wzbudzić jakichkolwiek zastrzeżeń u nauczycieli. Wystarczy, że nie ćwiczę, "zapomniałam stroju".

Idąc przez korytarz chciałam stanąć na środku, zacząć płakać i krzyczeć. Cały czas ktoś się ocierał o moje ramię. Miałam wrażenie, że to jakaś zmowa. Łzy ciskały mi się do oczu. Nie wytrzymałam i ruszyłam biegiem, w dół po schodach. Gdy byłam już na dole, skierowałam się pod schody, które prowadzą na trybuny. Nikt tam nigdy nie zagląda, dzięki czemu jest to nie zła kryjówka.

Gdy miałam pewność, że nikogo nie ma w pobliżu, szybko wślizgnęłam się w moje tajemne miejsce. Tam nie kryłam już swoich emocji. W końcu dałam upust łzom. To wszystko jest dla mnie za trudne. Nie wytrzymuje już. Ja po prostu powoli umieram od środka. Chciałabym mieć osobę, której mogłabym powiedzieć to wszystko, ale nie mam... nie mam, ponieważ u nikogo nie mam takiego bezgranicznego zaufania. Boję się, że jeśli powiem komuś całą prawdę ta poleci i wygada mój sekret pierwszej, lepszej laluni. Ta zaś pójdzie i rozsieje plotkę po reszcie szkoły. Wtedy... wtedy każdy będzie się mną brzydzić i już w ogóle nie będę miała znajomych, ani przyjaciół. Nie będę już wariatką, tylko odludkiem, którego najchętniej zamknęli by w izolatce. Druga wersja jest taka, że wszyscy patrzeli by na mnie z współczuciem. Okazywali by mi go w różny sposób. Byli by mili, za mili! Ja nie chce współczucia! Chce być normalną nastolatką z normalnymi, miłosnymi problemami. Niestety... Tak już nie będzie. Wspomnienia będą już ze mną do końca moich dni, a ja albo się pozbieram, albo nie. 

Jak już się ogarnęłam, poszłam na zajęcia. Byłam spóźniona dziesięć minut. Gdy weszłam na sale, wszystkie pary oczu były skierowane na mnie, łącznie z Chrisem. Jedno mnie na chwile ucieszyło. Tylko ja nie ćwiczę! Przeprosiłam nauczyciela i poszłam usiąść na parapecie. 

Chris prze całą lekcje nie spuszczał mnie z oczu. Czułam się bardzo skrępowana. Mam go dość. Od tego incydentu mam wrażenie, że mnie śledzi. Na przerwach chodzi za mną krok, w krok. Na lekcjach bezustannie się na mnie gapi. Powoli zaczynają nawiedzać mnie myśli, że coś knuje... że chce mi zrobić krzywdę. Po raz kolejny tego dnia chce mi się płakać, ale powiedziałam sobie stanowcze "NIE"! Będę twarda... MUSZĘ BYĆ! 

Po skończonych zajęciach w szybkim tempie poszłam, już nie mal biegłam w stronę parkingu. Za mną oczywiście szedł ten kretyn. Było widać, że chce mnie zatrzymać, ale nie udało mu się. Jak wykrzyknął moje imię akurat zniknęłam za zakrętem. "Tak, kolejne spotkanie z nim twarzą, w twarz ominięte" - pomyślałam. Na parkingu wsiadłam na moje cudeńko i ruszyłam do domu.

Jak zwykle dojechałam do celu w dziesięć minut. W domu była już mama. Siedziała przed telewizorem oglądając jakiś serial. Zresztą robi to zawsze po powrocie z pracy. Twierdzi, że to ją relaksuje. Odniosłam plecak na górę i przyłączyłam się do niej. 
- Jak tam w szkole? - zapytała.
- W miarę - oznajmiłam, a następnie dodałam - Wiesz jak jest...
- No tak wspomnienia dalej Cię męczą. 

Westchnęłyśmy i wróciłyśmy do oglądania "Ukrytej prawdy". W tym dennym serialu przynajmniej później wszystko się układa. Nie tak jak w prawdziwy życiu. Oglądanie przerwał nam mój telefon, który aktualnie leżał na stoliku przed telewizorem. Chwyciłam go o odebrałam. 
- Hallo?
- Cześć! - to jest Emily.
- No hej! Co jest? - zapytałam.
- Za dwie godziny bądź gotowa. Wbije po Ciebie. Alex urządza domówkę - wiedziałam, że po drugiej stronie moja przyjaciółka skacze po pokoju z radości.
- Ale...
- Nie ma żadnego "ale". Impreza dobrze Ci zrobi, ostatnio chodzisz jakaś nie obecna - westchnęłam - To do zobaczenia o siedemnastej - oznajmiła i się rozłączyła.
- Co się stało? - tym razem zapytała mama.
- Emily wyciąga mnie na domówkę do Alex, a ja nie mam nastroju...
- Kate, kochanie idź. Dawno nie byłaś i dobrze Ci to zrobi. Wyszalejesz się - powiedziała i poruszyła teatralnie brwiami.
- Nawet nie mam co ubrać!
- A ja mam coś, co na pewno Ci się spodoba.

