niedziela, 26 kwietnia 2015

Ogłoszenie

Przepraszam, ale rozdziłu 
Dziś nie będzie, ponieważ 
Nie mam domu 
Internetu. 
Przepraszam najmocniej :)

piątek, 10 kwietnia 2015

Rozdział 21

*Chris*

To już tydzień, a ona jeszcze się nie wybudziła. To siedem cholernych dni bez niej. Jeżeli ona się nie wybudzi to ja się zabije. Skoczę z tego jebanego dachu i się zabije. Po co mam żyć bez niej? Dla kogo mam żyć? Dla nikogo. Nie ma kogoś wartego mojej miłości do Kate. Nie ma. Po prostu kurwa nie ma.

Tyle dobrych chwil razem spędzonych. Pierwszy pocałunek. Pierwsze tak ważne dla nas słowa, a tu nagle to. Dlaczego ona, a nie ja? Albo najlepiej nikt.

*

Po raz kolejny wziąłem głęboki wdech i podszedłem do niej, usiadłem na ziemi obok niej. Kate tylko posłała mi wrogie spojrzenie i się nie odezwała. Stwierdziłem, że to dobry moment by zagrać jej moją piosenkę. Wyjąłem z pokrowca gitarę i zacząłem grać pierwsze akordy. Po chwili dołączyłem swój głos. 
  
A teraz chciałbym powiedzieć Ci jedno
Ja Kocham Cię
Wiem, że to dziwne
Ale ja nie potrafię powstrzymać tego uczucia do Ciebie
Ja Kocham Cię!
~

Obudziłem się trzymając Kate w swoich ramionach. Wczorajszy wieczór i ta rozmowa o wszystkim i o niczym do późna bardzo nas do siebie zbliżyła. Pierwszego dnia jak się pokłóciliśmy się nie pomyślałbym, że teraz normalnie byśmy rozmawiali, przytulali się czy zasnęli razem w jednym łóżku.

~
 
- To co robimy? - zapytałem przyciągając Kate na swoje kolana. Znowu przeszedł ją dreszcz. Westchnąłem.
- Po pierwsze puść mnie, bo ciężka jestem...
- Nie puszcze Cię, ponieważ jesteś leciutka i tak mi wygodniej - oznajmiłem i posłałem jej łobuzerski uśmiech - A tak w ogóle ile ważysz? - zapytałem. 
- Nie chcesz wiedzieć. 
- Chce. Obiecuje nie będę się śmiał.
- Pięćdziesiąt pięć kilogramów - powiedziała i się zarumieniła. Jej twarz zakryła zasłona włosów. Założyłem jej włosy za uszy i zacząłem mówić:
- Shwaty, czy Ty uważasz, że to dużo? - pokiwała twierdząco głową - Ja podnoszę siedemdziesiąt kilogramów na klate. Ciebie mogę podnieść z łatwością. Pokazać Ci? - wstałem i chciałem podnieść ją, ale ona cofnęła się i wystawiła do przodu by nas jakoś odgrodzić.
- Ja jednak podziękuję, wiesz? - oznajmiła.
- Nie wiesz co tracisz - wybuchliśmy niepohamowanym śmiechem.
- Możemy już wracać? - zapytała nieśmiało.
- No to chodź.
 
~
 
W końcu postawiłem ja na ziemi. Spojrzała w moje karmelowe tęczówki, a ja zatopiłem się w jej oczach. Zacząłem przybliżać swoją twarz do jej. Nagle Kate przestraszona odwróciła się przez co musnąłem tylko jej policzek.
- Chris, ja nigdy się nie całowałam - oznajmiła speszona.
- Spokojnie. To proste. Zaufaj mi - powiedziałem i znowu przybliżałem swoją twarz do jej. W końcu moje usta rozbiły się o jej malinowe wargi. Zacząłem delikatnie muskać jej usta i z każdym kolejnym muśnięciem co raz bardziej pogłębiałem pocałunek. Chwyciłem ją za uda, a ta owinęła swoje nogi wokół moich bioder. Po jakimś czasie zabrakło nam tchu i się oderwaliśmy. To był mój najlepszy pocałunek i mam nadzieję, że jej też.
- Kate może chciałabyś spróbować coś więcej niż przyjaźń? - zapytałem ciut zdenerwowany. Dziewczyna długo nie odpowiadała, więc powiedziałem - Jeśli nie to zrozumiem.
- Możemy spróbować - oznajmiła, a mi spadł kamień z serca.

*

Tyle jebanych wspomnień, z którymi miał bym żyć bez niej? Ja podziękuję. Ona musi żyć, choćby nie wiem co. Będę ja kochał zawsze. Nawet jeśli miała by jeździć na wózku. 

Wstałem z tego zimnego dachu i spojrzałem na ten pusty, ciemny las. On wydaje się być na zewnątrz nie czuły na wiatr, śnieg, deszcz, cokolwiek. Jednak jak przyjdzie huragan to wiele drzew się łamie, ponieważ są słabe. Tak samo jest z człowiekiem. Wydaje się nie wzruszony niczym, a jak przyjdzie co do czego to się łamie. Traci nadzieje na lepsze jutro. Tak właśnie czuje się ja.

