~*~
niedziela, 28 września 2014
Ogłoszeie
Przepraszam was bardzo, ale w tym tygodniu nie będzie rozdziału. Nie wyrabiam. Na jutro mam inwokacje, w tygodniu też ciągła nauka. Jeszcze raz bardzo, bardzo was przepraszam. Postaram się na przyszły weekend :)
niedziela, 21 września 2014
Rozdział 7
*Kate*
Po
dwóch godzinach chodzenia po centrum handlowym, zgłodniałyśmy i
poszłyśmy do naszej ulubionej kawiarni na gorącą czekoladę z
bitą śmietaną i szarlotkę z lodami. Gdy weszłyśmy do środka i
zajęłyśmy miejsca, podeszła do nas kelnerka. Złożyłyśmy
zamówienie i zaczęłyśmy rozmawiać o wszystkim i o niczym.
Oczywiście dużym łukiem omijałyśmy temat moich problemów. Po
pięciu minutach kelnerka przyszła z powrotem z naszym
zamówieniem.Spokojnie, w ciszy zjadłyśmy nasze szarlotki i
wypiłyśmy kawę. Po zjedzonym posiłku, Emily odezwała się jako
pierwsza:
- Kate, mogę Cię o coś zapytać? - zapytała nie pewnie.
- Kate, mogę Cię o coś zapytać? - zapytała nie pewnie.
-Już
zapytałaś – zaśmiałyśmy się – Tak możesz – uśmiechnęłam
się do niej szczerze.
-Chodzi
o to... czy Ty coś czujesz do Chrisa? - zapytała nie pewnie, a mnie
zatkało. Nie wiedziałam co mam odpowiedzieć. Nigdy się nad tym
głębiej nie zastanawiałam.
-Nie
zastanawiałam się nad tym jeszcze, a poza tym to on przywołał te
wszystkie wspomnienia. Nie umiem mu zaufać. Nie umiem z nim
rozmawiać. To co dopiero coś do niego czuć – mówiłam dokładnie
wypowiadając każde kolejne słowo.
-Rozumiem.
Wracajmy już, późno jest.
Zapłaciłyśmy
za nasz posiłek i ruszyłyśmy w kierunku parkingu. Emily odwiozła
mnie do domu, a sama pojechała do swojego. Od razu poszłam na górę
do swojego pokoju. Rozpakowałam torby z zakupami. Po jakiś dwóch
miesiącach w końcu udało mi się kupić wymarzone, czarne, skórzane spodnie z krokiem. Jeszcze kupiłam sobie szare dresy z czarnym napisem "Lala". Przebrałam się w luźniejsze rzeczy,
wzięłam odtwarzacz MP4 i poszłam usiąść na parapet. Włączyłam
muzykę i odprężyłam się.
Jestem
wdzięczna Emily. Dzięki niej trochę wyluzowałam się i na jakiś
czas zapomniałam o problemach. Nie pomyślałabym, że przyjęłaby
to tak łatwo. Myślałam, że będzie gorzej. Dzięki niej czuje
się o wiele lepiej psychicznie. Pomaga chociażby ta świadomość,
że nie jestem z tym sama.
Że
mam na kimś wsparcie.
W
życiu jest łatwiej gdy ma się kogoś u boku. Ja dalej nie mam
najlepiej, ale mam się komu wygadać. Teraz mogę potwierdzić, że
o wiele lepiej jest jak się komuś wygadasz. Nie musisz bić się
samemu ze swoimi problemami...
*Chris*
Obudziłem
się koło dwunastej. Od razu chwyciłem gitarę, oraz zeszyt z
długopisem i zacząłem coś brzdąkać. Śniło mi się, że
ułożyłem piosenkę o Kate. W tej piosence prosiłem ją o to by
mi zaufała i tak się okazało, że wstałem z wewnętrzną weną.
Zacząłem zapisywać pojedyncze słowa.
Gdy
Cię pierwszy raz ujrzałem
Wiedziałem,
że jesteś wyjątkowa
Wiedziałem,
że drugiej takiej nie zobaczę...
W ciągu półtorej
godziny napisałem całą piosenkę. Muszę ją jej jak najszybciej
pokazać. Wstałem z łóżka i zszedłem na dół. Zjadłem obiad
przygotowany przez Megan ( pomoc domowa ), a potem ubrałem się .
