sobota, 27 grudnia 2014

Rozdział 14

* Chris * 

Dziewczyny już od ponad godziny siedzą i gadają, a ja nie mam siły na nie słuchać. Wiecie jak to one ciuchy, kosmetyki, włosy. Powoli mam dość. Zastanawiam się czy nade mną nie ciąży jakieś fatum. Dwie próby. Dwa razy mieć nadzieje na złączenie naszych ust w jedność... w erotycznym tańcu. Niestety nie dane było nam zasmakować ust drugiego.

Ciekawi mnie dlaczego Kate na tatuaż wybrała akurat ptaki? Czy to jest jej jakiś znak szczególny? Jedynym sposobem na dowiedzenie się tego jest zapytać się jej, ale to nie teraz.
- Ja już będę zmykać - oznajmiła Emily po kolejnych trzydziestu minutach. Nareszcie. Mała wstała i dała swojej przyjaciółce buziaka w policzek, a tam ta odeszła.
- To co robimy? - zapytałem przyciągając Kate na swoje kolana. Znowu przeszedł ją dreszcz. Westchnąłem.
- Po pierwsze puść mnie, bo ciężka jestem...
- Nie puszcze Cię, ponieważ jesteś leciutka i tak mi wygodniej - oznajmiłem i posłałem jej łobuzerski uśmiech - A tak w ogóle ile ważysz? - zapytałem. 
- Nie chcesz wiedzieć. 
- Chce. Obiecuje nie będę się śmiał.
- Pięćdziesiąt pięć kilogramów - powiedziała i się zarumieniła. Jej twarz zakryła zasłona włosów. Założyłem jej włosy za uszy i zacząłem mówić:
- Shwaty, czy Ty uważasz, że to dużo? - pokiwała twierdząco głową - Ja podnoszę siedemdziesiąt kilogramów na klate. Ciebie mogę podnieść z łatwością. Pokazać Ci? - wstałem i chciałem podnieść ją, ale ona cofnęła się i wystawiła do przodu by nas jakoś odgrodzić.
- Ja jednak podziękuje, wiesz? - oznajmiła.
- Nie wiesz co tracisz - wybuchliśmy niepohamowanym śmiechem.
- Możemy już wracać? - zapytała nieśmiało.
- No to chodź.

Chwyciłem ją pod ramię i ruszyliśmy do jej jakże cudownego ścigacza. Dziewczyna i ścigacz wygląda genialnie. A rudowłosa dziewczyna jeszcze lepiej.
- Chris, czy mógłbyś poprowadzić, ponieważ ja nie dam rady? Obojczyk cholernie boli - odparła i zachichotała bez humoru.
- Jasne, nie ma problemu - odpowiedziałem i posłałem jej pełen współczucia uśmiech. Po chwili znaleźliśmy się przy motocyklu. Wziąłem od Kate kluczyki i usiadłem z przodu odpalając go. Mała usiadła z tyłu. Po chwili poczułem jak dziewczyna wtula się w moje plecy, co było bardzo przyjemne. 

Po około dwudziestu minutach byliśmy na miejscu. Zaparkowałem na ulicy, nie wjeżdżałem już na posesje. Z jej domu dobiegały jakieś krzyki.


*Kate* 

Dojechaliśmy do mojego domu, a z domu było słychać stłumione krzyki.
- Ja już muszę iść - szybko wybełkotałam.
- A mogę wejść? - zapytał jakby nie słysząc co się dzieje.
- Nie, lepiej nie - odparłam i podjechałam moim skarbem pod garaż. W pośpiechu zablokowałam kierownice i szybko pomknęłam do domu. 

To cl zauważyłam było nie do opisania. Mama siedząca skulona w kuchni, pod szafkami, a Gregor z jakimś papierem w ręku stojący nad nią.
- Co to kurwa jest? - zapytał.
- To co widzisz - odpysknęła. 
- Na prawdę myślisz, że dam Ci rozwód? - zaśmiał się gorzko. Teraz już wszystko było dla mnie jasne - To grubo się mylisz - podniósł mamę za nadgarstki i splunął jej w twarz - Kto Ci kazał? Nasza kochana córeczka, na którą mam jeszcze większą ochotę niż jak była mała? A może sama chciałaś? - zaczęło zbierać mi się na wymioty.
- Zostaw mą! Ja jej kazałam! - krzyknęłam. Nie mam zielonego pojęcia skąd wzięło się we mnie tyle odwagi. Mężczyzna rzucił Dianę o szafki i podszedł do mnie. Uderzył mnie z otwartej ręki w twarz. Głowa odleciała mi w bok, a w buzi poczułam metaliczny smak krwi.
- Tak mnie szanujesz? Ledwo co przyjechałem, a już masz mnie dość? - zapytał z kpiną.
- A żebyś wiedział! - odwarknęłam.
- Radzę Ci być grzeczniejszą, bo jeszcze mogę pokazać do czego jestem zdolnym. Jesteś niczym, rozumiesz? NICZYM! - w oczach zebrały mi się łzy, ale nie miałam zamiaru odpuścić.
- Wiesz co Ci powiem? - skierowałam na niego wskazujący palec - To Ty jesteś nikim! Kiedyś byłeś w moich oczach kochającym ojcem. A teraz? - zaśmiałam się bez humoru - Teraz jesteś tyranem. Jesteś zerem. Znęcasz się na niewinnymi ludźmi, bo przepraszam rodziny już nie masz. ZGNIJESZ W PIERDLU! 
- Zamknij się - wrzasnął i uderzył mnie w drugi policzek z podwojoną siłą. Przewróciłam się na zimne kafelki, ale nie poddałam się.
- Co przeraża Cię prawda o sobie? - zapytałam sarkastycznie. Gregor nie wytrzymał, złapał mnie pod szyją i podniósł mnie z ziemi. Tym samym przycisnął mnie do ściany. Dzięki czemu nie mogłam złapać oddechu.
- Jesteś szmatą. Nic nie wartą szmatą, której i tak nikt nie zechce, bo już Cię wykorzystałem. Nie do końca, ale to zrobię. Jesteś brudna i nic nie war...
- Zostaw ją - krzyknęła mama rzucając się na mężczyznę. Ja natomiast bezwładnie opadłam na ziemie szybko łapiąc oddechy. Spojrzałam w ich kierunku. Aktualnie Diana leżała na ziemi, a on ją kopał w brzuch.
- Żebyś się kurwa nie mylił! - wrzasnęłam.

Mężczyzna od razu odsunął się od mojej rodzicielki i podszedł do mnie. Usiadł na mnie okrakiem i zaczął pocierać się swoim kroczem o moje. Przez głowę przeszły mi miliony wspomnień. Oczy zaczęły mnie strasznie piec. Jedna łza wypłynęła spod zamkniętych powiek. Za chwile...
Druga...
Trzecia...
Czwarta...
W końcu rozpłakałam się na dobre.
- Co kochanie, wspomnienia Cię męczą? - zapytał najwidoczniej rozbawiony całą tą sytuacją.
- Nie mów tak do mnie! - warknęłam. Gregor wymierzył we mnie pięść, ale nie dane było mu mnie uderzyć. 
- Ręce do góry! - do domu wparowała policja.

Gregor od razu ode mnie odskoczył. Ja po prostu zwinęłam się w kulkę i zaczęłam szlochać. Po chwili usłyszałam tylko "Pożałujecie tego suki". Potem już kompletnie się wyłączyłam i nie zwracałam uwagi na krzątającą się policję. Po prostu na nic. Chciałam teraz znaleźć się w swoim pokoju, a raczej łazience z żyletką w ręku. Niestety wiem, że nie mogę. Po pierwsze będę musiała złożyć zeznanie. Po drugie nie mogę zostawić mamy samej. Po chwili podeszła do mnie jakaś pani. Podeszłyśmy do stołu. Opowiedziałam jej wszystko od początku, a ona oznajmiła, że założyli naszej rodzinie niebieską kartę. Ta przemiła pani ( wyczujcie ten sarkazm ) śmiała twierdzić, że ta o to karta pomoże nam w sądzie.