Kolejne łzy utorowały sobie dróżkę po moich policzkach. Dalek nie wiem co ze sobą zrobić...
- O, tu jesteś Stary - usłyszałem za plecami głos Andy'ego. 
- Czego tu chcesz? - zapytałem przez łzy.
- Porozmawiać. Ona się wybudzi. Uwierz w to...
- Ty kurwa nic nie wiesz. Nie czujesz jak ta cholerna niepewność rozrywa Cię od środka. Nie masz tego jebanego wrażenia, że jutra nie będzie, bo jej już nie będzie. Ty do chuja nic nie rozumiesz. Nie jesteś i nigdy nie byłeś w tak popierdolonej sytuacji - wykrzyczałem to wszystko dalej patrząc w ten pusty las. Nie chciałem pokazywać mu jak bardzo słaby jestem.
- Ja to wszystko rozumiem, ale musisz się wziąć w garść. Powinieneś teraz być przy niej, a nie na dachu i wypłakiwać swoje smutki. Ona Cię potrzebuje - oznajmił. Co go na takie wywody wzięło? 
- Ja nie potrafię siedzieć przy niej ze świadomością, że te wszystkie urządzenia w każdej chwili mogą zacząć pikać informując wszystkich, że jej serce przestało bić. Ja ją kocham i nie chce iść przez życie bez niej - wyrzuciłem to wszystko z siebie. Usiadłem z powrotem i schowałem w dłonie twarz.
- Chris weź się ogarnij. Nie bądź frajerem i pokaż jej, że może na Tobie polegać w każdej chwili. Nie załamuj się. Jej stan jest stabilny, a lekarz mówią, że z tego wyjdzie. Pomyśl nad tym - oznajmił i wszedł z powrotem do środka. 
 
Najbardziej boli mnie ta cholerna prawda. On ma racje i jestem jebanym frajerem. Powinienem być przy niej i ją wspierać, a tym czasem siedzę i ryczę jak mały chłopiec. Ona przeżyje i koniec. Nie ma innego wyjścia z tej sytuacji. Na pewno nie dla mnie. 
 
Wszedłem z powrotem do pokoju. Poszedłem do łazienki i wziąłem relaksującą kąpiel. W momencie, w którym Kate się wybudzi, ja ją będę trzymał za rękę, nie kto inny. Po kąpieli owinąłem się ręcznikiem w pasie. Wybrałem na szybko jakieś ubrania. Wziąłem kluczyki i pobiegłem do samochodu. 
- Kochanie, gdzie jedziesz? - zatrzymała mnie moja rodzicielka. 
- Do Kate - odparłem w biegu.
 
- Pewnie zastanawiacie się czy jej powiedziałem? Tak, powiedziałem. Jest moja matka i powinna wiedzieć. Bardzo przejęła się jej losem i nawet odwiedziła ją razem z ojcem. To miłe z ich strony. 
 
Gdy byłem już w samochodzie, odpaliłem szybko silnik. Wyjechałem na drogę kierując się do szpitala. Droga za każdym razem nie miłosiernie mi się dłuzy, nie rozumiem dlaczego...
 
Pod jej salą stała Emily. W środku zapewne była Diana. Podszedłem do niej, a ta zaczęła na mnie krzyczeć:
- Gdzie byłeś cały dzień Ty idioto?! Czemu ją na tak długo zostawiłeś?! 
- Musiałem odreagować, trochę pomyśleć. Co z nią? - zapytałem.
- Mam nadzieje, że nie poszedłeś na dziwki - powiedział patrząc na mnie wilkiem, a ja tylko pokiwałem przecząco głową.
- To co z nią? 
- Wszystko dobrze. Lekarze mówią, że jej stan jest stabilny - oznajmiła - Kiedy ona się w końcu wybudzi? - zapytała, a ja nie odpowiedziałem. Nie znam odpowiedzi, a tak bardzo bym chciał.
 
Po wyjściu jej mamy z sali, ja wszedłem. Usiadłem na stołku obok jej łóżka i chwyciłem ją za rękę. Pocałowałem jej knykcie i zacząłem mówić.
- Księżniczko obudź się, proszę. Zrób to dla mnie. Ja będę przy Tobie już na zawsze tylko się obudź - pociągnąłem nosem - Ja tu już nie wytrzymuję. Zrób to dla nas. Ja Cię Kocham - oznajmiłem i po sali rozniosło się ciągłe pikanie. Do sali wbiegło kilku lekarzy i zaczęli mnie wyrzucać z sali. Z wielkim oporem wyszedłem i oparłem głowę o szybę. Patrzałem jak reanimują moją ukochaną. ?
- Kurwa! 
 