Postanowiłem, że odwiedzę Kate. Spakowałem gitarę w pokrowiec,
wziąłem kluczyki, oraz telefon i poszedłem do samochodu.
Nie wiem czy ucieszy
się z mojej wizyty. Tak samo jak nie
wiem czy jest jeszcze na mnie zła. Jednak zaryzykuje,
bo wiem, że warto.
Droga strasznie mi
się dłużyła. Na miejsce dojechałem w pół godziny, a wydawało
mi się jakby była to godzina.
A co jeśli nie
zastanę jej w domu ? Jeśli sobie coś zrobiła?
Czasami mam
wrażenie, że przeze mnie się czegoś boi, że to ja wywołałem u
niej lęk... ale czego? Nawet tego nie wiem...
Chciałbym się
dowiedzieć tylu rzeczy, ale ona jest zbyt tajemnicza. Jej oczy nawet
nie pokazują żadnych uczuć prócz strachu... na każdym kroku
próbuje zachować czujność, a nie jest to takie proste w szkole.
Dookoła roi się od innych uczniów, którzy przyglądają Ci się z
każdej strony. Jesteś inny lub ktoś zrobi coś głupiego, nie na
miejscu od razu każdy Ci dokucza. Przez takie zachowanie drugiego
człowieka można popaść w depresje lub najzwyczajniej w świecie
popełnić samobójstwo.
Zebrałem się w
garść i zadzwoniłem do drzwi jej domu. Otworzyła mi jej mama.
- Dzień dobry pani Hamilton. Jest może Kate w domu?
- Dzień dobry pani Hamilton. Jest może Kate w domu?
-Tak, jest zapraszam
– powiedziała i zaprosiła mnie ręką żebym wszedł do środka.
Zrobiłem to o co mnie prosiła.
-Jest u siebie.
Możesz do niej pójść – posłała mi lekki uśmiech. - Po
schodach na górę, pierwsze drzwi na lewo.
- Dziękuję bardzo
– posłałem jej szczery uśmiech, wziąłem gitarę i poszedłem
we wskazanym kierunku.
Zapukałem lekko do
drzwi nikt się nie odezwał. Powtórzyłem jeszcze raz ten ruch i
nic. Uchyliłem lekko drzwi i zauważyłem jak Kate słodko śpi na
parapecie. Podszedłem do niej i zacząłem szeptać jej imię.
- Kate, Kate obudź
się – nie pomogło. Pwotórzyłem ten proces jeszcze kilka razy i
w końcu zauważyłem, że zaczęły drgać jej powieki.
- Dzień dobry
śpioszku !
~*~
CZYTASZ =
KOMENTUJESZ !
niedziela, 14 września 2014
Rozdział 6
*Chris*
Po powrocie do, wziąłem szybki prysznic i położyłam się do łóżka. Nie rozumiem tej dziewczyny. Jaki miała powód żeby chcieć się zabić? A co jeśli w domu będzie chciała popełnić samobójstwo? Tylko nie to! Ja... ja się chyba w niej zakochałem. Myślę o niej ciągle, bez ustanku.
Gdy zasypiam...
Gdy jem...
Gdy się ubieram...
W czasie lekcji...
Podczas jazdy...
Dosłownie wszędzie. Jest wspaniała i urocza. Do tego taka sexsowna. Porusza się z gracją, jakby latała, a za razem ostrożnie jakby się czegoś bała. Jak tracę ją z oczu, jak wychodzę z budynku szkoły moje serce rozpada się na tysiące kawałków. Tęsknie, tak bardzo wtedy tęsknie za jej piękną twarzyczką... ale ona jest taka delikatna i niedostępna.
Chciałbym ją złapać w ramiona i nigdy już nie puścić.
Chciałbym codziennie całować jej malinowe usta.
Chciałbym każdego wieczora zasypiać u jej boku, a rano budzić w tym samym miejscu.
Chciałbym złapać ją za rękę i poprowadzić na koniec świata.
Chciałbym spędzić z nią każdą chwile mojego i jej życia.
Chciałbym zestarzeć się razem z nią. Jednak na razie jest to nie możliwe. Nie ufa mi. Boi się, że mógłbym zrobić jej krzywdę. Jednak ja zrobię wszystko żeby mi zaufała. Choćby miało to trwać dzień, tydzień, miesiąc czy nawet rok.