Po godzinie całe zamieszanie ucichło. Policja odjechała wraz z Gregor'em. A nie mówiłam, że zgnije w pierdlu? W pokoju od raz poszłam do łazienki. Rozebrałam się do bielizny. Wyjęłam moją jedną z wielu żyletek i usiadłam w wannie. Zalałam się łzami, następnie przyłożyłam sobie żyletkę do lewej ręki. Zrobiłam nacięcie, a krew sączyła się z rany. Ból był nie do opisania przez siniaki na nadgarstkach. Nie myśląc już o niczym zrobiłam kilka kolejnych ran. W tej chwili chciałam umrzeć. Nie chciałam już chodzić po tym pierdolonym świecie. Tym razem przyłożyłam żyletkę do prawego przedramienia i zrobiłam trzy następne nacięcia. Wszystko miałam we krwi. Nogi, ręce, brzuch... wszystko. Chciałam już zrobić kolejną ranę, ale ktoś mi wyrwał ostrze z ręki. Wkurzyłam się na maksa.
- Co Ty sobie myślisz, kimkolwiek jesteś? Że co? Zabierzesz mi żyletkę i nic sobie nie zrobię? - krzyczałam przez łzy idąc do szafki po pudełeczko z resztą moich żyletek, których mam dość sporo - Widzisz mam więcej! - wrzasnęłam. Chciałam iść z powrotem na swoje miejsce w wannie, ale ktoś zabrał mi pudełko - Oddaj mi pudełko! 
- Dobra - powiedział łagodny głos Chrisa. Chrisa? Co on tu do cholery robi? Przetarłam oczy by poprawić sobie widoczność. Chłopak zabrał wszystkie ostrza i włożył je sobie do tylniej kieszeni. Natomiast mi podał puste pudełko - Proszę.
- Kretynie oddaj mi to co zabrałeś albo nie ręczę za siebie!

Podniosłam ręce i zaczęłam go bić pięściami po klatce piersiowej. Nie obchodził mnie teraz ból, który przeszywał mnie od nadgarstków do łokci. Chciałam odzyskać swoją przynależność. Chris chwycił moje nadgarstki i przytulił mnie do siebie. Zaczęłam jeszcze bardziej płakać jeśli jest to możliwe. Chłopak uwolnił moje ręce z uścisku. Głaskał mnie po plecach szepcząc: 
- Shh... wszystko będzie dobrze. 

Po około dwudziestu minutach już nie płakałam ani nie krzyczałam. Po prostu wtulałam się w jego abs.
- Weź prysznic, a potem porozmawiamy - pokiwałam twierdząco głową. Wyszłam z pokoju po czyste majtki oraz za dużą bluzkę, w której miałam zamiar spać. Chris siedział już na moim łóżku z apteczką w ręku. Weszłam z powrotem do łazienki. Zdjęłam z siebie brudną bieliznę i weszłam do prysznica. Spuściłam ciepłą wodę, a moje mięśnie zaczęły się rozluźniać. Włosy umyłam waniliowym szamponem, a ciało czekoladowym żelem pod prysznic. Rany nie miłosiernie szczypały, ale musiałam się jakoś umyć. Po około trzydziestu minutach wyszłam z pod prysznica. Opatuliłam się puchatym ręcznikiem i spojrzałam w lustro. Wyglądałam strasznie. Pod lewym okiem miałam siniaka. Nad prawym rozcięty łuk brwiowy. Policzki czerwone i napuchnięte. Dolna warga rozcięta. Westchnęłam i wytarłam się. Nałożyłam na siebie bieliznę i za dużą bluzkę. Włosy rozczesałam i zostawiłam rozpuszczone by same, naturalnie wyschły. Na końcu posprzątałam wannę i kafelki od krwi.

Nie pewnie nacisnęłam klamkę od drzwi. Uchyliłam je lekko i zauważyłam siedzącego na łóżku Chrisa. Głowę miał schowaną w rękach. Był załamany. Westchnęłam zwracając tym jego uwagę. Zachęcił mnie ruchem ręki bym podeszła. Nie pewnie zaczęłam stawiać kolejne kroki. Wiem, że on nic mi nie zrobi, ale jednak boje się. 
Boje się, że Gregor miał rację.
Boje się, że na prawdę nikt mnie nie zechcę.
Boje się, że na prawdę jestem nikim.

Usiadłam na łóżku w znaczącej odległości od chłopaka.
- Nie bój się. Nic Ci nie zrobię - szepnął. Pokiwałam twierdząco głową na znak, że wiem i przysunęłam się troszeczkę. Chris pokręcił z dezaprobatą głową - Mogę opatrzyć Ci rany? - zapytał wyraźnie skrępowany tak samo jak ja. Nic nie mówiąc wyciągnęłam pocięte ręce przed siebie. Chłopak wyciągnął z apteczki wodę utlenioną, gazę oraz bandaż - Może trochę szczypać - oznajmił i przyłożył do ram gazę nasączoną wodą. Syknęłam i przymknęłam oczy z bólu. Chris by mnie choć trochę podnieść na duchy przyłożył swoją dłoń do policzka. Przestraszona otworzyłam szeroko oczy. Od razu zabrał rękę z mojego czerwonego i wyraźnie spuchniętego policzka. Gdy skończył z skaleczeniami na rękach, zrobił to samo z łukiem brwiowym oraz wargą. Na końcu ręce owinął bandażem.
- Dziękuje - wyszeptałam i zauważyłam, że zakrwawiłam mu bluzkę - Przepraszam Cię Chris. Daj chociaż Ci ją wypiorę - oznajmiłam i wstałam z zamiarem zabrania od niego górnej części garderoby, ale on ani drgnął. 
- Nie dziękuje. Lepiej powiedz mi co się stało - oznajmił z wyczuwalną troską w głosie. W oczach stanęły mi łzy. Chłopak zauważając to złapał mnie w tali i przyciągnął do siebie na kolana. Przestraszona od razu wyrwałam się i stanęłam na przeciw niego lekko zdenerwowana. 
- Co chcesz wiedzieć?! Chcesz wiedzieć, że jak byłam mała byłam molestowana przez własnego ojca, tak?! - krzyknęłam, a on patrzał na mnie pustym wzrokiem, więc kontynuowałam - Chcesz wiedzieć, że prawie mnie zgwałcił. Stąd te wszystkie blizny oraz to, że byłam zamknięta na tym cholerny, oddziale przez dwa lata - pierwsze łzy wypłynęły mi z oczu, a ja dalej krzyczałam - Było dobrze, ale pojawiłeś się Ty i wszystkie wspomnienia wróciły. Gdy się jednak pogodziliśmy, wszystko odleciało razem z wiatrem. Niestety wrócił mój ojciec. Bił mnie - stąd te siniaki - oraz moją matkę. Ona złożyła pozew rozwodowy. On się wściekł. Rzucał mną oraz nią, a ja krzyczałam, że zgnije w pierdlu. Powiedział mi , że jestem niczym i, i tak nikt mnie nie zechce, ponieważ jestem brudna. Miał racje. Gdy policja dziś po tym wszystkim wyprowadzała go z domu, krzyknął, że tego pożałujemy. Ja z mamą - rozpłakałam się na dobre - Jeśli teraz będziesz chciał stąd wyjść i mnie zostawić zrozumiem. Jednak wiedz, że od jakiegoś czasu jesteś dla mnie kimś ważnym i nim zostaniesz. 

Chłopak nic nie mówiąc wstał i mnie przytulił. Staliśmy tak dość długo w ciszy. Nie była jednak to ta niekomfortowa cisza. Wręcz przeciwnie ta przyjemna. W końcu, po dłuższej chwili usłyszałam jego melodyjny głos: 
- Kate, nie zostawię Cię choćby nie wiem co. Też jesteś dla mnie ważna. Nie mógłbym tak po prostu teraz wyjść - oznajmił i przyciągnął jeszcze bliżej siebie.
- Dziękuje za wszystko - szepnęłam. Chłopak po kilku minutach złapał mnie pod nogami i szyją, a następnie podniósł. Owinęłam ręce wokół jego szyi by nie spaść.  Chris położył mnie do łóżka i przykrył kołdrą, aż pod samą brodę. Chciał już wychodzić, ale go zatrzymałam - Mógłbyś zostać? - zapytałam - Boje się, że on tu wróci i będę musiała to piekło znowu się zacznie - powiedziałam już totalnie wyprana z emocji. 
- Zostanę, jeśli tego chcesz - po wypowiedzeniu tych słów Chris zaczął się rozbierać. Jeny jaki on jest umięśniony. Aww... 