~*~
 
No to mamy 21 rozdział
cieszmy i radujmy się
z tego wszyscy.
Rozdział pojawia się
między innymi z powodu 
moich 15 urodzin, które
będę miała
13 kwietnia, a w poniedziałek nie
mam jak dodać rozdziału, 
więc pojawia się dziś.
Dziękuje wam za 
4000 wyświetleń!
 
CZYTASZ=KOMENTUJESZ!

Do następnego
Kocham was Miśki :)
 
 

niedziela, 29 marca 2015

Rozdział 20

*Chris* 

To co zobaczyłem przewyższyło wszystkie moje najgorsze myśli. Jakiś typek, podejrzewam, że jej ojciec, próbował zgwałcić Kate. Moim ciałem zawładnęła nienawiść, wściekłość i wiele, wiele innych negatywnych emocji. Moja ukochana ze strachem i bólem w oczach. To jest najgorsze co mogłem kiedykolwiek zobaczyć. Nie wytrzymałem i rzuciłem się na tego typa. Zrzuciłem go z mojej Małej i zacząłem okładać mu mordę pięściami.

Gdy koleś leżał już na ziemi nieprzytomny, zauważyłem, że nigdzie nie ma Kate. Po chwili zobaczyłem ją zbiegającą ze schodów.
- Kate, kochanie - krzyknąłem, ale nie zareagowała. Wsiadła na swoją czarno-białą Kawasaki Ninja i odjechała. Wybiegłem zaraz za nią. Wsiadłem do mojego BMW i pojechałem w jej ślady. Niestety nigdzie jej nie widziałem. Byłem zdany jedynie na swój instynkt.

Przez prawie godzinę jeździłem po wszystkich bocznych drogach, ale niestety, nigdzie jej nie było. Co raz bardziej się denerwowałem. Oby nic jej się nie stało. W końcu postanowiłem wjechac na dwupasmówkę. Jechałem jakieś piętnaście minut, aż w końcu zobaczyłem jakies zamieszanie na jednej z bocznych dróg. Pojechałem w tamtą stronę, aby zobaczyć co się tam dzieje. Zatrzymałem samochód przed taśmą i wysiadłem z niego. zobaczyłem jej motocykl leżący na poboczu cały poturbowany. Kate leżala zaraz obok. Zacząłem biec do niej. Przeszedłem pod taśmą, ale po chwili wyrosło przede mną trzech policjantów.
- Nie może pan tam pójść - odezwał się jeden z nich.
- Gówno pan wie - oznajmiłem i zacząłem się z nimi szarpać - Ja tam muszę iść! To jest kurwa moja dziewczyna! - krzyknąłem i  jakimś dziwnym cudem ustąpili. 


Podszedłem do jej bezwładnego ciała i chwyciłem ja za rękę. Na szczęście żyła. Po chwili koło mnie pojawiło się pogotowie ratunkowe.
- Kate, kochanie musisz żyć. Słyszysz? Kurwa musisz! - zacząłem płakać, a pogotowie zabrało ją na noszach do karetki. Dałem jej jeszcze szybkiego całusa - Bądź silna. Dla mnie, dla Emily, proszę. Pamiętaj, że Cię kocham - powiedziałem i odszedłem zrujnowany. Nagle zatrzymał mnie ten sam policjant, który nie chciał mi pozwolić przejść.
- Musi pan złożyć zeznania - przytaknąłem i poszedłem za nim do radiowozu. 


Powiedziałem mu wszystko co wiedziałem. Zaczynając od jej dzieciństwa, a kończąc na dniu dzisiejszym. Wspomniałem również o tym, że Gregor, dowiedziałem się, że tak ma na imię ten mężczyzna, wylądował już raz w pierdlu. Oni zaś poinformowali mnie, że ten idiota uciekł im dziś rano. Dowiedziałem się jeszcze, do którego szpitala zabrali Kate i pojechałem do siebie do domu. 

Jechałem bardzo ostrożnie. Cały czas myślałem o tym czy Kate przeżyje. Ja... ja sobie bez niej nie poradzę. Po moich policzkach bez przerwy spływały łzy. W końcu dojechałem do domu. Wszedłem do niego z zamiarem udania się do swojego pokoju, umycia się, przebrania i pojechania do mojej Księżniczki.
- Matko boska. Chris, co Ci się stało? - doskoczyła do mnie zaraz mama.
- Nieważne - odwarknąłem o odszedłem.


Wziąłem szybki prysznic, założyłem pierwsze lepsze ubrania i pojechałem  do szpitala. Po nie całych dziesięciu minutach byłem na miejscu. Podszedłem do recepcji i zapytałem:
- Gdzie leży Kate Hamilton?
- Aktualnie jest operowana - oznajmiła recepcjonistka, a ja pobiegłem w stronę sali operacyjnej. W końcu na jednym z korytarzy zauważyłem siedzącą na krześle panią Hamilton. Podszedłem do niej.
- Co z Kate? - nie odpowiedziała, wpadła mi wramiona i zaczęła szlochać.


