niedziela, 1 lutego 2015

Rozdział 16

Życie chwilami jest piękne, a chwilami ja jeden wielki koszmar. Chwilami ma dość życia, ale od kąt z mojego świata zniknął Gregor, mogę zacząć w pełni z niego korzystać. Do tego wszystkiego "mam chłopaka". Jeny jak to dziwnie brzmi.

Na razie mogę mieć tylko nadzieje, że moje problemy zniknęły. Z pewnością nigdy nie będę mogła już żyć normalnie. Moje życie nigdy nie będzie już normalne, ale może odrobine lepsze. Od teraz. 



CARPE DIEM!

Zastanawia mnie tylko czy na tej imprezie będą ludzie ze szkoły. Od ostatniej domówki nigdzie się nie pokazałam. W szkole wszyscy się ze mnie śmieją. Oni niszczą mnie psychicznie.
Nie wiedzą co dzieje się w środku mnie.
Nie wiedzą, że na twarzy mam tylko maskę. Sprawiam wrażenie silnej i szczęśliwej dziewczyny. Niestety prawda jest bolesna, jestem słaba... nawet bardzo słaba. 
Co wieczór toczę walkę z myślami. 
Co wieczór robię wszystko by się nie rozpłakać. 
Co wieczór, a dokładnie o 23:59 obiecuję sobie , że zapomnę... że już nigdy nie uronie ani łzy z tego powodu. Problem z tym, że jestem za słaba aby dotrzymać danego sobie słowa. Teraz znalazłam szczęście i ono pomoże mi się wziąć w garść. Dam radę, wiem to. Zaczynam od dziś. Pójdę na tą cholerną imprezę i pokaże im wszystkim, że nie obchodzą mnie ich głupie komentarze na mój temat.

Wyszłam z wanny i owinęłam się puchowym ręcznikiem. Spuściłam wodę i usiadłam na skraju wanny. Chwyciłam z umywalki golarkę i zaczęłam się golić. Poczynając od pach, a kończąc na nogach. Następnie chwyciłam czerwony lakier do paznokci i pomalowałam pierw paznokcie u rąk, a następnie u nóg. Po skończeniu tej czynności zauważyłam, że zostało mi tylko pół godziny. Poszłam do pokoju po moje ubrania. Poszłam do pokoju po moje ubrania. Wróciłam do łazienki i założyłam na siebie krwistoczerwoną sukienkę bez ramiączek do połowy ud. Do tego szpilki w czarno-białe paski z paskiem. Na rękę założyłam złotą bransoletkę. W rękę chwyciłam czarną torebkę. Włosy zostawiłam naturalnie rozpuszczone. Na twarz nałożyłam puder. Zrobiłam jeszcze kreski na powiekach i rzęsy maznęłam czarnym tuszem. Gotowa sprawdziłam jeszcze czy widać mój tatuaż i zeszłam na dół pokazać się mamie. Po drodze chwyciłam przeciwsłoneczne okulary, ponieważ słońce daje o sobie znać.

Stanęłam w przejściu pomiędzy kuchnią a salonem. Zrobiłam jeden pełen obrót, a mama nie mogła wyjść z podziwu. Szybkim krokiem podeszła do mnie i mocno przytuliła. Przez wysokie obcasy byłam od nie wyższa o pół głowy. Trwaliśmy w tym uścisku do czasu kiedy po domu rozniósł się dźwięk dzwonka do drzwi. Stałam dalej w miejscu obrócona w stronę wejściowych drzwi. Natomiast mama poszła je otworzyć. Po chwili w pomieszczeniu pojawił się Chris, a ja po raz kolejny tego dnia zrobiłam obrót o trzysta dwadzieścia stopni. Chłopak długo nic nie mówił tylko patrzał z otwartą buzią. Zaczęłam się martwić, że źle się ubrałam. 
- Co, źle jest? Wiedziałam. No to ja się pójdę przebrać. Poczekasz ...
- Jest idealnie - oznajmił i dał mi szybkiego, ale przepełnionego uczuciem buziaka w policzek.

Chris złapał mnie za rękę i poprowadził do wyjścia. Pomachałam jeszcze mamie i wyszliśmy na dwór. Po chwili jechaliśmy już do celu, a mnie zaczęło skręcać w brzuchu. Tak cholernie nienawidzę ludzi. Oni tylko potrafią ranić. Najchętniej zamknęłabym się w swoim pokoju i nie wychodziła z niego jak w tym filmie "Sala samobójców".