Gdy został już w samych bokserkach, zagasił jeszcze światło i wślizgnął się pod pościel obok mnie.
- Nie masz się czego bać. Jestem przy Tobie - wyszeptał mi do ucha, a ja odwróciłam się do niego przodem i wtuliłam w jego tors. On natomiast oplótł mnie ramieniem. Po krótkiej chwili Morfeusz zabrał mnie do swojej krainy. 

~*~

Pomimo tych wszystkich 
drastycznych scen ten 
rozdział bardzo mi się podoba. 
Jest to jeden z lepszych. 
Chciałam wam bardzo podziękować za 
2000 wyświetleń miśki jesteście 
wspaniali. Oby tak dalej! 
Chciałam wam życzyć jeszcze udanego
Sylwestra i Szczęśliwego nowego roku.
Kocham was <3 
To do następnego :3 





niedziela, 21 grudnia 2014

Rozdział 13

* Usunęłam weryfikacje obrazkową
więc liczę na więcej komentarzy.
Czytajcie notkę pod rozdziałem i 
Miłego czytania ;* *


*Chris*

Obudziłem się trzymając Kate w swoich ramionach. Wczorajszy wieczór i ta rozmowa o wszystkim i o niczym do późna bardzo nas do siebie zbliżyła. Pierwszego dnia jak się pokłóciliśmy się nie pomyślałbym, że teraz normalnie byśmy rozmawiali, przytulali się czy zasnęli razem w jednym łóżku. Po za tym ma bardzo ładne i jędrne piersi. Nie ukrywam zawstydziłem się jak przyłapała mnie na tym, że gapiłem się w na jej biust... na jej idealny biust, ale na szczęście obróciła to w żart. Natomiast niepokoją mnie te siniaki oraz to, że za każdym razem jak moje ciało styka się z jej ciałem przechodzi ją dreszcz. Mam wrażenie, że Shwaty nadal nie powiedziała mi wszystkiego. Nadal jak patrze w jej piękne, kasztanowe oczy widzę strach, a wczoraj był widoczny jeszcze bardziej. Nie mam pojęcia czy to przeze mnie czy może przez kogoś innego. Ale kogo?
Nie wiem.
Ja nic nie wiem, a tyle bym chciał usłyszeć od niej, ale nie mogę, bo jest jeszcze za wcześnie.
Nie mogę wymagać od niej, żebym był w jej oczach kimś ważnym.
Nie mogę wymagać by mnie kochała... a nawet lubiła.



* Nigdy nie chwycę mojej ukochanej za rękę
Nigdy nie pocałuje
Nigdy nie będzie uwięziona w moich ramionach 
Nigdy...
Ale ja tak bardzo tego pragnę...
Zresztą...
Po co mi to?
I tak mnie zrani
Znowu będę szlajał się po klubach chlejąc do upadłego
Z dnia na dzień będzie co raz gorzej
Będzie mi brakować 
 Jej rumieniących się policzków
Pulchnych ust
Jej czułości...
Po prostu jej!
Ale ja tak bardzo jej pragnę...
Tak bardzo ją kocham!



Gdy w mojej głowie ułożył się już cały wiersz Mała zaczęła otwierać oczy. Dałem jej całusa w czubek głowy, a ona jak porażona porażona prądem wyskoczyła z łóżka...

*Kate*

Zaczęłam się budzić. Powoli otwierałam oczy. Było mi bardzo wygodnie z zupełnie nie wiadomego powodu. Nagle poczułam, że ktoś całuje mój czubek głowy. Momentalnie moje oczy zaczęły mnie piec od potoku łez, a ja jak poparzona wyskoczyłam z łóżka. Moje ciało obeszła fala zimna. Na całym ciele miałam ciarki. Przez łzy zauważyłam zdziwioną minę Chrisa. Nagle zaczęłam sobie wszystko przypominać. Rozmawialiśmy do późna i musieliśmy zasnąć. To w takim razie, która jest godzina? Spojrzałam na zegar elektroniczny na szafce nocnej. Była 12:31. Z powrotem przeniosłam wzrok na chłopaka, który nie wiem jakim cudem , ale stał teraz na przeciwko mnie. Pewnie wstał jak byłam zajęta przypominaniem sobie wszystkiego. 
- Mała, wszystko w porządku? - zapytał z troską w głosie.
- Tak - odpowiedziałam krótko i na temat - Przepraszam Cię za to... no wiesz, po prostu przestraszyłam się. Nigdy wcześniej nie spałam... nie spałam z chłopakiem w jednym łóżku - wyszeptałam zawstydzona spuściłam głowę. Chris cicho się zaśmiał co było bardzo urocze. Podniósł mój podbródek, a ja zatopiłam się w jego brązowych oczach, tak samo jak on w moich. 
- Nie chowaj się. Uwielbiam jak się rumienisz, uwielbiam jak zatapiasz się w moich oczach a ja w Twoich. Uwielbiam jak mnie przytulasz z zaskoczenia, jak zasypiasz w moich ramionach... - powiedział, a mnie zatkało. Nie wiedziałam co powiedzieć. Nagle zauważyłam, że chłopak przybliża swoja twarz do mojej. Na początku się przestraszyłam, ale potem stwierdziłam, że już od dawna chce posmakować jego idealnych ust. Już nie wiele brakowało do pocałunku, ale ktoś bez pukanie wszedł do pokoju. Machinalnie od siebie odskoczyliśmy. Na szczęście była to mama, a nie Gregor.
- Um, przepraszam - wybełkotała i  wyszła zamykając za sobą drzwi. 
- chyba muszę iść jej to wszystko wytłumaczyć - odparłam i podeszłam do szafy. Wyjęłam z niej jakąś za dużą mi koszulkę i rzuciłam ją mu - Tam masz łazienkę - wskazałam ręką drzwi - Możesz wziąć prysznic, umyć zęby i w ogóle. Szczoteczkę i ręcznik masz w szafce pod umywalką - oznajmiłam i posłałam mu  szczery uśmiech. Odwzajemnił go i powiedział: 
- dziękuję Shwaty - obdarzył mnie jeszcze łobuzerskim uśmiechem i zniknął za drzwiami. 

Wzięłam głęboki oddech i wyszłam z pokoju. Zeszłam na dół po schodach i ruszyłam w kierunku kuchni, ponieważ tam dostrzegłam smukłą postać rodzicielki. Przytuliłam ją od tyłu i oznajmiłam: 
- Mamo to nie tak jak myślisz, ja Ci to wszystko wytłumaczę...
- Nie musisz mi nic tłumaczyć - powiedziała, odwróciła się do mnie przodem i przytuliła - Chce żebyś była szczęśliwa. Tylko ciekawi mnie jak on wszedł dziś do domu. Jestem na nogach od 7:00 i nie słyszałam dzwonka do drzwi, a nawet pukania - momentalnie uśmiech zszedł mi z twarzy. Odsunęłam się od niej i zaczęłam mówić:
- To jest trochę inaczej niż Ci się wydaje. Wszedł do mnie przez balkon. Było to po kolacji. Rozmawialiśmy do późna i zasnęliśmy - poddniosłam dwa kciuki do góry i posłałam jej nieśmiały uśmiech - Diana zamyśliła się i po chwili wybuchła nie pohamowanym śmiechem.
- Moja córeczka ma chłopaka. Ona dora...
- To nie jest mój chłopak, mamo!
- No to będzie nie? Idź na górę, ogarnijcie się i zejdźcie za pół godziny na śniadanie - oznajmiła z szerokim usmiechem na twarzy. 
- A Gregor jest w domu? - zapytałam niepewna. 
- Nie wyszedł gdzieś wcześnie rano. 
- Ugh, to dobrze. Dziękuje Kocham Cię - odparłam i dałam jej przelotnego buziaka w policzek.