Po około trzydziestu minutach uspokoiła się. Siedzieliśmy już ponad dwie godziny i nadal nic nie wiedzieliśmy. Operacja cały czas trwała. wstałem z krzesła i szarpnąłem za swoje włosy. Osunąłem się po ścianie , schowałem twarz w rękach i zacząłem płakać jak mały bezbronny chłopiec. Ona musi żyć. Kurwa, musi. Świat bez niej będzie pusty, szary... do niczego. Wrzasnąłem na cały korytarz i płakałem jeszcze bardziej. Mama Kate podeszła do mnie i przytuliła do siebie. 

Mijały kolejne godziny i dalej nic. Już powoli traciłem cierpliwość. Jest już 23:29 i dalej nic nie wiemy. W końcu zza drzwi wyszedł lekarz.
- Co z nią panie doktorze? - zapytała Diana, mama Kate.
- Kim pani jest dla Kate? - zapytał, jakby kurwa nie mógł normalnie odpowiedzieć.
- Mamą - odpowiedziała natychmiast równie zdenerwowana co ja.
- Pańska córka miała pękniętą śledzionę, ale udało nam się zatamować krwotok. Ma jeszcze złamane dwa żebra z prawej strony i kilka ran oraz siniaków. Teraz czekamy, aż się wybudzi - powiedział i odszedł. Pani Hamilton powiedziała ciche "Dziękuje" i usiadła.


Po chwili zza drzwi wyszły pielęgniarki ciągnąc bezwładne ciało Kate na łóżku. Łuk brwiowy miała zszyty, pod prawym okiem miała limo, a lewy policzek cały zdarty. Na rękach miała multum siniaków. W oczach, po raz setny dziś, zebrały mi się łzy. Udaliśmy się za nimi. Kate położyli na sali 113. Oby ta trzynastka nie okazała się pechowa. Niestety nie pozwolono nam wejść do środka.

Jest już 03:07. pani Hamilton pojechała do domu i obiecała mi, że będzie rano. To jest starsza kobieta i potrzebuje snu. Ja sobie obiecałem, że zostanę tu choćby nie wiem co. Wyjąłem telefon z kieszeni i postanowiłem zadzwonić do Emily.

Pierwszy sygnał...
Drugi...
Trzeci...

Czwarty...
Miałem już się rozłączyć, ale odebrała. 

- Hallo? - usłyszałem jej zaspany głos. 
- Hej Emily. Z tej strony Chris - przywitałem się.
- Czemu dzwonisz do mnie o takiej godzinie? - zapytała lekko zirytowana. 

- Kate... - powiedziałem i zrobiłem pauze. 
- Co z nią? - ponagliła mnie przerażona. 
- Ona miała wypadek...
- Co?! Jak to?! Czy coś jej się stało?! - spanikowała.
- Tak - westchnąłem - Leży w szpitalu na Biskupińskiej w sali 113 - oznajmiłem.
- Zaraz tam będę i wszystko mi powiesz - powiedziała ostrym tonem i  rozłączyła się.

*Emily*
 
Szybko wstałam z łóżka i ubrałam na siebie pierwsze lepsze dresy oraz bluzkę. Wzięłam ze stołu w salonie kluczyki od samochodu i pojechałam prosto do szpitala. Jechałam 120km/h. Musze jak najszybciej dowiedzieć się co się wydarzyło. 
 
Gdy dojechałam do szpitala, wbiegłam do niego i pobiegłam w stronę sali 113. W końcu dostrzegłam Chrisa siedzącego na krześle przed salą. Spojrzałam przez szybę do sali i zauważyłam te wszystkie pikające urządzenia i Kate leżącą na łóżku. Wyglądała strasznie. Podeszłam od chłopaka i go przytuliłam. 
Czekałam cierpliwie, aż zacznie mówić.
- Byliśmy umówieni na 17;00, że do niej przyjdę. Przyszedłem. Wszedłem do środka bez pukania. Z salonu dochodził jakiś szloch - przerwał, aby pozwolić łzom spokojnie spłynąć po policzkach - To był szloch Kate. Gregor próbował ją po raz drugi zgwałcić - przełknął gule, która mu powstała i kontynuował - Zrzuciłem go z niej i zacząłem mu okładać mordę. W końcu stracił przytomność. Jej natomiast nigdzie nie było. Biegła właśnie do garażu. Odpaliła swojego ścigacza i pojechała. Pobiegłem od razu do swojego auta, ale nigdzie jej już nie było - po moich policzkach spłynęły łzy - Szukałem jej przez godzinę, aż w końcu znalazłem. Leżała nieprzytomna na środku ulicy - oznajmił i zaczął płakać w moje ramię. Sama również szlochałam - Gdybym zachował się inaczej, moze to wszystko potoczyłoby się inaczej - na tym skończył i o nic więcej nie pytałam.
-  To nie jest Twoja wina. Zrobiłeś wszystko co mogłeś. Teraz musimy wierzyć w to, że z tego wyjdzie. Kate jest silna da radę - oznajmiłam i zaczęłam go uspakajać. 
 