- Księżniczko co się dzieje? Jesteś jakaś nie obecna - z zamyślenie wyrwał mnie "mój chłopak". Ugh... chyba nigdy się nie przyzwyczaję. 
- Po prostu z ostatniej imprezy nie mam dobrych wspomnień. Obiecaj mi, że nie zostawisz mnie samej. Ja się boje ludzi... - w oku zakręciłam mi się łza, ale obiecałam sobie, że nie uroni ani jednej łzy i dotrzymam danego sobie słowa.
- Obiecuje - powiedział i położył rękę na moim odsłoniętym kolanie, a ja wzdrygnęłam się. Chłopak chciał już ją zabrać, ale przytrzymałam jego rękę. Spojrzał na mnie zdziwiony, a ja posłałam mu uśmiech mówiący "It's okey". 

Ja już chyba nigdy nie pozbędę się tych cholernych wspomnień. To wszystko jest takie męczące. Chciałabym... tak bardzo chciałabym żyć jak przeciętna nastolatka, ale nie mogę. Nie mogę i już nigdy nie będę mogła.


Gdy dojechaliśmy na miejsce serce zaczęło mi bić dwa razy szybciej, a żołądek zrobił jeden pełny obrót. Nagle ktoś otworzył mi drzwi. 

- Nie wychodzisz? - zapytał Chris, a ja pokręciłam głową - Spokojnie, będę przy Tobie i nikt Cię nie zrani. Obiecuje - powiedział, a ja nie pewnie wysiadłam z samochodu. Oczywiście musiałam się potknąć, bo jakby inaczej?! Jedno szczęście chłopak w porę mnie złapał. 
- Prze- przepraszam - zaczęłam się jąkać.

Chłopak zamknął auto i chwycił mnie za rękę i chciał tak wejść do środka. STOP! My tak nie możemy wejść! Przecież wszyscy się domyślą, że coś jest na rzeczy. Szubko wyrwałam swoją rękę i zatrzymałam się. 

- Jesteś pewien, że chcesz tam wejść trzymając mnie za rękę? Co sobie...
- Niech sobie myślą co chcą. Jesteś moją dziewczyną i wejdę tam chociażby niosąc Cię na rękach. Tak samo jak będę Cię całował jak będę miał na to ochotę - oznajmił, a ja zrobiłam się cała czerwona. On tylko zachichotał, chwycił mnie za rękę i weszliśmy do środka.

Gdy zobaczyłam tych wszystkich ludzi ocierających się o siebie, zebrało mi się na wymioty. Przeszliśmy do barku w kuchni. Chłopak zrobił mi jakiegoś drinka, a sam wziął piwo. Po chwili podszedł do nas jakiś chłopak, a Chris przywitał się z nim w ten typowy męski sposób. 

- Kate, to jest Andrew mój przyjaciel. 
- Mów mi Andy - oznajmił i puścił mi oczko. Pokiwałam tylko głową i wtuliłam się bardziej w bok "mojego chłopaka". Andy jest przystojny, ale Chris i tak jest lepszy. Nie kręcą mnie zbytnio chłopaki z grzywką na bok. 
- Chodź, pokażę Ci coś - szepnął mi do ucha Chris.

Chwycił mnie za rękę i poprowadził w stronę tarasu. Po chwili znaleźliśmy się na dworze. Po środku trawnika stała oświetlona altanka, do której wolnym krokiem się zbliżaliśmy. Po nie całej minucie dotarliśmy do celu. Nagle poczułam, że unoszę się do góry. To ten Wariat chwycił mnie w stylu "ślubnym" i zaczął kręcić się w okół własnej osi. 

- Puść mnie Wariacie! - krzyknęłam śmiejąc się. 
- Pod warunkiem, że mnie pocałujesz - powiedział z tym jego łobuzerskim uśmiechem na twarzy. 