Wbiegłam szybko po schodach kierując się do swojego pokoju. Z łazienki było słychać szum wody. co oznaczało, że Chris bierze prysznic. Podeszłam do szafy i wyjęłam z niej czarną bluzkę z wyciętymi bokami, jeansowe szorty, czarny kapelusz oraz czarne Vans'y.
Usiadłam na łóżku, wzięła telefon i zaczęłam przeglądać swoje portale społecznościowe. Pierw weszłam na ask'a . Miałam kilka nowych pytań i 107 like. Odpowiedziałam na dwa pytania i wyszłam. Następnie zaczęłam przeglądać stronę główną Twitter'a. Następnie miałam przejść na Facebook'a, ale drzwi od łazienki się otworzyły. Wyłączyłam telefon i podeszłam do niego. 
- Teraz ja idę - oznajmiłam - za dwadzieścia minut mamy zejść na dół będzie śniadanko - powiedziałam i cicho zachichotałam.
- Jesteś słodka, wiesz? - zapytał, a ja zarumieniłam się, spuściłam głowę i poszłam do łazienki. Za plecami usłyszałam jak chłopak wybuchł niepohamowanym śmiechem.

Rozebrałam się, weszłam do kabiny i odkręciłam kurki. Spadły na mnie ciepłe strumienie wody, a moje ciało od razu się rozluźniło. Po skończonym prysznicu owinęłam się białym puchatym ręcznikiem. Wytarłam się porządnie. Potem ubrałam wcześniej przygotowane ubrania. Włosy zostawiłam rozpuszczone. Nałożyłam jeszcze na rzęsy tusz oraz na powiekach zrobiłam kreski eyeliner'em. Idealnie stwierdziłam. miałam już wychodzić, ale dostrzegłam na moich nadgarstkach siniaki. Cofnęłam się i wyjęłam z szafki puder. Nałożyłam na nie dość sporą warstwę pudru. Na szczęście udało się je zamaskować.

Wyszłam z toalety i odwróciłam się w stronę Chris'a. Bacznie mi się przyglądał.
- Coś nie tak? - zapytałam. 
- nie, po prostu bardzo sexsownie wyglądasz - oznajmił, a ja jak zwykle się zarumieniłam. Podszedł do mnie, objął mnie w tali, a ja zarzuciłam mu ręce na szyję.
- Musimy zejść na dół - odparłam i udałam się w stronę drzwi.

Już od piętnastu minut siedzieliśmy i jedliśmy. Nagle przypomniałam sobie, że mam iść dziś sobie robić tatuaż i wypadało by się zapytać o zgodę. Tak wiem mam osiemnaście lat, ale z grzeczności by wypadało zapytać. 
- Mamo miałabyś coś przeciwko jakbym zrobiła sobie tatuaż? - zapytałam niepewnie.
- Sama mam, więc nie - powiedziała prosto z mostu i posłała mi ciepły uśmiech, a ja razem z Chris'em zrobiłam zdziwioną miną. Diana wstała i podwinęła lekko bluzkę. moim oczom ukazał się znak nieskonczoności z napisem "love life" 
- Masz tu kartę - powiedziała i podała mi kartę kredytową.
- Dziękuje, jesteś najlepsza - krzyknęłam i rzuciłam się jej na szyje - Poczekaj - zwróciłam się do chłopaka. Pobiegłam do siebie do pokoju, wzięłam dwa kaski, kluczyki i dokumenty. Zeszłam na dół, a Chris spojrzał na mnie zdziwiony. Poruszyłam teatralnie brwiami - Chodź - oznajmiłam i poszłam w stronę garażu, machając jeszcze mamie na pożegnanie. 

Siedziałam na moim skarbie i czekałam na Chrisa strasznie się wlókł. Po chwili wszedł do pomieszczenia, a jego ust wydobyło się ciche "wow". Podałam mu kask i poklepałam miejsce z tyłu siebie. On podniósł brwi w geście pytającym. 
- Chyba nie myślałeś, że dam Ci prowadzić?
- Tak, tak właśnie myślałem - odparł. 
- To się myliłeś, Skarbie - oznajmiłam - Gdzie mam jechać? - spytałam.
- Do Starbucks'a - oznajmił i usiadł z tyłu mnie. 

Ruszyłam z miejsca, a chłopak momentalnie objął mnie w pasie. Westchnęłam. Po dwudziestu byliśmy już na miejscu. Zsiedliśmy z motocyklu i Chris zaprowadził mnie do studia Piercing'u i Tatuażu. Weszliśmy do środka.
- Siema Stary - Chris przywitał się z jakimś mężczyzną - Ta piękność chciała by sobie zrobić tatuaż, jest to możliwe TERAZ - pokazał na mnie i podkreślił ostatnie słowo.
- Pewnie. mam właśnie chwilę czasu. Co byś chciała mieć i gdzie? - zapytał mnie.
- Myślałam nad ptakami na obojczyku - oznajmiłam i posłałam mu nieśmiały uśmiech.
- Okej chodźcie -powiedział.

Kazał mi zdjąć górę, położyć się na fotelu i czekać. Natomiast Chris usiadł obok mnie i chwycił mnie za rękę. Po chwili ten mężczyzna wrócił. Odkaził miejsce, w którym miła znaleźć się tatuaż. Chwycił za jakieś narzędzie z igłą i przyłożył mi ją do obojczyka. Syknęłam z bólu, a Chris ścisnął moją rękę mocniej. Za każdym razem jak dziarał skórę na kości bolało nie miłosiernie, ale dało się wytrzymać. Po dwóch godzinach dziara była gotowa. Mężczyzna dał mi jakąś maść i powiedział, że mam smarować dwa razy dziennie przez dwa tygodnie.
- Tak po za tym Rayan jestem, przyjaciel Chrisa - przedstawił się i podał mi rękę. 
- A ja Kate - oznajmiłam i uścisnęłam jego rękę - Ile mam zapłacić? - zapytałam.
- Dla dziewczyny mojego przyjaciela, to będzie za darmo - chciałam już zaprzeczyć, ale Chris mnie wyprzedził.
- Dzięki Stary.
- Polecam się na przyszłość - powiedział i posłał nam łobuzerski uśmiech. Chris chwycił mnie za rękę i wyszliśmy ze studia.
- Idziemy się przejść? - zapytał.
- Okey.  

Poszliśmy do centrum miasta. Rozmawialiśmy, śmialiśmy się i w ogóle. Przechodziliśmy właśnie koło fontanny. Weszłam na nią i zrobiłam jedno kółko. Drugiego już nie zdążyłam zrobić, ponieważ chłopak chwycił mnie w pasie i podniósł do góry. 
- Puść mnie, ciężka jestem - krzyknęłam.
- Wcale nie - oznajmił i spuścił mnie trochę niżej, Przynajmniej teraz mogłam go chociaż nogami owinąć wokoło pasa. Przez przypadek spojrzałam w jego oczy, w których od razu się zatopiłam. Chłopak zaczął zbliżać swoją twarz do mojej. Po chwili jego usta dotknęły moich, ale pocałunek nie był nam dany. 
- Hej wam - krzyknęła Emily. 

 ~*~
* mój własny wiersz 

 Pod ostatnim rozdziałem pojawiły się
tylko jeden komentarz i 
28 wyświetleń, a zawsze było po 50 ;-;
Jak pisałam na początku usunęłam 
weryfikację obrazkową
i liczę na więcej komentarzy, ponieważ
one na prawdę motywują
do dalszego pisania :) 
Chciałam wam też życzyć
Wesołych Świąt Bożego narodzenia oraz
bogatego Gwiazdora :)
CZYTASZ = KOMENTUJESZ!


 

 

 
    

 



niedziela, 7 grudnia 2014

Rozdział 12

 RO
- Witaj córeczko.

Po usłyszeniu tych słów zamurowało mnie. Nie wiem co mam robić. Uciekać, a może czekać na jego ruch? Postawiłam na tą drugą wersję.
- No co nie masz zamiaru przywitać się z własnym ojcem? - rozłożył ręce i zrobił krok wprzód, a ja krok w tył. Niestety moje plecy napotkały drzwi. Pokiwałam przecząco głową i pd razu tego pożałowałam.

Gregor podszedł do mnie i złapał mocno za nadgarstki. Trzymał mnie tak dłuższą chwilę. Ja się wierciłam próbując uciec. Niestety na marne.
- Nie cieszysz się, że mnie widzisz? - nic nie odpowiedziałam.

W końcu pchnął mnie z całej siły na drzwi. Upadłam na ziemię. Ból był przerażający, nie mogłam wstać. Łzy napłynęły mi do oczu, ale nie pozwoliłam im się wydostać. Nie chciałam mu pokazać jaka tak naprawdę słaba jestem.
- Wychodzę do baru. Wrócę wieczorem. Przekaż Dianie, że kolacja ma być na stole jak wrócę - powiedział kompletnie bez uczuć.