Nigdy nie zrozumiem dlaczego tyle świństwa spotkało akurat moją najlepszą przyjaciółkę. Ile ona jeszcze będzie musiała ścierpieć żeby żyć normalnie? Niby nigdy nie będzie mogła, żyć jak normalna nastolatka, ale niech to wszystko się choć trochę unormuje. Żeby mogła choć na chwilę  zapomnieć o tym wszystkim. Ona tego potrzebuje. 
 
Ona musi żyć. Świat bez niej będzie niczym. Znamy się od podstawówki i jakby tak nagle miało jej zabraknąć to bym chyba tego nie przeżyła. To by było najgorsze co mogłoby mnie spotkać. 
 
ONA KURWA MUSI ŻYĆ! 
 
~*~  
 
Nie będę się tłumaczyć,
bo nie mam nic na swoje 
usprawiedliwienie.
Teraz postaram się, żeby rozdział 
ukazywał się co tydzień.
 
CZYTASZ=KOMENTUJESZ!


 

sobota, 7 marca 2015

Rozdział 19

Las.
Ucieczka.
Grób.
Dzisiejsza data.

Śmierć.

Kolejny ranek. Kolejna pobudka przez ten cholerny koszmar. Czyli norma. Jak ja to kocham - wyczujcie ten sarkazm.

Zwlekłam się z łóżka, wyciągnęłam ubrania z szafy i poszłam do łazienki przygotować się do szkoły. Już sama nie wiem kiedy ostatnio byłam na lekcjach. Zawsze coś mi wypadało. Na szczęście za nie cały miesiąc będą już wakacje. Założyłam na siebie czarne koronkowe majtki i do kompletu staniczek. Ubrałam jasne rurki i podwinęłam lekko nogawki. Na górę zarzuciłam koszule w czerwoną kratę. Na nogi założyłam wysokie platformy. Włosy zostawiłam rozpuszczone. Na rzęsy nałożyłam lekko tusz. Wyszłam z toalety, chwyciłam z szafki nocnej kluczyki oraz telefon i schowałam je do torby. Do ręki wzięłam skórzaną kurtkę. Zeszłam na dół, przywitałam się z mamą, chwyciłam jabłko i ruszyłam do garażu. Założyłam kurtkę oraz kask i odpaliłam mojego skarba.

Wiatr we włosach, łzy w oczach, zabójcza prędkość. Kocham to uczucie. Po kilku minutach byłam już na parkingu przed szkołą. Szczęśliwa jak nigdy wcześniej weszłam do szkoły. Podeszłam do szafki i włożyłam niepotrzebne książki do szafki. Nagle poczułam jak ktoś przypiera mnie do szafek. odwróciłam się i na szczęście  był to tylko Chris. Patrzeliśmy przez chwile sobie w oczy, a następnie złączyliśmy nasze usta w namiętnym pocałunku. Oczywiście nie mogło się obejść bez motylków w podbrzuszu. Całowaliśmy się tak dopóki pani Parker nie przeszkodziła nam.
- Kochani to jest szkoła, takie rzeczy to po lekcjach proszę robić - oderwaliśmy się od siebie, ale dalej patrzeliśmy sobie w oczy.

- Hej piękna - powiedział Chris.
- No cześć - odpowiedziałam. Chłopak chwycił mnie za rękę i poszliśmy na lekcje. Jak na razie jest cudownie, ale nie chwal dnia przed zachodem słońca.

Biologia.
Matematyka.
WF.
Geografia.
Fizyka.
I w końcu lunch. 


Po dzwonku wyszliśmy z klasy. Chłopak objął mnie ramieniem i poszliśmy na stołówkę spokojnie zjeść. Stanęliśmy w kolejce okazując sobie nawzajem dużo czułości. Ciągle jakieś buziaki i tym podobnym. Gdy mieliśmy zamiar iść już do stolika, na drodze stanęła nam na ta dziwka Ashly.
- O, Wariatka znalazła sobie chłopaka. Jakie to słodkie, aż łezka mi się zakręciła - oznajmiła i zachichotała wraz ze swoimi przyjaciółeczkami - Kotku, marnujesz się przy niej. Ona Ci nic nie da, a ja dam Ci wszystko - tym razem zwróciła się do Chrisa.
- Kate, da mi o wile więcej niz sobie myślisz - powiedział i  przycisnął mnie jeszcze bardziej do swojego boku. 

- Jesteś pewien? - zapytała i przejechała ręką po swoich piersiach odsłaniając je bardziej. We mnie już się gotowało.
- Wybacz nie gustuje w dziwkach - oznajmił, a ja dałam mu buziaka w policzek. Nasza kochana Ashly była cała czerwona ze złości.
- Złość piękności szkodzi, kochana - powiedziałam i wyminęliśmy ja razem z Chris'em.
- Pożałujecie tego - krzyknęła, a my się odwróciliśmy - A tobie - wskazała na mnie palcem - mam załatwione już miejsce w psychiatryku - nie wytrzymałam. Podeszłam i uderzyłam ją z otwartej dłoni w twarz. 