Rodzicielka wyłączyła telewizor i pociągnęła mnie za rękę na górę, do swojej sypialni. Ja usiadłam na łóżku, a ona wyciągnęła z szafy białe pudełko.
- Miałam Ci to dać dopiero za dwa tygodnie, na Twoje urodziny, ale teraz jest Tobie bardziej potrzebna - uśmiechnęła się do mnie i podała pudełko.

Powoli zaczęłam je otwierać. Gdy zdjęłam już górną część, moim oczom ukazało się coś neonowego. Wyciągnęłam to i okazało się, że jest to neonowa, zielona sukienka na ramiączkach, z gołymi plecami.
- Jest śliczna - oznajmiłam i rzuciłam się Dianie na szyję - Dziękuję, jesteś najlepszą mamą na świecie.
- Oh, już mi tak nie słodź, tylko leć się przygotować - wzięłam pudełko i pobiegłam do siebie do pokoju.

Będąc w pokoju wyjęłam z szafy czystą bieliznę, wzięłam sukienkę i niechętnie poszłam wziąść prysznic. Dalej nie uśmiechała mi się ta domówka. W łazience rozebrałam się i nałożyłam na głowę plastikowy czepek, żeby nie zmoczyć włosów, które myłam dziś rano. Gotowa weszłam do kabiny zamykając ją szczelnie, aby nie zalać łazienki. Ciepłe strumienie wody pozwoliły mi się zrelaksować i rozluźnić od rana napięte mięśnie. Na rękę nalałam waniliowy  żel pod prysznic, a następnie wtarłam go w siebie. Po skonczonej kąpieli wytarłam się miękkim ręcznikiem. Gdy stwierdziłam, że na moim ciele nie ma już, ani jednej kropelki wody, założyłam na siebie wcześniej przygotowane ubrania. Sukienka leży idealnie. Pomalowałam jeszcze lekko rzęsy, a włosy zostawiłam rozpuszczone. Na nogi założyłam czarne szpilki z paskiem. Mamy maj, więc na dworzu nie jest wcale tak zimno.

Gotowa zeszłam na dół, do mamy. Jak zwykle powiedziała mi, że wyglądam ślicznie. Gdyby ktoś prze siedemnaście, już prawie osiemnaście lat powtarzał to dzień, w dzień , to byś się przyzwyczaił.

Równo o siedemnastej zadzwonił dzwonek do drzwi. To była Emily. Czy ona zawsze musi być taka punktualna? Westchnęłam i na pożegnanie pocałowałam Diane w policzek. Na co ona odpowiedziała mi krótkim "Baw się dobrze!". 

Otworzyłam drzwi, a przyjaciółka nie dając mi się nawet z nią przywitać, ciągnęła mnie już do swojego samochodu. W czasie jazdy jak zwykle obgadywałyśmy innych. Można powiedzieć, że to taki nasz mały zwyczaj. Po dwudziestu minutach byłyśmy już na miejscu. Gdy weszłyśmy do środka, wiedziałam już, że nie wytrzymam długo. Emily poszła już gdzieś, a ja stałam w drzwiach i się rozglądałam.

Ci wszyscy ludzie ocierający się o siebie... to mnie odrzuca. Najchętniej uciekłabym stąd, ale nie będę twarda. Kiedyś będę musiała się przełamać. Zaczęłam przeciskać się pomiędzy ludźmi. Nie sprawiało mi to przyjemności. Wręcz przeciwnie, myślałam, że wybuchnę płaczem. Jeden chłopak podszedł do mnie i zaczął ocierać się o mnie swoją męskością, ale go odepchnęłam, bo przed oczami stanęły mi wspomnienia.

Gregor podszedł do mnie i zaczął ocierać się o moje krocze, swoim. Płakałam i głośno krzyczałam, ale nikt nie przychodził mi na pomoc. Tego popołudnia spróowałam uciec, wyrwać się z jego rąk po raz pierwszy. Nie spodziewał się tego. Byłam już prawie przy drzwiach, ale w ostatniej chwili mężczyzna złapał mnie. Następnie za karę dostałam z otwartej ręki w twarz. 

Wspomnienia nie dają mi spokoju. Do tego na drugim końcu pokoju stoji Chris. "Do cholery czemu on jest wszędzie tam gdzie ja?!" - pomyślałam.