Chciałam wstać żeby mógł wyjść i znowu mu się nie naprzykrzyć, ale nie mogłam. Mężczyzna podszedł do mnie i po raz kolejny chwycił za nadgarstki i rzucił mną, tym razem w stronę schodów. Gregor nie oglądając się za siebie... nie sprawdzając czy nic mi się nie stało, po prostu wyszedł. Gdy drzwi się za nim zamknęły, położyłam się na zimnych panelach i pozwoliłam moim łzom ujrzeć światło dzienne.

Cały koszmar z dzieciństwa wrócił. Od nowa. Co dnia będę musiała stawiać czoła mojemu ojcu. Będę musiała ukrywać łzy, bo za każdym razem, ta jedna, mała skrucha, nakręca go jeszcze bardziej. Po co wyżywać się na kimś, na kim nie wywiera to większego wrażenia. Lepiej patrzeć jak dana osoba z dnia na dzień co raz bardziej podupada psychicznie. Będzie to trudne, ale dam... spróbuje dać radę postawić się mu. Wiem, że nie będzie to łatwe, ale muszę.

A co z Chrisem? Ja nie mogę się z nim spotykać. To jest niebezpieczne, dla niego jak i dla mnie. Mówiąc szczerze jest to jedyna osoba... jedyny chłopak, przy którym  czuje się bezpiecznie. Wydaje mi się, że zaufałam mu. Będzie to trudne, bo jak zerwać wszelkie kontakty z kimś przy kim czujesz się bezpiecznie?  
Nie wiem. 
Nie wiem jak dam sobie radę sama.
Nie wiem jak sobie poradzę bez jego wsparcia.
Do cholery ja mam ledwie osiemnaście lat. Jak ma mam sobie z tym wszystkim radzić?! 
Po raz kolejny, NIE WIEM. 

Leżąc tak i rozmyślając chyba przysnęłam, ponieważ ocknęłam się dopiero, gdy usłyszałam, jak ktoś przeklucza drzwi. Chciałam wstać, ale nie mogłam. Ból nie pozwolił mi na to. Po chwili do pomieszczenia weszła mama. Gdy mnie zauważyła, rzuciła torebkę w bok i podbiegła do mnie na swoich dziesięciocentymetrowych szpilkach. Uklękła przede mną i zaczęła płakać.
- Kate, kochanie. Co Ci się stało? - zapytała łamiącym się głosem.
- Gre-Gregor wró-wrócił - zaczęłam się jąkać przez paraliżujący ból pleców - Ma-mamo j-ja się bo-boję - szepnęłam i zalałam się nie pohamowanym płaczem.

Diana chwyciła mnie pod ramię i pomogła mi wstać. Nie było to najprostsze, ale udało się. Pomogła mi dojść do kuchni. Usiadłyśmy przy stole i zaczęłyśmy rozmawiać. 
- Skarbie. Jak to się stało? - zapytała grzejąc wodę na herbatę

Opowiedziałam wszystko po kolei ze szczegółami. Kobieta nie dowierzała. 
- Kate. Przepraszam, to wszystko moja wina - powiedziała krztusząc się łzami. 
- Mamo, to nie Twoja wina. On po prostu już taki jest. Ja Cię tylko proszę rozwiedź się z nim. On mi zniszczył całe dzieciństwo. A teraz... - załkałam - a teraz znowu wrócił i wszystko zacznie się od nowa - chwyciłam jej dłoń i szepnęłam - Proszę...
- Żeby to było takie łatwe... Wiesz, że on jest nieobliczalny, ale złożę pozew. Nie chcę żebyś znowu cierpiała - oznajmiła i przytuliła mnie.

Spojrzałam na zegar, na mikrofalówce, była 17:32. Mężczyzna zaraz wróci, a kolacja miała być na stole
- Jak ojciec wychodził powie...
Nie zdążyłam dokończyć, ponieważ do domu wparował mężczyzna. Spojrzał na nas - widać było, że jest już nie źle wstawiony. Podszedł do mnie, chwycił na moją bluzkę i podniósł mnie do pionu. 
- Co Ty sobie gówniaro myślisz, że nie będziesz spełniał moich rozkazów? - zapytał nie dając mi odpowiedzieć - Chyba śnisz! - krzyknął mi prosto w twarz
- Zostaw ją! - krzyknęła Diana. Gregor mnie puścił i stanął na przeciwko kobiety.
- Nie będziesz mi rozkazywać, rozumiesz? - zapytał, a mama ani drgnęła. Uderzył ją z otwartej dłoni w twarz i zapytał jeszcze raz - Rozumiesz? - pokiwała twierdząco głową - Grzeczna dziewczynka. A teraz zrób mi kolację  - powiedział i udał się do salonu oglądać telewizje. Diana upadła na ziemię, a ja podeszłam do niej.
- Wszystko dobrze? - jakie głupie pytanie przecież wiesz, że nie. Klepnęłam się mentalnie w twarz. 
- Tak - odpowiedziała - Chodź zrobimy mu tą cholerną kolację.

Wstałyśmy z podłogi. Rodzicielka miała cały siny policzek. Wyjęłyśmy z lodówki potrzebne rzeczy i zabrałyśmy się za robienie kanapek. Po skończeniu wzięłam dwie dla siebie oraz sok wiśniowy i poszłam na górę. Zjadłam swój posiłek i położyłam się na łóżku. Nagle dostałam sms'a od nieznanego numeru: 


Nieznany: Otwórz balkon - Chris <3 

Zrobiłam to o co mnie prosił i wpuściłam go o środka.
- Co się stało? - zapytałam.
- Po prostu naszła mnie ochota by Cię zobaczyć - powiedział i chciał mnie przytulić. Nie chciałam, bo wiedziałam, że jak tylko poczuje się bezpiecznie w jego ramionach to wypaplam mu wszystko o ojcu. Cofnęłam i potknęłam się o szafkę, na której stał sok. Chris mnie szybko złapał, ale napój i tak zdążył ubrudzić nasze koszulki. 
- Przepraszam Cię najmocniej. Nie chciałam - zaczęłam panikować.
- Nic się nie stało shwaty - oznajmił, a ja się rozpłynęłam. Powiedział do mnie "shwaty". Aww...
- Daj chociaż przepiorę ją, żeby plama nie została. 

Chłopak zdjął koszulkę, a moim oczom ukazał się idealnie wyrzeźbiony tors chłopaka. Na klatce piersiowej miał tatuaż. Chris wyglądał nieziemsko. 
- Podoba Ci się - zapytał poruszając teatralnie brwiami.
- I to bardzo. Od kąt pamiętam chciałam mieć tatuaż, ale nigdy nie miałam okazji sobie go zrobić - westchnęłam. 
- No to jutro idziemy do studia i robimy Ci tatuaż? 
- Ale...
- Nie ma żadnego "ale" - w końcu się zgodziłam.

Poszłam do łazienki i przeprałam w rękach nasze koszulki. Wrzuciłam jeszcze je do pralki i gotowe. Na moje nieszczęście, czy szczęście - jak kto woli - zapomniałam wsiądź czystą koszulkę. Musiałam wyjść do niego na staniku. Nigdy mi to nie przeszkadzało, ponieważ uważam, że jest to, to samo co w bikini, więc po prosu wyszłam. Chłopaka zamurowało. Zadowolona z jego reakcji odwróciłam się do niego tyłam i zaczęłam szukać czegoś dla siebie i dla niego. Na szczęście lubię męskie bluzy i mam ich kilka. Znalazłam odpowiednie ubrania i za nim zdążyłam się obrócić poczułam na biodrach jego ciepłe dłonie. Przeszedł mnie dreszcz. Zresztą jak za każdym razem. Nigdy się chyba nie pozbędę się tego wszystkiego. 
- Księżniczko, co Ci się stało masz siniaki na plecach jak i na rękach? - jaka jestem głupia. Jak mogłam o tym zapomnieć?
- Przewróciłam się - palnęłam szybką odpowiedź. 
- Wiem, że to nie prawda, ale nie chcesz nie mów. 

Odwróciłam się do niego przodem. Dalej byłam w jego ramionach, ale teraz staliśmy do siebie przodem bez koszulek. Chris bez żadnych skrupułów patrzał mi się na biust. 
- Gdzie się patrzysz zboczeńcu? - zapytała rozbawiona jego zachowaniem. Ten speszony podrapał się nerwowo po karku, wziął ode mnie bluzę i ubrał ją. Ja zrobiłam to samo ze swoją.