- Teraz Ci coś powiem, więc posłuchaj. Nic kurwa o mnie nie wiesz. Nie masz prawa nazywać mnie "wariatką" nic o mnie nie wiedząc, o moim życiu. Ja przynajmniej nie puszczam się na prawo i lewo jak Ty. Grzecznie proszę się ode mnie odpierdolić, bo nic Ci nie zrobiłam. Zapamiętaj to sobie - wysyczałam i wylałam jej na głowę sok porzeczkowy - Ups, chyba Ci się tapeta zmyła - powiedziałam i odeszłam.

Reszta lekcji minęła już spokojnie. Umówiłam się z Chris'em, że o 17:00 bedzie u mnie i spędzimy razem wieczór. Odpaliłam mojego ścigacza i po nie całych trzydziestu minutach byłam juz na podjeździe pod domem. Samochodu mamy jeszcze nie było, a drzwi były otwarte, dziwne. Może zapomniała zamknąć. Weszłam do domu i od razu udałam się do kuchni, ponieważ chciało mi się pić. Nalałam sobie soku pomarańczowego i szybko wypiłam. Następnie poszłam na górę odłożyć torbę. Zeszłam na dół do salonu żeby obejrzeć telewizje, ale to  co zobaczyłam... raczej kogo, zamurowało mnie.
 

Rzuciłam się biegiem do drzwi wyjściowych, ale niestety Gregor był szybszy i mnie złapał. 
- Co Ty tu robisz? - zapytałam z jadem w głosie - Miałeś być w pierdlu!
- A co nie cieszysz się? - zapytał z szerokim usmiechem na twarzy - Obiecałam Ci coś i dotrzymam słowa. Jak będziesz grzeczna to nie będzie bolało - powiedział i pociągnął mnie do salonu.
- Zostaw mnie, idioto! Co ja Ci takiego zrobiła? - krzyknęłam. Łzy powoli zbierały mi się pod powiekami.

- Nic. Wystarcza to, ze jesteś taka pociągająca - oznajmił i zaczął całować moja szyje. Po policzkach spłynęły mi pierwsze łzy.
- Zostaw mnie, proszę - powiedziałam, ale on zamknął moje usta pocałunkiem. Jego obleśne usta na moich. FUJ! Po policzkach zaczęło mi płynąc jeszcze więcej i więcej łez. On mnie całował, a ja stałam jak wmurowana nie ruszając żadną częścią mojego ciała. Nagle Gregor ścisnął moje pośladki przez co otworzyłam lekko usta, a ten to wykorzystał i wsunął swój język.

Przez jakiś czas mężczyzna wszędzie mnie całował, a ja tylko płakałam. Postanowiłam wykorzystać jego chwile nie uwagi i kopnęłam go w krocze.
- Pożałujesz tego suko! - wysyczał przez ból. Chciałam juz uciekać, ale mnie zatrzymał i rzucił na kanape. Teraz już na pewno nie ucieknę. Grogor zwisa nade mną i trzyma ręce po obu moich bokach. Nagle ścisnął moja pierś i zaczął rozpinać moją koszule. Z moich oczu wypłynęło jeszcze więcej łez. 

- Przestań, proszę... - wychlipiałam, gdy byłam już bez górnej części garderoby, a on zdjemował swoją koszulkę. Po chwili byłam już bez stanika. Już nic nie czułam. Po prostu płakałam. Nie mam nawet siły by go błagać żeby przestał. Chciałabym żeby to był już koniec... żeby mnie zgwałcił i sobie poszedł, ale on to tylko przedłuża macając każdą część mojego ciała po kolei.
- Jesteś taka piękna i tak bardzo mnie podniecasz - powiedział i zdjął swoje spodnie wraz z bokserkami. Na szczęście ja miałam jeszcze spodnie, ale na pewno nie na długo.
- Ja nie chce, proszę zostaw mnie - oznajmiłam co głośniej płacząc. On za to mnie olał i zaczął zdejmować moje spodnie. Zaczęłam piszczeć, a ten uderzył mnie z otwartej dłoni w twarz. Odpuściłam.

Po jakiś pięciu minutach byłam już pod nim cała goła. Gregor przymierzał się do zrobienia pierwszego ruchu, a mi przed oczami stanęły wspomnienia z dzieciństwa. Z dokładnie takiej samej sytuacji tylko, że wtedy pojawiła się mama, a teraz? Nikt.
Błagałam go żeby tego nie robił. On niestety nic sobie z tego nie robił. Gdy myślałam , że to już koniec, że za chwile mnie zgwałci, go już nade mną nie było. Leżał na ziemi, a na nim siedział chris i obijał Gregorowi twarz. Kompletnie zapomniałam o naszym spotkaniu.

Cała zapłakana pobiegłam na górę. Ubrałam się w pierwsze lepsze ubrania. Chwyciłam kluczyki od ścigacza i zbiegłam na dół.
- Kate, kochanie - usłyszałam głos Chrisa, ale już odpalałam mojego skarba.