Pod napływem emocji stanęłam na środku salonu i zaczęłam się nerwowo o obracać wokół własnej osi.  Ciągle czułam jak ktoś się o mnie ociera lub po prostu dotyka. Nie dałam rady. Kucnęłam, schowałam twarz w ręce i rozpłakałam się. Po chwili zaczęłam piszczeć. Zapanowała cisza. W tle leciała tylko muzyka. Czułam na sobie wzrok wszystkich. Nie mogę tu zostać! Wstałam i wybiegłam jak niby nigdy nic. 




~*~

Tak wiem rozdział nudny, 
ale chciałabym żeby każdy kto
przeczyta dodał
komentarz, chociażby zwykłą
uśmiechniętą buźkę.
Chciałabym wiedzieć
czy mam to dla kogo pisać
i czy mój wysiłek nie jest na marne :)



sobota, 23 sierpnia 2014

Rozdział 3

*Chris* 


- Nie dotykaj mnie! - dziewczyna krzyknęła, odwróciła się na pięcie i pobiegła w stronę parkingu, a ja stałem oszołomiony. Nie mogłem się ruszyć. Dałem radę tylko kilka razy wykrzyknąć jej imię.

Nagle rudowłosa znikinęła z mojego pola widzenia. W końcu mogłem oderwać nogi od ziemi. Pobiegłem tą samą drogą co ona, ale było już za późno, nigdzie jej nie było.

"Cholera"- przekląłem w myślach i stwierdziłem, że nie opłaca mi się iść na zajęcia. W tym wypadku wsiadłem do mojego BMW i pojechałem do domu. 

*Kate* 

Krzyknęłam i zaczęłam biec. Za plecami usłyszałam jeszcze kilka razy swoje imię, ale to olałam. Gdy dobiegłam już o ścigacza, w szybkim tempie wsiadłam na niego i ruszyłam w drogę powrotną.

W czasie jazdy skupiłam się na jezdni, aby nie spowodować wypadku. Na liczniku doszło nawet do 120kim/h dlatego w bardzo szybko dojechałam do celu. Pomimo tego, że przez łzy miałam ograniczoną widoczność, nic się nie wydarzyło. 

Na podjeździe stał samochód mamy. Nie zwracając na to większej uwagi wbiegłam do domu od razu kierując się na górę, do swojego pokoju. Jedno szczęście rodzicielka spała i nie zauważyła, że jestm już w domu.

Zamknęłam i przekluczyłam drzwi od pokoju. Rzuciłam plecak i kurtkę w kąt, zapłakana podążając w stronę parapetu. Po drodze zabrałam MP4 ze słuchawkami, oraz blok rysunkowy. 

Jak byłam już na miejscu, włożyłam słuchawki do uszu i puściłam muzykę. Pierwszą, którą usłyszałam była Kushin - To koniec.
Tak słucham  rapu. Następnie bez calu zaczęłam coś szkicować.

Moje życie jest do dupy! Od najmłodszych lat wszystko mi się sypie...

Zaczęło się gdy miałam cztery lata. Jak Gregor (mój tata) pracował jeszcze w Polsce. Mama bardzo rzadko przebywała w domu, przeważnie tylko w nim nocowała. Był dla niej jak hotel. Gdy mamy nie było w domu, Gregor mnie molestował. Dotykał wszędzie, po biuście, pupie, brzuchu... Gdziekolwiek się dało, a jak próbowałam  uciec lub krzyczeć dostawałam w twarz - na samo wspomnienie łzy zaczęły szybciej wypływać mi z oczu. Moja rodzicielka była tak zapracowana, że nie zauważała siniaków, ani opuchlizny. 

Cztery lata później znudziło mu się obmacywanie. 
Pewnego dnia zaczął do mnie podchodzić - zaczęłam drgać i jeszcze bardziej płakać, wspominanie tego nie jest proste... 
Ja jak zwykle byłam przygotowana na jedno, ale on zrobił zupełnie co innego. Podniósł mnie i położył na łóżku, a następnie zaczął rozbierać. Wierciłam się, ale nic tonie dawało... Wręcz było co raz gorzej. Jego ogromne ręce ściskały mój brzuch jeszcze bardziej. Krzyczałam i płakałam z bólu. Niestety, na nim nie robiło to wrażenia. Gdy byłam już naga Gregor zdjął swoje spodnie i bokserki. Ja krzyczała i płakałam jeszcze głośniej. Bałam się i nie wiedziałam co chce mi zrobić... Co chce ze mną zrobić! Mężczyzna złapał za moje uda i rozszerzył moje nogi. Miał wykonać już pierwszy ruch, ale do pokoju wbiegła mama. Postanowiła tego dnia wrócić wcześniej  i pobyć trochę czasu z rodziną. Zamiast zobaczyć kochającego tatusia bawiącego z córką, zobaczyła próbę gwałtu. Przerażona pchnęła mężczyznę w bok, a mnie zabrała do innego pokoju i kazała się ubrać. Natomiast rodzicielka wróciła do Gregor'a. Zaczęli się kłócić. Kobieta potem była bardzo pobijana. 