Do późna rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Bardzo się do siebie zbliżyliśmy. Teraz to już na pewno nie będę umiała zerwać z nim wszelkich kontaktów. Chłopak prawie za każdym razem jak się do mnie zwracał używał czułych słówek, co mi po nie kąt pasowało. Ja przez ten czas siedziałam po między jego nogami, wtulona w jego klatkę piersiową. W takiej pozycji po jakimś czasie odpłynęliśmy w krainę Morfeusza... 

~*~ 

W końcu udało mi się 
napisać kolejny rozdział.
Miło by było jakbyście zaczęli 
więcej komentować,
bo to na prawdę motywuje
i podejrzewam, że rozdziały pojawiały 
by się częściej :) 
Miłego czytania ! 

5 KOMENTARZY = NOWY ROZDZIAŁ! 

niedziela, 16 listopada 2014

Rozdział 11

*Chris*


Ta dziewczyna z dnia na dzień co raz bardziej mnie zadziwia. Boi się cokolwiek do mnie powiedzieć, a już tydzień później się do mnie przytula. Kocham ją, ale nie wiem co ona czuje do mnie. Zawsze mogę sobie wmawiać, że ona mnie też, ale okazać się to może nie prawdą, a ja nie zniosę rozczarowania. 

Kate bardzo dziwnie się dziś zachowywała. Może ona cały czas myśli, że ja chce ją skrzywdzić lub jeszcze gorzej... wykorzystać i zostawić. Nie mógłbym tego zrobić. To by mnie strasznie bolało. Jak o tym myślę to czuje jak moje serce rozpada się na małe kawałeczki. Wolę żyć ze świadomością, że moja miłość jest nie odwzajemniona, niż z myślą, że to przeze mnie rudowłosa cierpi. Jeśli mam być szczery to po raz pierwszy coś takiego mocnego do kogoś czuje. Niby miałem wcześniej jakieś inne dziewczyny to jednak, to jest coś innego... intensywniejszego. 

Do tego wszystkiego ten bandaż na jej nadgarstku. Nie rozumiem czemu nie chciała mi powiedzieć co się jej stało. Jakby to była wielka tajemnica. Ja się po prostu o nią martwię.

Myślałem bardzo długo. Ciągle nie mogłem pogodzić się  z myślą, że coś jej się stało, a nie wiem co. Wstałem z łóżka. Sprawdziłem godzinę i zegarek w telefonie wskazywał 00:07. " Może jeszcze nie śpi" - pomyślałem i wciągnąłem na siebie pierwsze lepsze spodnie. Chwyciłem w biegu  jeszcze bluzę, kluczyki i pojechałem do "Kate.

Będąc pod jej domem znalazłem okno od jej pokoju i dobrze się składało. Był tam balkon. Wdrapałem się na ułożone drewno na opał. Chwyciłem się podestu od balkonu i podciągnąłem się. Będąc już u góry przeskoczyłem jeszcze przez barierkę i zapukałem w okno...

*Kate*


Obudziło mnie ciche pukanie w okno. Przestraszona chwyciłam telefon i sprawdziłam godzinę. Była 00:33. Z oczu kapały mi już łzy, a pukanie nie ustawało. Chwyciłam pierwszą lepszą rzecz, którą miałam pod ręką - okazała się to być butelka z wodą - i zaczęłam po cichu, na palcach podchodzić do okna. Serce biło mi co raz szybciej. Łzy kapały mi z oczu jak oszalałe. Chwyciłam klamkę od okna drżącymi rękoma i otworzyłam je.

Przede mną stał Chris. Kamień spadł mi z serca. Dzięki Bogu, że to nie jakiś włamywacz. 
- Kate, czemu płakałaś? - zapytał z troską. 
- Przestraszyłam się. Myślałam, że to jakiś włamywacz i chce mi coś zrobić. Nawet nie chce myśleć co... - wyrzuciłam z siebie to, kucnęłam i zaczęłam jeszcze bardziej płakać.
- Przepraszam. Nie pomyślałem - powiedział i objął mnie ramieniem. Wzdrygnęłam się, ale po chwili oswoiłam się z jego dotykiem.
- Co Ty tu tak w ogóle robisz? - zapytałam zdziwiona. 
- Nie mogłem spać, ponieważ nurtuje mnie jedna sprawa. Czy mogłabyś wyjść ze mną na dach? - zapytał z nutką nadziei w głosie, a ja przestraszona nie wiedziałam co zrobić... powiedzieć. Oburzona zrzuciłam jego rękę z mojego ramienia. 
- Wiesz która jest godzina?! 
- Tak, wiem, ale jednak nalegam, bo inaczej nie zasnę tej nocy. 

Po chwili namysłu zgodziłam się. Nałożyłam na siebie bluzę, którą miałam  na krześle i wyszłam przez okno na balkon. Samodzielnie wdrapałam się na dach, a Chris wszedł zaraz za mną. Usiedliśmy w dość dużej odległości od siebie i przez dłuższą chwile patrzeliśmy w gwiazdy. Po jakimś czasie poczułam jak rękaw od bluzy podnosi się i już wiedziałam co go tak męczy. Chłopak chwycił moją rękę i zobaczył blizny i trzy świeże nacięcia. Wstrzymał powietrze i po chwili się odezwał. 
- Kate, Ty się tniesz... dlaczego? - zapytał kompletnie wyprany z emocji. 
- Eh nie mam już innego wyjścia - chłopaka podniósł jedną brew w geście pytającym - Kilka lat wcześniej miałam dość duże problemy. Żeby nie czuć ból psychicznego... żeby nie czuć jak umieram od środka. Doprowadzałam się do bólu fizycznego, który przerastał tam ten ból. Byłam uzależniona od żyletki. Praktycznie codziennie robiłam nowe, świeże rany. Dlatego są te blizny - wskazałam na blizny na moich rękach - Pewnego dnia mama dostrzegła nacięcia. Była bardzo zdenerwowana. Pytała dlaczego to robiłam, choć bardzo dobrze wiedziała. Zabrała mi wszystkie ostre narzędzia, ale ja zawsze coś jeszcze miałam. To wykręciłam z ostrzynki ostrze to z maszynki do golenia. Zawsze coś się znalazło. Nie radziła sobie ze mną, dlatego wysłała mnie do ośrodka. Po dwóch latach wróciłam. Udało im... mi się pokonać chęć do żyletki. Miałam wręcz wstręt do niej. Nie chciałam tam nigdy więcej wracać. Na każdym kroku byłam kontrolowana. Nie chciałam tego. Minął kolejny rok. Byłam w domu, chodziłam normalnie do szkoły. Nie miałam nawet powodów by wrócić to starego nawyku. Niestety pojawiły się nowe problemy. W piątek nie wytrzymałam i zrobiłam trzy kolejne nacięcia na nadgarstku...

Chris nie wiedział co powiedzieć. Chwycił moją lewą rękę i zaczął całować wszystkie blizny i świeże rany. Za każdym razem jak jego usta dotykały mojej ręki wzdrygałam się. Po chwili zaczął obcałowywać druga rękę. To było takie czułe. Nie chciałam żeby kończył, ale blizny si e skończyły.
- Mała, obiecaj mi, że już nigdy więcej tego nie zrobisz, proszę - powiedział zaglądając mi głęboko w oczy. Ona ma takie piękne karmelowe oczy. Aww... 
- Chris ja nie mogę Ci nic obiecać, przepraszam - oznajmiłam i zeszłam z dachu. Chciałam już wejść do domu, ale chłopak chwycił mnie za rękę. 
- Kate pomogę Ci tylko powiedz mi co Cię dręczy.
- Nie mogę. Dobranoc - weszłam do domu pomachałam mu i zamknęłam okno. 

W szkole było tak samo jak w ostatnim tygodniu. Dookoła słyszałam pełno wyzwisk na mój temat. Głównie przebywałam z Emily, czasami z Chrisem

Zaparkowałam na podjeździe i ruszyłam w stronę drzwi. Weszłam do domu i krzyknęłam, że wróciłam. Po chwili w progu stanął Gregor. Zamurowało mnie, nie wiedziałam co powiedzieć. Po prostu stałam nie ruszając się. On posłał mi łobuzerski uśmiech i powiedział: 
- Witaj córeczko.