Wstałem z łóżka i podszedłem do okna. Otworzyłem je i zacząłem krzyczeć.
- Kocham Cię Kate, słyszysz?!
- Kocham Cię Kate, słyszysz?!
*Kate*
Wstałam koło trzynastej. Dalej nie miałam ochoty na jedzenie czegokolwiek. W tym wypadku poszłam do salonu pooglądać telewizje. Jedno szczęście matki nie ma w domu.
Wszystko się posypało przez ten wczorajszy incydent. Nie mam pojęcia co mam teraz robić. Z jednej strony spodobało mi się jego zachowanie. Okazał się inny niż myślałam. Widać było po jego oczach, że nie chce mnie skrzywdzić... że zależy mu na mnie. Jednak z drugiej strony czuje ten wewnętrzny strach, że może jednak jest inaczej...
Może po prostu takiego udaje...
Może chce mnie wykorzystać i rzucić w kąt jak zabawkę, która mu się już znudziła. Jest jednak jeden problem. Nie jestem zabawką, którą można najzwyczajniej w świecie rzucić w kąt. Jest prawdziwą istotą, z prawdziwymi uczuciami. Ja już nic nie wiem. Najlepiej by było gdybym się nigdy nie urodziła. Z dnia na dzień czuję się co raz gorzej. Jestem co raz bardziej słaba. Nie wiem... po prostu nie mam pojęcia co się ostatnio ze mną dzieje.
Z zamyślenia wyrwał mnie dzwonek do drzwi. Kogo to niesie w moje skromne progi? Niechętnie zwlekłam się z kanapy i poszłam otworzyć drzwi. Na moje nieszczęście przyszła Emily.
- Hej. Co Ty tu robisz? - zapytałam niepewnie.
- Cześć. Chciałam porozmawiać. O WCZORAJ - podkreśliła dwa ostatnie słowa.
- To nic takiego. Po pro...
- Nic takiego? Zaczęłaś piszczeć na cały dom, a potem wybiegłaś jak niby nigdy nic. Kate, co się dzieje? Wiesz, że mi możesz zaufać. Widzę, że coś jest nie tak.
- Jak Ci powiem to nie będziesz chciała mnie znać i będziesz się mną brzydzić - rozpłakałam się.
- Kochanie nie płacz - powiedziała i przytuliła mnie do siebie - Csii... - zaczęła głaskać mnie po plecach i włosach przy tym uspokajając, a ja płakałam schowana w jej ramionach.
Powinnam jej o wszystkim powiedzieć, ale nie wiem jak. Nie potrafię o tym rozmawiać, to jest trudne... zbyt trudne. Ufam Emily jak nikomu innemu, ( nie licząc mamy ), ale jednak ona nie zna całej prawdy i przez to boję się, że jak się dowie to mnie zostawi...
Że stracę bliską mi osobę...
Że nie będę miała na nikim wsparcia, ale dalsze ukrywanie przed nią prawy nie ma najmniejszego sensu. Odsunęłam się od mojej przyjaciółki i zauważyłam, że zmoczyłam jej całą bluzkę od łez.
- Przepraszam zmoczyłam Ci całą bluzkę.
- Nic nie szkodzi, potrzebowałaś tego.
- Chodź dam Ci coś na zmianę, nie będziesz chodzić w mokrej - uśmiechnęłam się do niej krzywo. Emily skinęła głową i poszłyśmy na górę. Rzuciłam jej pierwszą lepszą bluzkę, a ona poszła do łazienki ją przebrać. Ja położyłam się na łóżku i wpatrywałam się w sufit [...]
- To co się dzieje?
- Hmm... od czego by tu zacząć?
- Najlepiej od początku.