Lekko speszona złączyłam nasze usta. W brzuchu poczułam to przyjemne uczucie. Chris oplatał moje wargi swoimi. Byłam w niebie, a nawet trzy metry nad niebem. Chciałabym żeby ta chwila trwała wieczne, ale powoli brakło mi tchu, więc z niechęcią oddaliłam się od niego. Chłopak w końcu postawił mnie na ziemi. W tle leciała akurat piosenka "Avril Lavigne - Wish You Were Here". Chris objął mnie w pasie, a ja oparłam głowę o jego klatkę piersiową i zarzuciłam ręce na szyje. Zaczęliśmy kołysać się w rytm piosenki. Po mimo szpilek musiałam bardzo się wysilać, żeby dosięgnąć jego szyi. 

- Nie lubię tego, że jesteś ode mnie wyższy - oznajmiłam robiąc przy tym smutną minkę.
- Uwierz mi jest w tym pewna zaleta. 
- Jaka? - zapytałam zdziwiona.
- Słyszysz bicie mojego serca, które jest tylko dla Ciebie Kochanie - powiedział i ucałował moje czoło.

Zrobiło mi się dziwnie ciepło na sercu. Ja... ja chyba go kocham. 

On jako jedyny nie oddalił się ode mnie. 
Jako jedyny nie uważa mnie za wariatkę.
Jako jedyny z nielicznych zna mój sekret. 
To chyba znaczy, że mu ufam, nie? Gdy mówi do mnie zdrobniale, czy całuje czuję w brzuchu te cholerne motylki. Ale równie dobrze to może być tylko zauroczenie. 

Dochodziła już północ. Ludzie powoli opuszczali dom Andrew'a. Natomiast ja z Chrisem siedzieliśmy na sofie przytuleni do siebie i nie mieliśmy zamiaru nigdzie iść. Było nam cholernie dobrze. Po około trzydziestu minutach zostaliśmy tylko my i Andy - gospodarz domu, Aschly - szkolna dziwka, Miley - jej przyjaciółka. Do tego jakiś chłopak, którego nie znam i dwie dziewczyny brunetka i czarnowłosa.
- O patrzcie wariatka dziś nie uciekła z krzykiem - oznajmiła Aschly tym swoim piskliwym głosikiem i zaczęła się głośno śmiać ze swoją psiapsiółką. 
- Skoro ja jestem wariatką, to Ty jesteś dziwką, która rozkłada nogi przed każdym kolesie - oznajmiłam dumna z siebie. 
- Miley, wychodzimy - powiedziała oburzona i wyszła. 

Wszyscy nagle zaczęli mi bić brawa i mówić, że jestem pierwszą osobą, która się jej postawiła. Cóż może w końcu zrozumie swój błąd. Po chwili do pokoju wszedł Andy i zaproponował grę w butelkę. Wszyscy się zgodzili. Co prawda nie uśmiechało mi się to, ale co zrobisz. Dowiedziałam się przy okazji, że jedna z dziewczyn, a dokładnie brunetka nazywa się Liv. Natomiast czarnowłosa - Alex. Chłopak nazywa się Jasper.


Z początku były nudne zadania. Coś w stylu wypij kieliszek wódki, pokaż stanik itp. Po jakimś czasie Andy kręcił butelką i wypadło na Alex.

- Pytanie czy wyzwanie? - zapytał.
- Wyzwanie - odpowiedziała.
- Pocałuj jedną z obecnych tu dziewczyn - oznajmił dumny z siebie. Alex bez problemu podeszła do Liv i ją pocałowała. Teraz ona kręciła i na moje nieszczęście wypadło na mnie. 
- Cokolwiek - powiedziałam. 
- Musisz dać nam zrobić z siebie body shot - oznajmiła a wszyscy zaczęli krzyczeć i gwizdać, a ja kompletnie nie wiedziałam o co w tym chodzi.
- A wytłumaczysz mi o co w tym chodzi? - zapytałam.
- Każdy po kolei pierw sypie dróżkę soli od krawędzi majtek do pępka. Następnie pomiędzy piersiami umieszcza kieliszek tequli. Na sam koniec w buzi umieszcza cytrynę. Następnie to wszystko zlizuje, wypija i zjada klęcząc nad Tobą.

Przez moją głowę przemknęły obrazy z podobnych sytuacji z dzieciństwa. W oczach momentalnie zebrały mi się łzy. Spojrzałam tylko znacząco na Chrisa, wstałam i wybiegłam. Nie potrafię normalnie żyć. Zawsze w takich sytuacjach wszystko do mnie wraca i uciekam. Nie potrafię. Najzwyczajniej w świecie nie potrafię wyrzucić z siebie tych wszystkich wspomnień. 

