sobota, 7 lutego 2015

Rozdział 17

*Chris*

Popełniłem błąd. Taki cholerny błąd i to z powodu ilość wypitego alkoholu. Mogłem pomyśleć dwa razy za nim powiedziałem te dwa słowa „Przecież możesz”. A to jest gówno prawda, ona nie może. Nie może, ponieważ ma odrazę, do ludzi. Była molestowana, do tego przez własnego ojca. Nigdy nie zrozumiem jak jej własny ojciec mógł dopuścić się próby gwałtu. Do tego obmacywać ją, bez żadnych wyrzutów. Nie rozumiem i nigdy nie zrozumiem jak można znęcać się nad własną rodzinę. Ją powinno się kochać nie znęcać się nad nią.
Muszę pokazać Kate, że jestem inny.
Muszę pokazać jej jak bardzo ją kocham,
Muszę pokazać jej, że bardzo mi na niej zależy i, że nigdy jej nie skrzywdzę. Ona jest moją drugą połówką.
Ona jest moim szczęściem bez, którego nie mogę żyć. Bez niej czuje, że umieram od środka. Moje serce rozpada się na tysiące kawałeczków, jak nie na miliony. Nie wyobrażam sobie dalszego życia bez niej. Chodzenie po świecie bez mojej małej byłoby udręką, męczarnią. Muszę ją odzyskać. Nie wiem jeszcze jak, ale nie odpuszczę, bo kocham ją jak niego innego, a ona czuje coś do mnie. Przecież nadzieja umiera ostatnia, tak?

Zszedłem na dół coś zjeść. Rodziców nie ma w domu, a siostra poszła na zakupy. Czyli aktualnie jestem sam i muszę coś wymyślić by ją odzyskać. Tylko co? Wiem zadzwonie po Andrewa on mi pomoże coś wymyślić. Przecież ci dwie głowy to nie jedna nie? Wyciągnąłem z kieszeni telefon i od razu wybrałem jego numer. Pierwszy sygnał, drugi, trzeci...
- Hallo? 
- Cześć stary. Masz może czas? Jesteś mi potrzebny - oznajmiłem wyciągając z lodówki ser, szynkę oraz ketchup.
- No mam. Gdzie chcesz się spotkać? - zapytał.
- Mam wolną chatę, więc wbijaj - powiedziałem robiąc sobie dwa tosty. 
- Okey, będę góra za dwadzieścia minut - odparł i rozłączył się.

Wziąłem już gotowe tosty i udałem się do salonu. Włączyłem telewizor i od razu przełączyłem na mój ulubiony kanał muzyczny. Leciała akurat „Indila - S.O.S”. Zjadłem swój posiłek i po chwili przyszedł mój przyjaciel. Przywitaliśmy się i powiedziałem mu żeby się rozgościł, a sam poszedłem do kuchni po dwie puszki pepsi.
- Chris jeśli mam być szczery to ta Twoja dupa jest bardzo sexsowna, ale dziwna. Kto normalny ucieka z takiego błahego powodu? - zapytał wyraźnie zdziwiony jej zachowaniem, ale on nic nie wie i się nie dowie. 
- Andy po pierwsze nie „dupa” tylko Księżniczka, a po drugie ona ma problemy i wczoraj tak jakby ją straciłem i musisz mi pomóc. Muszę ją odzyskać ja nie wyobrażam sobie dalszego życia bez niej. Proszę o jedną małą przysługę. Mam już plan tylko musisz pomóc mi go zrealizować - oznajmiłem z nutką nadziei.
- Nigdy wcześniej nie widziałem Cię takiego. Nigdy nie zależało Ci tak bardzo na jakiejś lasce. Pomogę tylko powiedz mi o co chodzi - oznajmił i zaczął uważnie słuchać co do niego mówiłem.

Od razu po wytłumaczeniu całego planu on pojechał w swoją stronę, a ja w swoją.

*Kate*

Obudziłam się o 15:07. Znowu obudziłam się z krzykiem. Po raz kolejny przyśnił mi się ten koszmar. Tym razem z datą dzisiejszą. Tak cholernie boję się żyć spokojnie dalej, chociaż ja i tak czy siak nigdy nie będę żyć spokojnie, ale to mały szczegół. Po chwili do pokoju wbiegła mama i zapytała się co się stało. Odpowiedziałam to samo co wczoraj. Mama tylko oświadczyła, że jakiś Andy do mnie przyszedł czeka na dole. Nie chętnie zwlekłam się z łóżka. Założyłam na siebie pierwsze lepsze dresy i jakąś bluzkę. Przejrzałam się lustrze. Po wczorajszym płakaniu mam podkrążone oczy i rozmazany tusz. Zmyłam szybko resztki makijażu i zeszłam na dół sprawdzić o co chodzi. W sumie co on może ode mnie chcieć. Pewnie Chris go przysłał z przeprosinami.

Zeszłam na dół i zobaczyłam jak chłopak rozmawiał z moją rodzicielką. Gdy mnie zobaczył, wstał od stołu i lekko przytulił. Bez żadnych ceregieli dał mi jakąś kopertę i powiedział, że czeka na mnie w samochodzie. Zdziwiona poszłam do swojego pokoju. Od razu otworzyłam kopertę i zaczęłam czytać.

Księżniczko wiem, że jesteś na mnie
zła, ale proszę Cię wsiądź z Andrew'em do samochodu,
a on już zawiezie Cię w odpowiednie
miejsce. Na miejscu dostaniesz kolejną
wskazówkę.
Chris”

Nie wiem o co tu chodzi, ale ciekawość wygrywa. Wyjęłam z szafy jakieś ubrania i szybko je na siebie założyłam. Rozczesałam włosy i zrobiłam lekki makijaż by zakryć dowody na to, że płakałam. Nie mogę pokazać mu, że jestem słaba, że aż tak bardzo mi na nim zależy. Chwyciłam jeszcze z półki torebkę i wrzuciłam do niej najpotrzebniejsze rzeczy. Założyłam swoje martensy i wyszłam na podjazd. Tam już czekał na mnie Andy. Wsiadłam do samochodu, a ten tylko go odpalił i wyjechał na drogę. Po jakiejś chwili byliśmy koło jakiegoś lasku. Chłopak podał mi kolejną kopertę. Chwyciłam ją i odczytałam kolejną wiadomość:

Jeszcze tylko kawałek i będziesz na
miejscu. Idź drogą usypaną
różami. Wszystkie oczywiście są dla Ciebie
i masz je pozbierać.
Pamiętaj, że to wszystko jest
z miłości do Ciebie Mała.
Twój Książę”

Pożegnałam się z chłopakiem i wyszłam z auta od razu kierując się dróżką z róż. Oczywiście każdą zabierałam ze sobą. Ten lasek był przerażający i najchętniej bym z niego uciekła, ale ciekawość co jest na końcu jest silniejsza. To jest takie słodkie, że on się tak dla mnie poświęca. To jest naprawdę mój Książę, bez żadnych wątpliwości. Po jakiś piętnastu minutach ujrzałam przed sobą polanę, a na niej jakiś drewniany domek. W ręku miałam już pełno czerwonych róż i powoli nie mogłam już ich utrzymać. Kwiaty prowadziły do domku, więc do niego się pokierowałam. Weszłam po schodach, a następnie weszłam do jakiegoś pokoju. Na środku było ułożone serce z róż, a w środku niego kolejna koperta. Kwiaty odłożyłam na miejsce koperty, a kopertę chwyciłam i otworzyłam.

Jesteś już prawie na miejscu.
Wyjdź na balkon, a będziesz już bardzo
blisko. Pamiętaj, że bardzo Cię kocham.
Jesteś już na balkonie? Jeśli tak to
spójrz w górę, na dach.
Nie pytaj, już odpowiadam.
Tak to wszystko dla Ciebie
Twój Misiek”

Spojrzałam w górę i zobaczyłam Chrisa, który wyciągał w moją stronę rękę. Chwyciłam ją, a on pomógł mi wejść na dach. Chłopak usiadł, a mnie posadził między swoimi nogami. Wtuliłam się w jego klatkę piersiową, a on zaczął mówić.
- Wiem, że powiedziałem o dwa słowa za dużo, ale to z powodu alkoholu buzującego w moich żyłach. Tak wiem, że to głupie tłumaczenie, ale taka jest prawda. Jednak nie mam zamiaru się tłumaczyć, bo to bez sensu. Chciałem Ci tylko powiedzieć, że bardzo Cię kocham i nie wyobrażam sobie kolejnego dnia bez Ciebie. Jesteś moją drugą połówką. Jesteś moim szczęściem. Gdy Cie widzę na mojej twarzy od razu pojawia się uśmiech. Kocham całować Twoje usta. Kocham trzymać Cię za rękę i kocham więzić Cię w swoich ramionach. Chciałem byś wiedziała to wszystko, ponieważ jesteś dla mnie bardzo ważna. Jeszcze raz Kocham Cię, mogę to nawet wykrzyczeć całemu światu - chłopak skończył swoją wypowiedź, a mi zakręciła się łza w oku. Chłopak nagle zerwał się z miejsca i zaczął krzyczeć „Kocham Kate Hamilton! Słyszycie? Kocham ją całym swoim sercem!” 
- Dobra wystarczy głupku - oznajmiłam śmiejąc się przez łzy - Wydaje mi się, że ja Ciebie też kocham, ale nie wiem jak to jest - oznajmiłam i wtuliłam się w jego klatkę piersiową.
- Zaryzykuje jeszcze raz. Kate czy chciałabyś zostać moją Księżniczką? - zapytał wyraźnie zdenerwowany.
- Myślę, że tak. Na pewno tak - oznajmiłam i złączyłam nasze usta w słodkim, a jakże namiętnym pocałunku. Oplatałam swoimi ustami, usta mojego Księcia. Było cudownie. W moim brzuchu znowu wybuchło stado motylków. Z tęskniłam się za tym uczuciem... za nim. Po dłuższej chwili oderwaliśmy się od siebie.

Zaczęliśmy rozmawiać o wszystkim o niczym, a głównie o życiu. Siedzieliśmy tak na tym dachu chyba do północy. Przy Chrisie czuję się naprawdę szczęśliwa i bezpieczna. Chłopak odwiózł mnie do domu, a sam pojechał do swojego. Wzięłam szybki prysznic, a następnie położyłam się spać. Morfeusz porwał mnie w swoje objęcia, a ja zasnęłam myśląc o MNIE i o NIEM, a dokładnie o NAS.

~*~

Fuuuuuuj!
Ten rozdział jest stanowczo przesłodzony
aż chce się rzygać tęczą.
Jeśli też będziecie
mieli ochotę porzygać się słodkością
powiadomcie mnie o tym w komentarzu.
Udało mi się napisać rozdział
jeszcze dziś jest 23:17, a ja dodaje
rozdział. Uhuhu...
Życzę wam Słodkich Snów
lub Miłego dnia w zależności kiedy
przeczytacie rozdział

To do następnego
wasza Marfa <3

niedziela, 1 lutego 2015

Rozdział 16

Życie chwilami jest piękne, a chwilami ja jeden wielki koszmar. Chwilami ma dość życia, ale od kąt z mojego świata zniknął Gregor, mogę zacząć w pełni z niego korzystać. Do tego wszystkiego "mam chłopaka". Jeny jak to dziwnie brzmi.

Na razie mogę mieć tylko nadzieje, że moje problemy zniknęły. Z pewnością nigdy nie będę mogła już żyć normalnie. Moje życie nigdy nie będzie już normalne, ale może odrobine lepsze. Od teraz. 



CARPE DIEM!

Zastanawia mnie tylko czy na tej imprezie będą ludzie ze szkoły. Od ostatniej domówki nigdzie się nie pokazałam. W szkole wszyscy się ze mnie śmieją. Oni niszczą mnie psychicznie.
Nie wiedzą co dzieje się w środku mnie.
Nie wiedzą, że na twarzy mam tylko maskę. Sprawiam wrażenie silnej i szczęśliwej dziewczyny. Niestety prawda jest bolesna, jestem słaba... nawet bardzo słaba. 
Co wieczór toczę walkę z myślami. 
Co wieczór robię wszystko by się nie rozpłakać. 
Co wieczór, a dokładnie o 23:59 obiecuję sobie , że zapomnę... że już nigdy nie uronie ani łzy z tego powodu. Problem z tym, że jestem za słaba aby dotrzymać danego sobie słowa. Teraz znalazłam szczęście i ono pomoże mi się wziąć w garść. Dam radę, wiem to. Zaczynam od dziś. Pójdę na tą cholerną imprezę i pokaże im wszystkim, że nie obchodzą mnie ich głupie komentarze na mój temat.

Wyszłam z wanny i owinęłam się puchowym ręcznikiem. Spuściłam wodę i usiadłam na skraju wanny. Chwyciłam z umywalki golarkę i zaczęłam się golić. Poczynając od pach, a kończąc na nogach. Następnie chwyciłam czerwony lakier do paznokci i pomalowałam pierw paznokcie u rąk, a następnie u nóg. Po skończeniu tej czynności zauważyłam, że zostało mi tylko pół godziny. Poszłam do pokoju po moje ubrania. Poszłam do pokoju po moje ubrania. Wróciłam do łazienki i założyłam na siebie krwistoczerwoną sukienkę bez ramiączek do połowy ud. Do tego szpilki w czarno-białe paski z paskiem. Na rękę założyłam złotą bransoletkę. W rękę chwyciłam czarną torebkę. Włosy zostawiłam naturalnie rozpuszczone. Na twarz nałożyłam puder. Zrobiłam jeszcze kreski na powiekach i rzęsy maznęłam czarnym tuszem. Gotowa sprawdziłam jeszcze czy widać mój tatuaż i zeszłam na dół pokazać się mamie. Po drodze chwyciłam przeciwsłoneczne okulary, ponieważ słońce daje o sobie znać.

Stanęłam w przejściu pomiędzy kuchnią a salonem. Zrobiłam jeden pełen obrót, a mama nie mogła wyjść z podziwu. Szybkim krokiem podeszła do mnie i mocno przytuliła. Przez wysokie obcasy byłam od nie wyższa o pół głowy. Trwaliśmy w tym uścisku do czasu kiedy po domu rozniósł się dźwięk dzwonka do drzwi. Stałam dalej w miejscu obrócona w stronę wejściowych drzwi. Natomiast mama poszła je otworzyć. Po chwili w pomieszczeniu pojawił się Chris, a ja po raz kolejny tego dnia zrobiłam obrót o trzysta dwadzieścia stopni. Chłopak długo nic nie mówił tylko patrzał z otwartą buzią. Zaczęłam się martwić, że źle się ubrałam. 
- Co, źle jest? Wiedziałam. No to ja się pójdę przebrać. Poczekasz ...
- Jest idealnie - oznajmił i dał mi szybkiego, ale przepełnionego uczuciem buziaka w policzek.