- Heh... no tak. Musisz wiedzieć, że nie jest to dla mnie proste i jedną trzecia wiesz. Czyli to, że mój "ojciec" - pokazałam w powietrzu cudzysłów - bije mnie, oraz moją matkę - mówiłam dalej wpatrując się w sufit - Druga część jest trochę gorsza. Gdy miałam cztery latka... - łzy ciskały mi się do oczu - Gdy miałam jeszcze pełną rodzinę, a matka przychodziła do domu tylko na noc, Gregor mnie najzwyczajniej w świecie molestował - rozpłakałam się, a Emily rozdziawiła usta. Widać było, że nie może wydusić z siebie ani słowa, więc kontynuowałam - Jednak to nie koniec. Po czterech latach znudziło mu się to i doszło do próby gwałtu. Gdy miał już wykonać pierwszy ruch, do pokoju wbiegła mama - łzy zaczęły mi jeszcze szybciej spływać po policzkach.
Kap...
Kap...
Kap...
Kap...
Kap...
- Diana wyrzuciła go z domu, aktualnie pracuje za granicą i wraca kilka razy do roku. Wtedy właśnie znęca się nad nami. Tym odwdzięcza się nam za nie danie mu dokończenia tego co zaczął. Przez jakiś czas było dobrze, wspomnienia nie były takie silne. Do czasu gdy w moim życiu nie pojawił się Chris. Jednym gestem przywołał wszystkie wspomnienia i teraz nie wytrzymuje psychicznie. To wszystko zabija mnie od środka, ale nie chce współczucia. Chce dalej żyć jakby nikt o tym nie wiedział. Zrozumiem jeśli teraz wstaniesz i sobie pójdziesz. Sama się sobą brzydzę, ale jednak chciałabym Cię prosić żebyś nikomu nic nie mówiła, co jest chyba zrozumiałe - powiedziałam już kompletnie wyprana z uczuć. Wciąż czekałam na reakcje mojej przyjaciółki... czy mogę ją jeszcze tak nazywać? Czy będzie chciała mnie w ogóle jeszcze znać?
- Ja... ja nie wiem co mam powiedzieć... - oznajmiła i po policzku spłynęła jej pojedyncza łza - Jedno wiem na pewno. Nie zostawię Cię z tym samej i chce dalej się z Tobą przyjaźnić. Kate jesteś dla mnie jak siostra. Kocham Cię! - oznajmiła już szlochając tak jak ja.
- Ja Ciebie też i dziękuję. Za wszystko - powiedziałam i pocałowałam ją w policzek - Jesteś najlepszą przyjaciółką na świecie!
- Oj nie słodź mi już tak, tylko idź się ubierz w coś normalnego. Zabieram Cię na zakupy.
- Eh... - westchnęła,.
- Nie narzekaj już przyda Ci się oderwanie od tego wszystkiego.
- No dobra.
Wzięłam z szafy ubrania i poszłam do łazienki się ogarnąć. Szybko się ubrałam i związałam włosy w wysoką kitkę. Następnie pomalowałam lekko rzęsy. Gotowa wróciłam do Emily.
- To co idziemy? - zapytała, a ja chwyciłam jeszcze tylko portfel i telefon.
- Tak możemy iść.
~*~
Rozdział dedykuje Neli
w podzięce za zrobienie szablonu!
Kocham Cię <3
Bardzo, bardzo dziękuję kochanie ;*
CZYTASZ = KOMENTUJESZ!
niedziela, 7 września 2014
Rozdział 5
Szwendam się bez celu po ciemnych, pustych uliczkach. Łzy bez przerwy lecą mi z oczu. Nogi bolą od szpilek, które aktualnie noszę w ręce.
Teraz już wszystko w ogóle nie będzie miało sensu. Nie jedna osoba ucieszyłaby się gdybym umarła. Po prostu z dnia na dzień zniknęła bez słowa wytłumaczenia. Jednak najbardziej zastanawia mnie co teraz sobie Emily o mnie myśli. Co ja zrobię jeśli będzie chciała żebym jej to wytłumaczyła? Nie mam pojęcia, ale jedno wiem na pewno w tym bagnie byłam, jestem i będę po kroć mych dni...
Na ciele poczułam gęsią skórkę. Trzęsąc się z zimna przechodziłam teraz koło czterech napakowanych mężczyzn. Na jednego z nich świecił księżyc, więc dałam radę zauważyć, że jeden z nich jest blondynem, ale nic po za tym. Oceniając po ich budowie ciała, którą dostrzegłam w ciemnościach mają po dwadzieścia parę lat. Spuściłam głowę w dół, żeby nie widzieli moich zapłakanych oczu i przyśpieszyłam kroku.