Wyjechałam na ulice. Na liczniku miałam już 100km/h i  co raz bardziej przyspieszałam. Nie wiem gdzie jechałam, po porostu przed siebie. Do tego przez łzy miałam utrudnioną widoczność, a na liczniku było już 120km/h i wyjechałam akurat na dwupasmówkę.

Teraz moje życie straciło sens już na zawsze. Drugi raz próba gwałtu. Do tego osoba, którą kocham to widziała. dlaczego Bóg mnie tak pokarał. Czy ja już nie mogę żyć normalnie?! Czy moje życie musi składać się z pasem nieszczęść?! Na liczniku było już prawie 150km/, a mi ciągle było mało. Życie to gówno. Najlepiej rzucić się z dwudziestego piątego piętra i skończyć to, bo to kurwa nie ma sensu.
- Kurwa! - wrzasnęłam, a po moich policzkach płynęło jeszcze więcej i więcej łez, przez co co raz mnie widziałam. Na liczniku zauważyłam 180km/h i zjechałam w jakąś boczną drogę.

Nagle straciłam panowanie nad motocyklem. Usłyszałam tylko pisk opon. Zobaczyłam jasne, rażące światło. Następnie już tylko ciemność...

~*~
 
No i mamy w końcu kolejny
rozdział *o*
Przepraszam was, że tak 
długo nie pisałam, ale 
miałam strasznie dużo nauki.
Cały czas sprawdziany albo 
kartkówki. Nie wiem kiedy 
będzie następny, ale postaram 
się go jak najszybciej napisać :)


CZYTASZ=KOMENTUJESZ!
Buziaki, do następnego
Misie <3

     



niedziela, 15 lutego 2015

Rozdział 18

Kolejny jebany poranek gdy budzę się z krzykiem. Tak dokładnie dobrze myślicie znowu śnił mi się ten cholerny koszmar. Ja już powoli mam dość... ja wygasam. Jeśli tak dalej pójdzie wyląduje u psychologa jak nie w wariatkowie. Dziś mama już nie przybiegła. Powiedziałam, że nie ma po co przybiegać, ponieważ i tak nie umiem ująć tego w słowa i obiecałam jej, że to naszkicuje. Nie mam pojęcia kiedy to zrobię, ale będę musiała, bo nie da mi inaczej spokoju. W sumie to cieszę się, że pogodziłam się z Chrisem. One jest taką moją podporą. Reasumując to tylko dzięki niemu jestem jeszcze na tym pierdolonym święcie. Jak dla mnie wszyscy by się ucieszyli jakby tak nagle zniknęła. Bez słowa wyjaśnienia. Jaka szkoda, że nie mam w szafie tajemnego przejścia, w którym jest lepszy świat.

Westchnęłam i zrzuciłam z siebie kołdrę z zamiarem wstania, ale niestety na moje nieszczęście uniemożliwił mi to ból w podbrzuszu i mokro w dolnej części mojego ciała. Nie to nie jest to o czym myślicie, to tylko potok. Dla tej części ludzkości, która pochodzi z Marsa, a nie z Wenus – TO TYLKO OKRES!
- Mamo! - krzyknęłam na cały dom, a ona już wiedziała o co chodzi. Po pięciu minutach w drzwiach pojawiła się moja rodzicielka ze śniadaniem i jedną tabletka Apap'u.
- Jak będziesz czegoś potrzebować, to dzwoń – oznajmiła, dała mi buziaka w czoło i wyszła do pracy.
- Mmm.. Nutella – powiedziałam sama do siebie. Jak ona dobrze wie czego ja potrzebuje. Wzięłam laptopa z szafki i przeglądając Twittera oraz Facebook'a zaczęłam jeść moje śniadanie.

Po około trzydziestu minutach zwlekłam się z łóżka. Zabrałam prześcieradło do prania, ponieważ miało ogromną czerwoną plamę. Będąc w łazience wrzuciłam pościel do pralki,a sama załatwiłam moją potrzebę. Ogarnęłam jeszcze swoje włosy i umyłam zęby żeby jakoś wyglądać i wróciłam do pokoju. Miałam już się kłaść z powrotem do łóżka...
- Buu! - ktoś krzyknął mi do ucha, a ja przewróciłam się ze strachu. O patrzcie jaka ironia losu to „mój chłopak” z Emily stojący nad mną i wijący się ze śmiechu. Jak myślicie z czego? Tak, dokładnie! Ze mnie!
-Ha ha ha bardzo śmieszna – odparłam lekko podirytowana tą całą sytuacją, a następnie wstałam kładąc się do łóżka – A wy nie powinniście być w szkole? - odwarknęłam.
- Ty też powinnaś być jak nam się nie wydaje – powiedziała Emily.
- Nie ja nie muszę! - krzyknęłam.
- Spokojnie Shwaty – oznajmił Chris i położył się obok mnie przyciągając moje cało do siebie.
- Po prostu dajcie mi spokój, okay? - zapytałam z nadzieją, że sobie pójdą.
- Hej gości się nie wyprasza. Okres masz czy co? - zapytała wyraźnie z kpiną w głosie moja kochana przyjaciółka.
- A żebyś wiedziała i boli mnie w chuj brzuch i skończyły mi się tampony nie macie ochoty skoczyć do sklepu? - zapytałam przesłodzonym głosikiem.
- Dla Ciebie wszystko kochanie – powiedział i zbliżył się do mnie i zaczął oplatać moje wargi. Tak, tak teraz zamiast ból w podbrzuszu miałam motylki i za żadne skarby nie chce żeby zniknęły. Dzięki niem wiem, że jestem we właściwym miejscu o właściwej porze. Co z tego, że Emily stoi naprzeciwko nas i się na na nas gapi. Ja jestem w niebie. O właśnie o wilku mowa.