Ustalili, że matka nie pójdzie do sądu pod warunkiem, że ojciec będzie pracować za granicą. Od tego incydentu, jak mężczyzna wraca do domu znęca się nad nami. Mówi, że same tego chciałyśmy, że Diana (mama) mogła dać mu skończyć, nie przeszkadzać. 

W duchu bardzo jej dziękuję, że tego dnia wróciła szybciej, dzięki temu wydarzeniu mój kontakt z mamą znacznie się polepszył. Dużo razem rozmawiamy, jesteśmy jak przyjaciółki. Doradzam jej jak się ubrać, na przykład: na randki, a ona mi - Diana zdradza Gregora i nie ma wyrzutów sumienia, zresztą nie dziwie jej się. Nawet o chłopakach rozmawiamy, gdzie w tych czasach wiele dziewczyn nie potrafi się otworzyć przed matką. Jest to jedyna osoba, która wie co tak naprawdę powoli mnie zabija. Emily wszystkiego nie powiedziałam.

Od tamtej pamiętnej sytuacji nie daje się dotknąć żadnemu chłopakowi. Chyba, że komuś ufam. W tym wypadku Jackob'owi. Myśleliście, że dlaczego uciekam z randek i nie dałam się przytulić Chris'owi? To wszystko przypomina mi ten dzień. Mam to przed oczami jakby to było wczoraj...

Na kartce widniał już szkic mojego obrazka. Muszę jeszcze nadać mu odcień czerwieni i pocieniować ołówkiem. 
Rysunek przedstawiał otwartą książkę. Na kartkach nic nie ma napisane, a po środku widnieje czerwone serce ze skrzydłami. Ten obrazek odzwierciedla mnie.
Zagubiona istota nie wiedząca co ma dalej robić z życiem. Nie wie czy ma po co dalej żyć. Skrzydła... Skrzydła trzymają ją jeszcze przy życiu. Są to osoby, którym naprawdę na niej zależy. Jest ich mało, nawet bardzo mało dlatego czasem popada i cicho płacze gdy nie widzi nikt.

Jak skończyłam cieniować w słuchawkach usłyszałam Ed Sheeran - I see fire.
Wsłuchałam się w piosenkę i po chwili odleciałam w krainę snu. 


*Chris*

Gdy pierwszy raz zobaczyłem Kate na korytarzu, wiedziałem... Wiedziałem, że jest inna, wyjątkowa. Śmiała się z przyjaciółmi, ale w oczach miała strach. Zresztą, za każdym razem, gdy spoglądałem w jej duże kasztanowe oczy widziałem lęk. 

Nie mogę tej dziewczyny rozszyfrować, jest zbyt tajemnicza. Na początku chwyta mnie za rękę i biegnie tak przez cały korytarz, a później... Później gdy chce ja przytulić zaczyna krzyczeć, oraz płakać. Ona coś ukrywa przed światem, ale nie mam pojęcia co. Po prostu boi się... Boi się, że ktoś może ja skrzywdzić, ale na pewno nie ja. Będę starał się o nią... O jej zaufanie. 

Kate jest cudowna! Rude, długie włosy opadające na jej prawe ramię, piękne, duże kasztanowe oczy, wystające obojczyki... Do tego bardzo sexsowna, a ta jej tajemniczość dodaje jej uroku. Awww... Ideał! 

Wchodząc do swojego pokoju chwyciłem gitarę i siadłem na łóżko. Po krótkiej chwili namysłu zacząłem grać Christina Perri - A Thousand Yers,
ale ciągle myliły mi się chwyty i nie mogłem się skupić. W głowie cały czas siedzi mi rudowłosa. Muszę dowiedzieć się o niej czegos więcej. 
- Lucas! - przypomniałem sobie, że do tej szkoły chodzi mój kumpel z dawnych lat. 

Szybko znalazłem w telefonie jego numer i zadzwoniłem.
-Hallo? - usłyszałem jego zachrypnięty głos. 
- Siema stary, z tej strony Chris. Pamiętasz mnie? - zapytałem i po chwili ciszy dostałem odpowiedź. 
- No pewnie jak mógłbym Cię zapomnieć! - oznajmił mężczyzna - Co się dziej? 
- Moglibyśmy się teraz gdzieś spotkać? Mam sprawę, ale nie na telefon. 
- Spoko, spoko. Hmm... To może w parku za piętnaście minut? - kamień spadł mi z serca. 
- Okej - szybko dałem mu odpowiedź i rozłączyłem się. 

Bez chwili namysłu wstałem z łóżka, odłożyłem gitarę, wziąłem kluczyki z szafki nocnej i poszedłem do samochodu. 