- Hej Ruda rozszerz uda! - krzyknął jeden z nich.
Przestraszona spróbowałam rzucić się biegiem przed siebie, ale oni byli sprytniejsi. Okrążyli mnie. Serce zaczęło mi szybciej bić. Nie wiedziałam co mam robić. Do momentu, gdy zauważyłam między dwoma z nich nie wielką lukę. " Raz się żyje, biegnij! " - podpowiedziała mi moja podświadomość. Posłuchałam jej i rzuciłam się do ucieczki. Udało się!
- Jeszcze tego pożałujesz! - usłyszałam za plecami.
Przerażona, że mogą za mną biec, biegłam tak jeszcze jakiś czas. Z oczu cały czas leciały mi łzy. W końcu odważyłam się i spojrzałam do tyłu. Na szczęście nikt mnie nie gonił. Postanowiłam na chwile przystanąć i odpocząć. Wyszłam na środek ulicy i usiadłam po turecku z nadzieją, że coś zaraz pojedzie, i odbierze mi to nędzne życie. Minęło pierwsze kilka minut i nic. Powoli zastanawiałam się czy nie wstać i nie ruszyć w dalszą drogę, ale w oddali zauważyłam światła samochodu. Pojazd z sekundy na sekundę był coraz bliżej. Adrenalina rosła, a serce biło mi jak szalone. Nie wstałam, chce z sobą skończyć raz i na zawsze! Samochód był już ode mnie zaledwie pięć metrów. Serce waliło mi jak oszalałe, myślałam, że za raz wskoczy mi z piersi. "Jeszcze tylko chwila i konie" - pomyślałam i zamknęłam oczy z nadzieją, że najwięcej dziesięć sekund poczuje silny ból, a potem ulgę i będę w niebie. Oczywiście znając moje szczęście zamiast tego usłyszałam pisk opon. Otworzyłam oczy, a samochód stał teraz bokiem centralnie przed moim kolanami. Zaczęłam się drzeć:
- Kurwa co Ty najlepszego zrobiłeś, było trzeba jechać! Co Ci to niby dało? Tylko karzesz mi dalej chodzić po tym jebanym świecie! Ja nie mam po co żyć!
- Kate uspokój się - przerwał mi ten sam melodyjny głos, który pierwszy raz usłyszałam w poniedziałek rano.
- Chris? - zapytałam zdezorientowana.
- Tak. Możemy porozmawiać?
- Nie mamy o czym! - parsknęłam i wstałam. Chciałam ruszyć już w dalszą drogę, ale jego ręka na moim nadgarstku mi to uniemożliwiła. Przeszły mnie ciarki.
Gregor chwycił mnie jedną ręką za nadgarstek, zaczął całować po szyi, a drugą ręką obmacywał moją pupę. Cały czas głośno płakałam i krzyczałam. Mężczyzna sobie z tego nic nie robił, zresztą jak zawsze. Jego usta przesuwały się powoli w stronę moich, ale od pocałunku uratował mnie dzwonek do drzwi.
- Kate, jesteś tu? - zauważyłam, że Chris nadal trzyma moją rękę. Wyrwałam ją i ruszyłam przed siebie, powstrzymując łzy. Nie chcę pokazać mu skruchy - Proszę porozmawiaj ze mną! - usłyszałam za plecami.
- Czy Ty nie rozumiesz, że nie mamy o czym? - wrzasnęłam.
- Jak to nie mamy o czym? A to co przed chwilą się stało, a przed salą gimnastyczną? Chyba należy mi się jakieś wytłumaczenie - powiedział spokojnie.
- Nie chce o tym rozmawiać, a po za tym to nie Twoja sprawa - oznajmiłam łamiącym się głosem.
- Płaczesz?
- Nie! - chłopak złapał mnie po raz kolejny za nadgarstek i odwrócił w swoją stronę. Wzdrygnęłam się - Puść mnie! - posłuchał.
- Po pierwsze trzymaj bluzę widzę, że Ci zimno, masz gęsią skórkę. Po drugie...
- Nie chce żadnej bluzy! - Chris nie zwracając uwagi na moje protesty owinął mi ją w około ramion.
- Po drugie spójrz mi w oczy - pokiwałam przecząco głową - Proszę - podniosłam lekko głowę, żeby nie zauważył moich łez, ale nie udało się - Hej Mała nie płacz.
Mężczyzna wyciągnął rękę do przodu, a ja schowałam głowę w rękach. Zaczęłam głośno szlochać. Gdy po minucie nie poczułam uderzenia spojrzałam na niego spod łba. Był zdezorientowany. Przełknął głośno ślinę i zaczął mówić.
- Czy... czy Ty myślałaś, że... że ja chciałem Cię uderzyć? - pokiwałam twierdząco głową - Nigdy w życiu bym Ci tego nie zrobił - oznajmił i uśmiechnął się do mnie szeroko.
- Przepraszam. Nie mam ochoty teraz o tym i o niczym innym rozmawiać.
- Okej. Choć odwiozę Cię - mężczyzna wyciągnął do mnie rękę, ale ja jej nie chwyciłam.
- Nie ma takiej potrzeby. Przejdę się.
- Nawet sobie nie żartuj. Jest ciemno i coś Ci się jeszcze stanie...
- To może i lepiej - powiedziałam pod nosem, ale on to usłyszał.
- Przestań gadać głupoty choć - odpuściłam i ruszyłam w stronę jego samochodu.
Chłopak otworzył przede mną drzwi. Z bez śilności szybko wślizgnęłam się do auta i oparłam głowę o okno. Jechaliśmy w zupełnej ciszy. Nawet radio nie grało. Po piętnastu minutach spostrzegłam, że jesteśmy na mojej ulicy, ale... ale ja mu nie podawałam adresu!
- Skąd wiesz gdzie mieszkam?!
- Jak byliśmy pokłóceni chciałem do Ciebie przyjechać i pogadać. Tak wyszło, że kolega znał Twój adres - szczerze się do mnie uśmiechnął.
Po chwili byliśmy już na podjeździe. Pożegnałam się z nim głuchym "Cześć" i poszłam do domu. Była druga w nocy. Diana już spała, dlatego jak najciszej potrafię spróbowałam wejść na górę. Nic to nie dało, ponieważ już pierwszy stopień zaskrzypiał. Przestraszona szybko wbiegłam po schodach. Gdy znalazłam się już w swoim pokoju, odłożyłam szpilki do szafy, a następnie położyłam się na łóżku. Po chwili spostrzegłam się, że nadal mam jego bluzę na sobie. " Muszę mu ją oddać po weekendzie" - pomyślałam. Tak w ogóle to ona nieziemsko pachnie. Męskimi perfumami i... takim. Nie wiem do końca, nigdy wcześniej nie spotkałam się z takim zapachem, ale jest cudowny. Co i tak dalej nie zmienia faktu, że nie darze go wielką sympatią. Wszystko zepsuł! Po co on się w ogóle zatrzymywał, mógł mnie przecież przejechać?! Chciałam zdechnąć tam na tej nędznej ulicy, ale on zachciał pobawić się w "bohatera". Niby nie chce mnie skrzywdzić, ale pewnie każe się być jak każdy inny debil. Rozkocha lub zauroczy, a potem będzie miał Cię w dupie. Najgorsza jest jednak podświadomość, że już nie nadarzy się taka genialna okazja do odebrania sobie życia. Do tego w szkole będę postrzegana za psychicznie chorą. Mam problemy, o których nikt nie wie i to jeszcze nie takie jakie ma każda normalna nastolatka. Męczą mnie wspomnienia, których nie dał rady pomóc mi pozbyć się ich nawet psycholog. Oszukiwałam go i zwolnił mnie z tych cholernych zajęć. Tam czułam się jeszcze gorzej. Chociaż... jednego sie pozbyłam, ale w głębi duszy czuje, że niedługo to do mnie wróci...
Teraz już wszystko w ogóle nie będzie miało sensu. Nie jedna osoba ucieszyłaby się gdybym umarła. Po prostu z dnia na dzień zniknęła bez słowa wytłumaczenia. Jednak najbardziej zastanawia mnie co teraz sobie Emily o mnie myśli. Co ja zrobię jeśli będzie chciała żebym jej to wytłumaczyła? Nie mam pojęcia, ale jedno wiem na pewno w tym bagnie byłam, jestem i będę po kroć mych dni...