- Kate zaczekaj - usłyszałam wołanie Chrisa, ale nie zatrzymałam się. Chcę być już w domu - Kate - usłyszałam i poczułam uścisk na na nadgarstku. 
- Czego? - warknęłam zapłakana obracając się do niego przodem. Nic nie mówił tylko patrzał na mnie ze współczuciem. Po chwili podszedł do mnie i przytulił szepcząc krótkie: 
- Współczuje - natychmiast go odepchnęłam od siebie. 
- Nie chce żadnego współczucia. Nie miałam takiego dzieciństwa jak Ty czy Liv lub Andy. Tak samo jak nie mogę żyć jak normalna nastolatka.
- Możesz - odparł. 
- Ty nic nie rozumiesz - oznajmiłam i zaśmiałam się bez humoru - Co nic, a raczej każdego dnia męczą mnie te cholerne wspomnienia, a w takich sytuacjach jak te jest jeszcze gorzej. Uwierz mi chciałabym mieć takie problemy jak przeciętna nastolatka, ale nie mogę przez mojego popierdolonego tatulka. Co do naszego związku to chyba się za bardzo pośpieszyłam. Ty nic nie rozumiesz. Przyjdź jak zrozumiesz choć trochę moją sytuacje. I pomyśleć, że dziś zrozumiałam, że coś do Ciebie czuje, ale nie wiem co - powiedziałam ostatnie słowa prawie szeptem. Następnie ruszyłam przed siebie zostawiając tam oszołomionego chłopaka. 

Gdy oddaliłam się kawałek od Chrisa, stanęłam i zdjęłam swoje szpilki. Szłam tak z jakąś godzinę, aż w końcu doszłam do domu. Otworzyłam drzwi, weszłam do domu, a szpilki rzuciłam w róg obok szafy. Następnie poczłapałam schodami na górę do swojego pokoju. Rzuciłam torebkę na łóżko i poszłam do łazienki. Otworzyłam szafkę w poszukiwaniu pudełka z ostrzami. Dopiero po chwili przypomniałam sobie, że ten debil mi je zabrał. Nie mając już na nic siły, wróciłam do pokoju i położyłam się na łóżko. Zaczęłam płakać w poduszkę. Dopiero nad ranem zasnęłam kompletnie wyczerpana.


Znasz to uczucie, gdy leżysz w nocy po cichutku pod kołdrą, zakrywasz buzię dłonią, bo nie chcesz żeby ktoś usłyszał Twój płacz. I gdy sobie pomyślisz o tym wszystkim, o tym w jak beznadziejnej sytuacji jesteś to płaczesz jeszcze bardziej? A łezki lecą jedna za drugą kap, kap, kap. I potem tak mocno płaczesz, że masz aż całą poduszkę mokrą, a gdy wreszcie się uspokoisz, to leżysz i myślisz, ponieważ przez to wszystko nie możesz już nawet spać i wtedy zachce Ci się płakać i płaczesz tak długo aż jesteś tak zmęczony, że zasypiasz. A rano wstajesz jak niby nigdy nic, uśmiechasz się, udajesz, że nic się nie dzieje, że wszystko okey. Znasz to? 


~*~

I o to w końcu pojawia się
16 rozdział. 
W sumie to nie wiem jak go skomentować. 
Po prostu komentujcie, bo
te komentarze naprawdę motywują
do dalszego pisania.

CZYTASZ=KOMENTYJESZ! 


Do następnego Miśki





3 komentarze:

  1. Świetny rozdział
    http://fotografiethebest.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie trzeba komentować , gdy przeczyta się jakiegoś posta . Czami nie idzie znaleźć odpowiednich słów , aby coś napisać w komentarzu . Czasami też nie ma sie weny do pisania komentarzy . Jak u góry widzę to chyba właśnie ten problem . A myślę , że nie chciałabyś dostawać komentarzy typu - ' kopiuj - wklej ' , bo te są najgorsze . Ja czytam ( chyba ) wszystkie twoje rozdziały i nie zawsze komentuję ( jak zapewne widzisz ) .... Popatrz sobie na wyświetlenia - to włąśnie tyle osób to czyta :D

    A rozdział jak zawsze świetny - ja się tu nie będę rozpisywać

    Amelia ♥ ( piszę z konta kucha .. niestety )

    http://Fidanzataa.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń