*Ważna notka pod rozdziałem*
*
Dookoła mnie jest las. Gdzie nie spojrzę jest las. Żadnej żywej duszy. Przerażona ruszyłam biegiem przed siebie. Moje ciało owiał chłodny wiatr, który ciągle zwiększa na sile. Zatrzymałam się. Wiatr natychmiast zmienił swój kierunek. Na około mnie latały liście oraz wrony.
- Nie uciekniesz! Nie masz szans! Twoje dni są policzone!
Z moich oczu wydostały się pierwsze łzy. Zaczęłam kręcić się wokół własnej osi, szukając dobiegającego dźwięku. Niestety nadal nic. Ani jednej żywej duszy. Zaczęłam biec przed siebie ile sił w nogach. Biegłam tak jakiś czas. Las powoli się kończył. W mojej głowie pojawił się promyk nadziei. Leczy gdy zobaczyłam co się znajduje za lasem. Tak samo szybko znikł, jak się pojawił. Zrezygnowana padłam na kolana przed jakimś grobem. Spojrzałam na tablicę, na której było napisane:
" Kate Hamilton
13.05.1996 - 20.05.2014
Cicho płaczę
Gdy nie widzi nikt...
Oczy gasną...
Uśmiech dawno znikł... "
Ta druga data, to była dzisiejsza data. Jakim cudem? Pytam się jakim?
Spojrzałam w górę. Zauważyłam chłopaka, który był ubrany na czarno. Do tego miał jeszcze skrzydła? Tak z pewnością są to skrzydła. Wyglądał strasznie. Stał na wierzchołku krzyża przy grobie... moim grobie. W prawej ręce trzymał kosę, a lewą miał skierowaną w dół. Palec wskazujący był skierowany na miejsce spoczynku.
To jest Śmierć...
- ZGINIESZ!
*
Obudziłam się z krzykiem. Cały czas płakałam. Usiadłam na łóżku i objęłam swoje kolana rękami. W tym samym momencie, co czyjeś ręce objęły mnie w tali, do pokoju wbiegła mama. Na jej twarzy widać było przerażenie.
- Shh Księżniczko. Jestem przy Tobie - usłyszałam zachrypnięty, a za razem sexsowny głos Chrisa. Odetchnęłam z ulgą. Odwróciłam się do niego przodem i wtuliłam w jego klatkę piersiową. Poczułam jak głaszcze mnie po włosach. Po chwili poczułam jak łóżko lekko się zapadło. To była Diana. Patrzała na mnie współczująco.
- Kochanie. Co się stało? - zapytała.
- To był tylko sen... zwykły sen - szepnęłam bardziej do siebie niż do nich, ale i tak usłyszeli. Chłopak mocniej mnie objął, a mama dołączyła się do uścisku.
Trwaliśmy w tym uścisku chyba przez trzydzieści minut. Nie mogli mnie uspokoić. "Twoje dni są policzone!", "ZGINIESZ!" - te słowa bez ustanku krążą po mojej głowie. Nigdy nie wierzyłam w prorocze sny. Dalej nie wierze, ale ten wydawał się taki realny...
Gregor... mam nadzieje, że zgnije w pierdlu - tak jak mówiłam - i, że nigdy więcej nie będę bała się wrócić do domu. Mam teraz przy sobie trzy njważniejsze osoby dla, których muszę być silna. Jeżeli ktoś się nie domyśla są nimi mama, Chris oraz Emily. Nie poddam się tak łatwo. Nawet postaram się już nie ciąć. Od teraz biorę się za siebie.
Westchnęłam i uwolniłam się z uścisku moich bliskich. Otarłam ostatnie łzy i wstałam z łóżka.
- Dziękuje - szepnęłam.
Podeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej ubrania na dziś. Szaro - biło - różowe spodnie, czarna bluzka na ramiączkach rozkloszowana na samym dole. Złoty naszyjnik oraz bransoletka. Czarne wysokie buty na platformie i przeciwsłoneczne okulary. Z tym zestawem zniknęłam za drzwiami łazienki. Zaczęłam się rozbierać. Przez przypadek usłyszałam kawałek rozmowy Chrisa i mojej rodzicielki. Nie żebym była ciekawa czy coś, ale wiecie...
- ... dziękuję Ci, że jesteś przy niej. To dla mnie wiele znaczy - powiedziała mama.
- Nie ma za co. Nie mógłbym jej z tym samej zostawić - odpowiedział Chris. Oh, jaki on jest słodki.
- Mam nadzieje, że jej nie skrzywdzisz. Ona naprawdę już wiele przeszła...
- Tak, wiem powiedziała mi... - w tym momencie przestałam słuchać.
Po szybkim prysznicu ubrałam się w wcześniej przygotowane ubrania. Na twarz nałożyłam sporą warstwę pudru, na ręce również. Na lewej ręce zawiązałam bandamkę. Na rzęsy nałożyłam jeszcze tusz, a włosy zostawiłam rozpuszczone i wyszłam. Chris siedział na łóżku już ubrany. Pewnie skorzystał z łazienki na korytarzu. Odchrząknęłam by zwrócić jego uwagę na siebie. Zadziałało. Niestety od razu tego pożałowałam. Jego oczy były przepełnione współczuciem. Myślałam, że spale się ze wstydu. On nigdy nie miał się dowiedzieć prawdy o mnie. Może później, na pewno nie teraz, w takich okolicznościach. Przygryzłam dolną wargę, a on natychmiast znalazł się koło mnie.
- Nie rób tak, bo wyglądasz wtedy bardzo pociągająco - moje policzki były już chyba bordowe.
Ze spuszczoną głową usiadłam na łóżku.
- Zabieram Cię zaraz gdzieś...
- A gdzie? - zapytałam nie ukrywając mojej ciekawości. Miałam już gdzieś moje czerwone policzki.
- Niespodzianka - poruszył teatralnie brwiami, a ja wywróciłam oczami - Radzę Ci zjeść śniadanie, bo będziesz potrzebowała dużo siły.
- Nie jestem głodna i nie lubię niespodzianek - oznajmiłam i tupnęłam nogą jak małe wkurzone dziecko. On tylko się zaśmiał.
Chłopak wyszedł z mojego pokoju, a ja wyszłam zaraz za nim. Gdy znaleźliśmy się koło jego samochodu, chciałam otworzyć sobie drzwi i wsiąść. Jednak Chris mnie wyprzedził i otworzył mi drzwi od strony pasażera jak na dżentelmena przystało. Sam obszedł samochód i usiadł ze strony kierowcy.
Jechaliśmy w totalnej ciszy przez jakieś dziesięć minut. W końcu chłopak zatrzymał się na posesji ogromnej willi. Wysiadłam z pojazdu i patrzałam szeroko otwartymi oczami na ten cudowny dom.
- Ty... ty tu mieszkasz? - spytałam jąkając się.
- Tak, z rodzicami i siostrą, która ma piętnaście lat. Mam jeszcze brata, ale on jest już dorosły i mieszka na swoim - oznajmił i objął mnie w tali prowadząc do środka.
- Chodź, przedstawię Cię mojej rodzinie - szepnął mi do ucha i pociągnął za rękę bodajże w stronę kuchni. Moim oczom ukazała się starsza śliczna kobieta robiąca kawę. Natomiast przy wysepce siedział mężczyzna w podeszłym wieku czytając gazetę przy okazji popijając kawę.
- Mamo, tato to jest Kate, moja przyjaciółka - oznajmił chłopak. Jego rodzice od razu spojrzeli w naszą stronę. Pierwsza odezwała się jego mama, z tego co zrozumiałam.
- Miło mi Cię poznać, Kate. Jestem Pattie - oznajmiła posyłając mi ciepły uśmiech. Uścisnęłam jej wyciągniętą dłoń.
- Mi panią...
- Nie mów do mnie "pani" czuje się wtedy taka stara. Po prostu Pattie - przytaknęłam tylko.
- John. Mój syn to ma jednak dobry gust - oznajmił, a Pattie trzepnęła go szmatą. Nie ukrywam trochę się speszyłam. Uścisnęłam jego dłoń i wtuliłam się w bok Chrisa.
- Dobra to my uciekamy trochę poćwiczyć - oznajmił radośnie.
Jak poćwiczyć? Ja nie mam nawet w co się przebrać. Weszliśmy na górę po schodach. Następnie Chris otworzył jedne z wielu drzwi. Przepuścił mnie w drzwiach. Gdy weszłam do środka, moim oczom ukazała się siłownia. Było dużo sprzętu między innymi różnego rodzaju bieżnie, hantle, gryfy i wiele, wiele obciążenia. Nawet worek treningowy tu był.
- Postanowiłem nauczyć Cię trochę samoobrony - odparł radośnie.
- Ja nie mam nawet w co się przebrać! - krzyknęłam.
- O wszystko zadbałam - podniósł w górę torbę treningową z mojego domu. Jak mogłam jej wcześniej nie zauważyć? Podał mi torbę, a ja zajrzałam do środka. Znalazłam krótkie spodenki ledwo zakrywające mi dupę i top, który jedynie zakrywa mi cycki. Do tego czarne Roshe run.
- Krótszego zestawu nie było? - zapytałam naburmuszona.
- Oj tam. Mi tam pasuje - oznajmił z łobuzerskim uśmieszkiem.
Oh Skarbie tak chcesz się bawić? No dobra. Zdjęłam moje platformy. Następnie ozdoby. Przeszłam do zdejmowania bluzki i spodni.
- Kate, co Ty robisz? - zapytał lekko speszony.
- Hmm... chyba się przebieram?
Zrzuciłam z siebie resztę garderoby i założyłam spodenki wraz z topem. On natomiast dalej stał w tym samym miejscu "obczajając" moje - nie ukrywam - dobrze zbudowane ciało. Założyłam jeszcze tylko buty i oznajmiłam.
- To ja już jestem gotowa.
- J-ja też - zaczął się jąkać. Zdjął z siebie bluzkę pokazując mi tym samym swój idealny tors. Następnie ssunął z siebie spodnie i założył spodenki.
- Yyy... a bluzka? - zapytałam. Przecież ja się nie będę mogła się skupić.
- Po co? Mi jest tak wygodniej - powiedział i objął mnie w tali.
Chris podszedł do radia i puścił muzykę. Do moich uszu dobiegły pierwsze takty ZBUKU - Do końca. Uwielbiam rap. Chłopak wie co dobre. Zaczęłam się rozciągać. Kilka skłonów, podskoków. Następnie szpagat, mostek z pozycji stojącej. Po piętnastu minutach byliśmy już rozciągnięci. Chłopak kazał mi podejść do worka treningowego. Na początku pokazał mi jak ułożyć pięści by nie wybić sobie kciuka. Następnie pokazał mi co to prosty, prawy i lewy sierpowy. Następnym ciosem był cios podbródkowy. Pokazał mi też, że jak ktoś Cię atakuje od tyłu trzeba go kopnąć w czuły punkt. Czyli krocze.
- Na koniec musisz pamiętać, że jeśli kopiesz to nie ze strony zewnętrznej tylko wewnętrznej. Pamiętaj żeby uderzać w uda. Nie kolana czy łydki - oznajmił, a ja zrobiłam to co przed chwilą mi opisał.
- Czy tak? - zapytałam, gdy chłopak leżał już na ziemi z bolącym prawym udem.
- Tak, dokładnie - wymamrotał.
Wybuchłam nie pohamowanym śmiechem. Nagle poczułam, że unoszę się nad ziemią. Chris przerzucił mnie sobie przez ramię i zaczął kręcić się wokół własnej osi.
- Postaw mnie na ziemię, głupku! - krzyknęłam uderzając go moimi małymi piąstkami w plecy.
- Przeproś i powiedz, że jestem najsexswoniejszym chłopakiem na świecie.
- Marzenie ściętej głowy!
- To Cię nie puszczę.
- No dobra. Przepraszam.
- I? - zapytał dalej trzymając mnie w powietrzu, ale nie kręcił się już.
- Jesteś najsexsowniejszym chłopakiem na świecie! - wykrzyknęłam. W gruncie rzeczy to jest to prawda.
W końcu postawił mnie na ziemi. Spojrzałam w jego idealne karmelowe tęczówki. On natomiast patrzał w moje. Chris zaczął przybliżać swoją twarz do mojej. Przestraszyłam się i odwróciłam się tak, że musnął jedynie mój policzek.
- Chris ja nigdy się nie całowałam - oznajmiłam speszona.
- Spokojnie. To proste. Zaufaj mi - oznajmił i znowu zaczął przybliżać swoją twarz. Po chwili nasze usta się połączyły. Chris zaczął oplatać moje wargi swoimi. Ja tylko go naśladowałam. W moim brzuchu poczułam stado motyli. To było cudowne. Jego usta są takie słodkie. Takie idealne. W końcu po tak długim czasie nasz usta połączyły się w erotycznym tańcu. Chris chwycił mnie za uda i podniósł. Ja natomiast owinęłam jego szyję rękoma. Dzięki czemu było nam łatwiej, ponieważ on jest ode mnie wyższy o jakieś dwadzieścia centymetrów. Po jakimś czasie zabrakło nam tchu i oderwaliśmy się od siebie. Oparłam swoje czoło o jego, a on zapytał:
- Kate, może chciałabyś spróbować coś więcej niż przyjaźń? - zamurowało mnie. Nie mogłam wydusić z siebie ani słowa przez gule, która powstałą w moim gardle - Jeśli nie, to zrozumiem - oznajmił wyraźnie speszony swoim pytaniem.
- Możemy spróbować - oznajmiłam, a chłopak musnął moje czoło, co było bardzo urocze z jego strony. Po raz kolejny tego dnia poczułam motylki w brzuchu. Niby było to tylko muśnięcie, ale było przepełnione miłością i czułością.
- Księżniczko zabieram Cię dziś na imprezę. Bądź gotowa o 19:00 - oznajmił.
~*~
* Dobra tak sobie wyobrażałam koszmar Kate + -.
Rozdział miał być dłuższy, miała być
też impreza, ale nie mogłam ująć
tego w słowa i
będzie w następnym rozdziale.
Chciałam wam podziękować, ponieważ
przy ostatnim rozdziale jest
7 komentarzy i 100 wyświetleń
przybywa was *o*
Oby tak dalej :)
Zachęcam też do obserwowania
jak na razie jest tylko 4 obserwatorów ;-;
Chciałabym was prosić, żeby
każdy kto przeczyta rozdział
skomentował, bo chce wiedzieć ile was
jest. Ile osób czyta rozdział.
Jesteście kochani
to do następnego <3
CZYTASZ = KOMENTUJESZ!