Na miejscu czekał już na mnie Lucas. Przywitaliśmy się i od razu przeszliśmy do rzeczy. 
- No to mów, o co chodzi? - mężczyzna walną prosto z mostu z szczerym uśmiechem na twarzy.
- Chodzi o Kate. O ta rudą z naszej szkoły. Chciałbym zebyś mi coś o niej powiedział. Wiesz, jaka ona jest i tym podobnym. Poznałem ja dziś, ale nie dała z siebie dużo wyciągnąć.
- Ooo stary! To se sztukę wybrałeś... - zmarszczyłem brwi i spojrzałem na niego pytającym wzrokiem - Może i jest to nie zła laska i jeździ na ścigaczu... 
- Na ścigaczu?! Ona?! - nie mogę uwierzyć. Kate na ścigaczu... Nie mogę sobie nawet tego wyobrazić. 
- To widzę, że Ty serio o niej mało wiesz - powiedział Lucas z kpiną w głosie - Dobra to kontynuując. Jeździ na ścigaczu, a dokładniej to na czarno - białej kawasace ninja - szczęka mi opadła jak do usłyszałem. To już nie jest ideał, tylko coś więcej... - Ma siedemnaście lat, niedługo osiemnaście. Po za tym nic pozytywnego...
- Jak to nic pozytywnego? - wtrąciłem zdziwiony.
- Daj mi dokończyć. Bardzo wrażliwa - oznajmił i przewrócił teatralnie oczami - Dużo chłopaków na nią leci, głównie z powodu motocyklu. Była nawet na kilku randkach, ale z nich uciekała jak próbowano ją pocałować. Smutne, ale prawdziwe... Przyjaźni się z Emily i Jackob'em - zakończył chłopak. 
- To wszystko? Nic więcej? 
- No wszystko. Jest to typ tajemniczy, który dużo o sobie nie mówi - chłopak westchnął.
- No cóż... To dzięki, bardzo mi pomogłeś - pożegnałem się z Lucasem i odszedłem. 

To oznacza, że nie tylko mi nie daje się dotknąć, ale innym również. 

Po powrocie do domu byłem bardzo zmęczony i położyłem się od razu spać. 

~*~

Rysunek nie jest z internetu
sama go rysowałam :) 
No i jak zwykle kolejny rozdział pojawi się 
za tydzień :D 
CZYTASZ = KOMENTUJESZ







  

sobota, 16 sierpnia 2014

Rozdział 2

Po dzwonku każdy rozszedł się w swoje strony. 
Jak weszłam do klasy Pana Brauna jeszcze nie było. Po chwili ruszyłam na koniec klasy, od strony okna, do swojej ławki. Siedziałam sama, ponieważ w klasie jest nie parzysta liczba uczniów i wole siedzieć sama, w ciszy. 

Rozmowy w klasie przerwał nauczyciel wchodząc do klasy z przystojnym i to bardzo chłopakiem, To zapewne jest Chris, o którym opowiadała mi Emily.
- Dzień dobry - przywitał się wychowawca, na co my odpowiedzieliśmy mu tym samym. Zapomniałam dodać, że Pan Braun jest także moim wychowawcą. 

- Chciałbym wam przedstawić nowego ucznia - w tej chwili zaczęłam żałować, że tylko przy mojej ławce jest wolne miejsce - nazywa się Chris i od dziś będzie chodzić z wami do klasy - oznajmił nam starszy mężczyzna. W tym samym momencie spojrzał na mnie pytającym wzrokiem, coś w stylu " Czy mogę? ". Bez zawahania przytaknęłam lekko głową.
- No dobrze Chris. Usiądź na końcu klasy obok Kate - powiedział Pan Braun i lekko się do mnie uśmiechnął. Chłopak ruszył w moją stronę, a moje serce momentalnie zaczęło szybciej bić. Mogłam tylko dostrzec, że każda dziewczyna patrzy na mnie z wrogością i zazdrością, a na niego jak na jakiegoś boga sex'su. No, ale zaprzeczyć nie mogę, jest nieziemsko przystojny. 


Brązowe puszyste włosy w połączeniu z błyszczącymi, kasztanowymi oczami składają się w jeden wielki, chodzący ideał i jeszcze te olśniewająco białe zęby. Rozpływam się... 

Z zamyślenia wyciągnął mnie odgłos odsuwającego krzesła. Momentalnie odwróciłam głowę w tam tą stronę. Z bliska był jeszcze przystojniejszy. 
- Cześć, jestem Chris - usłyszałam cichy, melodyjny głos chłopaka. Po kilku sekundach zorientowałam się, że wstrzymałam oddech, a on zniecierpliwiony czeka na moją odpowiedź. Wzięłam głęboki oddech i zaczęłam się jąkać.
- H-hej, a j-ja K-Kate - zamilkłam  na chwile, żeby się ogarnąć, ale nie udało mi się to - m-miło mi ...
- Nie musisz nic mówić, mi Ciebie też miło poznać - uciszył mnie przykładając mi palec wskazujący do ust, przy czym na jego twarzy pojawił się łobuzerski uśmieszek, a ja machinalnie z pąsowiałam. Natychmiast odwróciłam głowę w drugą stronę, a chłopak zaczął chichotać.


