* Chris *
Dziewczyny już od ponad godziny siedzą i gadają, a ja nie mam siły na nie słuchać. Wiecie jak to one ciuchy, kosmetyki, włosy. Powoli mam dość. Zastanawiam się czy nade mną nie ciąży jakieś fatum. Dwie próby. Dwa razy mieć nadzieje na złączenie naszych ust w jedność... w erotycznym tańcu. Niestety nie dane było nam zasmakować ust drugiego.
Ciekawi mnie dlaczego Kate na tatuaż wybrała akurat ptaki? Czy to jest jej jakiś znak szczególny? Jedynym sposobem na dowiedzenie się tego jest zapytać się jej, ale to nie teraz.
- Ja już będę zmykać - oznajmiła Emily po kolejnych trzydziestu minutach. Nareszcie. Mała wstała i dała swojej przyjaciółce buziaka w policzek, a tam ta odeszła.
- To co robimy? - zapytałem przyciągając Kate na swoje kolana. Znowu przeszedł ją dreszcz. Westchnąłem.
- Po pierwsze puść mnie, bo ciężka jestem...
- Nie puszcze Cię, ponieważ jesteś leciutka i tak mi wygodniej - oznajmiłem i posłałem jej łobuzerski uśmiech - A tak w ogóle ile ważysz? - zapytałem.
- Nie chcesz wiedzieć.
- Chce. Obiecuje nie będę się śmiał.
- Pięćdziesiąt pięć kilogramów - powiedziała i się zarumieniła. Jej twarz zakryła zasłona włosów. Założyłem jej włosy za uszy i zacząłem mówić:
- Shwaty, czy Ty uważasz, że to dużo? - pokiwała twierdząco głową - Ja podnoszę siedemdziesiąt kilogramów na klate. Ciebie mogę podnieść z łatwością. Pokazać Ci? - wstałem i chciałem podnieść ją, ale ona cofnęła się i wystawiła do przodu by nas jakoś odgrodzić.
- Ja jednak podziękuje, wiesz? - oznajmiła.
- Nie wiesz co tracisz - wybuchliśmy niepohamowanym śmiechem.
- Możemy już wracać? - zapytała nieśmiało.
- No to chodź.
Chwyciłem ją pod ramię i ruszyliśmy do jej jakże cudownego ścigacza. Dziewczyna i ścigacz wygląda genialnie. A rudowłosa dziewczyna jeszcze lepiej.
- Chris, czy mógłbyś poprowadzić, ponieważ ja nie dam rady? Obojczyk cholernie boli - odparła i zachichotała bez humoru.
- Jasne, nie ma problemu - odpowiedziałem i posłałem jej pełen współczucia uśmiech. Po chwili znaleźliśmy się przy motocyklu. Wziąłem od Kate kluczyki i usiadłem z przodu odpalając go. Mała usiadła z tyłu. Po chwili poczułem jak dziewczyna wtula się w moje plecy, co było bardzo przyjemne.
Po około dwudziestu minutach byliśmy na miejscu. Zaparkowałem na ulicy, nie wjeżdżałem już na posesje. Z jej domu dobiegały jakieś krzyki.
*Kate*
Dojechaliśmy do mojego domu, a z domu było słychać stłumione krzyki.
- Ja już muszę iść - szybko wybełkotałam.
- A mogę wejść? - zapytał jakby nie słysząc co się dzieje.
- Nie, lepiej nie - odparłam i podjechałam moim skarbem pod garaż. W pośpiechu zablokowałam kierownice i szybko pomknęłam do domu.
To cl zauważyłam było nie do opisania. Mama siedząca skulona w kuchni, pod szafkami, a Gregor z jakimś papierem w ręku stojący nad nią.
- Co to kurwa jest? - zapytał.
- To co widzisz - odpysknęła.
- Na prawdę myślisz, że dam Ci rozwód? - zaśmiał się gorzko. Teraz już wszystko było dla mnie jasne - To grubo się mylisz - podniósł mamę za nadgarstki i splunął jej w twarz - Kto Ci kazał? Nasza kochana córeczka, na którą mam jeszcze większą ochotę niż jak była mała? A może sama chciałaś? - zaczęło zbierać mi się na wymioty.
- Zostaw mą! Ja jej kazałam! - krzyknęłam. Nie mam zielonego pojęcia skąd wzięło się we mnie tyle odwagi. Mężczyzna rzucił Dianę o szafki i podszedł do mnie. Uderzył mnie z otwartej ręki w twarz. Głowa odleciała mi w bok, a w buzi poczułam metaliczny smak krwi.
- Tak mnie szanujesz? Ledwo co przyjechałem, a już masz mnie dość? - zapytał z kpiną.
- A żebyś wiedział! - odwarknęłam.
- Radzę Ci być grzeczniejszą, bo jeszcze mogę pokazać do czego jestem zdolnym. Jesteś niczym, rozumiesz? NICZYM! - w oczach zebrały mi się łzy, ale nie miałam zamiaru odpuścić.
- Wiesz co Ci powiem? - skierowałam na niego wskazujący palec - To Ty jesteś nikim! Kiedyś byłeś w moich oczach kochającym ojcem. A teraz? - zaśmiałam się bez humoru - Teraz jesteś tyranem. Jesteś zerem. Znęcasz się na niewinnymi ludźmi, bo przepraszam rodziny już nie masz. ZGNIJESZ W PIERDLU!
- Zamknij się - wrzasnął i uderzył mnie w drugi policzek z podwojoną siłą. Przewróciłam się na zimne kafelki, ale nie poddałam się.
- Co przeraża Cię prawda o sobie? - zapytałam sarkastycznie. Gregor nie wytrzymał, złapał mnie pod szyją i podniósł mnie z ziemi. Tym samym przycisnął mnie do ściany. Dzięki czemu nie mogłam złapać oddechu.
- Jesteś szmatą. Nic nie wartą szmatą, której i tak nikt nie zechce, bo już Cię wykorzystałem. Nie do końca, ale to zrobię. Jesteś brudna i nic nie war...
- Zostaw ją - krzyknęła mama rzucając się na mężczyznę. Ja natomiast bezwładnie opadłam na ziemie szybko łapiąc oddechy. Spojrzałam w ich kierunku. Aktualnie Diana leżała na ziemi, a on ją kopał w brzuch.
- Żebyś się kurwa nie mylił! - wrzasnęłam.
Mężczyzna od razu odsunął się od mojej rodzicielki i podszedł do mnie. Usiadł na mnie okrakiem i zaczął pocierać się swoim kroczem o moje. Przez głowę przeszły mi miliony wspomnień. Oczy zaczęły mnie strasznie piec. Jedna łza wypłynęła spod zamkniętych powiek. Za chwile...
Druga...
Trzecia...
Czwarta...
W końcu rozpłakałam się na dobre.
- Co kochanie, wspomnienia Cię męczą? - zapytał najwidoczniej rozbawiony całą tą sytuacją.
- Nie mów tak do mnie! - warknęłam. Gregor wymierzył we mnie pięść, ale nie dane było mu mnie uderzyć.
- Ręce do góry! - do domu wparowała policja.
Gregor od razu ode mnie odskoczył. Ja po prostu zwinęłam się w kulkę i zaczęłam szlochać. Po chwili usłyszałam tylko "Pożałujecie tego suki". Potem już kompletnie się wyłączyłam i nie zwracałam uwagi na krzątającą się policję. Po prostu na nic. Chciałam teraz znaleźć się w swoim pokoju, a raczej łazience z żyletką w ręku. Niestety wiem, że nie mogę. Po pierwsze będę musiała złożyć zeznanie. Po drugie nie mogę zostawić mamy samej. Po chwili podeszła do mnie jakaś pani. Podeszłyśmy do stołu. Opowiedziałam jej wszystko od początku, a ona oznajmiła, że założyli naszej rodzinie niebieską kartę. Ta przemiła pani ( wyczujcie ten sarkazm ) śmiała twierdzić, że ta o to karta pomoże nam w sądzie.
Po godzinie całe zamieszanie ucichło. Policja odjechała wraz z Gregor'em. A nie mówiłam, że zgnije w pierdlu? W pokoju od raz poszłam do łazienki. Rozebrałam się do bielizny. Wyjęłam moją jedną z wielu żyletek i usiadłam w wannie. Zalałam się łzami, następnie przyłożyłam sobie żyletkę do lewej ręki. Zrobiłam nacięcie, a krew sączyła się z rany. Ból był nie do opisania przez siniaki na nadgarstkach. Nie myśląc już o niczym zrobiłam kilka kolejnych ran. W tej chwili chciałam umrzeć. Nie chciałam już chodzić po tym pierdolonym świecie. Tym razem przyłożyłam żyletkę do prawego przedramienia i zrobiłam trzy następne nacięcia. Wszystko miałam we krwi. Nogi, ręce, brzuch... wszystko. Chciałam już zrobić kolejną ranę, ale ktoś mi wyrwał ostrze z ręki. Wkurzyłam się na maksa.
- Co Ty sobie myślisz, kimkolwiek jesteś? Że co? Zabierzesz mi żyletkę i nic sobie nie zrobię? - krzyczałam przez łzy idąc do szafki po pudełeczko z resztą moich żyletek, których mam dość sporo - Widzisz mam więcej! - wrzasnęłam. Chciałam iść z powrotem na swoje miejsce w wannie, ale ktoś zabrał mi pudełko - Oddaj mi pudełko!
- Dobra - powiedział łagodny głos Chrisa. Chrisa? Co on tu do cholery robi? Przetarłam oczy by poprawić sobie widoczność. Chłopak zabrał wszystkie ostrza i włożył je sobie do tylniej kieszeni. Natomiast mi podał puste pudełko - Proszę.
- Kretynie oddaj mi to co zabrałeś albo nie ręczę za siebie!
Podniosłam ręce i zaczęłam go bić pięściami po klatce piersiowej. Nie obchodził mnie teraz ból, który przeszywał mnie od nadgarstków do łokci. Chciałam odzyskać swoją przynależność. Chris chwycił moje nadgarstki i przytulił mnie do siebie. Zaczęłam jeszcze bardziej płakać jeśli jest to możliwe. Chłopak uwolnił moje ręce z uścisku. Głaskał mnie po plecach szepcząc:
- Shh... wszystko będzie dobrze.
Po około dwudziestu minutach już nie płakałam ani nie krzyczałam. Po prostu wtulałam się w jego abs.
- Weź prysznic, a potem porozmawiamy - pokiwałam twierdząco głową. Wyszłam z pokoju po czyste majtki oraz za dużą bluzkę, w której miałam zamiar spać. Chris siedział już na moim łóżku z apteczką w ręku. Weszłam z powrotem do łazienki. Zdjęłam z siebie brudną bieliznę i weszłam do prysznica. Spuściłam ciepłą wodę, a moje mięśnie zaczęły się rozluźniać. Włosy umyłam waniliowym szamponem, a ciało czekoladowym żelem pod prysznic. Rany nie miłosiernie szczypały, ale musiałam się jakoś umyć. Po około trzydziestu minutach wyszłam z pod prysznica. Opatuliłam się puchatym ręcznikiem i spojrzałam w lustro. Wyglądałam strasznie. Pod lewym okiem miałam siniaka. Nad prawym rozcięty łuk brwiowy. Policzki czerwone i napuchnięte. Dolna warga rozcięta. Westchnęłam i wytarłam się. Nałożyłam na siebie bieliznę i za dużą bluzkę. Włosy rozczesałam i zostawiłam rozpuszczone by same, naturalnie wyschły. Na końcu posprzątałam wannę i kafelki od krwi.
Nie pewnie nacisnęłam klamkę od drzwi. Uchyliłam je lekko i zauważyłam siedzącego na łóżku Chrisa. Głowę miał schowaną w rękach. Był załamany. Westchnęłam zwracając tym jego uwagę. Zachęcił mnie ruchem ręki bym podeszła. Nie pewnie zaczęłam stawiać kolejne kroki. Wiem, że on nic mi nie zrobi, ale jednak boje się.
Boje się, że Gregor miał rację.
Boje się, że na prawdę nikt mnie nie zechcę.
Boje się, że na prawdę jestem nikim.
Usiadłam na łóżku w znaczącej odległości od chłopaka.
- Nie bój się. Nic Ci nie zrobię - szepnął. Pokiwałam twierdząco głową na znak, że wiem i przysunęłam się troszeczkę. Chris pokręcił z dezaprobatą głową - Mogę opatrzyć Ci rany? - zapytał wyraźnie skrępowany tak samo jak ja. Nic nie mówiąc wyciągnęłam pocięte ręce przed siebie. Chłopak wyciągnął z apteczki wodę utlenioną, gazę oraz bandaż - Może trochę szczypać - oznajmił i przyłożył do ram gazę nasączoną wodą. Syknęłam i przymknęłam oczy z bólu. Chris by mnie choć trochę podnieść na duchy przyłożył swoją dłoń do policzka. Przestraszona otworzyłam szeroko oczy. Od razu zabrał rękę z mojego czerwonego i wyraźnie spuchniętego policzka. Gdy skończył z skaleczeniami na rękach, zrobił to samo z łukiem brwiowym oraz wargą. Na końcu ręce owinął bandażem.
- Dziękuje - wyszeptałam i zauważyłam, że zakrwawiłam mu bluzkę - Przepraszam Cię Chris. Daj chociaż Ci ją wypiorę - oznajmiłam i wstałam z zamiarem zabrania od niego górnej części garderoby, ale on ani drgnął.
- Nie dziękuje. Lepiej powiedz mi co się stało - oznajmił z wyczuwalną troską w głosie. W oczach stanęły mi łzy. Chłopak zauważając to złapał mnie w tali i przyciągnął do siebie na kolana. Przestraszona od razu wyrwałam się i stanęłam na przeciw niego lekko zdenerwowana.
- Co chcesz wiedzieć?! Chcesz wiedzieć, że jak byłam mała byłam molestowana przez własnego ojca, tak?! - krzyknęłam, a on patrzał na mnie pustym wzrokiem, więc kontynuowałam - Chcesz wiedzieć, że prawie mnie zgwałcił. Stąd te wszystkie blizny oraz to, że byłam zamknięta na tym cholerny, oddziale przez dwa lata - pierwsze łzy wypłynęły mi z oczu, a ja dalej krzyczałam - Było dobrze, ale pojawiłeś się Ty i wszystkie wspomnienia wróciły. Gdy się jednak pogodziliśmy, wszystko odleciało razem z wiatrem. Niestety wrócił mój ojciec. Bił mnie - stąd te siniaki - oraz moją matkę. Ona złożyła pozew rozwodowy. On się wściekł. Rzucał mną oraz nią, a ja krzyczałam, że zgnije w pierdlu. Powiedział mi , że jestem niczym i, i tak nikt mnie nie zechce, ponieważ jestem brudna. Miał racje. Gdy policja dziś po tym wszystkim wyprowadzała go z domu, krzyknął, że tego pożałujemy. Ja z mamą - rozpłakałam się na dobre - Jeśli teraz będziesz chciał stąd wyjść i mnie zostawić zrozumiem. Jednak wiedz, że od jakiegoś czasu jesteś dla mnie kimś ważnym i nim zostaniesz.
Chłopak nic nie mówiąc wstał i mnie przytulił. Staliśmy tak dość długo w ciszy. Nie była jednak to ta niekomfortowa cisza. Wręcz przeciwnie ta przyjemna. W końcu, po dłuższej chwili usłyszałam jego melodyjny głos:
- Kate, nie zostawię Cię choćby nie wiem co. Też jesteś dla mnie ważna. Nie mógłbym tak po prostu teraz wyjść - oznajmił i przyciągnął jeszcze bliżej siebie.
- Dziękuje za wszystko - szepnęłam. Chłopak po kilku minutach złapał mnie pod nogami i szyją, a następnie podniósł. Owinęłam ręce wokół jego szyi by nie spaść. Chris położył mnie do łóżka i przykrył kołdrą, aż pod samą brodę. Chciał już wychodzić, ale go zatrzymałam - Mógłbyś zostać? - zapytałam - Boje się, że on tu wróci i będę musiała to piekło znowu się zacznie - powiedziałam już totalnie wyprana z emocji.
- Zostanę, jeśli tego chcesz - po wypowiedzeniu tych słów Chris zaczął się rozbierać. Jeny jaki on jest umięśniony. Aww...
Gdy został już w samych bokserkach, zagasił jeszcze światło i wślizgnął się pod pościel obok mnie.
- Nie masz się czego bać. Jestem przy Tobie - wyszeptał mi do ucha, a ja odwróciłam się do niego przodem i wtuliłam w jego tors. On natomiast oplótł mnie ramieniem. Po krótkiej chwili Morfeusz zabrał mnie do swojej krainy.
Po godzinie całe zamieszanie ucichło. Policja odjechała wraz z Gregor'em. A nie mówiłam, że zgnije w pierdlu? W pokoju od raz poszłam do łazienki. Rozebrałam się do bielizny. Wyjęłam moją jedną z wielu żyletek i usiadłam w wannie. Zalałam się łzami, następnie przyłożyłam sobie żyletkę do lewej ręki. Zrobiłam nacięcie, a krew sączyła się z rany. Ból był nie do opisania przez siniaki na nadgarstkach. Nie myśląc już o niczym zrobiłam kilka kolejnych ran. W tej chwili chciałam umrzeć. Nie chciałam już chodzić po tym pierdolonym świecie. Tym razem przyłożyłam żyletkę do prawego przedramienia i zrobiłam trzy następne nacięcia. Wszystko miałam we krwi. Nogi, ręce, brzuch... wszystko. Chciałam już zrobić kolejną ranę, ale ktoś mi wyrwał ostrze z ręki. Wkurzyłam się na maksa.
- Co Ty sobie myślisz, kimkolwiek jesteś? Że co? Zabierzesz mi żyletkę i nic sobie nie zrobię? - krzyczałam przez łzy idąc do szafki po pudełeczko z resztą moich żyletek, których mam dość sporo - Widzisz mam więcej! - wrzasnęłam. Chciałam iść z powrotem na swoje miejsce w wannie, ale ktoś zabrał mi pudełko - Oddaj mi pudełko!
- Dobra - powiedział łagodny głos Chrisa. Chrisa? Co on tu do cholery robi? Przetarłam oczy by poprawić sobie widoczność. Chłopak zabrał wszystkie ostrza i włożył je sobie do tylniej kieszeni. Natomiast mi podał puste pudełko - Proszę.
- Kretynie oddaj mi to co zabrałeś albo nie ręczę za siebie!
Podniosłam ręce i zaczęłam go bić pięściami po klatce piersiowej. Nie obchodził mnie teraz ból, który przeszywał mnie od nadgarstków do łokci. Chciałam odzyskać swoją przynależność. Chris chwycił moje nadgarstki i przytulił mnie do siebie. Zaczęłam jeszcze bardziej płakać jeśli jest to możliwe. Chłopak uwolnił moje ręce z uścisku. Głaskał mnie po plecach szepcząc:
- Shh... wszystko będzie dobrze.
Po około dwudziestu minutach już nie płakałam ani nie krzyczałam. Po prostu wtulałam się w jego abs.
- Weź prysznic, a potem porozmawiamy - pokiwałam twierdząco głową. Wyszłam z pokoju po czyste majtki oraz za dużą bluzkę, w której miałam zamiar spać. Chris siedział już na moim łóżku z apteczką w ręku. Weszłam z powrotem do łazienki. Zdjęłam z siebie brudną bieliznę i weszłam do prysznica. Spuściłam ciepłą wodę, a moje mięśnie zaczęły się rozluźniać. Włosy umyłam waniliowym szamponem, a ciało czekoladowym żelem pod prysznic. Rany nie miłosiernie szczypały, ale musiałam się jakoś umyć. Po około trzydziestu minutach wyszłam z pod prysznica. Opatuliłam się puchatym ręcznikiem i spojrzałam w lustro. Wyglądałam strasznie. Pod lewym okiem miałam siniaka. Nad prawym rozcięty łuk brwiowy. Policzki czerwone i napuchnięte. Dolna warga rozcięta. Westchnęłam i wytarłam się. Nałożyłam na siebie bieliznę i za dużą bluzkę. Włosy rozczesałam i zostawiłam rozpuszczone by same, naturalnie wyschły. Na końcu posprzątałam wannę i kafelki od krwi.
Nie pewnie nacisnęłam klamkę od drzwi. Uchyliłam je lekko i zauważyłam siedzącego na łóżku Chrisa. Głowę miał schowaną w rękach. Był załamany. Westchnęłam zwracając tym jego uwagę. Zachęcił mnie ruchem ręki bym podeszła. Nie pewnie zaczęłam stawiać kolejne kroki. Wiem, że on nic mi nie zrobi, ale jednak boje się.
Boje się, że Gregor miał rację.
Boje się, że na prawdę nikt mnie nie zechcę.
Boje się, że na prawdę jestem nikim.
Usiadłam na łóżku w znaczącej odległości od chłopaka.
- Nie bój się. Nic Ci nie zrobię - szepnął. Pokiwałam twierdząco głową na znak, że wiem i przysunęłam się troszeczkę. Chris pokręcił z dezaprobatą głową - Mogę opatrzyć Ci rany? - zapytał wyraźnie skrępowany tak samo jak ja. Nic nie mówiąc wyciągnęłam pocięte ręce przed siebie. Chłopak wyciągnął z apteczki wodę utlenioną, gazę oraz bandaż - Może trochę szczypać - oznajmił i przyłożył do ram gazę nasączoną wodą. Syknęłam i przymknęłam oczy z bólu. Chris by mnie choć trochę podnieść na duchy przyłożył swoją dłoń do policzka. Przestraszona otworzyłam szeroko oczy. Od razu zabrał rękę z mojego czerwonego i wyraźnie spuchniętego policzka. Gdy skończył z skaleczeniami na rękach, zrobił to samo z łukiem brwiowym oraz wargą. Na końcu ręce owinął bandażem.
- Dziękuje - wyszeptałam i zauważyłam, że zakrwawiłam mu bluzkę - Przepraszam Cię Chris. Daj chociaż Ci ją wypiorę - oznajmiłam i wstałam z zamiarem zabrania od niego górnej części garderoby, ale on ani drgnął.
- Nie dziękuje. Lepiej powiedz mi co się stało - oznajmił z wyczuwalną troską w głosie. W oczach stanęły mi łzy. Chłopak zauważając to złapał mnie w tali i przyciągnął do siebie na kolana. Przestraszona od razu wyrwałam się i stanęłam na przeciw niego lekko zdenerwowana.
- Co chcesz wiedzieć?! Chcesz wiedzieć, że jak byłam mała byłam molestowana przez własnego ojca, tak?! - krzyknęłam, a on patrzał na mnie pustym wzrokiem, więc kontynuowałam - Chcesz wiedzieć, że prawie mnie zgwałcił. Stąd te wszystkie blizny oraz to, że byłam zamknięta na tym cholerny, oddziale przez dwa lata - pierwsze łzy wypłynęły mi z oczu, a ja dalej krzyczałam - Było dobrze, ale pojawiłeś się Ty i wszystkie wspomnienia wróciły. Gdy się jednak pogodziliśmy, wszystko odleciało razem z wiatrem. Niestety wrócił mój ojciec. Bił mnie - stąd te siniaki - oraz moją matkę. Ona złożyła pozew rozwodowy. On się wściekł. Rzucał mną oraz nią, a ja krzyczałam, że zgnije w pierdlu. Powiedział mi , że jestem niczym i, i tak nikt mnie nie zechce, ponieważ jestem brudna. Miał racje. Gdy policja dziś po tym wszystkim wyprowadzała go z domu, krzyknął, że tego pożałujemy. Ja z mamą - rozpłakałam się na dobre - Jeśli teraz będziesz chciał stąd wyjść i mnie zostawić zrozumiem. Jednak wiedz, że od jakiegoś czasu jesteś dla mnie kimś ważnym i nim zostaniesz.
Chłopak nic nie mówiąc wstał i mnie przytulił. Staliśmy tak dość długo w ciszy. Nie była jednak to ta niekomfortowa cisza. Wręcz przeciwnie ta przyjemna. W końcu, po dłuższej chwili usłyszałam jego melodyjny głos:
- Kate, nie zostawię Cię choćby nie wiem co. Też jesteś dla mnie ważna. Nie mógłbym tak po prostu teraz wyjść - oznajmił i przyciągnął jeszcze bliżej siebie.
- Dziękuje za wszystko - szepnęłam. Chłopak po kilku minutach złapał mnie pod nogami i szyją, a następnie podniósł. Owinęłam ręce wokół jego szyi by nie spaść. Chris położył mnie do łóżka i przykrył kołdrą, aż pod samą brodę. Chciał już wychodzić, ale go zatrzymałam - Mógłbyś zostać? - zapytałam - Boje się, że on tu wróci i będę musiała to piekło znowu się zacznie - powiedziałam już totalnie wyprana z emocji.
- Zostanę, jeśli tego chcesz - po wypowiedzeniu tych słów Chris zaczął się rozbierać. Jeny jaki on jest umięśniony. Aww...
Gdy został już w samych bokserkach, zagasił jeszcze światło i wślizgnął się pod pościel obok mnie.
- Nie masz się czego bać. Jestem przy Tobie - wyszeptał mi do ucha, a ja odwróciłam się do niego przodem i wtuliłam w jego tors. On natomiast oplótł mnie ramieniem. Po krótkiej chwili Morfeusz zabrał mnie do swojej krainy.
~*~
Pomimo tych wszystkich
drastycznych scen ten
rozdział bardzo mi się podoba.
Jest to jeden z lepszych.
Chciałam wam bardzo podziękować za
2000 wyświetleń miśki jesteście
wspaniali. Oby tak dalej!
Chciałam wam życzyć jeszcze udanego
Sylwestra i Szczęśliwego nowego roku.
Kocham was <3
To do następnego :3