Chris złapał mnie za rękę i poprowadził do wyjścia. Pomachałam jeszcze mamie i wyszliśmy na dwór. Po chwili jechaliśmy już do celu, a mnie zaczęło skręcać w brzuchu. Tak cholernie nienawidzę ludzi. Oni tylko potrafią ranić. Najchętniej zamknęłabym się w swoim pokoju i nie wychodziła z niego jak w tym filmie "Sala samobójców".

- Księżniczko co się dzieje? Jesteś jakaś nie obecna - z zamyślenie wyrwał mnie "mój chłopak". Ugh... chyba nigdy się nie przyzwyczaję. 
- Po prostu z ostatniej imprezy nie mam dobrych wspomnień. Obiecaj mi, że nie zostawisz mnie samej. Ja się boje ludzi... - w oku zakręciłam mi się łza, ale obiecałam sobie, że nie uroni ani jednej łzy i dotrzymam danego sobie słowa.
- Obiecuje - powiedział i położył rękę na moim odsłoniętym kolanie, a ja wzdrygnęłam się. Chłopak chciał już ją zabrać, ale przytrzymałam jego rękę. Spojrzał na mnie zdziwiony, a ja posłałam mu uśmiech mówiący "It's okey". 

Ja już chyba nigdy nie pozbędę się tych cholernych wspomnień. To wszystko jest takie męczące. Chciałabym... tak bardzo chciałabym żyć jak przeciętna nastolatka, ale nie mogę. Nie mogę i już nigdy nie będę mogła.


Gdy dojechaliśmy na miejsce serce zaczęło mi bić dwa razy szybciej, a żołądek zrobił jeden pełny obrót. Nagle ktoś otworzył mi drzwi. 

- Nie wychodzisz? - zapytał Chris, a ja pokręciłam głową - Spokojnie, będę przy Tobie i nikt Cię nie zrani. Obiecuje - powiedział, a ja nie pewnie wysiadłam z samochodu. Oczywiście musiałam się potknąć, bo jakby inaczej?! Jedno szczęście chłopak w porę mnie złapał. 
- Prze- przepraszam - zaczęłam się jąkać.

Chłopak zamknął auto i chwycił mnie za rękę i chciał tak wejść do środka. STOP! My tak nie możemy wejść! Przecież wszyscy się domyślą, że coś jest na rzeczy. Szubko wyrwałam swoją rękę i zatrzymałam się. 

- Jesteś pewien, że chcesz tam wejść trzymając mnie za rękę? Co sobie...
- Niech sobie myślą co chcą. Jesteś moją dziewczyną i wejdę tam chociażby niosąc Cię na rękach. Tak samo jak będę Cię całował jak będę miał na to ochotę - oznajmił, a ja zrobiłam się cała czerwona. On tylko zachichotał, chwycił mnie za rękę i weszliśmy do środka.

Gdy zobaczyłam tych wszystkich ludzi ocierających się o siebie, zebrało mi się na wymioty. Przeszliśmy do barku w kuchni. Chłopak zrobił mi jakiegoś drinka, a sam wziął piwo. Po chwili podszedł do nas jakiś chłopak, a Chris przywitał się z nim w ten typowy męski sposób. 

- Kate, to jest Andrew mój przyjaciel. 
- Mów mi Andy - oznajmił i puścił mi oczko. Pokiwałam tylko głową i wtuliłam się bardziej w bok "mojego chłopaka". Andy jest przystojny, ale Chris i tak jest lepszy. Nie kręcą mnie zbytnio chłopaki z grzywką na bok. 
- Chodź, pokażę Ci coś - szepnął mi do ucha Chris.

Chwycił mnie za rękę i poprowadził w stronę tarasu. Po chwili znaleźliśmy się na dworze. Po środku trawnika stała oświetlona altanka, do której wolnym krokiem się zbliżaliśmy. Po nie całej minucie dotarliśmy do celu. Nagle poczułam, że unoszę się do góry. To ten Wariat chwycił mnie w stylu "ślubnym" i zaczął kręcić się w okół własnej osi. 

- Puść mnie Wariacie! - krzyknęłam śmiejąc się. 
- Pod warunkiem, że mnie pocałujesz - powiedział z tym jego łobuzerskim uśmiechem na twarzy. 

Lekko speszona złączyłam nasze usta. W brzuchu poczułam to przyjemne uczucie. Chris oplatał moje wargi swoimi. Byłam w niebie, a nawet trzy metry nad niebem. Chciałabym żeby ta chwila trwała wieczne, ale powoli brakło mi tchu, więc z niechęcią oddaliłam się od niego. Chłopak w końcu postawił mnie na ziemi. W tle leciała akurat piosenka "Avril Lavigne - Wish You Were Here". Chris objął mnie w pasie, a ja oparłam głowę o jego klatkę piersiową i zarzuciłam ręce na szyje. Zaczęliśmy kołysać się w rytm piosenki. Po mimo szpilek musiałam bardzo się wysilać, żeby dosięgnąć jego szyi. 

- Nie lubię tego, że jesteś ode mnie wyższy - oznajmiłam robiąc przy tym smutną minkę.
- Uwierz mi jest w tym pewna zaleta. 
- Jaka? - zapytałam zdziwiona.
- Słyszysz bicie mojego serca, które jest tylko dla Ciebie Kochanie - powiedział i ucałował moje czoło.

Zrobiło mi się dziwnie ciepło na sercu. Ja... ja chyba go kocham. 

On jako jedyny nie oddalił się ode mnie. 
Jako jedyny nie uważa mnie za wariatkę.
Jako jedyny z nielicznych zna mój sekret. 
To chyba znaczy, że mu ufam, nie? Gdy mówi do mnie zdrobniale, czy całuje czuję w brzuchu te cholerne motylki. Ale równie dobrze to może być tylko zauroczenie. 

Dochodziła już północ. Ludzie powoli opuszczali dom Andrew'a. Natomiast ja z Chrisem siedzieliśmy na sofie przytuleni do siebie i nie mieliśmy zamiaru nigdzie iść. Było nam cholernie dobrze. Po około trzydziestu minutach zostaliśmy tylko my i Andy - gospodarz domu, Aschly - szkolna dziwka, Miley - jej przyjaciółka. Do tego jakiś chłopak, którego nie znam i dwie dziewczyny brunetka i czarnowłosa.
- O patrzcie wariatka dziś nie uciekła z krzykiem - oznajmiła Aschly tym swoim piskliwym głosikiem i zaczęła się głośno śmiać ze swoją psiapsiółką. 
- Skoro ja jestem wariatką, to Ty jesteś dziwką, która rozkłada nogi przed każdym kolesie - oznajmiłam dumna z siebie. 
- Miley, wychodzimy - powiedziała oburzona i wyszła. 

Wszyscy nagle zaczęli mi bić brawa i mówić, że jestem pierwszą osobą, która się jej postawiła. Cóż może w końcu zrozumie swój błąd. Po chwili do pokoju wszedł Andy i zaproponował grę w butelkę. Wszyscy się zgodzili. Co prawda nie uśmiechało mi się to, ale co zrobisz. Dowiedziałam się przy okazji, że jedna z dziewczyn, a dokładnie brunetka nazywa się Liv. Natomiast czarnowłosa - Alex. Chłopak nazywa się Jasper.


Z początku były nudne zadania. Coś w stylu wypij kieliszek wódki, pokaż stanik itp. Po jakimś czasie Andy kręcił butelką i wypadło na Alex.

- Pytanie czy wyzwanie? - zapytał.
- Wyzwanie - odpowiedziała.
- Pocałuj jedną z obecnych tu dziewczyn - oznajmił dumny z siebie. Alex bez problemu podeszła do Liv i ją pocałowała. Teraz ona kręciła i na moje nieszczęście wypadło na mnie. 
- Cokolwiek - powiedziałam. 
- Musisz dać nam zrobić z siebie body shot - oznajmiła a wszyscy zaczęli krzyczeć i gwizdać, a ja kompletnie nie wiedziałam o co w tym chodzi.
- A wytłumaczysz mi o co w tym chodzi? - zapytałam.
- Każdy po kolei pierw sypie dróżkę soli od krawędzi majtek do pępka. Następnie pomiędzy piersiami umieszcza kieliszek tequli. Na sam koniec w buzi umieszcza cytrynę. Następnie to wszystko zlizuje, wypija i zjada klęcząc nad Tobą.

Przez moją głowę przemknęły obrazy z podobnych sytuacji z dzieciństwa. W oczach momentalnie zebrały mi się łzy. Spojrzałam tylko znacząco na Chrisa, wstałam i wybiegłam. Nie potrafię normalnie żyć. Zawsze w takich sytuacjach wszystko do mnie wraca i uciekam. Nie potrafię. Najzwyczajniej w świecie nie potrafię wyrzucić z siebie tych wszystkich wspomnień. 

- Kate zaczekaj - usłyszałam wołanie Chrisa, ale nie zatrzymałam się. Chcę być już w domu - Kate - usłyszałam i poczułam uścisk na na nadgarstku. 
- Czego? - warknęłam zapłakana obracając się do niego przodem. Nic nie mówił tylko patrzał na mnie ze współczuciem. Po chwili podszedł do mnie i przytulił szepcząc krótkie: 
- Współczuje - natychmiast go odepchnęłam od siebie. 
- Nie chce żadnego współczucia. Nie miałam takiego dzieciństwa jak Ty czy Liv lub Andy. Tak samo jak nie mogę żyć jak normalna nastolatka.
- Możesz - odparł. 
- Ty nic nie rozumiesz - oznajmiłam i zaśmiałam się bez humoru - Co nic, a raczej każdego dnia męczą mnie te cholerne wspomnienia, a w takich sytuacjach jak te jest jeszcze gorzej. Uwierz mi chciałabym mieć takie problemy jak przeciętna nastolatka, ale nie mogę przez mojego popierdolonego tatulka. Co do naszego związku to chyba się za bardzo pośpieszyłam. Ty nic nie rozumiesz. Przyjdź jak zrozumiesz choć trochę moją sytuacje. I pomyśleć, że dziś zrozumiałam, że coś do Ciebie czuje, ale nie wiem co - powiedziałam ostatnie słowa prawie szeptem. Następnie ruszyłam przed siebie zostawiając tam oszołomionego chłopaka. 

Gdy oddaliłam się kawałek od Chrisa, stanęłam i zdjęłam swoje szpilki. Szłam tak z jakąś godzinę, aż w końcu doszłam do domu. Otworzyłam drzwi, weszłam do domu, a szpilki rzuciłam w róg obok szafy. Następnie poczłapałam schodami na górę do swojego pokoju. Rzuciłam torebkę na łóżko i poszłam do łazienki. Otworzyłam szafkę w poszukiwaniu pudełka z ostrzami. Dopiero po chwili przypomniałam sobie, że ten debil mi je zabrał. Nie mając już na nic siły, wróciłam do pokoju i położyłam się na łóżko. Zaczęłam płakać w poduszkę. Dopiero nad ranem zasnęłam kompletnie wyczerpana.


Znasz to uczucie, gdy leżysz w nocy po cichutku pod kołdrą, zakrywasz buzię dłonią, bo nie chcesz żeby ktoś usłyszał Twój płacz. I gdy sobie pomyślisz o tym wszystkim, o tym w jak beznadziejnej sytuacji jesteś to płaczesz jeszcze bardziej? A łezki lecą jedna za drugą kap, kap, kap. I potem tak mocno płaczesz, że masz aż całą poduszkę mokrą, a gdy wreszcie się uspokoisz, to leżysz i myślisz, ponieważ przez to wszystko nie możesz już nawet spać i wtedy zachce Ci się płakać i płaczesz tak długo aż jesteś tak zmęczony, że zasypiasz. A rano wstajesz jak niby nigdy nic, uśmiechasz się, udajesz, że nic się nie dzieje, że wszystko okey. Znasz to? 


~*~

I o to w końcu pojawia się
16 rozdział. 
W sumie to nie wiem jak go skomentować. 
Po prostu komentujcie, bo
te komentarze naprawdę motywują
do dalszego pisania.

CZYTASZ=KOMENTYJESZ! 


Do następnego Miśki





niedziela, 25 stycznia 2015

Ogłoszenie

Rozdział pojawi się w przyszłym 
tygodniu. Przepraszam was bardzo,
że tak długo czekacie, 
ale kończy się pierwszy semestr
i trzeba walczyć o jak najlepsze oceny.
Ja zaczynam od przyszłego tygodnia 
ferie więc rozdziały będą
systematycznie co weekend :) 


Przepraszam i kocham 
was Miśki <3 

niedziela, 4 stycznia 2015

Rozdział 15

 *Ważna notka pod rozdziałem*





*

Dookoła mnie jest las. Gdzie nie spojrzę jest las. Żadnej żywej duszy. Przerażona ruszyłam biegiem przed siebie. Moje ciało owiał chłodny wiatr, który ciągle zwiększa na sile. Zatrzymałam się. Wiatr natychmiast zmienił swój kierunek. Na około mnie latały liście oraz wrony. 
- Nie uciekniesz! Nie masz szans! Twoje dni są policzone!

Z moich oczu wydostały się pierwsze łzy. Zaczęłam kręcić się wokół własnej osi, szukając dobiegającego dźwięku. Niestety nadal nic. Ani jednej żywej duszy. Zaczęłam biec przed siebie ile sił w nogach. Biegłam tak jakiś czas. Las powoli się kończył. W mojej głowie pojawił się promyk nadziei. Leczy gdy zobaczyłam co się znajduje za lasem. Tak samo szybko znikł, jak się pojawił. Zrezygnowana padłam na kolana przed jakimś grobem. Spojrzałam na tablicę, na której było napisane: 

" Kate Hamilton

13.05.1996 - 20.05.2014 

Cicho płaczę
Gdy nie widzi nikt...
Oczy gasną...
Uśmiech dawno znikł... "

Ta druga data, to była dzisiejsza data. Jakim cudem? Pytam się jakim?

Spojrzałam w górę. Zauważyłam chłopaka, który był ubrany na czarno. Do tego miał jeszcze skrzydła? Tak z pewnością są to skrzydła. Wyglądał strasznie. Stał na wierzchołku krzyża przy grobie... moim grobie. W prawej ręce trzymał kosę, a lewą miał skierowaną w dół. Palec wskazujący był skierowany na miejsce spoczynku. 
To jest Śmierć...
- ZGINIESZ! 


Obudziłam się z krzykiem. Cały czas płakałam. Usiadłam na łóżku i objęłam swoje kolana rękami. W tym samym momencie, co czyjeś ręce objęły mnie w tali, do pokoju wbiegła mama. Na jej twarzy widać było przerażenie.
- Shh Księżniczko. Jestem przy Tobie - usłyszałam zachrypnięty, a za razem sexsowny głos Chrisa. Odetchnęłam z ulgą. Odwróciłam się do niego przodem i wtuliłam w jego klatkę piersiową. Poczułam jak głaszcze mnie po włosach. Po chwili poczułam jak łóżko lekko się zapadło. To była Diana. Patrzała na mnie współczująco. 
- Kochanie. Co się stało? - zapytała. 
- To był tylko sen... zwykły sen - szepnęłam bardziej do siebie niż do nich, ale i tak usłyszeli. Chłopak mocniej mnie objął, a mama dołączyła się do uścisku. 

Trwaliśmy w tym uścisku chyba przez trzydzieści minut. Nie mogli mnie uspokoić. "Twoje dni są policzone!", "ZGINIESZ!" - te słowa bez ustanku krążą po mojej głowie. Nigdy nie wierzyłam w prorocze sny. Dalej nie wierze, ale ten wydawał się taki realny...

Gregor... mam nadzieje, że zgnije w pierdlu - tak jak mówiłam - i, że nigdy więcej nie będę bała się wrócić do domu. Mam teraz przy sobie trzy njważniejsze  osoby dla, których muszę być silna. Jeżeli ktoś się nie domyśla są nimi mama, Chris oraz Emily. Nie poddam się tak łatwo. Nawet postaram się już nie ciąć. Od teraz biorę się za siebie.

Westchnęłam i uwolniłam się z uścisku moich bliskich. Otarłam ostatnie łzy i wstałam z łóżka.
- Dziękuje - szepnęłam. 

Podeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej ubrania na dziś. Szaro - biło - różowe spodnie, czarna bluzka na ramiączkach rozkloszowana na samym dole. Złoty naszyjnik oraz bransoletka. Czarne wysokie buty na platformie i przeciwsłoneczne okulary. Z tym zestawem zniknęłam za drzwiami łazienki. Zaczęłam się rozbierać. Przez przypadek usłyszałam kawałek rozmowy Chrisa i mojej rodzicielki. Nie żebym była ciekawa czy coś, ale wiecie...
- ... dziękuję Ci, że jesteś przy niej. To dla mnie wiele znaczy - powiedziała mama. 
- Nie ma za co. Nie mógłbym jej z tym samej zostawić - odpowiedział Chris. Oh, jaki on jest słodki.
- Mam nadzieje, że jej nie skrzywdzisz. Ona naprawdę już wiele przeszła...
- Tak, wiem powiedziała mi... - w tym momencie przestałam słuchać.

Po szybkim prysznicu ubrałam się w wcześniej przygotowane ubrania. Na twarz nałożyłam sporą warstwę pudru, na ręce również. Na lewej ręce zawiązałam bandamkę. Na rzęsy nałożyłam jeszcze tusz, a włosy zostawiłam rozpuszczone i wyszłam. Chris siedział na łóżku już ubrany. Pewnie skorzystał z łazienki na korytarzu. Odchrząknęłam by zwrócić jego uwagę na siebie. Zadziałało. Niestety od razu tego pożałowałam. Jego oczy były przepełnione współczuciem. Myślałam, że spale się ze wstydu. On nigdy nie miał się dowiedzieć prawdy o mnie. Może później, na pewno nie teraz, w takich okolicznościach. Przygryzłam dolną wargę, a on natychmiast znalazł się koło mnie. 
- Nie rób tak, bo wyglądasz wtedy bardzo pociągająco - moje policzki były już chyba bordowe.

Ze spuszczoną głową usiadłam na łóżku.
- Zabieram Cię zaraz gdzieś...
- A gdzie? - zapytałam nie ukrywając mojej ciekawości. Miałam już gdzieś moje czerwone policzki. 
- Niespodzianka - poruszył teatralnie brwiami, a ja wywróciłam oczami - Radzę Ci zjeść śniadanie, bo będziesz potrzebowała dużo siły.
- Nie jestem głodna i nie lubię niespodzianek - oznajmiłam i tupnęłam nogą jak małe wkurzone dziecko. On tylko się zaśmiał.

Chłopak wyszedł z mojego pokoju, a ja wyszłam zaraz za nim. Gdy znaleźliśmy się koło jego samochodu, chciałam otworzyć sobie drzwi i wsiąść. Jednak Chris mnie wyprzedził i otworzył mi drzwi od strony pasażera jak na dżentelmena przystało. Sam obszedł samochód i usiadł ze strony kierowcy.

Jechaliśmy w totalnej ciszy przez jakieś dziesięć minut. W końcu chłopak zatrzymał się na posesji ogromnej willi. Wysiadłam z pojazdu i patrzałam szeroko otwartymi oczami na ten cudowny dom.
- Ty... ty tu mieszkasz? - spytałam jąkając się.
- Tak, z rodzicami i siostrą, która ma piętnaście lat. Mam jeszcze brata, ale on jest już dorosły i mieszka na swoim - oznajmił i objął mnie w tali prowadząc do środka. 
- Chodź, przedstawię Cię mojej rodzinie - szepnął mi do ucha i pociągnął za rękę bodajże w stronę kuchni. Moim oczom ukazała się starsza śliczna kobieta robiąca kawę. Natomiast przy wysepce siedział mężczyzna w podeszłym wieku czytając gazetę przy okazji popijając kawę. 
- Mamo, tato to jest Kate, moja przyjaciółka - oznajmił chłopak. Jego rodzice od razu spojrzeli w naszą stronę. Pierwsza odezwała się jego mama, z tego co zrozumiałam.
- Miło mi Cię poznać, Kate. Jestem Pattie - oznajmiła posyłając mi ciepły uśmiech. Uścisnęłam jej wyciągniętą dłoń.
- Mi panią...
- Nie mów do mnie "pani" czuje się wtedy taka stara. Po prostu Pattie - przytaknęłam tylko.
- John. Mój syn to ma jednak dobry gust - oznajmił, a Pattie trzepnęła go szmatą. Nie ukrywam trochę się speszyłam. Uścisnęłam jego dłoń i wtuliłam się w bok Chrisa.
- Dobra to my uciekamy trochę poćwiczyć - oznajmił radośnie. 

Jak poćwiczyć? Ja nie mam nawet w co się przebrać. Weszliśmy na górę po schodach. Następnie Chris otworzył jedne z wielu drzwi. Przepuścił mnie w drzwiach. Gdy weszłam do środka, moim oczom ukazała się siłownia. Było dużo sprzętu między innymi różnego rodzaju bieżnie, hantle, gryfy i wiele, wiele obciążenia. Nawet worek treningowy tu był. 
- Postanowiłem nauczyć Cię trochę samoobrony - odparł radośnie. 
- Ja nie mam nawet w co się przebrać! - krzyknęłam. 
- O wszystko zadbałam - podniósł w górę torbę treningową z mojego domu. Jak mogłam jej wcześniej nie zauważyć? Podał mi torbę, a ja zajrzałam do środka. Znalazłam krótkie spodenki ledwo zakrywające mi dupę i top, który jedynie zakrywa mi cycki. Do tego czarne Roshe run.
- Krótszego zestawu nie było? - zapytałam naburmuszona.
- Oj tam. Mi tam pasuje - oznajmił z łobuzerskim uśmieszkiem.

Oh Skarbie tak chcesz się bawić? No dobra. Zdjęłam moje platformy. Następnie ozdoby. Przeszłam do zdejmowania bluzki i spodni.
- Kate, co Ty robisz? - zapytał lekko speszony.
- Hmm... chyba się przebieram?

Zrzuciłam z siebie resztę garderoby i założyłam spodenki wraz z topem. On natomiast dalej stał w tym samym miejscu "obczajając" moje - nie ukrywam - dobrze zbudowane ciało. Założyłam jeszcze tylko buty i oznajmiłam. 
- To ja już jestem gotowa.
- J-ja też - zaczął się jąkać. Zdjął z siebie bluzkę pokazując mi tym samym swój idealny tors. Następnie ssunął z siebie spodnie i założył spodenki.
- Yyy... a bluzka? - zapytałam. Przecież ja się nie będę mogła się skupić.
- Po co? Mi jest tak wygodniej - powiedział i objął mnie w tali.

Chris podszedł do radia i puścił muzykę. Do moich uszu dobiegły pierwsze takty ZBUKU - Do końca. Uwielbiam rap. Chłopak wie co dobre. Zaczęłam się rozciągać. Kilka skłonów, podskoków. Następnie szpagat, mostek z pozycji stojącej. Po piętnastu minutach byliśmy już rozciągnięci. Chłopak kazał mi podejść do worka treningowego. Na początku pokazał mi jak ułożyć pięści by nie wybić sobie kciuka. Następnie pokazał mi co to prosty, prawy i lewy sierpowy. Następnym ciosem był cios podbródkowy. Pokazał mi też, że jak ktoś Cię atakuje od tyłu trzeba go kopnąć w czuły punkt. Czyli krocze.
- Na koniec musisz pamiętać, że jeśli kopiesz to nie ze strony zewnętrznej tylko wewnętrznej. Pamiętaj żeby uderzać w uda. Nie kolana czy łydki - oznajmił, a ja zrobiłam to co przed chwilą mi opisał. 
- Czy tak? - zapytałam, gdy chłopak leżał już na ziemi z bolącym prawym udem.
- Tak, dokładnie - wymamrotał.

Wybuchłam nie pohamowanym śmiechem. Nagle poczułam, że unoszę się nad ziemią. Chris przerzucił mnie sobie przez ramię i zaczął kręcić się wokół własnej osi.
- Postaw mnie na ziemię, głupku! - krzyknęłam uderzając go moimi małymi piąstkami w plecy.
- Przeproś i powiedz, że jestem najsexswoniejszym chłopakiem na świecie.
- Marzenie ściętej głowy!
- To Cię nie puszczę.
- No dobra. Przepraszam.
- I? - zapytał dalej trzymając mnie w powietrzu, ale nie kręcił się już.
- Jesteś najsexsowniejszym chłopakiem na świecie! - wykrzyknęłam. W gruncie rzeczy to jest to prawda. 

W końcu postawił mnie na ziemi. Spojrzałam w jego idealne karmelowe tęczówki. On natomiast patrzał w moje. Chris zaczął przybliżać swoją twarz do mojej. Przestraszyłam się i odwróciłam się tak, że musnął jedynie mój policzek.
- Chris ja nigdy się nie całowałam - oznajmiłam speszona.
- Spokojnie. To proste. Zaufaj mi - oznajmił i znowu zaczął przybliżać swoją twarz. Po chwili nasze usta się połączyły. Chris zaczął oplatać moje wargi swoimi. Ja tylko go naśladowałam. W moim brzuchu poczułam stado motyli. To było cudowne. Jego usta są takie słodkie. Takie idealne. W końcu po tak długim czasie nasz usta połączyły się w erotycznym tańcu. Chris chwycił mnie za uda i podniósł. Ja natomiast owinęłam jego szyję rękoma. Dzięki czemu było nam łatwiej, ponieważ on jest ode mnie wyższy o jakieś dwadzieścia centymetrów. Po jakimś czasie zabrakło nam tchu i oderwaliśmy się od siebie. Oparłam swoje czoło o jego, a on zapytał:
- Kate, może chciałabyś spróbować coś więcej niż przyjaźń? - zamurowało mnie. Nie mogłam wydusić z siebie ani słowa przez gule, która powstałą w moim gardle - Jeśli nie, to zrozumiem - oznajmił wyraźnie speszony swoim pytaniem.
- Możemy spróbować - oznajmiłam, a chłopak musnął moje czoło, co było bardzo urocze z jego strony. Po raz kolejny tego dnia poczułam motylki w brzuchu. Niby było to tylko muśnięcie, ale było przepełnione miłością i czułością. 
- Księżniczko zabieram Cię dziś na imprezę. Bądź gotowa o 19:00 - oznajmił.


~*~


* Dobra tak sobie wyobrażałam koszmar Kate + -.
 
Rozdział miał być dłuższy, miała być
też impreza, ale nie mogłam ująć
tego w słowa i
będzie w następnym rozdziale.
Chciałam wam podziękować, ponieważ
przy ostatnim rozdziale jest 
7 komentarzy i 100 wyświetleń
przybywa was *o*
Oby tak dalej :)
Zachęcam też do obserwowania
jak na razie jest tylko 4 obserwatorów ;-;
Chciałabym was prosić, żeby 
każdy kto przeczyta rozdział 
skomentował, bo chce wiedzieć ile was 
jest. Ile osób czyta rozdział.

Jesteście kochani
to do następnego <3

CZYTASZ = KOMENTUJESZ!






sobota, 27 grudnia 2014

Rozdział 14

* Chris * 

Dziewczyny już od ponad godziny siedzą i gadają, a ja nie mam siły na nie słuchać. Wiecie jak to one ciuchy, kosmetyki, włosy. Powoli mam dość. Zastanawiam się czy nade mną nie ciąży jakieś fatum. Dwie próby. Dwa razy mieć nadzieje na złączenie naszych ust w jedność... w erotycznym tańcu. Niestety nie dane było nam zasmakować ust drugiego.

Ciekawi mnie dlaczego Kate na tatuaż wybrała akurat ptaki? Czy to jest jej jakiś znak szczególny? Jedynym sposobem na dowiedzenie się tego jest zapytać się jej, ale to nie teraz.
- Ja już będę zmykać - oznajmiła Emily po kolejnych trzydziestu minutach. Nareszcie. Mała wstała i dała swojej przyjaciółce buziaka w policzek, a tam ta odeszła.
- To co robimy? - zapytałem przyciągając Kate na swoje kolana. Znowu przeszedł ją dreszcz. Westchnąłem.
- Po pierwsze puść mnie, bo ciężka jestem...
- Nie puszcze Cię, ponieważ jesteś leciutka i tak mi wygodniej - oznajmiłem i posłałem jej łobuzerski uśmiech - A tak w ogóle ile ważysz? - zapytałem. 
- Nie chcesz wiedzieć. 
- Chce. Obiecuje nie będę się śmiał.
- Pięćdziesiąt pięć kilogramów - powiedziała i się zarumieniła. Jej twarz zakryła zasłona włosów. Założyłem jej włosy za uszy i zacząłem mówić:
- Shwaty, czy Ty uważasz, że to dużo? - pokiwała twierdząco głową - Ja podnoszę siedemdziesiąt kilogramów na klate. Ciebie mogę podnieść z łatwością. Pokazać Ci? - wstałem i chciałem podnieść ją, ale ona cofnęła się i wystawiła do przodu by nas jakoś odgrodzić.
- Ja jednak podziękuje, wiesz? - oznajmiła.
- Nie wiesz co tracisz - wybuchliśmy niepohamowanym śmiechem.
- Możemy już wracać? - zapytała nieśmiało.
- No to chodź.

Chwyciłem ją pod ramię i ruszyliśmy do jej jakże cudownego ścigacza. Dziewczyna i ścigacz wygląda genialnie. A rudowłosa dziewczyna jeszcze lepiej.
- Chris, czy mógłbyś poprowadzić, ponieważ ja nie dam rady? Obojczyk cholernie boli - odparła i zachichotała bez humoru.
- Jasne, nie ma problemu - odpowiedziałem i posłałem jej pełen współczucia uśmiech. Po chwili znaleźliśmy się przy motocyklu. Wziąłem od Kate kluczyki i usiadłem z przodu odpalając go. Mała usiadła z tyłu. Po chwili poczułem jak dziewczyna wtula się w moje plecy, co było bardzo przyjemne. 

Po około dwudziestu minutach byliśmy na miejscu. Zaparkowałem na ulicy, nie wjeżdżałem już na posesje. Z jej domu dobiegały jakieś krzyki.


*Kate* 

Dojechaliśmy do mojego domu, a z domu było słychać stłumione krzyki.
- Ja już muszę iść - szybko wybełkotałam.
- A mogę wejść? - zapytał jakby nie słysząc co się dzieje.
- Nie, lepiej nie - odparłam i podjechałam moim skarbem pod garaż. W pośpiechu zablokowałam kierownice i szybko pomknęłam do domu. 

To cl zauważyłam było nie do opisania. Mama siedząca skulona w kuchni, pod szafkami, a Gregor z jakimś papierem w ręku stojący nad nią.
- Co to kurwa jest? - zapytał.
- To co widzisz - odpysknęła. 
- Na prawdę myślisz, że dam Ci rozwód? - zaśmiał się gorzko. Teraz już wszystko było dla mnie jasne - To grubo się mylisz - podniósł mamę za nadgarstki i splunął jej w twarz - Kto Ci kazał? Nasza kochana córeczka, na którą mam jeszcze większą ochotę niż jak była mała? A może sama chciałaś? - zaczęło zbierać mi się na wymioty.
- Zostaw mą! Ja jej kazałam! - krzyknęłam. Nie mam zielonego pojęcia skąd wzięło się we mnie tyle odwagi. Mężczyzna rzucił Dianę o szafki i podszedł do mnie. Uderzył mnie z otwartej ręki w twarz. Głowa odleciała mi w bok, a w buzi poczułam metaliczny smak krwi.
- Tak mnie szanujesz? Ledwo co przyjechałem, a już masz mnie dość? - zapytał z kpiną.
- A żebyś wiedział! - odwarknęłam.
- Radzę Ci być grzeczniejszą, bo jeszcze mogę pokazać do czego jestem zdolnym. Jesteś niczym, rozumiesz? NICZYM! - w oczach zebrały mi się łzy, ale nie miałam zamiaru odpuścić.
- Wiesz co Ci powiem? - skierowałam na niego wskazujący palec - To Ty jesteś nikim! Kiedyś byłeś w moich oczach kochającym ojcem. A teraz? - zaśmiałam się bez humoru - Teraz jesteś tyranem. Jesteś zerem. Znęcasz się na niewinnymi ludźmi, bo przepraszam rodziny już nie masz. ZGNIJESZ W PIERDLU! 
- Zamknij się - wrzasnął i uderzył mnie w drugi policzek z podwojoną siłą. Przewróciłam się na zimne kafelki, ale nie poddałam się.
- Co przeraża Cię prawda o sobie? - zapytałam sarkastycznie. Gregor nie wytrzymał, złapał mnie pod szyją i podniósł mnie z ziemi. Tym samym przycisnął mnie do ściany. Dzięki czemu nie mogłam złapać oddechu.
- Jesteś szmatą. Nic nie wartą szmatą, której i tak nikt nie zechce, bo już Cię wykorzystałem. Nie do końca, ale to zrobię. Jesteś brudna i nic nie war...
- Zostaw ją - krzyknęła mama rzucając się na mężczyznę. Ja natomiast bezwładnie opadłam na ziemie szybko łapiąc oddechy. Spojrzałam w ich kierunku. Aktualnie Diana leżała na ziemi, a on ją kopał w brzuch.
- Żebyś się kurwa nie mylił! - wrzasnęłam.

Mężczyzna od razu odsunął się od mojej rodzicielki i podszedł do mnie. Usiadł na mnie okrakiem i zaczął pocierać się swoim kroczem o moje. Przez głowę przeszły mi miliony wspomnień. Oczy zaczęły mnie strasznie piec. Jedna łza wypłynęła spod zamkniętych powiek. Za chwile...
Druga...
Trzecia...
Czwarta...
W końcu rozpłakałam się na dobre.
- Co kochanie, wspomnienia Cię męczą? - zapytał najwidoczniej rozbawiony całą tą sytuacją.
- Nie mów tak do mnie! - warknęłam. Gregor wymierzył we mnie pięść, ale nie dane było mu mnie uderzyć. 
- Ręce do góry! - do domu wparowała policja.

Gregor od razu ode mnie odskoczył. Ja po prostu zwinęłam się w kulkę i zaczęłam szlochać. Po chwili usłyszałam tylko "Pożałujecie tego suki". Potem już kompletnie się wyłączyłam i nie zwracałam uwagi na krzątającą się policję. Po prostu na nic. Chciałam teraz znaleźć się w swoim pokoju, a raczej łazience z żyletką w ręku. Niestety wiem, że nie mogę. Po pierwsze będę musiała złożyć zeznanie. Po drugie nie mogę zostawić mamy samej. Po chwili podeszła do mnie jakaś pani. Podeszłyśmy do stołu. Opowiedziałam jej wszystko od początku, a ona oznajmiła, że założyli naszej rodzinie niebieską kartę. Ta przemiła pani ( wyczujcie ten sarkazm ) śmiała twierdzić, że ta o to karta pomoże nam w sądzie.

Po godzinie całe zamieszanie ucichło. Policja odjechała wraz z Gregor'em. A nie mówiłam, że zgnije w pierdlu? W pokoju od raz poszłam do łazienki. Rozebrałam się do bielizny. Wyjęłam moją jedną z wielu żyletek i usiadłam w wannie. Zalałam się łzami, następnie przyłożyłam sobie żyletkę do lewej ręki. Zrobiłam nacięcie, a krew sączyła się z rany. Ból był nie do opisania przez siniaki na nadgarstkach. Nie myśląc już o niczym zrobiłam kilka kolejnych ran. W tej chwili chciałam umrzeć. Nie chciałam już chodzić po tym pierdolonym świecie. Tym razem przyłożyłam żyletkę do prawego przedramienia i zrobiłam trzy następne nacięcia. Wszystko miałam we krwi. Nogi, ręce, brzuch... wszystko. Chciałam już zrobić kolejną ranę, ale ktoś mi wyrwał ostrze z ręki. Wkurzyłam się na maksa.
- Co Ty sobie myślisz, kimkolwiek jesteś? Że co? Zabierzesz mi żyletkę i nic sobie nie zrobię? - krzyczałam przez łzy idąc do szafki po pudełeczko z resztą moich żyletek, których mam dość sporo - Widzisz mam więcej! - wrzasnęłam. Chciałam iść z powrotem na swoje miejsce w wannie, ale ktoś zabrał mi pudełko - Oddaj mi pudełko! 
- Dobra - powiedział łagodny głos Chrisa. Chrisa? Co on tu do cholery robi? Przetarłam oczy by poprawić sobie widoczność. Chłopak zabrał wszystkie ostrza i włożył je sobie do tylniej kieszeni. Natomiast mi podał puste pudełko - Proszę.
- Kretynie oddaj mi to co zabrałeś albo nie ręczę za siebie!

Podniosłam ręce i zaczęłam go bić pięściami po klatce piersiowej. Nie obchodził mnie teraz ból, który przeszywał mnie od nadgarstków do łokci. Chciałam odzyskać swoją przynależność. Chris chwycił moje nadgarstki i przytulił mnie do siebie. Zaczęłam jeszcze bardziej płakać jeśli jest to możliwe. Chłopak uwolnił moje ręce z uścisku. Głaskał mnie po plecach szepcząc: 
- Shh... wszystko będzie dobrze. 

Po około dwudziestu minutach już nie płakałam ani nie krzyczałam. Po prostu wtulałam się w jego abs.
- Weź prysznic, a potem porozmawiamy - pokiwałam twierdząco głową. Wyszłam z pokoju po czyste majtki oraz za dużą bluzkę, w której miałam zamiar spać. Chris siedział już na moim łóżku z apteczką w ręku. Weszłam z powrotem do łazienki. Zdjęłam z siebie brudną bieliznę i weszłam do prysznica. Spuściłam ciepłą wodę, a moje mięśnie zaczęły się rozluźniać. Włosy umyłam waniliowym szamponem, a ciało czekoladowym żelem pod prysznic. Rany nie miłosiernie szczypały, ale musiałam się jakoś umyć. Po około trzydziestu minutach wyszłam z pod prysznica. Opatuliłam się puchatym ręcznikiem i spojrzałam w lustro. Wyglądałam strasznie. Pod lewym okiem miałam siniaka. Nad prawym rozcięty łuk brwiowy. Policzki czerwone i napuchnięte. Dolna warga rozcięta. Westchnęłam i wytarłam się. Nałożyłam na siebie bieliznę i za dużą bluzkę. Włosy rozczesałam i zostawiłam rozpuszczone by same, naturalnie wyschły. Na końcu posprzątałam wannę i kafelki od krwi.

Nie pewnie nacisnęłam klamkę od drzwi. Uchyliłam je lekko i zauważyłam siedzącego na łóżku Chrisa. Głowę miał schowaną w rękach. Był załamany. Westchnęłam zwracając tym jego uwagę. Zachęcił mnie ruchem ręki bym podeszła. Nie pewnie zaczęłam stawiać kolejne kroki. Wiem, że on nic mi nie zrobi, ale jednak boje się. 
Boje się, że Gregor miał rację.
Boje się, że na prawdę nikt mnie nie zechcę.
Boje się, że na prawdę jestem nikim.

Usiadłam na łóżku w znaczącej odległości od chłopaka.
- Nie bój się. Nic Ci nie zrobię - szepnął. Pokiwałam twierdząco głową na znak, że wiem i przysunęłam się troszeczkę. Chris pokręcił z dezaprobatą głową - Mogę opatrzyć Ci rany? - zapytał wyraźnie skrępowany tak samo jak ja. Nic nie mówiąc wyciągnęłam pocięte ręce przed siebie. Chłopak wyciągnął z apteczki wodę utlenioną, gazę oraz bandaż - Może trochę szczypać - oznajmił i przyłożył do ram gazę nasączoną wodą. Syknęłam i przymknęłam oczy z bólu. Chris by mnie choć trochę podnieść na duchy przyłożył swoją dłoń do policzka. Przestraszona otworzyłam szeroko oczy. Od razu zabrał rękę z mojego czerwonego i wyraźnie spuchniętego policzka. Gdy skończył z skaleczeniami na rękach, zrobił to samo z łukiem brwiowym oraz wargą. Na końcu ręce owinął bandażem.
- Dziękuje - wyszeptałam i zauważyłam, że zakrwawiłam mu bluzkę - Przepraszam Cię Chris. Daj chociaż Ci ją wypiorę - oznajmiłam i wstałam z zamiarem zabrania od niego górnej części garderoby, ale on ani drgnął. 
- Nie dziękuje. Lepiej powiedz mi co się stało - oznajmił z wyczuwalną troską w głosie. W oczach stanęły mi łzy. Chłopak zauważając to złapał mnie w tali i przyciągnął do siebie na kolana. Przestraszona od razu wyrwałam się i stanęłam na przeciw niego lekko zdenerwowana. 
- Co chcesz wiedzieć?! Chcesz wiedzieć, że jak byłam mała byłam molestowana przez własnego ojca, tak?! - krzyknęłam, a on patrzał na mnie pustym wzrokiem, więc kontynuowałam - Chcesz wiedzieć, że prawie mnie zgwałcił. Stąd te wszystkie blizny oraz to, że byłam zamknięta na tym cholerny, oddziale przez dwa lata - pierwsze łzy wypłynęły mi z oczu, a ja dalej krzyczałam - Było dobrze, ale pojawiłeś się Ty i wszystkie wspomnienia wróciły. Gdy się jednak pogodziliśmy, wszystko odleciało razem z wiatrem. Niestety wrócił mój ojciec. Bił mnie - stąd te siniaki - oraz moją matkę. Ona złożyła pozew rozwodowy. On się wściekł. Rzucał mną oraz nią, a ja krzyczałam, że zgnije w pierdlu. Powiedział mi , że jestem niczym i, i tak nikt mnie nie zechce, ponieważ jestem brudna. Miał racje. Gdy policja dziś po tym wszystkim wyprowadzała go z domu, krzyknął, że tego pożałujemy. Ja z mamą - rozpłakałam się na dobre - Jeśli teraz będziesz chciał stąd wyjść i mnie zostawić zrozumiem. Jednak wiedz, że od jakiegoś czasu jesteś dla mnie kimś ważnym i nim zostaniesz. 

Chłopak nic nie mówiąc wstał i mnie przytulił. Staliśmy tak dość długo w ciszy. Nie była jednak to ta niekomfortowa cisza. Wręcz przeciwnie ta przyjemna. W końcu, po dłuższej chwili usłyszałam jego melodyjny głos: 
- Kate, nie zostawię Cię choćby nie wiem co. Też jesteś dla mnie ważna. Nie mógłbym tak po prostu teraz wyjść - oznajmił i przyciągnął jeszcze bliżej siebie.
- Dziękuje za wszystko - szepnęłam. Chłopak po kilku minutach złapał mnie pod nogami i szyją, a następnie podniósł. Owinęłam ręce wokół jego szyi by nie spaść.  Chris położył mnie do łóżka i przykrył kołdrą, aż pod samą brodę. Chciał już wychodzić, ale go zatrzymałam - Mógłbyś zostać? - zapytałam - Boje się, że on tu wróci i będę musiała to piekło znowu się zacznie - powiedziałam już totalnie wyprana z emocji. 
- Zostanę, jeśli tego chcesz - po wypowiedzeniu tych słów Chris zaczął się rozbierać. Jeny jaki on jest umięśniony. Aww... 

Gdy został już w samych bokserkach, zagasił jeszcze światło i wślizgnął się pod pościel obok mnie.
- Nie masz się czego bać. Jestem przy Tobie - wyszeptał mi do ucha, a ja odwróciłam się do niego przodem i wtuliłam w jego tors. On natomiast oplótł mnie ramieniem. Po krótkiej chwili Morfeusz zabrał mnie do swojej krainy. 

~*~

Pomimo tych wszystkich 
drastycznych scen ten 
rozdział bardzo mi się podoba. 
Jest to jeden z lepszych. 
Chciałam wam bardzo podziękować za 
2000 wyświetleń miśki jesteście 
wspaniali. Oby tak dalej! 
Chciałam wam życzyć jeszcze udanego
Sylwestra i Szczęśliwego nowego roku.
Kocham was <3 
To do następnego :3