Na ciele poczułam gęsią skórkę. Trzęsąc się z zimna przechodziłam teraz koło czterech napakowanych mężczyzn. Na jednego z nich świecił księżyc, więc dałam radę zauważyć, że jeden z nich jest blondynem, ale nic po za tym. Oceniając po ich budowie ciała, którą dostrzegłam w ciemnościach mają po dwadzieścia parę lat. Spuściłam głowę w dół, żeby nie widzieli moich zapłakanych oczu i przyśpieszyłam kroku.
- Hej Ruda rozszerz uda! - krzyknął jeden z nich.
Przestraszona spróbowałam rzucić się biegiem przed siebie, ale oni byli sprytniejsi. Okrążyli mnie. Serce zaczęło mi szybciej bić. Nie wiedziałam co mam robić. Do momentu, gdy zauważyłam między dwoma z nich nie wielką lukę. " Raz się żyje, biegnij! " - podpowiedziała mi moja podświadomość. Posłuchałam jej i rzuciłam się do ucieczki. Udało się!
- Jeszcze tego pożałujesz! - usłyszałam za plecami.
Przerażona, że mogą za mną biec, biegłam tak jeszcze jakiś czas. Z oczu cały czas leciały mi łzy. W końcu odważyłam się i spojrzałam do tyłu. Na szczęście nikt mnie nie gonił. Postanowiłam na chwile przystanąć i odpocząć. Wyszłam na środek ulicy i usiadłam po turecku z nadzieją, że coś zaraz pojedzie, i odbierze mi to nędzne życie. Minęło pierwsze kilka minut i nic. Powoli zastanawiałam się czy nie wstać i nie ruszyć w dalszą drogę, ale w oddali zauważyłam światła samochodu. Pojazd z sekundy na sekundę był coraz bliżej. Adrenalina rosła, a serce biło mi jak szalone. Nie wstałam, chce z sobą skończyć raz i na zawsze! Samochód był już ode mnie zaledwie pięć metrów. Serce waliło mi jak oszalałe, myślałam, że za raz wskoczy mi z piersi. "Jeszcze tylko chwila i konie" - pomyślałam i zamknęłam oczy z nadzieją, że najwięcej dziesięć sekund poczuje silny ból, a potem ulgę i będę w niebie. Oczywiście znając moje szczęście zamiast tego usłyszałam pisk opon. Otworzyłam oczy, a samochód stał teraz bokiem centralnie przed moim kolanami. Zaczęłam się drzeć:
- Kurwa co Ty najlepszego zrobiłeś, było trzeba jechać! Co Ci to niby dało? Tylko karzesz mi dalej chodzić po tym jebanym świecie! Ja nie mam po co żyć!
- Kate uspokój się - przerwał mi ten sam melodyjny głos, który pierwszy raz usłyszałam w poniedziałek rano.
- Chris? - zapytałam zdezorientowana.
- Tak. Możemy porozmawiać?
- Nie mamy o czym! - parsknęłam i wstałam. Chciałam ruszyć już w dalszą drogę, ale jego ręka na moim nadgarstku mi to uniemożliwiła. Przeszły mnie ciarki.
Gregor chwycił mnie jedną ręką za nadgarstek, zaczął całować po szyi, a drugą ręką obmacywał moją pupę. Cały czas głośno płakałam i krzyczałam. Mężczyzna sobie z tego nic nie robił, zresztą jak zawsze. Jego usta przesuwały się powoli w stronę moich, ale od pocałunku uratował mnie dzwonek do drzwi.
- Kate, jesteś tu? - zauważyłam, że Chris nadal trzyma moją rękę. Wyrwałam ją i ruszyłam przed siebie, powstrzymując łzy. Nie chcę pokazać mu skruchy - Proszę porozmawiaj ze mną! - usłyszałam za plecami.
- Czy Ty nie rozumiesz, że nie mamy o czym? - wrzasnęłam.
- Jak to nie mamy o czym? A to co przed chwilą się stało, a przed salą gimnastyczną? Chyba należy mi się jakieś wytłumaczenie - powiedział spokojnie.
- Nie chce o tym rozmawiać, a po za tym to nie Twoja sprawa - oznajmiłam łamiącym się głosem.
- Płaczesz?