Czemu on tak na mnie działa, przecież ja go nawet nie znam?! Co się ze mną dzieję?

Całą lekcje latałam w chmurach i zastanawiałam się o co w tym wszystkim chodzi. Nawet przy Jackobie się tak nie czuje, choć jestem w nim zauroczona od dłuższego czasu. 

Z zamyślenia wyrwało mnie chrząknięcie. Odwróciłam głowę w bok. Nad mną stał Chris. Wcześniej nie wydawał się taki wysoki... Spojrzałam na niego pytającym wzrokiem, na co odpowiedział mi:
- Pan Braun pod koniec lekcji zapytał czy oprowadziłabyś mnie po szkole, zgodziłaś się. Czyżby nasza księżniczka zapomniała? - zapytał mężczyzna z uśmiechem na twarzy, ponieważ ponownie zrobiłam się czerwona. Nikt wcześniej tak do mnie nie mówił. 

Pozbierałam swoje rzeczy z ławki i udając obrażoną ruszyłam do przodu. Cały czas czułam  jak chłopak podąża krok, w krok za mną. Było to bardzo denerwujące, ale nie zwróciłam mu uwagi. 

Będąc już prawie przy drzwiach potknęłam się o wystającą nóżkę od ławki. Byłam już przygotowana na bolesny upadek, ale spadłam na coś, a raczej na kogoś. Podniosłam lekko głowę do góry i nie myliłam się leże aktualnie na Chris'ie. 
- Ej Mała uważaj trochę. Szkoda by było takiej pięknej twarzyczki -powiedział chłopak posyłając mi promienny uśmiech, a ja już po raz trzeci, tego samego dnia zarumieniłam się. 

Bez chwili zawahania zeszłam z niego. 
- Przepraszam, ale często mi się to zdarza przez moje kalectwo - oznajmiłam zawstydzona, minimalnie się do niego uśmiechając. Na szczęście już się nie jąkałam. 
- Nie ma za co przepraszać, to było bardzo miłe i zabawne - poruszył teatralnie brwiami, przez co oboje zaczęliśmy się śmiać w niebo głosy. Po krótkiej chwili przeszkodził nam dzwonek na lekcje.
- Biologia! - wykrzyczałam lekko przestraszona, że się spóźnimy. Chwyciłam go za rękę  i biegiem ruszyłam do klasy. Na początku Chris stał oszołomiony i nie mogłam biec, ale  po chwili zrozumiał o co mi chodzi. Szybko splótł nasze palce razem i pobiegliśmy na drugi koniec korytarza. Po drodze widziałam kilka zazdrośnic, ale je olałam i biegłam dalej. 

Jak wbiegliśmy do klasy spotkaliśmy kilka zdziwionych min. Zauważyłam, że dalej mamy splecione ręce. W szybkim tempie uwolniłam swoją z jego uścisku. On tylko spojrzał na mnie zdziwiony i zasmucony. Ja mu na to posłałam uśmiech, który miał znaczyć " Tak będzie lepiej " . 

Przeprosiliśmy nauczyciela i poszliśmy na koniec klasy, do swojej ławki. 

Reszta dnia, do lunch'u minęła nam bardzo miło i bez żadnych wpadek. 

Po matematyce każda ze stron rozeszła się w innym kierunku. Chris ze swoimi kumplami poszedł na miasto coś przekąsić, a ja poszłam na stołówkę, do Emily i Jackoba. Z nowym kolegom ustaliłam, że spotkamy się pięć minut przed lekcją, przy drzwiach na sale gimnastyczną. Naszą ostatnia lekcją jest wf. 

Gdy weszła na stołówkę, od razu skierowałam się e kolejkę po jedzenie. Nałożyłam sobie sałatkę gyros i sok pomarańczowy. Następnie rozejrzałam się po sali w poszukiwaniu przyjaciół. Siedzieli jak zwykle przy ścianie, na końcu stołówki. Zaczęłam przeciskać się pomiędzy stolikami. Będąc na miejscu, położyłam na stoliku tace z posiłkiem i usiadłam na krześle. 
- Dziewczyno! Co się z Tobą działo przez cały dzień? Czemu się do nas nie odzywałaś? Nigdzie nie było Cię widać! - Emily natychmiast zaczęła na mnie krzyczeć i zadawać milion pytań. Natomiast Jackob siedział naburmuszony, ale opanowany. 
- Spokojnie, zaraz wam wszystko opowiem - zaczęłam ich uspakajać. Nie musiałam długo czekać, aby udało mi się opanować przyajciół. 
- No to mów - zachęcił mnie chłopak. 

Zaczęłam im wszystko od początku opowiadać. Poczynając od tego, że spóźniłam się na pierwszą lekcje, kończąc na teraźniejszości. Nie pominęłam najmniejszego szczegółu, nawet tego, że upadłam na Chris'a, a następnie wbiegliśmy do klasy trzymając się za ręce. 
-Widzisz! Mówiłam, że to Twój typ! - Emily tak cieszyła się moim szczęściem, że z podekscytowania nie tknęła nawet swojego posiłku.
- Ciesze się razem z Tobą - powiedział Jackob, bez entuzjazmu, ale nie zrobiło to na mnie większego wrażenia. Aktualnie otacza mnie otoczka radości, której nikt, chyba nie da rady dziś zniszczyć. 
- Dziękuję, jesteście kochani - wyjęłam z kieszeni telefon by sprawdzić  godzinę, miałam zaledwie dwie minuty na dojście z trzeciego piętra na parter - dobra muszę już iść, Kocham Was! - na pożegnanie pocałowałam obojga w policzek. 
- My Ciebie też! - powiedzieli razem, a ja skierowałam się do wyjścia. 

Gdy byłam już na korytarzu, biegiem ruszyłam do schodów, a następnie w dół na parter. Na końcu korytarza czekał już Chris. Stanęłam za ścianom i wzięłam kilka głębokich wdechów i ogarnęłam się, żeby nie wyszło na to, że mi zależy. Po stwierdzeniu, że jest już dobrze, wyszłam zza ściany i ruszyłam w stronę chłopaka. Będąc już przy nim zauważyłam, że chce mnie przytulić. 

Przed moimi oczami pojawiły się wspomnienia z dzieciństwa. Z moich oczu uwolnił się nie pohamowany płacz. 
- Nie dotykaj mnie! 

~*~

I o to pojawia się drugi rozdział :)
Następny będzie jakoś za
tydzień ;)
Macie zdjęcie z obozu, od przodu:
Oliwia, Kinga i Ja :D 

 

sobota, 2 sierpnia 2014

Rozdział 1




Z krainy Morfeusza wybudziły mnie słowa piosenki: Ed Sheeran - Thinking Out Loud
When your legs don't work like they used to before
And I can't sweep you off of your feet
.

Nie lubię jak budzi mnie jakaś szybka, wybuchowa piosenka. Tak jakoś już mam. 

Wstając z łóżka wyłączyłam budzik na mojej Xperi Z. Następnie ruszyłam do łazienki. Jestem jedynym dzieckiem mojej mamy i zadbała o to bym miała własną łazienkę. Czemu tylko mamy? A to dlatego, że nie przyznaję się do taty. Ojciec, który znęca się nad własnym dzieckiem, nie jest ojcem. 

Będąc w łazience wzięłam szybki prysznic, a następnie zaczęłam suszyć moje włosy. Dużo osób wstydziłoby się tego koloru włosów, ale nie ja. Osobiście uważam, że one dodają mi uroku. Po wysuszeniu włosów postanowiłam zostawić je rozpuszczone, naturalnie lekko pofalowane. Nie jestem zwolennikiem makijażu, więc pomalowałam lekko rzęsy. Po ubraniu czarnych rurek, bluzy w kwiaty i biało - różowych Air Max'ów, przejrzałam się ostatni raz w lustrze. 

- Idealnie - powiedziałam do siebie.

Jak byłam już gotowa  

chwyciłam plecak wraz z kluczykami, dokumentami i telefonem. Wchodząc do kuchni podeszłam do mamy i dałam jej buziaka w policzek, na powitanie. Ona odwdzięczyła mi się tym samym, przy tym wręczając mi talerz z dwoma naleśnikami, z owocami i bitą śmietaną polanymi czekoladą.
- Dziękuję - powiedziałam i zabrałam się za jedzenie. Z rana nigdy za dużo nie rozmawiałyśmy, ponieważ ja śpieszę się do szkoły, a moja rodzicielka, do pracy. Jak zapewne zauważyliście, mamy dość dużo pieniędzy, a to dlatego, że mama jest szefową w dużym biurowcu nieruchomości. 

Po zjedzonym posiłku, pożegnałam się z mamą i ruszyłam do garażu, po moje cudeńko. Po drodze zabierając skórzaną kurtkę i plecak.  