Moja przyjaciółka odchrząknęła dzięki czemu oderwaliśmy się od siebie. Spojrzeliśmy na nią w tym samy momencie, a ona włożyła sobie palec do buzi. Pokazując nam tym, że chce jej się rzygać jak na nas patrzy. Wybuchliśmy nie pohamowanym śmiechem i wyszła z pokoju. Chłopak szybko się ze mną pożegnała i powiedział, że będą góra za pół godziny, a ja powiedziałam jeszcze, że mają kupić lody czekoladowe i chipsy.

Po ich wyjściu postanowiłam poszukać jakiegoś filmu, który moglibyśmy obejrzeć. Jakoś po dziesięciu minutach znalazłam „The Call”*. Włączyłam film żeby zaczął się ładować, a sama zeszłam na dół po łyżki do lodów i jakiś zimny napój. Gdy wszystko już miałam wróciłam do pokoju. Położyłam się na łóżku i w oczekiwaniu na przybycie moich przyjaciół postanowiłam zajrzeć na ask'a. I odpowiedziałam na jedno pytanie:

"Ile może być bólu w uśmiechu?‎**"

Ludzie bardzo często chowają swój smutek za maską... maską szczęści, radości.
" Ile może być bólu w uśmiechu? ". Zależy od osoby, która na ten uśmiech patrzy. Ktoś zauważy pełen szczerości uśmiech, czyli maskę, którą przybrałeś, a ktoś uśmiech przepełniony smutkiem, bólem.
Prawdziwe uczucia może dostrzec tylko osoba, która jest blisko Ciebie " Od zawsze, na zawsze ", która Cię zna na wylot, będzie wiedziała co tak na prawdę czujesz, że to tylko cholerna maska, a Ty w środku toczysz walkę ze swoimi uczuciami... A sytuacja, która doprowadziła Cię do takiego stanu jest dla Ciebie bardzo, ale to bardzo trudna, choć może wydawać się błaha.
"Na twarzy uśmiech, a w sercu ból to... To najtrudniejsza z życiowych ról"”

Po napisaniu tych kilku słów to pokoju wparowali Chris wraz z Emily. Podali mi siatkę z zakupami i usiedli po moich dwóch stronach,a ja włączyłam film. Wszyscy oglądali z zaciekawieniem i jedli lody czekoladowe na zmianę z chipsami paprykowymi. Mmm... pycha! Tylko dzięki nim potrafię zapomnieć o otaczającym mnie tym całym gównie.
O tym, że jestem brudna.
O tym, że w szkole jestem uważana za wariatkę.
O tym, że się cięłam.
O tym co się ostatnio wydarzyło w moim życiu.
Dałam im po buziaku w policzek i powiedziałam „Dziękuję”, a oni zdziwieni spojrzeli na mnie w tej samej chwili, a ja wybuchłam niepohamowanym śmiechem.
Po tym jak się ogarnęłam powiedziałam:
- Dziękuję wam za wszystko. Za to, że jesteście – powiedziała a Chris przyciągnął mnie jeszcze bardziej, że teraz na nim leżałam. Na pewno jest mu nie wygodnie, ja jestem ciężka. Chciałam się zsunąć na poduszką, ale on za każdym razem przyciągał mnie z powrotem na to samo miejsce. Trzymał mnie w stalowym uścisku jakby się bał, że mu ucieknę.

Te dwa kochane debile przesiedziały u mnie do dwudziestej pierwszej. Tak spędziliśmy cały dzień na nic nie robieniu, ale mi to jakoś nie przeszkadza. Za to ich kocham, bo przecież nie ważne z jak tylko z kim.


~*~

* Zarąbisty film, który od początku
 trzyma w napięciu i jak
 najbardziej polecam, ale jest 
to film dla ludzi o mocnych nerwach 
i nie nie jest to horror
* Odpowiedź z mojego ask'a
nim możecie zadawać pytania dotyczące bloga :)
I jeśli ktoś chce być inforowany
to podajcie swoją nazwę ask'a w komentarzu.
Padło pytanie czy planuje drugą część
bloga? Nie nie planuje, ale już myśle
nad stworzeniem kolejnego
po zakończeniu tego :)

CZYTASZ=KOMENTUJESZ!
Do następnego
Kocham was, wasza Marfa <3