~*~

Znamy już kolejną 
tajemnice Kate. Ohoho... 
Nie wiem co jeszcze napisać,
to chyba wszystko. 
Dziękuję za komentarze i 
wyświetlenia, których ostatnio 
przybywa <3

5 KOMENTARZ = NOWY ROZDZIAŁ !

niedziela, 9 listopada 2014

Ogłoszenie

Nie ukrywając straciłam wenę.
Do tego przy ostatnim poście jest znacznie 
mniejsza ilość komentarzy, co również
mnie smuci.
No, ale cóż mam nadzieję, że się poprawi,
daje wam jeszcze tydzień czasu 
i w niedziele lub w sobotę pojawi się nowy rozdział.
 Pozdrawiam i łapcie zdjęcie :D






niedziela, 26 października 2014

Rozdział 10

Sto lat, sto lat
Niech żyje, żyje nam [...]

Ze snu wybudziły mnie mam wraz z Emily śpiewające życzenia. Jeszcze przez krótszą chwile nie mogłam otworzyć oczu. Gdy w końcu mi się to udało, zauważyłam na rękach Diany mój ulubiony bezowy tort z osiemnastoma świeczkami. Wyczłapałam się z łóżka i zdmuchnęłam świeczki. Po złożeniu życzeń dziewczyny zostawiły mnie samą bym mogła się w spokoju ubrać. Wyjęłam z szafy czarną bluzę z napisem PSYHOPAT  i szorty z wysokim stanem, ponieważ zapowiadali dwadzieścia-pięć stopni.

Mamy sobotę, jak zdążyliście zauważyć moje urodziny. Każdy dzień w szkole wyglądał tak samo.

*

Weszłam do szkoły. Nie minęło ani pięć minut i dookoła słyszałam pełno obraźliwych słów na mój temat.
- Wariatka! 
- Dziwaczka! - powiedział jakiś blondyn.
- Wysłać ją do psychiatryka!
Nie wytrzymałam i ruszyłam biegiem w stronę łazienki. Po drodze spotkałam Emily, która poszła za mną. Tam jej wszystko opowiedziałam. Każdy kolejny dzień wyglądał bardzo podobnie. Do tego wszystkiego Jackob się do mnie nie odzywał. W piątek odważyłam się do niego podejść.
- Cześć Jackob! Co się dzieje? Czemu się do mnie nie odzywasz? - chłopak wzruszył ramionami i poszedł do przodu - Może mi łaskawie odpowiesz?! - krzyknęłam, a chłopak odwrócił się w moja stronę.
- Może ja się po prostu nie chce już z Tobą przyjaźnić - powiedział to z obojętnym wzrokiem i odszedł. Poczułam jak kolejna szpilka została wbita w moje serce. Łzy zaczęły mi się zbierać w oczach. Od razu pobiegłam do mojej przyjaciółki. Do ostatniej osoby, która mi została, Ona o nic nie pytając przytuliła mnie do siebie.

Gdy wróciłam do domu, od razu poszłam do łazienki. Wyjęłam z szafy żyletkę i o niczym nie myśląc zrobiłam trzy kolejne rany na nadgarstku. Krew kapała na kafelki, a ja oparta o ścianę płakałam. Po trzydziestu minutach odkaziłam rany i obandażowałam je. Posprzątałam dokładnie łazienkę i  zeszłam na dół, na obiad. 

*

Po relaksującej kąpieli ubrałam się, związałam włosy w luźnego warkocza na boku i zeszłam na dół.
- To jak masz zamiar spędzić swoją osiemnastkę? - zapytała Emily.
- Najlepszym moim pomysłem na razie było  przesiedzenie tego dnia na kanapie przed telewizorem z kubłem lodów - oznajmiłam i posłałam jej pełen szczerości uśmiech.
- O nie moja droga. Tak łatwo to nie ma! Idziemy do wesołego miasteczka! - krzyknęła radośnie.
- I tak nie mam innego wyboru... - przewróciłam teatralnie oczami.
- To zjedz coś i idziemy.

Poszłam do kuchni i ucięłam sobie kawałek tortu. Pochłonęłam go w całości i poszłam ubrać moje czarne, wysokie conversy. Będąc już gotowa chwyciłam dwa kaski, dokumenty, kluczyki oraz telefon. Dziewczyna nie ucieszyła się na wieść, że pojedziemy tam motocyklem, ale jakoś to przełknęła.

Po trzydziestu minutach byłyśmy już na miejscu. Od razu na samym początku Emily zauważyłam strzelnice. To coś w czym jest najlepsza i musiałam z nią tam pójść. Dziewczyna na trzy strzały trafiła w trzy dziesiątki, dzięki czemu wygrała dużego, białego, pluszowego misia, którego podarowałam mi jako prezent urodzinowy. Na początku nie chciałam  go przyjąć, ale po długim naleganiu w końcu się zgodziłam.

Całe popołudnie spędziłyśmy w wesołym miasteczku korzystając z różnych atrakcji. Poczynając od kolejek górskich, a kończąc na strasznym domu. O siedemnastej odwiozłam przyjaciółkę do domu. 
- Dziękuję Ci za ten wspaniały dzień! - powiedziałam, pomachałam jej na pożegnanie i odjechałam. 

Po pięciu minutach byłam już u siebie na posesji. Jednak zaskoczył mnie widok czarnego BMW na podjeździe. "Ciekawe kto to... " - pomyślałam. Wchodząc do domu poczułam zapach mojego ulubionego spagethii. 
- Wróciłam! - krzyknęłam, a w przed pokoju pojawił się Chris - Co Ty tu robisz? - zapytałam zaskoczona.
- Hej Księżniczko, miłe powitanie - oznajmił, a ja zrobiłam się cała czerwona. 

Spuściłam głowę i poszłam na górę zanieść kaski i misia, a następnie zeszłam na dół na kolację. Każdy jadł swój posiłek w ciszy. Po zjedzonym posiłku, podziękowaliśmy mamie za pyszną kolację i poszliśmy do salonu oglądać telewizje. Usiedliśmy w dosyć dużej odległości od siebie na kanapie i zaczęliśmy oglądać "Bez mojej zgody". Jest to jeden z moich ulubionych filmów, wiec w spokoju go sobie obejrzałam, ale Chris się ciągle wiercił. Zachowywał się bardzo dziwnie do póki nie dostał jakiegoś sms'a.

Po skończonym filmie, pierwszy odezwał się chłopak:
- Czy mogłabyś gdzieś ze mną pójść? - zapytał.
- No okej... - odpowiedziałam nie pewnie. 
- Tylko cieplej się ubierz - polecił mi i posłał mi ciepły uśmiech.

Posłuchałam go i poszłam na górę się przebrać. Z szafy wyjęłam czarne, skórzane spodnie z krokiem, a bluzę oraz buty zostawiłam te same. Po założeniu spodni zeszłam na z powrotem na dół.
- Gotowa? - upewnił się chłopak.

Pokiwałam twierdząco głową i skierowaliśmy się ku wyjściu. Wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy. Jechaliśmy przez prawie godzinę jakimś lasem. Nie ukrywam bałam się, że chce mnie gdzieś wywieść w głąb lasu i zgwałcić. W końcu zaparkowaliśmy. Wysiedliśmy z samochodu i poszliśmy w głąb lasu. Szliśmy tak jakiś czas, a serce strasznie szybko mi biło, miałam wrażenie, ze zaraz wyskoczy mi z piersi. Dookoła mnie są tylko drzewa i do tego wszystkiego jest ciemno. Moje obawy zniknęły , gdy dostrzegłam polanę. Na tej polanie był koc, a na nim truskawki z bitą śmietaną i szampan.
- Wszystkiego najlepszego Mała - powiedział Chris.
- Tu jest pięknie - oznajmiłam - Skąd wiedziałeś, że mam urodziny? - zapytałam zdziwiona.
- Twoja przyjaciółka się wygadała - spojrzałam na niego na chwilę, a ten się do mnie uśmiechnął i pokazał ręką żebym usiadła.