A teraz trochę z historii o mojej pasji. Zaczęła się ona jakieś cztery lata temu, w pierwszej klasie gimnazjum. Do mamy przyjechał przyjaciel Mike, na ścigaczu. Nie ukrywając spodobał mi się jego motocykl. Bardzo chciałam, żeby Mike mnie przewiózł. Mama nie chciała się zgodzić, ale w końcu się udało, po tym jak mężczyzna powiedział, że nie przekroczy 80km/h. To było dla mnie nowe i miłe doznanie. Wiatr we włosach, łzy w oczach... Tak jechaliśmy bez kasków, to cud, że matka się zgodziła. Jednak według mnie poruszaliśmy się po jezdni zbyt wolno. Poprosiłam go, żeby przyśpieszył. Zrobił to pod warunkiem, że nie powiem nic mamie. Tak się stało i do dziś jest to nasza mała tajemnica. Gdyba ona się dowiedziała, zabiłaby mnie, jak i Mike... Od tamtego wybryku nie dawałam mamie spokoju i bardzo nalegałam, żeby kupiła mi motocykl. Dwa lata później, w trzeciej klasie gimnazjum, w końcu się udało. Na wiosnę kupiła mi Kawasaki Ninja czarno - białą. Niestety, moja rodzicielka nie pozwalała mi jeździć bez dokumentów, choć jeździłam już na ścigaczu Mike. W tym wypadku nie miałam innego wyjścia i poszłam na kurs. Latem już sunęłam po drogach moim skarbem. Od początku liceum przez moją pasję, jestem postrzegana za jedną z lepszych. W czym pomaga też moja uroda. No, bo zaprzeczyć nie mogę, brzydka nie jestem, ale żeby tylu chłopaków za mną szalało? No nie ukrywając dałam się namówić na kilka randek, ale każdy okazał się takim samym dupkiem. Każdy z nich chciał mnie przelecieć i przejechać się motocyklem, ale cóż nikomu się nie udało. Zawsze uciekałam po tym jak koleś próbował mi wepchnąć język do buzi.Dobra koniec, bo na samo wspomnienie tego chce mi się rzygać! Może kiedyś wam opowiem więcej. 

Będąc już w garażu założyłam kask i ruszyłam do szkoły. Zajęło mi to zaledwie 10 minut, przy 100km/h. Na parkingu już przystawiało się do mnie kilku chłopaków, ale moją uwagę przykuło co innego. Na parkingu stało czarnw BMW ,
którego wcześniej nie widziałam. Zostawiłam to w spokoju, bo zapewne za chwilę dowiem się wszystkiego od Emily. Ona zawsze wie wszystko pierwsza

Weszłam do szkoły i skierowałam się do mojej szafki. Po drodze musiałam spotkać oczywiście kilku natrętnych chłopaków, którzy się do mnie przystawiali. Jak doszłam do szafki, spotkałam tam Emily i Jackoba, jak zwykle się kłócili. Czemu oni za sobą nie przepadają? Nie rozumiem tego.
- Cześć! - powiedziałam i przytuliłam każdego z osobna. Oni odwzajemnili się tym samy.

- Czy wy nie możecie, chociaż jeden dzień być dla siebie mili? - zapytałam z nadzieją.
- Nie! - odpowiedzieli razem. Wszyscy zaczęliśmy się śmiać i nie mogliśmy przestać. Nie robiło na nas wielkiego wrażenia, że wszyscy patrzeli się na nas jak na wariatów, to już normalne. Po jakiś trzech minutach przestaliśmy. 

- Kate! Mam Ci coś do powiedzenia! - zmarszczyłam brwi, a ona kontynuowała - W szkole mamy nowego chłopaka, Chrisa i on chodzi z Tobą do klasy, do tego jest to Twój typ! - a nie mówiłam? Ona wie wszystko! 



~*~

Wiem, że nie jest to za ciekawy rozdział,
ale trochę cierpliwości :)
W następnym rozdziale będzie się 
już więcej dziać :D 
Następny rozdział pojawi się
za dwa tygodnie,
ponieważ jadę teraz w poniedziałek
na obóz, na 10 dni :) 

CZYTASZ = KOMENTUJESZ

  

piątek, 1 sierpnia 2014

Prolog





Życie nie ma po prostu najmniejszego sensu. Ludzie otaczający nas są ohydni, zakłamani. Nie wiadomo komu można tak naprawdę zaufać, a jak już nadarzy się taka osoba, odrzuci Cię przez jeden malutki błąd, nie dając sobie nic wytłumaczyć. 


Będzie to historia o rudowłosej, siedemnastoletniej Kate. Jej pasją są motocykle. Nie ma nikogo prócz mamy przyjaciół, Emily i Jackoba, z którego poznała tego roku w liceum. Nie ukrywając jest w nim zauroczona.

Jej tata... Jest to trudny temat. Nigdy nie ma go w domu, ponieważ pracuję za granicą. Jak już wróci do rodzinnego miasta, bije za równo córkę, jak i matkę. Jackob nie wie o jej sytuacji rodzinnej.

Jednak pewnego dnia rudowłosej wszystko zacznie się sypać, a następnie będzie już coraz gorzej.

Nie będzie to kolejna historia kończąca się Happy End'em. 


~*~

I o to pojawia się Prolog, pierwszy rozdział będzie już jutro :) 







Bohaterowie

 
Kate 17 lat



Emily 18 lat




Jackob 17 lat



Chris 18 lat



~*~