- Nie! - chłopak złapał mnie po raz kolejny za nadgarstek i odwrócił w swoją stronę. Wzdrygnęłam się - Puść mnie! - posłuchał.
- Po pierwsze trzymaj bluzę widzę, że Ci zimno, masz gęsią skórkę. Po drugie...
- Nie chce żadnej bluzy! - Chris nie zwracając uwagi na moje protesty owinął mi ją w około ramion.
- Po drugie spójrz mi w oczy - pokiwałam przecząco głową - Proszę - podniosłam lekko głowę, żeby nie zauważył moich łez, ale nie udało się - Hej Mała nie płacz.
Mężczyzna wyciągnął rękę do przodu, a ja schowałam głowę w rękach. Zaczęłam głośno szlochać. Gdy po minucie nie poczułam uderzenia spojrzałam na niego spod łba. Był zdezorientowany. Przełknął głośno ślinę i zaczął mówić.
- Czy... czy Ty myślałaś, że... że ja chciałem Cię uderzyć? - pokiwałam twierdząco głową - Nigdy w życiu bym Ci tego nie zrobił - oznajmił i uśmiechnął się do mnie szeroko.
- Przepraszam. Nie mam ochoty teraz o tym i o niczym innym rozmawiać.
- Okej. Choć odwiozę Cię - mężczyzna wyciągnął do mnie rękę, ale ja jej nie chwyciłam.
- Nie ma takiej potrzeby. Przejdę się.
- Nawet sobie nie żartuj. Jest ciemno i coś Ci się jeszcze stanie...
- To może i lepiej - powiedziałam pod nosem, ale on to usłyszał.
- Przestań gadać głupoty choć - odpuściłam i ruszyłam w stronę jego samochodu.
Chłopak otworzył przede mną drzwi. Z bez śilności szybko wślizgnęłam się do auta i oparłam głowę o okno. Jechaliśmy w zupełnej ciszy. Nawet radio nie grało. Po piętnastu minutach spostrzegłam, że jesteśmy na mojej ulicy, ale... ale ja mu nie podawałam adresu!
- Skąd wiesz gdzie mieszkam?!
- Jak byliśmy pokłóceni chciałem do Ciebie przyjechać i pogadać. Tak wyszło, że kolega znał Twój adres - szczerze się do mnie uśmiechnął.
Po chwili byliśmy już na podjeździe. Pożegnałam się z nim głuchym "Cześć" i poszłam do domu. Była druga w nocy. Diana już spała, dlatego jak najciszej potrafię spróbowałam wejść na górę. Nic to nie dało, ponieważ już pierwszy stopień zaskrzypiał. Przestraszona szybko wbiegłam po schodach. Gdy znalazłam się już w swoim pokoju, odłożyłam szpilki do szafy, a następnie położyłam się na łóżku. Po chwili spostrzegłam się, że nadal mam jego bluzę na sobie. " Muszę mu ją oddać po weekendzie" - pomyślałam. Tak w ogóle to ona nieziemsko pachnie. Męskimi perfumami i... takim. Nie wiem do końca, nigdy wcześniej nie spotkałam się z takim zapachem, ale jest cudowny. Co i tak dalej nie zmienia faktu, że nie darze go wielką sympatią. Wszystko zepsuł! Po co on się w ogóle zatrzymywał, mógł mnie przecież przejechać?! Chciałam zdechnąć tam na tej nędznej ulicy, ale on zachciał pobawić się w "bohatera". Niby nie chce mnie skrzywdzić, ale pewnie każe się być jak każdy inny debil. Rozkocha lub zauroczy, a potem będzie miał Cię w dupie. Najgorsza jest jednak podświadomość, że już nie nadarzy się taka genialna okazja do odebrania sobie życia. Do tego w szkole będę postrzegana za psychicznie chorą. Mam problemy, o których nikt nie wie i to jeszcze nie takie jakie ma każda normalna nastolatka. Męczą mnie wspomnienia, których nie dał rady pomóc mi pozbyć się ich nawet psycholog. Oszukiwałam go i zwolnił mnie z tych cholernych zajęć. Tam czułam się jeszcze gorzej. Chociaż... jednego sie pozbyłam, ale w głębi duszy czuje, że niedługo to do mnie wróci...
~*~
CZYTASZ = KOMENTUJESZ !
Subskrybuj:
Posty (Atom)