Zrobiłam to o co mnie poprosił. Chłopak nalał do kieliszków alkohol i podał mi jeden wraz z truskawkami. Zaczęliśmy jeść. Po zjedzeniu i wypiciu  wszystkiego położyłam się i zaczęłam patrzeć na gwiazdy. Chris zrobiło to samo tylko raczej patrzał na mnie. Było to dosyć krępujące. 
- Czemu tak się mi przyglądasz? 
- Ponieważ w świetle księżyca jesteś jeszcze piękniejsza - powiedziała, a ja zalałam się rumieńcem, jeden plus tego, że jest ciemno. 
- Mam coś jeszcze dla Ciebie - oznajmił i podał mi białe podłużne pudełko. Otworzyłam je i moim oczom ukazał się złoty łańcuszek z sercem. Chris wziął go ode mnie i kazał się odwrócić. Wykonałam jego polecenie. Odgarnął moje włosy z szyi, a ja pod jego dotykiem wzdrygnęłam się. Po chwili uporał się z zapięciem, a ja mimowolnie się odwróciłam  w jego stronę. Chwyciłam naszyjnik w ręce, przyjrzałam mu się dokładnie i oznajmiłam:
- Jest piękny.
- Tak samo jak Ty - powiedział i zaczął niebezpiecznie zbliżać się w moja stronę. Serce zaczęło bić mi co raz szybciej, a ręce drżeć.
- Chris, nie - powiedziałam nie mal szeptem i wstałam.
- Kate, przepraszam. Proszę zostań - powiedział i chwycił za okaleczony nadgarstek. 
- Sss... - syknęłam z bólu. Chłopak najwidoczniej wyczuł pod bluzą bandaż, ponieważ podwinął rękaw bluzy. 
- Co Ci się stało? - zapytał zmartwiony.
- Nie Twój zasrany interes! - krzyknęłam wściekła i zsunęłam rękaw w dół.
- Pokaż tą rękę! 
- Nie! - chłopak podszedł do mnie i zaczął się ze mną szarpać - Zostaw mnie! - krzyknęłam ostatni raz i kucnęłam. Łzy kapały mi z oczu.
- Przepraszam, nie powinienem tego robić. Chodź odwiozę Cię - wstałam i przytuliłam się do niego. Chris zaskoczony moją reakcją odwzajemnił uścisk. Po raz kolejny czułam się bezpiecznie. Potrzebowałam tego, jak nigdy wcześniej czegokolwiek innego. 

Staliśmy tak dość długo. W końcu odsunęliśmy się od siebie  i poszliśmy do samochodu. Chris dowiózł mnie do domu i sam pojechał do siebie...

~*~

Dziękuje wam za 1170 wyświetleń
 i 6 komentarzy pod 
ostatnim postem. Piszcie w 
komentarzach wasze propozycje 
jakby wam podziękować
za wszystko. Wybiorę najlepszą
propozycję.
Co do rozdziału to wiem 
zrąbałam go.

7 KOMENTARZY = ROZDZIAŁ !  
                                                                                                            

niedziela, 19 października 2014

Rozdział 9


Wróciłam do domu i bez słowa wytłumaczenia poszłam do siebie do pokoju. Zamknęłam drzwi i się po nich osunęłam. W końcu dałam upust łzom. Pozwoliłam im swobodnie wydostać się na świat... na ten świat gdzie wszystko jest tak bardzo skomplikowane. 

Nie wiem co mam robić... co robić, żeby nie mieć tego cholernego wrażenia, że każda napotkana osoba chce mnie skrzywdzić.
Chciałabym cofnąć czas. Zacząć żyć na nowo.

Chciałabym wspominać jak kochający tata uczy mnie jeździć na rowerze.
Chciałabym umieć komuś zaufać.
Chciałabym się bezgranicznie zakochać i być szczęśliwą.
Chciałabym przestać się bać, że każdego dnia Gregor może wrócić, a do mnie tak nagle wszystko wróci. Jak grom z jasnego nieba. Piekło, które przeżywałam jak byłam małą, nie znającą świata, życia, ludzi dziewczynką, zacznie się na nowo. Od początku. Tak bardzo dużo bym chciała, ale nie mogę...


Do tego wszystkiego doszedł Chris, który zakochał się w niewłaściwej osobie. W osobie, która z dnia na dzień może go zranić. Może mu zniszczyć życie na zawsze, ponieważ jej ojciec jest nie obliczalny. Po za tym kto by chciał być z córką tyrana. Z kimś kto w dzieciństwie było molestowany, prawie zgwałcony, a teraz bity. Brzydzę się sama sobą. Nie mogę na siebie patrzeć. To wszystko... to nędzne życie jest dla mnie Ja Kocham Cię [...]

Te kilka słów cały czas chodzi mi po głowie. Najgorsze jest jednak to, że ja nie potrafię odwzajemnić jego uczucia. Nigdy nie byłam kochana i sama nikogo nie kochałam. Nie wiem jak to jest, ponieważ przez całe prawie osiemnaście lat byłam przekonana, że każdy chce mnie skrzywdzić. Bałam i dalej boję się ludzkiego dotyku. Nigdy nie zaznałam czułego dotyku, tylko ten jemu przeciwny.
Sama nie wiem dlaczego dałam się dziś przytulić Chrisowi, ale miałam jakieś dziwne przeczucie, że mnie nie skrzywdzi, że on chce mojego szczęścia. W jego ramionach czułam się bezpiecznie. Pierwszy raz od bardzo dawna czułam się bezpiecznie. Miałam wrażenie, że on chce mnie obronić przed złem tego świata. Czułam, że mogę mu zaufać, ale ten problem,że nie potrafię...

Wstałam z ziemi i poszłam do łazienki. Otworzyłam szafkę i wyjęłam z niej żyletkę. Przyłożyłam ją sobie do ręki, ale nie zrobiłam nacięcia...


Serce zaczęło mi szybciej bić, a ręce drżeć. W głowie miałam teraz wszystkie wspomnienia. Nie mogę tego zrobić... nie chcę przechodzić po raz kolejnyn tego samego. Z krzykiem rzuciłam się na kafelki wypuszczając z ręki ostrze. Zaczęłam niepochamowanie szlochać. Po chwili do pomieszczenia wbiegła mama. Usiadła na ziemi opierając sie plecami o ścianę, a mnie przysunęła do siebie. Położyłam głowę na jej nogi, a ona chwyciła z szfki szczotkę i zaczęła mi czesać włosy. Jak byłam mała to zawsze mnie uspokajało.

Cały czas powtarzała " Spokojnie wszystko się jeszcze ułoży ". Chciałabym w to wierzyć, ale z moim szczęściem to nierealne. Jstem tylko zwykłym wyrzutkiem, którego już nikt nie chce. No może prócz... nie on na pewnp tylko udaje. Chce mnie wykorzystać i zostawić. Ja nie zasługuje na szczęście. Szczęście jest dla ludzi, którzy nie boją się żyć dalej.

Nie boją się wstać rano i iść normalnie do szkoły.
Nie boją się iść ulicą. 
Nie boją się ludzi, obcego dotyku.

Mi się nie da już pomóc, to będzie ze mną zawsze. Jrstem skazana na nieszczęście, na zło, którr otacza nas wszystkich. Innego logicznego wytłumaczenia nie ma. Nie wierzę w to, że gdzieś tam na końcu świata czeka na mnie książę na białym rumaku. To są zwykłe bajki, których w dzieciństqie niestety nie nasłuchałam się, ponieważ nie miał mi kto ich czytać. Kolejna rzecz, którą wolałabym wspominać, zamiast tego bagna. Miałam inne dzieciństwo niż każdy i wstydzę się tego. Nie miałam kochających rodziców. Mieli mnie wtedy głęboko w dupie. Matka ciężko pracowała, a ojciec mnie wykorzystywał. 


CHCE UMRZEĆ KURWA! 

Gdy matka upewniła się, że już się uspokiłam, wstałyśmy i poszłyśmy spać. Jest druga w nocy, jesteśmy bardzo zmęczone, więc położyłyśmy się na moim łóżku i po chwili latałyśmy już w krainie snu...

~*~

Na początku chciałabym 
was przeprosić za wszelakie błędy,
ponieważ rozdział dodawany
był z tableta.
Po drugie bardzo wam dziękuję za 3 komentarze
pod ostatnim postem, 
one bardzo motywują do 
dalszego pisania i mam nadzieję, ze 
będzię ich już co raz więcej. 
Stawki nie zwiększam, więc:

5 KOMENTARZY = ROZDZIAŁ !

Dziękuję, że jesteście ;*